MAD Lions

Chasy (KDA: 18/12/55)

I choć występy toplanerów w ostatniej rundzie LEC nie zachwycały i nie były szczególnie udane, tak wybór między Kimem "Chasym" Dong-hyeonem a Sergenem "BrokenBlade'em" Çelikiem był dość oczywisty. Tym razem postawiłem na stabilność i grę drużynową, niż dwa dobre spektakle okraszone trzema znacznie mniej wybitnymi. Koreańczyk pokazał nam kilka oblicz, a w każdym z nich potrafił się bardzo dobrze odnaleźć.

W meczu z Fnatic nie pozostawił żadnych złudzeń, że jest lepszym górnoalejkowiczem od Óscara "Oscarinina" Muñoz Jiméneza. Ten we wszystkich trzech grach zaznaczył swoją przewagę nad hiszpańskim zawodnikiem, będąc nawet lepszym w przegranym starciu. W pojedynku z Astralis zaś nie było najmniejszych wątpliwości. 22-latek zniszczył Finna "Finna" Wieståla, który nie miał absolutnie nic do powiedzenia podczas batalii z nim. Dwie zdominowane przez Azjatę linie pozwoliły jego drużynie skupić się na pozostałej części mapy, dzięki czemu MAD Lions mogli w spokoju walczyć o przewagę, a ostatecznie i o gładkie triumfy.

Yike (KDA: 20/10/32)

W kwestii dżunglerów sytuacja była już nieco bardziej skomplikowana. Zarówno Javier "Elyoya" Prades Batalla, jak i Martin "Yike" Sundelin zaprezentowali się naprawdę przyzwoicie. To dzięki nim często rozpędzani zostawali ich solo lanerzy albo strzelcy. Finalnie wybór padł na szwedzkiego gajowego, który po raz kolejny pokazał, że ma asa w rękawie, którym jest w stanie czynić cuda na Summoner's Rifcie.

Yike w pojedynku z Markiem "Markoonem" van Woenselem był niemal bezbłędny. Świetnie czytał zamiary oponenta i samemu zdołał wykorzystywać okoliczności na korzyść swoją oraz drużyny. Należycie też dbał o neutralne obiekty na mapie, które miały dać dodatkowe wzmocnienie jego formacji. Prawdziwą siłę Sundelina poznaliśmy jednak w zestawieniu z Kimem "Malrangiem" Geun-seongiem. Tam 22-letni leśnik był bezwzględny wobec oponenta, będąc lepszym nawet podczas porażki. Na największe słowa uznania zasługuje jednak druga gra, w której gracz G2 zdewastował reprezentanta KOI, zaliczając znaczący "Flame Horizon".

MAD Lions

Nisqy (KDA: 26/12/69)

Problemów podczas selekcji najlepszego midlanera nie było żadnych. Tym bez dwóch zdań został Yasin "Nisqy" Dinçer. Zaliczył on znacznie lepsze występy niż Rasmus "Caps" Winther, który wcale nie radził sobie aż tak dobrze. Belg natomiast nie tylko zaprezentował nam wachlarz jego bohaterów, ale też każdym z nich pokazał, że jest w stanie bardzo mocno przyczynić się do sukcesu drużyny i jest jej jednym z najważniejszych elementów.

Gdybyśmy mieli wybrać bardziej problematycznego dla 24-latka przeciwnika, to tym z pewnością był Marek "Humanoid" Brázda. Czech miał naprawdę niezłą serię, ale Nisqy mimo dość problematycznych zestawień na środku radził sobie bardzo przyzwoicie. Wiedział, że w grach tych musi przyjąć postawę wspierającą, dlatego też pojawił się m.in. wybór Twisted Fate'a, który okazał się niezwykle wartościowy. Tym, którzy chcieli zobaczyć zawodnika w pełnej krasie, polecamy pojedynek z Astralis. Tam Adam "LIDER" Ilyasov musiał się naprawdę mocno natrudzić, aby utrzymać się przy życiu, a to bardzo często się nie udawało. Dinçer w pojedynku z Norwegiem zaliczył statystyki na poziomie 9/1/17 oraz 9/1/15.

MAD Lions

Carzzy (KDA: 52/16/41)

Prawdziwą gwiazdą ostatniej kolejki LEC, która skradła show i nie pozostawiła żadnych wątpliwości w kwestii dzisiejszych wyborów, był Matyáš "Carzzy" Orság. Strzelec, któremu często zarzucano brak stabilności i bardzo dużo chwiejnych występów, udowodnił, że w najbardziej istotnych momentach jest w stanie pokazać się z absolutnie fantastycznej strony. Zresztą, potwierdzeniem tych słów jest chociażby pobicie rekordu w zabójstwach w jednej grze. Ten dotychczas należał do Martina "Rekklesa" Larssona, ale od teraz jest w rękach Czecha.

Zapisać się na kartach historii udało się w trzeciej potyczce z Fnatic. Tam po dwóch grach był remis, gdzie w wygranej 21-latek zaliczył udany spektakl, a podczas przegranej i tak trzymał się na dobrym poziomie. Wtedy po dwóch grach Zeri zdecydował się na wybór Jinx, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Sąsiad zza naszej południowej granicy niszczył wszystko i wszystkich, co stanęło na jego drodze w tym starciu. W efekcie potyczkę zakończył z dziewiętnastoma zabójstwami. Co warte zaznaczenia, mierzył się właśnie z Rekklesem. W meczu z Astralis postanowił pozostać przy Wystrzałowej Wariatce i dwukrotnie zdominował Kaspra "Kobbego" Kobberupa, zaliczając dwa razy te same statystyki – 12/3/13.

Mikyx (KDA: 8/10/45)

I choć mogłoby się zdawać, że skoro Carzzy pokazał taki popis umiejętności, to w najlepszej piątce znajdzie się jego towarzysz z linii – Zdravets "Hylissang" Galabov. Lepiej jednak od Bułgara zaprezentował się Mihael "Mikyx" Mehle, który w każdej grze dawał od siebie bardzo dużo wartości. Był on cichym bohaterem G2, które odnosiło wiele korzyści dzięki wsparciu ze strony Słoweńca. Dodatkowo Samuraj pokazał też, że gra postaciami o zróżnicowanym charakterze jest mu niestraszna.

W starciu z SK Gaming nie można się niczego przyczepić. Byliśmy świadkami dwóch naprawdę czystych gier w wykonaniu 24-latka, który raz objął nawet rolę carry, władając Senną. W innym wydaniu zobaczyliśmy supporta G2 podczas batalii z KOI. Tam co prawda najpierw znów wybrał Nami, ale po poniesionej porażce zmienił obiekt swojego zainteresowania na bardziej wytrzymałych herosów. W ten sposób w jego rękach ujrzeliśmy Nautilusa i Thresha. Szczególnie występ Strażnikiem Łańcuchów mógł się podobać, gdyż niejednokrotnie jego hooki potrafiły zadecydować o wyniku walk.


LEC wraca już dziś, a wszyscy obecni tej listy zmierzą się już tego wieczora ze sobą o awans do kolejnego etapu. Po więcej informacji na temat Spring Splitu europejskich rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: