Zero Tenacity, czyli postawienie wszystkiego na jedną kartę

Zero Tenacity to aktualny mistrz rodzimych zmagań. Zespół ten w zeszłym sezonie zdołał pokonać w wielkim finale AGO ROGUE wynikiem 3:0. Wszyscy jednak dobrze pamiętamy, jak wyglądała decydująca batalia i jak kuriozalny przebieg miała owa seria. Tym, którzy zdążyli już zapomnieć, odświeżymy pamięć. RGO bowiem wchodziło do finału jako ogromny faworyt. Było wówczas naprawdę rozpędzone i nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek miałby zatrzymać formację Jakuba "Sinmivaka" Ruckiego. Los jednak pokrzyżował plany RGO, gdyż do studia Polsat Games na czas nie dojechał midlaner zespołu – Ardian "Nite" Spahiu. W efekcie jego drużyna musiała przez dwie pierwsze gry grać ze swoim analitykiem, a gdy Spahiu udało się dotrzeć na trzecią, to wydarzyła się ikoniczna akcja z obroną Nexusa na skrawku punktów zdrowia i odwrócenie losów potyczki.

Z10 w związku z tym spotkało się z ogromną falą negatywnych komentarzy, w których ludzie zaznaczali, że dla nich reprezentanci serbskiej organizacji nie są prawdziwymi mistrzami Ultraligi, gdyż wygrali z niepełnym składem rywali. Jest to oczywiście fakt, ale patrząc na to z drugiej strony, co innego mieli zrobić? Grali najlepiej jak potrafią, tak jak na spotkanie finałowe przystało. Czasu nie cofniemy i chcąc czy też nie do najbliższej batalii Zero Tenacity wchodzi jako obrońca tytułu.

Ryuzaki, Zero Tenacity, Ultraliga sezon 9fot. FRENZY

Przed startem aktualnej edycji rozgrywek Z10 chyba wzięło sobie to wszystko do serca i postanowiło, że tym razem udowodni, że tę formację stać na sięgnięcie po złoty medal w normalnych warunkach. Organizacja podjęła się bardzo odważną decyzję, inwestując w ściągnięcie pod swoje skrzydła zawodników prosto z koreańskiego Challengers. W ten sposób w zespole pojawili się Oh "Noah" Hyeon-taek oraz Jeong "Kabbie" Sang-hyeon. To w połączeniu z pozyskaniem jeszcze dwóch innych Koreańczyków – midlanera Seo "SlowQ" Ye-bita oraz trenera Kima "Eunka" Eun-seoka – pozwoliło jasno przewidywać, że Zero Tenacity będzie głównym faworytem do triumfu.

Tak z pewnością myślała większość nie tylko ekspertów, ale też i widzów Ultraligi. Wszak niecodziennie mamy okazję gościć azjatyckie osobistości w naszej lidze. Ba, zdarzyło się to dotychczas zaledwie raz. Pojawiały się kolejne dywagacje na temat tego, że być może tym razem jest to skład na miarę perfect splitu. Szybko jednak nadzieje zostały rozwiane, bowiem już w pierwszej kolejce Zero Tenacity zaliczyło porażkę. Co więcej, cała faza zasadnicza w wykonaniu podopiecznych Eunka nie była wcale tak dominująca, jak przypuszczaliśmy przed jej startem. Początkowo Z10 utrzymywało się w wyścigu o pierwszą pozycję z Grypciocraft Esports oraz Goskillą, które również radziły sobie znakomicie. Rozłam nastąpił w czwartym tygodniu kiedy to ekipa SlowQ zaliczyła dwie klęski, spadając na trzecią lokatę. Na tej utrzymywała się aż do ostatniej kolejki rywalizacji. Dopiero wtedy doszło do przełomu, gdyż udało jej się wygrać wszystkie zaplanowane pojedynki, a na koniec pokonać jeszcze GRP w dogrywce. W efekcie pierwsze miejsce tego etapu rozgrywek padło łupem serbskiej organizacji.

Rozpędzone Zero Tenacity swoje wojaże w play-offach zaczęło od pojedynku ze wspomnianym już Grypciocraft. W spotkaniu tym Sebastian "Color" Czyżyk i spółka nie brali jeńców, wygrywając mecz wynikiem 3:1. Trzy zwycięstwa były bardzo jednostronne, a przegrana potyczka była dość wyrównana. Tak przekonujący triumf napawa optymizmem przed dzisiejszym finałem. Wygląda więc na to, że Z10 znajduje się w dobrej pozycji, aby sięgnąć po trofeum drugi sezonu z rzędu, spełniając tym samym jeden z celów, jaki miał osiągnąć ten skład. Drugim jest oczywiście dobry występ na EMEA Masters, ale teraz jest jeszcze za wcześnie, aby o tym myśleć.

Zawodnicy OAE przezwyciężyli przeciwności losu

Orbit Anonymo to całkowicie odmienny przypadek od wcześniej wspominanego Zero Tenacity. Obecny skład Anonimowych wraz z rozpoczęciem sezonu dołączył do Goskilli, czyli organizacji, która trzeci raz wystawiła swój zespół w rozgrywkach Ultraligi. Dwa poprzednie razy drużynie tej udało się najpierw zająć ósmą lokatę, a następnie piątą. W tej odsłonie rywalizacji GSK złożyło bardzo zagadkową piątkę, która z pewnością miała pewien potencjał. Trudno było jednak przewidzieć to, jak mniej znani naszej scenie zawodnicy zgrają się z dwójką Polaków, którzy mieli za sobą grę w słabszych ligach lub na niższym poziomie.

Już pierwsze tygodnie pokazały natomiast, że jest to drużyna, która naprawdę coś niecoś potrafi. Wyniki były fantastyczne a ekipa Kacpra "Czypsego" Zaparuchy nie przestawała zaskakiwać. Jak to jednak często bywa, nie wszystko jest tak piękne jak mogłoby się wydawać. Kolektyw, mimo iż dowoził rezultaty i grał jak z nut, to miał ogromne problemy z reprezentowaną przez niego organizacją. Ta bowiem, jak udało się później ustalić, nie płaciła swoim przedstawicielom należnych im pieniędzy. Co więcej, kontakt z zarządem litewskiego zespołu całkowicie się zerwał. W efekcie organizatorzy rozgrywek podjęli decyzję o usunięciu GSK z ligi, ale pozwolili zawodnikom na kontynuację gry w niezmienionym składzie z obietnicą pomocy w poszukiwaniu nowego domu.

Czypsy, Orbit Anonymo, Ultraliga sezon 9fot. Anonymo Esports

Pod roboczą nazwą "Szaty Bobra" Czypsy i jego kompani kontynuowali swoją przygodę w UL. Przez następne rundy przemykali jak burza, notując kolejne wygrane. Drużyna polskiego wspierającego była absolutnie fenomenalna i na pewno skradła serca niejednemu fanowi. Był to idealny przykład ekipy, która była w stanie wydobyć z siebie drzemiący potencjał i wykorzystać swoje umiejętności oraz zgranie, aby zyskiwać kolejne zwycięstwa. W efekcie przed ostatnią kolejką zmagań SZB plasowało się na szczycie stawki z dorobkiem 14 wygranych na 15 rozegranych spotkań.

Na chwilę przed końcowym tygodniem pojawiły się znakomite dla Bobrów wieści. Te bowiem zostały przyjęte pod skrzydła Anonymo Esports, które tym samym weszło na scenę League of Legends. W efekcie liderzy klasyfikacji od tamtego momentu zaczęli reprezentować barwy Anonymo. Jak na złość jednak po dołączeniu do OAE formacja przegrała wszystkie trzy pojedynki na ostatniej prostej i z pierwszej pozycji spadła na najniższe miejsce podium, co było równoznaczne z rozpoczęciem play-offów od pierwszej rundy. Na etap pucharowy Michał "Roison" Dubiel i jego towarzysze odzyskali natomiast blask i odsyłali z kwitkiem kolejne drużyny. Najpierw ofiarą Anonimowych było Illuminar Gaming, następnie AliorBank Team aż w końcu i sam Grypciocraft. W ten sposób właśnie brygada Roisona zameldowała się w wielkim finale Ultraligi. Jest to znakomity przykład tego, że mimo wielu niesprzyjających czynników zewnętrznych i graniu przez długi czas tak na dobrą sprawę za darmo da się utrzymać w jednym składzie i nadal dowozić wyśmienite rezultaty. Wystarczy tylko chcieć i wierzyć w to, że już niebawem nadejdzie lepsze jutro. Dzięki silnemu zaufaniu do siebie zawodnicy ci już dziś będą mieli okazję zawalczyć o puchar mistrza Ultraligi.


Transmisję z tego spotkania będziecie mogli śledzić na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz na YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony Ultraligi zapraszamy do naszej relacji tekstowej: