Dwa oblicza KOI

KOI w tej edycji zmagań jest bardzo zagadkową drużyną. W szeregach zespołu doszło do zaledwie jednej zmiany, a ta zdążyła już całkiem sporo namieszać, zwłaszcza na starcie zimowej edycji LEC. Wszak podczas fazy zasadniczej ekipa Trymbiego nie błyszczała zbyt jasno. Ba, była mocno przygaszona jak na obrońców tytułu, których uważano za pewniaka nie tylko do awansu do etapu grupowego, ale też i do pojawienia się w play-offach.

Samo wejście w bieżącą odsłonę rywalizacji Starego Kontynentu nie było takie złe, bowiem KOI udało się wygrać dwa na trzy rozegrane pojedynki, co z pewnością pozwoliło odetchnąć fanom tej drużyny z ulgą. Ci jednak nie za długo mogli cieszyć się z udanych występów hiszpańskiej organizacji, która w drugim tygodniu całkowicie się posypała i zaliczyła trzy porażki, ulegając Teamowi Heretics, MAD Lions oraz SK Gaming. Było to równoznaczne ze spadnięciem na siódmą lokatę klasyfikacji, czyli jedną z ostatnich premiowanych jeszcze awansem do części grupowej. Na szczęście dla Polaka i jego kompanów udało im się wykonać plan minimum podczas ostatniej kolejki i tym samym utrzymać się na dotychczasowym miejscu i przejść dalej.

Trymbi, KOI, LEC Winter 2023fot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Oczekiwania wobec KOI w fazie grupowej zatem nie były wygórowane, lecz zagorzali fani z pewnością liczyli na przebudzenie. I faktycznie do takowego ocknięcia doszło. Na start potyczek w zbiorze A Trymbi i jego towarzysze musieli stawić czoła SK Gaming, czyli jednemu z zaskoczeń regular splitu. Po dwóch nieidealnych grach kolektywowi z rodakiem w składzie udało się wyjść z tarczą z Pól Sprawiedliwości i przedostać tym samym do meczu o awans do play-offów. Tam zobaczyliśmy już całkowicie inne wydanie tej formacji. Mimo trudniejszego rywala, którym był Team Vitality, reprezentanci organizacji z Hiszpanii byli pewni siebie i ewidentnie było widać, że mają plan na tę serię. W efekcie byliśmy świadkami triumfu 2:0, gdzie w drugiej z bójek udało się całkowicie zdominować Pszczoły. Dzięki temu KOI zameldowało się w play-offach.

Toplane G2 kluczem do zwycięstwa?

Zgoła inaczej wyglądała droga G2 Esports do aktualnego miejsca. Samuraje po gruntownej przebudowie swojego składu byli co prawda stawiani bardzo wysoko w rankingach ekspertów, jednak wielu z nich zaznaczało, że jest to na dobrą sprawę wróżenie z fusów. Nie sposób było przewidzieć, czy nowy botlane zdoła się ze sobą dogadać, a co najważniejsze, jak poradzi sobie nowy leśnik formacji – Martin "Yike" Sundelin. Wiedzieliśmy jedynie tyle, że po poprzednich wydaniach G2 zostały już tylko wspomnienia, a teraz czeka nas całkowicie nowa odsłona tego zespołu.

Przedstawiciele organizacji z siedzibą w Niemczech w rozgrywki LEC weszli z wysokiego C. Pierwszy tydzień to absolutnie nieskazitelne występy w ich wykonaniu. W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się już pierwsze głosy, że jest to zespół kompletny, który praktycznie nie ma wad. Jak się później okazało, osądy te były wydane zbyt wcześnie, bo już w kolejnej rundzie fazy zasadniczej zaczęły pojawiać się pierwsze porażki i problemy G2. Ostatecznie ten etap zmagań ekipa Yike'a zakończyła na czwartej lokacie i w ten sposób dość łatwo, choć nie w idealnym stylu awansowała do play-offów.

BrokenBlade, G2 Esports, LEC Winter 2023fot. Riot Games/Wojciech Wandzel

G2 zostało przypisane do grupy B, gdzie na otwarcie stanęło w szranki z Teamem BDS. Mało kto spodziewał się wówczas, że Samuraje będą musiały uznać w jednej z gier wyższość rywali, ale tak też się stało. Niemniej przebieg całej serii był kontrolowany przez szwedzkiego leśnika i jego kompanów, którzy zwłaszcza w ostatniej potyczce pokazali swoją siłę. Znacznie lepiej, choć z teoretycznie silniejszym oponentem, G2 poradziło sobie w meczu o awans, gdzie trzeba było podjąć MAD Lions. Lwy dwukrotnie poniosły klęski w mniej niż trzydzieści minut, a rywale mogli cieszyć się z awansu.

Porównując obie drużyny można łatwo stwierdzić, że mimo całkowicie różnych przebytych dróg, jest to bardzo wyrównane zestawienie. Zarówno KOI, jak i G2 są aktualnie w przyzwoitej dyspozycji i gwiazdy zespołów radzą sobie bardzo dobrze. Większość graczy danych linii u obu ekip wypada podobnie, czy to pod względem formy, czy też umiejętności. Gdybyśmy natomiast mieli wskazać alejkę, gdzie można zobaczyć pewną dysproporcję, to na pewno nasz wzrok skierowałby się na górę. Najnowszy nabytek KOI, czyli Mathias "Szygenda" Jensen co prawda zdążył już zadomowić się w zespole i odnaleźć swoją rolę, jednak przy fantastycznych występach Sergena "BrokenBlade'a" Çelika wypada dość blado. To właśnie tutaj G2 może szukać szans na zrobienie przewagi, która może okazać się kluczowa w ostatecznym rozrachunku.

Mecz na miarę finału

Najbliższe starcie zapowiada się naprawdę emocjonująco. Dwukrotnie mieliśmy okazję oglądać te zespoły w zeszłorocznych finałach, a licząc wszystkie serie best of five to nawet i trzykrotnie. Dwa razy górą wychodziły Samuraje, jednak ostatnie słowo należało do Trymbiego i jego sojuszników, którzy są przecież aktualnymi mistrzami LEC. Teraz po sporych zmianach w G2 oraz modyfikacjach m.in. w strukturach zespołu Polaka czeka nas kolejna iteracja tego zaciętego pojedynku. Powiedzieć, że warto sobie zarezerwować dziś wolny wieczór, to jak nie powiedzieć nic. To spotkanie po prostu trzeba zobaczyć.


Mecz G2 Esports kontra KOI rozpocznie się o godzinie 18:00. Ten pojedynek oraz wszystkie kolejne będziecie mogli oglądać na transmisjach Polsat Games na TwitchuYouTube oraz w telewizji. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej: