Chasy (KDA: 50/28/78) |
Zaczynamy klasycznie od samej góry, a tam wylądował nie kto inny, jak Kim "Chasy" Dong-hyeon. Koreańczyk na swojej drodze do sukcesu musiał podejmować takich graczy jak Sergen "BrokenBlade" Çelik, Kyeong "Photon" Gyu-tae oraz Adam "Adam" Maanane. Na reprezentancie MAD Lions wymusiło to często odpowiednie dostosowanie się do rywala, choć i tak w zdecydowanej większości widywaliśmy agresywne wybory. 22-latek chciał zaznaczyć, że to on będzie rozdawał karty na swojej alejce i tak też się finalnie działo.
Na przestrzeni trzech serii, gdzie łącznie rozegrano 14 gier, Chasy zagrał wyłącznie pięcioma różnymi bohaterami. Co ciekawe, w jego repertuarze pojawiały się same postacie, które chciały zdominować linię. Jedynie K'Sante był bliższy roli klasycznego tanka, choć to, w jaki sposób zawodnik Lwów korzystał z jego zasobów, było dalekie od standardowego grania defensywy na linii i ewentualnej pomocy w walkach drużynowych. Tutaj każdy heros był wybierany w jednym celu – aby zniszczyć oponenta. I to udawało się w zdecydowanej większości potyczek. O tym, jak fantastycznym toplanerem jest Chasy, przekonaliśmy się przede wszystkim w ostatnich trzech grach wczorajszego finału. Tam Azjata nie upadł ani razu, notując łącznie 14 zabójstw i 17 asyst.
Elyoya (KDA: 35/26/118) |
Dżungler formacji również miał bardzo ciekawe występy na swoim koncie, choć wydaje się, że jego istotny udział w sukcesie był nieco przykryty wybitnymi spektaklami toplanera i dolnej alejki. Javier "Elyoya" Prades Batalla bowiem w play-offach przybrał rolę drużynowego wspomagacza. Co prawda pojawiały się gry, w których to on przejmował pałeczkę i prezentował nam swoją indywidualną siłę, ale głównie Hiszpan działał na rzecz swoich kompanów. I robił to w sposób wybitny. Wszak zgarnięcie niespełna 120 asyst w czternaście starć pokazuje, że leśnik MAD nie próżnował i dawał od siebie wiele wartości.
Elyoya, podobnie jak Chasy, w play-offach LEC nie starał się eksperymentować, a decydował się przede wszystkim na sprawdzone przez siebie wybory. W ten sposób zakres jego bohaterów zamknął się w zaledwie czterech. Mimo to w samych grach nie brakowało niemal niczego. Szczególnie dobrze Batalla pokazywał się na Vi, która może i nie jest specjalnie skomplikowaną postacią, ale nadal trzeba mieć dobre wyczucie konkretnych sytuacji. 23-latek je miał. Z dobrej strony pokazywał się też, władając Lee Sinem, należącym już do grona bardziej wymagających herosów.
Nisqy (KDA: 46/38/97) |
Można by powiedzieć, że najsłabiej spośród całej piątki Lwów świecił Yasin "Nisqy" Dinçer. Ten spotkał się z kilkoma problemami i zdarzały się znacznie słabsze potyczki, niż mieliśmy okazję wcześniej oglądać. Nie ma co jednak ani przesadnie karcić Belga ani też go szczególnie chwalić. Środkowy MAD zagrał po prostu całkiem przyzwoite serie, które ni to grzały, ni ziębiły. Nadal natomiast miał kilka kluczowych akcji, które pozwalały jego formacji zdobywać przewagę albo ją pielęgnować. Szczególnie mowa tutaj o potyczkach z udziałem Gragasa, ale też i w jednym bardzo ważnym występie Twisted Fate'em.
Sterując Karczemnym Zabijaką, łatwo jest wytykać wszystkie błędy, takie jak przede wszystkim nietrafione beczki. I faktycznie, zdarzały się dość rażące momenty, które ważyły o losach danej walki. Pomyłki te jednak nie były na tyle destrukcyjne, aby ostatecznie ponieść klęskę. A to za sprawą tego, że na pięć gier rozegranych Gragasem przez Nisqy'ego ani jedna nie została finalnie przegrana. Same statystyki może i nie porywają, lecz prawda jest taka, że nie muszą. Liczy się skuteczność i ogólna prezencja, którą 24-latek miał dobrą.
Carzzy (KDA: 69/34/64) |
Największym objawieniem ostatnich tygodni, a już na pewno ostatniego weekendu w szczególności był bez dwóch zdań Matyáš "Carzzy" Orság. To, co wyprawiał Czech na Summoner's Rifcie w trakcie trzech minionych serii, zasługuje na indywidualne wyróżnienie, bo gdyby nie jego tak wybitna i stabilna postawa, to o sukcesie MAD nie byłoby nawet mowy i to możliwe, że już po pierwszym meczu z G2 Esports. 21-latek w najważniejszym momencie splitu trafił z formą i nie był w stanie się zatrzymać. A zadania wcale łatwego nie miał. Wszak mierzył się przez ostatnie dni ze Stevenem "Hansem samą" Livem, Eliasem "Upsetem" Lippem oraz Jušem "Crowniem" Marušiciem.
Na czternaście rozegranych potyczek zaliczył jedną, powtarzam, jedną słabą grę. Wszystkie pozostałe były albo minimum przyzwoite, albo absolutnie fantastyczne. Carzzy nie miał nawet zamiaru specjalnie się nadwyrężać, grając zaledwie trzema postaciami. Co ciekawe, równo połowę stanowiły rozgrywki z udziałem Xayah. Do tego dołożył jeszcze po kilka potyczek z udziałem Jinx oraz Ezreala. Na wszystkich trzech bohaterach strzelec MAD Lions wyglądał znakomicie. Nie sposób znaleźć wytłumaczenia nagłej zwyżki formy, ale po prostu chyba Orság miał większą pewność siebie w kluczowych momentach niż pozostali marksmani. Wszak bardzo często podejmował wymiany, które mogły zakończyć się katastrofą, ale zawsze miał wszystko perfekcyjnie wyliczone, co sprawiało, że zdobywał przewagę. Reszta to była już tylko formalność.
Hylissang (KDA: 14/44/99) |
Najbardziej elastycznym, a zarazem chętnym podejmować ryzyko był nie kto inny, jak Zdravets "Hylissang" Galabov. Bułgarski wspierający postanowił podejść do minionych serii z nieco innym nastawieniem niż jego sojusznicy i nie miał zamiaru ograniczać się wyłącznie do kilku herosów. W ten sposób na przestrzeni 14 gier zobaczyliśmy osiem różnych bohaterów. Co jednak ciekawe, często byli to bohaterowie, którzy wcale nie należą do ścisłej czołówki wybieranych postaci. Najważniejsze jest jednak to, że gracz MAD nie robił tego bezwiednie i bez pomysłu, a plan na dane potyczki miał bardzo dobry.
Poza oczywiście naprawdę wartościowymi występami na takich czempionach jak Rakan, Nautilus czy Thresh, pojawiły się mniej popularne wybory. Tymi były m.in. decyzje o zagraniu Blitzcrankiem, Annie, ale przede wszystkim Pyke'iem. Rozpruwaczem z Krwawego Portu 27-latek zagrał aż dwa razy i oba pojedynki wygrał. I to wygrał w bardzo dobrym stylu, gdyż jego występy na tym bohaterze były niezwykle wartościowe i pomimo braku przesadnej liczby zabójstw czy asyst Hylissang robił robotę samą obecnością. Trzeba jednak przyznać, że jak na gracza, który już do najmłodszych nie należy, a jego historia kariery sięga 2014 roku, to ma jeszcze w sobie naprawdę dużo młodzieńczego szaleństwa, przynajmniej jeśli chodzi o kwestię wybieranych przez niego postaci.
Po więcej informacji na temat Spring Splitu europejskich rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: