MAD Lions MAD Lions vs
(18:00, BO5)
Team Vitality

Czy pogromcom G2 starczy paliwa?

O MAD Lions mieliśmy okazję napisać nieco więcej wczoraj. Zespół ten zaliczył naprawdę słabą fazę zasadniczą, ale nieco swoje winy odkupił podczas części grupowej. Widać było, że z meczu na mecz jest on coraz bardziej stabilny, a jego kluczowe elementy w końcu zaczynają działać tak, jak powinny. Najważniejsze odblokowanie zaliczył Matyáš "Carzzy" Orság, dla którego przełomowe było starcie z Fnatic. Od pobicia rekordu Czech tak naprawdę zaczął grać jak z nut, pokonując niemalże w pojedynkę Astralis.

Prawdziwym pokazem siły MAD było natomiast wczorajsze starcie z G2 Esports. Samuraje do tej batalii wchodzili w roli murowanego faworyta. Eksperci nie dawali niemal żadnych szans drużynie strzelca zza naszej południowej granicy. Nie ma co się temu dziwić, mało kto zaufałby tak niestabilnej ekipie. Zwłaszcza kiedy po drugiej stronie barykady stanęli mistrzowie LEC, walczący o możliwość obrony tytułu. Los najwidoczniej jednak chciał inaczej.

Nisqy, MAD Lions, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

Po pierwszej dość nieudanej dla Lwów potyczce nadeszły dwie kolejne, gdzie formacja Yasina "Nisqy'ego" Dinçera pokazała, że ona nie ma najmniejszego zamiaru się stąd zmywać. Po niezbyt dobrym starcie swoje pięć minut miał też Kim "Chasy" Dong-hyeon, który dotychczas bynajmniej nie zachwycał swoją formą. W tych dwóch grach był natomiast niezwykle wartościowy. Koniec końców i tak wszystko sprowadziło się do piątej bójki, rozstrzygającej całe zamieszanie. I tam już dostaliśmy prawdziwy popis umiejętności Javiera "Elyoyi" Prades Batalii oraz Carzzy'ego. Dwójka ta rozegrała perfekcyjne starcie i to właśnie głównie dzięki niej MAD ostatecznie triumfowało.

Nadal jednak wydaje się, że bardzo trudno jest zaufać w pełni temu zespołowi. Wszak G2 absolutnie się nie popisało. Bardzo słabe spotkanie zaliczył Rasmus "Caps" Winther, który przecież przez tak długi czas uważany był za czołowego midlanera Europy. Teraz jest jedynie cieniem samego siebie. Poza tym Samuraje mogły mieć mniejszą motywację do zwycięstwa z uwagi na to, że i tak już zaklepali sobie bilet na Mid-Season Invitational. MAD na pewno nie można odebrać waleczności, lecz czy wystarczy sił, aby pokonać kolejnego bardzo mocnego przeciwnika?

Niepewne Vitality z chrapką na finał LEC

Mówimy tutaj przecież nie o byle kim, a o Teamie Vitality. Ten naprawdę dobrze pokazał się zarówno w etapie zasadniczym, jak i później w grupach. Najpierw pewny awans z czwartego miejsca stawki. Następnie dwie pewne wygrane, najpierw właśnie z MAD Lions, a dalej z Astralis. Po zakwalifikowaniu się do play-offów w takim stylu w końcu można było się spodziewać, że Vitality faktycznie odpaliło i będzie walczyć o mistrzostwo LEC oraz o wyjazd na MSI.

I choć nadal jest to w zasięgu, tak plany nieco pokrzyżował Team BDS, który po naprawdę dobrym pokazie w pierwszej rundzie części pucharowej zmagań pokonał Pszczoły 3:0. Reprezentanci szwajcarskiej organizacji to prawdziwy fenomen tego splitu. Nie powinno być to zatem aż tak zaskakujące. Niemniej, mimo teoretycznie jednostronnego rezultatu, to sam mecz wcale nie miał takiego przebiegu. Luka "Perkz" Perković i jego towarzysze mieli przewagę w dwóch z trzech gier, jednak w kluczowych momentach zdarzało im się wejść w niepotrzebne bijatyki, które poskutkowały utratą prowadzenia. W ten właśnie sposób to formacja Adama "Adama" Maanane zapewniła sobie awans.

Perkz, Vitality, LECfot. Riot Games/Michał Konkol

Dość słabą serię wówczas zaliczył właśnie chorwacki środkowy. Jego dyspozycja w tym pojedynku była daleka od optymalnej. Trzeba jednak pamiętać, że Perkz jest w stanie odpalić w każdym momencie i mogła być to chwilowa słabość. W zestawieniu z Nisqym, który wczoraj również się zbytnio nie popisał, wygląda zatem dość podobnie. Prawdziwą różnicę mogą natomiast zrobić Kyeong "Photon" Gyu-tae oraz Elias "Upset" Lipp. To właśnie na tych liniach Zhou "Bo" Yanh-Bo powinien szukać szans na zdobycie przewagi. Próbkę tego otrzymaliśmy już podczas batalii w fazie grupowej. Tam najpierw niemiecki marskman zaprezentował swoją siłę, a w drugiej grze stery przejął Koreańczyk, który po dobrym odczytaniu zamiarów rywala absolutnie niszczył Chasy'ego.

Mamy zatem pojedynek heroicznej ekipy, która nadal jednak jeszcze bardziej bazuje na wykorzystywaniu błędów i niekompetencji rywala niż wyłącznie na własnych umiejętnościach, z formacją, której sufit sięga bardzo wysoko, ale nie zawsze jest ona w stanie pokazać pełnię swojego potencjału. Biorąc pod uwagę jednak dotychczasowe potyczki tych zespołów nie sposób nie odnieść wrażenia, że to jednak Pszczoły wchodzą do dzisiejszego meczu w roli faworyta. W tym splicie w bezpośrednich starciach mają trzy wygrane i zero porażek. MAD natomiast pokazało już, że jest w stanie sprawić niespodziankę w najmniej oczekiwanym momencie. Spotkanie zapowiada się naprawdę ciekawie i bez dwóch zdań warto zarezerwować sobie na nie dzisiaj wolny wieczór.


To oraz następne mecze będziecie mogli oglądać na transmisjach Polsat Games na Twitchu, YouTube oraz w telewizji. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej: