10. Astralis

Finn, Astralis, LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Klasycznie jednak startujemy od samego dołu klasyfikacji. To miejsce prawdopodobnie należeć będzie do Astralis. Zespół ten w ramach poprzedniej edycji zmagań poradził sobie zdecydowanie lepiej, niż można było przypuszczać. Najpierw zdołał przedostać się do fazy grupowej, choć z najniższego możliwego miejsca, a w zbiorze B dodatkowo pokonał jeszcze Team BDS, dzięki czemu finalnie uplasował się na szóstej lokacie. W szeregach formacji doszło też do zmiany, bowiem opuścił ją Oliver "Dajor" Ryppa, a w jego miejsce wszedł Adam "LIDER" Ilyasov.

W czystej teorii pozbyto się najgorzej prezentującego się zawodnika zespołu. Z drugiej jednak strony jego zmiennik jest jedną wielką niewiadomą. Podczas poprzedniego pobytu Norwega w LEC ten mimo ogromnych oczekiwań kompletnie sobie nie poradził. Nic nie wskazuje również na to, aby tym razem miało być inaczej. Wrzucenie AST na szary koniec stawki jest pewnego rodzaju przeczuciem, gdyż ani wyniki, ani nawet przetasowania w składzie nie wskazują na to, aby miało wyjść aż tak tragicznie. Niemniej w zeszłym splicie ekipa Finna "Finna" Wieståla miała sporo szczęścia z przedostaniem się do kolejnego etapu, bo Fnatic i EXCEL ESPORTS zaprezentowały się fatalnie. Tym razem powinno być inaczej, więc dla Astralis zabraknie miejsca w fazie grupowej.

9. EXCEL ESPORTS

Odoamne, EXCEL ESPORTS, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

Przedostatnia lokata przypada EXCEL ESPORTS. Organizacja zaliczyła katastrofalny rezultat w zimowej edycji rozgrywek, mimo iż oczekiwania wobec stworzonego przez nią składu były ogromne. Wszak nie sposób nie wymagać wyników od drużyny, w której znajdują się tacy gracze jak Andrei "Odoamne" Pascu czy Vincent "Vetheo" Berrié. Jak widać, potoczyło się to całkowicie inaczej, niż przypuszczano i XL zamknęło LEC Winter na ostatnim miejscu. Niemal pewne zatem było, że w drużynie muszą pojawić się zmiany.

I zmiany te ostatecznie się wydarzyły. Szeregi zespołu opuścił dotychczasowy sztab trenerski, który był tam od bardzo dawna. Ponadto zdecydowano się też zrezygnować z usług Raphaëla "Targamasa" Crabbé. Okazało się jednak, że nowo pozyskani trenerzy oraz wspierający nie należą wcale do tych transferów, którymi szczególnie byśmy się intrygowali. Mianowicie posadę szkoleniowca objął niedoświadczony Jonas "Hidon" Vraa, a na dolnej alejce zagra Dino "LIMIT" Tot. Dużo w tej układance niewiadomych. Może Duńczyk będzie zbawieniem dla drużyny i znakomicie się w niej odnajdzie, a może całkowicie sobie nie poradzić z presją i tak wymagającym środowiskiem. Z kolei Chorwat nie pozostawił po sobie dobrej sławy po ostatnim występie w LEC, więc też trudno mówić tutaj o ewentualnym wzmocnieniu. Zaufania brak, dlatego EXCEL ląduje na dziewiątym miejscu.

8. Fnatic

Rekkles, Fnatic, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

O stopień wyżej pojawiło się Fnatic. Jest to kolejna drużyna, która fatalnie zaprezentowała się w poprzednim wydaniu zmagań. W power rankingu zimowym wstawiłem czarno-pomarańczowych na czwartą lokatę. Jak bardzo się wówczas pomyliłem z ostatecznym wynikiem... Dlatego tym razem tego samego błędu nie popełnię i FNC ląduje daleko poza strefą play-offową. Dlaczego?

Poprzedni skład wcale źle nie wyglądał. Ba, przed startem rywalizacji można było mieć co do niego naprawdę pozytywne odczucia. Wrócił solidny Martin "Rekkles" Larsson, dorzucono Rúbena "Rhuckza" Barbosę, który może świetnych występów nie zaliczał, ale nadal miał stanowić w pewnym sensie ciekawe dopełnienie Szweda. Pozostała trójka to już prawdziwy rdzeń FNC, od którego też można było oczekiwać więcej. Tak się natomiast nie stało i zespół nie dał rady dojść nawet do fazy grupowej.

Fnatic musiało zatem coś zmienić, ale ostateczne roszady wcale nie napawają optymizmem. Po pierwsze zrezygnowano z Martina "Wundera" Hansena na rzecz gracza akademii – Óscara "Oscarinina" Muñoz Jiméneza. Młody zawodnik dotychczas grał jedynie w lidze hiszpańskiej. Do tego dobrano jeszcze Henka "Advienne'a" Reijengę, który miał już okazję rywalizować w LEC. Stery nad piątką przejął też nowy trener – Tomáš "Nightshare" Kněžínek. Roszady z pewnością ciekawe, lecz znów brakuje tutaj twardych danych. Nie wiemy, jak nowy toplaner odnajdzie się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym oraz na co stać jeszcze Holendra i czy zgra się z Rekklesem. Mam ograniczone zaufanie co do tego składu, dlatego też bezpiecznie wolę tym razem ustawić go gdzieś przy dole.

7. Team BDS

nuc, Team BDS, LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Przechodząc dalej mamy Team BDS. Zespół ten był jednym z pozytywnych zaskoczeń minionej edycji LEC. Fazę wstępną udało się zakończyć na piątej lokacie stawki, wyprzedzając nawet Team Heretics czy KOI. W best of 1 gracze francuskiej organizacji często wykorzystywali swoje największe atuty, czyli specyficzne, lecz bardzo niewygodne wybory dla swoich przeciwników. W etapie grupowym również nie poszło źle, choć ostateczny wynik może nieco popsuć ten obraz, gdyż BDS zakończyło zmagania na siódmej lokacie. Niemniej trzeba wziąć pod uwagę, że ekipie Iliasa "nuca" Bizrikena udało się m.in. urwać mapę G2 Esports.

Po naprawdę solidnym występie postanowiono pozostać w niezmienionym składzie i raz jeszcze spróbować w kolejnym splicie. I ostatecznie wydaje mi się, że formacja ta powtórzy swój wynik z poprzedniej odsłony. Drużyna ma całkiem ciekawe pomysły na grę i widać też potencjał w niektórych zawodnikach. Mimo to nadal brakuje czegoś, aby przebić się do górnej części klasyfikacji, zwłaszcza że obecnych jest wiele dobrych ekip. Trudno będzie zatem poprawić poprzedni rezultat.

6. Team Heretics

Jankos, Team Heretics, LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Na miejscu przed górną częścią rankingu wstawiam Team Heretics. Występ formacji Marcina "Jankosa" Jankowskiego w minionym splicie z pewnością nie zadowolił przede wszystkim polskich fanów. Przygotowany przez organizację skład miał potencjał na wystrzał, lecz to się nie stało. Otrzymaliśmy po prostu bardzo przeciętny występ tej formacji, która mimo nie najgorszej fazy zasadniczej finalnie zakończyła rywalizację na ósmej lokacie.

Heretycy nie zdecydowali się jednak na zmiany i wiosnę rozpoczną w tym samym składzie. Być może drużynie tej udało się przepracować niektóre błędy przez dłuższą przerwę i w nadchodzące rozgrywki wejdzie w całkowicie nowym wydaniu. Po raz kolejny są to jedynie wróżby z fusów. Bazując natomiast na tym, co dotychczas zaprezentowali Jankos i jego kompani nie sposób stawiać ich gdzieś wyżej. Tutaj trzeba wykorzystać potencjał graczy, który bez dwóch zdań w nich drzemie, ale nie potrafili go jeszcze w pełni z siebie wydobyć. TH ma szanse na lepszy wynik niż ostatnio, a zajęcie szóstego miejsca będzie właśnie poprawieniem rezultatu.

5. SK Gaming

fot. Riot Games/Michał Konkol

I choć po minionych wyczynach SK Gaming chciałoby się wstawić tę brygadę nieco wyżej, tak wydaje się, że piąta pozycja to będzie właśnie idealne dla niej miejsce. Daniel "Sertuss" Gamani i jego towarzysze sprawili najbardziej pozytywną niespodziankę zimą i na pewno będą starali się podtrzymać dobrą passę wiosną. Świetnie prezentował się botlane zespołu, który z gry na grę wyglądał coraz lepiej i główną siłę czerpał z wręcz perfekcyjnego zgrania ze sobą. To właśnie przede wszystkim dzięki temu SK mogło dotrzeć tam, gdzie finalnie dotarło.

Tym razem również myślę, że przedstawiciele niemieckiej organizacji zakręcą się gdzieś wokół tej lokaty, jednak nadal biorę pod uwagę to, że i KOI i MAD Lions i G2 Esports są ciągle lepsze od tej formacji. Do czołówki wchodzi jeszcze jeden ważny gracz, który ostatnio nie zawojował, ale teraz już są spore szanse, że nie zaliczy kolejnej wtopy. Naturalnie więc SK musi ustąpić tym czterem formacjom miejsca. Zespół ten idealnie oddziela drużyny wybitne od drużyn słabszych. Z kolei właśnie jego samego trudno wrzucić, do którejś z tych szufladek, bowiem jest on zbyt dobry na dół stawki, ale brakuje mu do absolutnej topki.

4. KOI

Trymbi, KOI, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

Tuż za podium uplasowałem Adriana "Trymbiego" Trybusa i jego KOI. Formacja ta ma za sobą dobry występ w LEC, jednak różnił się on od zeszłorocznych edycji. Wówczas jeszcze pod banderą Rogue Trymbi i jego towarzysze dwukrotnie występowali w finale rywalizacji, z czego w jednym z nich zdołali triumfować. Skład ten udowodnił, że potrafi wrzucić wyższy bieg w ważnych seriach i nie jest już tylko zespołem, któremu udaje się wygrywać wiele gier w fazie zasadniczej, a później ma problemy na długim dystansie. Dużo zmieniło natomiast pozyskanie Mathiasa "Szygendy" Jensena, przez którego styl gry drużyny uległ modyfikacji.

KOI przez długi czas się rozkręcało w zimowej edycji zmagań, gdzie zaskakujące było to, jak słabo poradziło sobie w pierwszym etapie. Potem było już znacznie lepiej, ale ostatecznie udało się zająć "jedynie" trzecie miejsce. Aby tym razem było inaczej, to poszczególne jednostki tego zespołu musiałyby trafić idealnie z formą i dodawać jeszcze siły, której czasem brakowało. Największe nadzieje pokładane są z pewnością w Markosie "Compie" Stamkopoulosie, czyli gwieździe organizacji. Ta jednak nie świeciła tak jasno w LEC Winter, więc żeby rezultat był podobny, a może i nawet lepszy, to tym razem musi zaprezentować się lepiej.

3. MAD Lions

Carzzy, MAD Lions, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

W poprzednim wydaniu LEC nie doceniłem MAD Lions. Wówczas umieściłem je dopiero na piątej lokacie, a finalnie wyszło na to, że były one znacznie lepsze, niż przypuszczałem. Nie ma się natomiast z czego tłumaczyć, w tej drużynie po prostu wszystko bardzo dobrze się zgrało, co wcale nie było tak oczywiste przed startem zmagań. Lwy dokonały wielu zmian w swoich szeregach, przez co nie sposób było przewidzieć jak to wyjdzie. Fakt, pojawiło się wiele ciekawych pseudonimów, które prezentowały się już dobrze wcześniej. Do tego trzon zespołu w postaci Javiera "Elyoyi" Prades Batalii oraz Yasina "Nisqyego" Dinçera pozostał, co już mogło dać pewne fundamenty pod potencjalnie dobry wynik.

Ostatecznie wyszło na to, że zarówno botlane, jak i solo alejki wypadły znakomicie, a przede wszystkim fantastyczny okres zaliczył hiszpański leśnik, który spinał tę formację w całość. MAD ma bardzo dobrych indywidualnie zawodników a do tego jeszcze świetnie współgra jako kolektyw. To właśnie dzięki temu udało się zaliczyć wyśmienity rezultat. Tym razem prawdopodobnie będzie on bardzo podobny, lecz nadal może zabraknąć do pozostałych dwóch formacji. Lwy miewają jeszcze czasem gorsze występy i często dużo zależy od dyspozycji dnia.

2. G2 Esports

Yike, G2 Esports, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

Druga lokata przypada G2 Esports. Jestem pewien, że znajdą się osoby, które będą przecierać oczy ze zdumienia, ale tak, Samuraje nie obronią tytułu mistrza LEC. Nie można natomiast przejść obojętnie obok wybitnego czasu, jaki ma bieżący skład tej organizacji. Początkowo był on zagadką, choć nie można było odmówić poszczególnym zawodnikom talentu i potencjału. Wiele kwestii natomiast pozostawało niewyjaśnionych. Jak poradzi sobie Martin "Yike" Sundelin na najwyższym szczeblu zmagań? Jak prezentować będzie się Steven "Hans sama" Liv po powrocie zza oceanu? Pytań było wiele, a odpowiedzi na tamten moment brakowało.

Niemniej G2 przez wielu (oraz przeze mnie również) stawiane było na szczycie i to właśnie ten zespół miał sięgnąć po puchar LEC. To finalnie się stało i co ciekawe przyszło mu to stosunkowo łatwo. A braku konkurencji nie można w tym miejscu zarzucić. Mieliśmy wiele dobrych drużyn, które emanowały potencjałem i miały szanse na dojście na szczyt. G2 jednak niewiele sobie z tego robiło i konsekwentnie realizowało swój plan, nie zważając na przepychanki innych. Nie było nawet takiego momentu w zeszłym splicie, kiedy mielibyśmy jakiekolwiek obawy co do przejścia Samurajów dalej. Yike i spółka byli kompletni pod każdym względem. Nie brakowało tam ani talentu, ani zgrania, ani pomysłów na grę, ani różnorodności stylów. Po prostu było wszystko. Dlaczego zatem skoro drużynie tej nie brakuje praktycznie nic na standardy tego podwórka to nie umieściłem ponownie na pierwszym miejscu podium? Odpowiedź znajdziecie niżej.

1. Team Vitality

Perkz, Team Vitality, LECfot. Riot Games/Wojciech Wandzel

Można nazywać mnie szaleńcem, można sugerować abym puknął się w czoło, ale wiosenną edycję LEC wygra Team Vitality. Pszczoły już w ramach minionego splitu miały być jednym z głównych faworytów do triumfu. I początek wcale nie wskazywał na to, aby po raz kolejny VIT miało zaliczyć skuchę. Wszak w trakcie fazy zasadniczej zespół Luki "Perkza" Perkovicia był najlepszy spośród całej stawki i do etapu grupowego przechodził z najwyższej lokaty. Tam jednak nie wyglądało to tak dobrze i po pokonaniu Teamu Heretics przyszedł czas na uznanie wyższości najpierw KOI, a następnie SK Gaming. Było to równoznaczne z końcem rywalizacji dla przedstawicieli francuskiej organizacji, kończąc rozgrywki na piątym miejscu.

Przed LEC Spring dokonano jednak jednej, ale jakże kluczowej zmiany. Szeregi formacji opuścił Matúš "Neon" Jakubčík a w jego miejsce pozyskano Eliasa "Upseta" Lippa wracającego po krótkiej przerwie. Patrząc zatem na aktualny skład VIT po prostu nie ma już pozycji, która miałaby nie domagać. Toplane i dżungla to bezapelacyjnie czołówka stawki, gdzie Kyeong "Photon" Gyu-tae nawet mimo słabego wyniku zespołu i tak znalazł się w pierwszym All-Pro Teamie. Perkz z czasem się rozkręcał i pod koniec prezentował się już bardzo dobrze. Wszystko sprowadziło się zatem do dolnej alejki, gdzie czas brakowało mocy od Neona. Teraz gdy w jego miejscu jest Upset, czyli jeden z najwybitniejszych strzelców Europy, to trudno przypuszczać, że coś pójdzie nie tak. Zwłaszcza że złączy się on ze swoim rodakiem – Normanem "Kaiserem" Kaiserem. Styl tej dwójki bardzo dobrze się ze sobą zgrywa, co może dać jeszcze więcej siły temu duetowi.

Nadal pozostaje kilka pytań, na które odpowiedzi poznamy już niebawem. Niemniej jest to ostatnia szansa, jaką możemy dać Teamowi Vitality. Tyle razy już nas zawiódł i za każdym razem przychodził z czymś nowym, co miało być przełomem. Nigdy się jak dotąd nie udało jednak zawojować ligi. Tym razem już po prostu musi być inaczej.

   Śledź autora na Twitterze – Dawid Laskowski


Wiosenna edycja LEC rozpoczyna się już dziś o 18:00. Transmisję z nadchodzących spotkań będziecie mogli śledzić na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat zimowej odsłony LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: