Krystian Dziok: Jesteście świeżo po IEM Rio. Jak obecnie wyglądają wasze przygotowania przed Majorem?

Kacper "Kylar" Walukiewicz: Po Brazylii mieliśmy dwa dni albo trzy przerwy, zależy jak patrzeć. Zaczęliśmy trenować znowu na spokojnie. Przed nami jeszcze Brazy Party, gdzie chcemy zagrać, żeby nie wchodzić po przyjeździe na czysto. Zrobimy jeden dzień wolny jeszcze przed Majorem, a potem jeszcze będziemy mieli bootcamp, to wszystko. Potem już prosto z bootcampu do Paryża na Majora.

Jak zaopatrujecie się w ogóle na Brazy Party? Jest to nowy turniej, wcześniej nie było takiej imprezy. No i przede wszystkim jest zaraz przed najważniejszym wydarzeniem w CS-a, Majorem. Macie jakieś konkretne cele?

Nie mamy nic narzucone z góry, ale też nie podchodzimy lekceważąco. Gramy cały czas swoim stylem, nawet nie chowamy jakiś taktyk. Na bieżąco też cały czas coś dodajemy, więc na pewno damy z siebie wszystko. Jednak jak się nie powiedzie, to nie będziemy się też za bardzo załamywać.

Zostawiając Brazy Party, czy awans na Majora jest dla ciebie największym zawodowym osiągnięciem?

Myślę, że na pewno. Zawsze chciałem dostać się na Majora i teraz to się spełniło. Zespół ma z tego też większe benefity, więc fajnie, że się w końcu udało.

Gdy rozmawialiśmy ostatnio, pytałem cię z kim byście chcieli zagrać hipotetyczny finał Majora. Odparłeś, że z Heroic. Czy po Brazylii i przegranym dla was meczu coś się w tej kwestii zmieniło? Chcecie się odkuć?

Na pewno. Nie poczuliśmy, że nas zmietli. Też mieliśmy ciężkie wejście w turniej. W Brazylii były inne warunki niż normalnie. To było doświadczenie, ale dalej myślę, że każdy z nas chciałby wygrać z Heroic.

Wracając jeszcze do RMR-a. Pokonaliście BIG, Vitality, G2. Sam jako kibic mogę śmiało powiedzieć, że nie na co dzień polska społeczność może oglądać takie spotkanie, gdzie w całości polska drużyna rozgrywa mecze przeciwko ekipom z tier 1. Jak wy sobie wewnętrznie z tym radzicie, gdy naprzeciwko was stoi taki ZywOo czy NiKo?

Żartujemy sobie przed meczami, że ZywOo i NiKo trzeba unikać itd. Takie topowe nazwiska są straszne, ale jak wchodzimy na serwer, to mamy spokój. Szukamy luk każdego zespołu i próbujemy to wykorzystywać. Jeżeli widzimy, że ZywOo czy NiKo popełniają jakieś błędy w schematach, to to wykorzystujemy. Przeciwko NiKo graliśmy pierwszy mecz, wtedy Kamil często go kontrował i wygrywał z nim pojedynki. Więc te nicki nie mają aż takiego znaczenia. Nie ma tak, że jak widzimy jakiś nick, to na niego nie wchodzimy, w tym wszystkim zachowany jest balans.

Nie baliście się pikować z G2 Nuke'a? W końcu, jakby nie patrzeć, to była jedna z ich najlepszych map.

Nie baliśmy się, bo ostatnie ich mecze na Nuke’u już nie były aż tak przekonujące. Poza tym bardzo dużo ich analizowaliśmy, nawet przed meczem, zanim wiedzieliśmy, że będziemy z nimi grać. Dużo patrzyliśmy na to, co robią i widzieliśmy jak grają. Naszą najlepszą mapą po Vertigo jest właśnie Nuke, więc nie baliśmy się. Zastanawialiśmy się dość długo, ale wydawało nam się, że tak będzie najlepiej, bo wiemy, co oni robią, a oni może niekoniecznie wiedzą, co my robimy. Nie było za dużo przeciwwskazań, żeby tam zagrać. Nie można też okazywać tyle respektu, jeżeli chce się wygrywać. Trzeba pójść za sobą, a nie się zastanawiać.

Czy jeszcze przed spotkaniem z G2 spodziewaliście się fazy legend? Jasne, pojechaliście tam, żeby zwyciężyć i to był najważniejszy cel, który wam przyświecał. Ale czy spodziewaliście się, że pójdzie to tak gładko, że będziecie mieli 3-0 i awans prosto do fazy legend? Czy może gdzieś tam były myśli, że dostaniecie się, ale zmagania rozpoczniecie od fazy pretendentów?

Szczerze to mówiliśmy sobie, że skoro w pierwszym meczu dostaliśmy G2, to jest to dla nas okazja, bo potem na nich nie trafimy, a w BO1 mamy dużą szansę ich pokonać. Rozmawialiśmy, że jak ich pokonamy, to potem robimy 3-0. Też nie uważam, że to było gładkie przejście. Dwa pierwsze mecze były bardzo bliskie, w pierwszym 16:14, a w drugim dogrywka. Już w pierwszym meczu czuliśmy, że jest ciężko, bo wracali w CT. Kamil praktycznie sam wygrał nam wtedy rundę i przez to wróciliśmy. W drugim meczu, z BIG, mieliśmy 14:15 i też wygraliśmy force'a. Było gorąco, ale jak już wygraliśmy, to już poszło. Trzeci mecz był najprzyjemniejszy, bo mam wrażenie, że graliśmy pewni siebie i bez presji. Mieliśmy bardzo dobrą analizę i dobre plany, wszystko nam wychodziło. Nie wiem, czy nas zlekceważyli i się nie przygotowali, ale wszystkie rzeczy, które zaplanowaliśmy, nam wyszły.

Dobrze, że wspomniałeś o meczu z BIG, ponieważ chciałbym zapytać o jedną rzecz z tym spotkaniem związaną. W teorii BIG było waszym najsłabszym rywalem, gdy spojrzy się na Vitality czy G2. Odnosząc się do ostatniej rundy – graliście wtedy force'a, a Niemcy fulla. To był punkt albo na dogrywkę dla was, albo na zwycięstwo dla BIG. Co wcześniej powiedzieliście sobie na TeamSpeaku wiedząc, że gracie tak ważną rundę na oparach, a przeciwnik ma mocnego fulla?

Powiedzieliśmy sobie, żeby na spokojnie dać im pograć, bo oni grali powoli środkiem. Dawaliśmy im często wchodzić galą. Nie pamiętam, czy to ja powiedziałem, czy to ktoś inny, ale żeby dać im wejść głębiej, żeby trochę przesadzili, to może popełnią błędy. No i przekombinowali, bo wtedy próbowali chyba wejść galą, ale pokazaliśmy się. Myślę, że mogli myśleć, że zestackowaliśmy B, bo na naszych force buyach cały czas tam wchodzili i wygrywali. A my zdążyliśmy przerotować i natknęli się na chyba cztery osoby. Wygraliśmy, więc się udało.

Czy ty albo w ogóle ktokolwiek z drużyny miał okazję oglądać inne spotkania Polaków?

Zerkaliśmy, ale wydaje mi się, że przynajmniej ja na pewno nie oglądałem całych spotkań.

Czy ciebie jako osobę, która bardzo dobrze zna polskie podwórko cieszy awans tylu Polaków na Majora? Jest to wydarzenie historyczne.

Nie zwracam na to uwagi. Nie czuję większego przywiązania do pojedynczych graczy w zagranicznych zespołach. Na pewno fajnie, że jak w Polsce się nie udało, to tacy gracze wchodzili za granicę, ale nie śledzę tego. Nie oglądam spotkania, jeśli nie ma tam większości Polaków.

Zostawmy teraz RMR-a i przenieśmy się do Rio. Chciałem zapytać przede wszystkim, co poszło nie tak w Brazylii? Mówię tu nie tylko o meczu z Heroic, ale o całokształcie turnieju.

Początek. W Brazylii nie dało się trenować, nie wiem jak oni tam ogarniają te kwestie. Po przyjeździe mieliśmy chyba dwa albo jeden dzień, gdy mogliśmy coś pograć. Gdy próbowaliśmy, to zagraliśmy jeden mecz, bo drugi został anulowany. Ogólnie to też inny klimat. Inaczej się grało, trudniej. Sam z siebie budziłem się o 6 i to był taki relaks. Nie ma bojowego nastroju, jaki mamy w domu czy jak gramy w Europie. Tam było całkowicie inaczej. Za dużo słońca i basen za oknem (śmiech). Mecz z Heroic nam nie poszedł. To była trochę ruletka, bo oni nie mają dobrych wyników na Anciencie i my też nie. Więc zaryzykowaliśmy, ale nie poszło. Jakby wzięli Nuke’a, to byśmy się cieszyli, ale byliśmy gotowi na Ancienta. Potem graliśmy z MOUZ. Wierzyliśmy, że możemy wygrać z tymi wszystkimi zespołami, więc nam to nie robiło różnicy, przeciwko komu graliśmy. MOUZ też chyba było w spadku formy, więc miałem wrażenie, że gładko poszło. Ancienta przegraliśmy, ale tego się spodziewaliśmy, nie sądziliśmy, że go wygramy. Było tak, że jak nam pójdzie, to super, a jak nie, to zagramy trzecią mapę i na niej wygramy. Nie przejmowaliśmy się tym, że przegraliśmy drugą mapę. Spodziewaliśmy się tego, bo MOUZ bardzo dobrze gra Ancienta, xertioN robił tam dużą robotę i to było widać też w meczu z nami. Na ostatniej mapie graliśmy na spokojnie i czuliśmy, że wygramy.

W meczu z NIP-em widzieliśmy dużo luk, które wykorzystywaliśmy, trochę się rozluźniliśmy. W drugiej połowie pierwszej mapy wrócili z wynikiem. Patrząc po analizie bardzo dobrze wiedzieliśmy, jak grają i nie byliśmy zmartwieni, że może się wydarzyć coś złego. Na drugiej mapie zadziwiająco dobrze nam poszło, bo na początku mieliśmy problemy. Pierwsze minuty to był chaos, graliśmy trochę bez planu i to było czuć. Myśleliśmy, że wydarzy się nasz klasyczny Mirage, że w CT ciężko pójdzie i wtedy będzie trzeba wracać w terro. Poszła jednak pobudka i wygraliśmy 11:4 w CT, co było dla nas szokiem (śmiech). Wszyscy mieli bardzo dobre humory i już myśleliśmy, że gładko pójdzie. Ostatecznie jak było 15:8 to przegraliśmy głupie rundy. Na pewno było potem parę sytuacji ze złą komunikacją, może weszła trochę panika. Po takich trzech rundach, które powinny być wygrane, każdy był już sfrustrowany. Nie mogliśmy się podnieść i polecieli do końca. Na Overpassie trochę to z nami zostało. Do końca się nie zresetowaliśmy. Chyba nigdy nie przegraliśmy tak w CT, żeby zrobić wynik 3:12. Przez to nawet jak się obudziliśmy w terro i nie poddaliśmy, to te trzy rundy wcześniej jednak nie wystarczyły. Gdyby było sześć, to myślę, że udałoby się doprowadzić do dogrywki.

No właśnie, chciałbym dopytać o tego Mirage’a. Czy w drugiej połowie mapy to 9INE było słabe, czy NIP za silny?

Rzadko mamy takie uczucie, że ktoś jest za dobry. Mam wrażenie, że często wykorzystujemy luki i jeżeli gramy według planów, to bardzo dobrze nam idzie. Przeważnie sami sobie psujemy to wszystko i tutaj było podobnie. Frustracja i emocje poniosły. Tylko ostatnie dwie rundy były takie, że nie mogliśmy już nic zrobić. Byliśmy trochę podłamani, a jak zaczęli wracać, to my sami sobie przeszkadzaliśmy. Oni się nakręcali, a my szliśmy w dół. Dlatego to wyglądało tak, jakby oni zaczęli o wiele lepiej grać i się dostosowali. Uważam, że mogliśmy to spokojnie domknąć, gdybyśmy zachowali spokój, bo mieliśmy dużo przewag, których nie wykorzystaliśmy, a oni musieli się w jakiś sposób ratować.

nawrot w wywiadzie pomeczowym powiedział, że w wewnątrz drużyny dochodziło do kłótni. Czy było to dobre dzielić się takimi informacjami z całą społecznością? Nie uważasz, że takie rzeczy mógł zachować dla siebie?

Nie widzę w tym problemu, że tak powiedział. Powiedział, jak było, więc nie ma co tego roztrząsać. My sobie już wszystko wyjaśniliśmy i każdy wie, że takie rzeczy się dzieją. Musimy nad tym pracować. Myślę, że dużo drużyn ma takie problemy, które, jak mówisz, nie wychodzą na światło dzienne. Kibice mogą wiedzieć i mam nadzieję, że nie będą hejtować. Liczę, że nikt z moich teammate'ów, przyjaciół, nie weźmie tego do siebie.

Jak tobie smakowała gra na lanie po tak długiej przerwie? Rozegrałeś dwa bardzo prestiżowe turnieje.

Bardzo przyjemnie. RMR i Rio to były turnieje, na których tak naprawdę pierwszy raz poczułem się jak na lanie. Wcześniej być może byłem zestresowany, może po prostu nie grałem tak, jak chciałem grać. Nie mamy w drużynie osób, które są bardzo energiczne i hype'ują się cały czas. Każdy więc musi dawać coś od siebie. Pierwszy raz starałem się to robić i było to bardzo fajne uczucie. Za każdym razem, jak traciliśmy moc i nikt nie krzyczał, nie pokazywaliśmy energii, to czuć było, że gra się o wiele ciężej. Zarówno strzelecko, jak i komunikacyjnie. Nawet na siłę próbowałem coś z siebie wykrzesać, żeby drużynie grało się lepiej i żeby się uśmiechali, bo łatwo było wejść w dołek, jak jest taka stawka. A jak się wejdzie w dołek i nie wyjdzie z niego od razu, to potem jest tzw. Mirage z NIP-em.

Rozumiem, że to już weszło do waszej nomenklatury na stałe? (śmiech)

Kiedyś była podobna sytuacja, gdy refrezh wygrał 1 vs 4 czy 1 vs 5.

Tak, to było w meczu Heroic z Teamem Liquid.

No właśnie, wtedy też przez parę miesięcy trochę prześmiewczo mówiliśmy, gdy graliśmy w przewadze, żeby się nie rozluźniać. Gdy było 4 vs 1 to ktoś zawsze krzyczał "Uwaga, refrezh!", żeby się nie bać i zagrać razem, skończyć rundę (śmiech). Teraz na pewno, jak przegraliśmy taki mecz, to będziemy zwracać uwagę na to, co mówimy i jak się zachowujemy. Jak następnym razem będzie taka sytuacja, to po prostu nie będzie kłótni, tylko będziemy dalej jechać i tyle.

Patrząc na te wszystkie sukcesy, czy można powiedzieć, że momentem przełomowym w drużynie było dołączenie hadesa?

Raczej tak. Czuliśmy trochę, że stoimy w miejscu. Wcześniej nie mogliśmy być odpowiednio stabilni. Wydaje mi się, że hades gdy przyszedł, to wniósł nas na wyższy poziom. hades jest też naszym bardzo dobrym znajomym i teraz mamy lepszy kontakt niż wcześniej.

No właśnie, czym różni się rywalizacja z topowymi drużynami, podczas gdy waszym teammate'em jest Olek, a nie SZPERO?

Wydaje mi się, że hades jest bardziej "star playerem", który z AWP potrafi zdominować grę . Jest też duża różnica w rozumieniu gry. Łatwiej nam przychodziła gra z hadesem. Może przez to, że gramy ze sobą na co dzień przez ostatnie bodajże 5 lat. I przez to łatwiej przychodzi zrozumienie gry.

W ostatnim czasie rozmawiałem z pashą, który mówił, że ma dość oglądania polskich drużyn rywalizujących ciągle o pietruszkę, głównie na scenie tier 2. Potem powiedział mi, że jesteście drużyną, która nareszcie może osiągnąć coś dalej. Jak się czujesz z faktem, że tak pozytywnie wypowiada się o was legenda CS-a?

To bardzo miłe. I to nie tylko ze strony pashy, bo tak mówili także byali i Snax. Rozmawiałem z nimi i każdy z nich wypowiada się pozytywnie i to na pewno buduje. pasha, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz, to też mówił mi miłe rzeczy i motywował. Mówił, żebyśmy jechali dalej. Od Snaxa też się dużo nauczyłem, podczas gry i poza grą. Dalej nas wspiera i jesteśmy znajomymi. Sporo mogłem nauczyć się również od byaliego. Czuję przez to, że mam wsparcie od idoli, którzy osiągnęli już wszystko to, co praktycznie było do wygrania. To, że widzą potencjał we mnie i moich kolegach, jest na pewno budujące i pcha nas dalej.

Wspomniałeś o Snaxie. Jak to jest, że gdy część waszej drużyny grała wspólnie wcześniej w Anonymo, to się nie udawało, a w 9INE wam to wszystko wychodzi. Czym jest to spowodowane i jak różniła się atmosfera w tych zespołach?

Atmosfera na początku była podobna, więc nie ma co zwalać na ten fakt. Wydaje mi się, że w Anonymo po prostu było trochę inne podejście. Brakowało nam struktury, nie wiedzieliśmy do końca, jak ten zespół ma wyglądać. Wydaje mi się, że w porównaniu do tego, co jest teraz, to nawrot jest bardziej wymagającym trenerem i nie daje nam tyle wolnej ręki, przez co każdy z nas musi się rozwijać i pracować. W Anonymo było tak, że ufaliśmy sobie, że wszyscy będą sami z siebie pracować i teraz wydaje mi się, że to był błąd. Mam wrażenie, że obecnie wkładamy o wiele więcej pracy. Teraz w szóstkę spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, a wcześniej w Anonymo nie byliśmy zgraną paczką sześciu osób. Obecnie wszyscy się dogadują i każdy z każdym potrafi rozmawiać. Nie boimy się dyskutować o problemach. Bardzo kładziemy nacisk na to, żeby nie robić błędów, bo są one piętnowane. Robimy wszystko, żeby te błędy naprawiać. Wszystko idzie w dobrą, sportową stronę.

Z mojej strony to wszystko. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia na Majorze!

Również dziękuję.

  Śledź rozmówcę na Twitterze – Kaper "Kylar" Walukiewicz

  Śledź autora na Twitterze – Krystian Dziok