Krystian Dziok: kRaSnaL, Ponieważ jesteśmy na turnieju piłki nożnej, to pierwsze pytanie – jak ci się podoba ta inicjatywa?

Szymon "kRaSnaL" Mrozek: Moim zdaniem to super inicjatywa. Można tutaj spotkać wielu znanych w internecie ludzi. To po prostu coś takiego, dzięki czemu ludzie mogą po prostu wyjść do siebie nawzajem. No i dodatkowo jest też rywalizacja, którą lubimy.

À propos rywalizacji – zróbmy teraz przejście do CS-a. Jesteśmy teraz w bardzo gorącym okresie na ogólnoświatowej scenie, gdzie dochodzi do wielu zmian, czasami nawet całych składów, a na horyzoncie mamy CS2. W jakim momencie kariery ty teraz jesteś?

Trudne pytanie, które można rozdzielić na różne tematy. Generalnie CS2 to jest niewiadoma – może być gorzej, może być lepiej. Teraz zaczęło nam wychodzić w CS:GO i trochę średnio przechodzić na inną grę, ale ja jestem optymistycznie nastawiony. Mamy młodą, pracującą ekipę. Mamy też kolejne turnieje – Kolonię, Pro Ligę, więc zobaczymy, jak tam nam pójdzie.

Monte, którego jesteś graczem, w tym roku zaskoczyło wszystkich bardzo pozytywnie. Przede wszystkim na ostatnim Majorze we Francji. Dla ciebie, który był wychowankiem AGO, jak bardzo światowy poziom różni się od tego, czego zaznałeś na polskim podwórku?

Trudno mi to porównać. Jak byłem w AGO, to chodziłem do szkoły i to dużo ograniczało. Spanie, treningi itp. Poza grą jest mało wolnego czasu. Do tego presja ze szkoły związana ze zdawaniem przedmiotów itd. Ale wydaje mi się też, że za granicą więcej rzeczy jest zautomatyzowane. Mniej rzeczy trzeba powiedzieć, bo wszyscy muszą to po prostu ogarnąć i dostosować do innych. Nie wiem, jak to jest, ale mamy chyba jakieś fatum na polskiej scenie, że poza nią jest łatwiej. Teraz 9INE nagle pokazało, że się da, ale w ostatnich latach było trudno.

kRaSnaL, jak właściwie czułeś się przechodząc do takiego międzynarodowego zespołu. Macie różne narodowości – było to dla ciebie czymś dziwnym, niespotykanym?

Ja ogólnie nie mam problemu z komunikowaniem się w języku angielskim. Płynnie się nim posługuje. Tak wyszło, może dzięki temu, że po prostu grałem w gry. W Monte znaleźli mnie głównie przez FPL-a, bo szukali piątego. Dostałem się na testy, dobrze mi tam poszło i zostałem. Ale dążyłem do tego, żeby grać za granicą. Tutaj jest większa stabilność finansowa organizacji. Jest po prostu większy rynek graczy i większe organizacyjne pole do popisu.

Byliście drużyną, która rywalizowała głównie na scenie tier 2, a nagle zaczęliście pojawiać się na wydarzeniach tier 1 i naprawdę dobrze sobie tam radziliście. Co było punktem kulminacyjnym, który sprawił, że przestawiliście wasze myślenie i zaczęło wam naprawdę dobrze wychodzić?

Jeżeli chodzi o tier 2, to po prostu niszczyliśmy tę scenę. Wygrywaliśmy bardzo dużo turniejów, potrafiliśmy nawet nie przegrać mapy, wygrać kilka spotkań pod rząd itd. Ale naszym sukcesem było to, że po prostu bardzo dużo graliśmy. Po prostu ciężka praca. Grind, grind, grind – tak to działa. Uważam zresztą, że podczas turniejów tier 1 drużyny były w meczach z nami przestraszone, bo my nie boimy się wychylać, grać 1 na 1, podejmować dueli. Inne drużyny są bardziej ustawione i ułożone, a my nie boimy się przystępować do pojedynków. Pierwszy mecz z ENCE dobrze nam poszedł i dzięki temu dobrze też weszliśmy w turniej. A przecież ja, BOROS czy Woro byliśmy onlinerami. Musieliśmy przestawić się z tego trybu na tryb offline.

Wspominasz o Woro. Te wszystkie kontrowersje, które go dotyczą, wpłynęły jakoś na jego postrzeganie przez ciebie?

Mnie totalnie to jakoś nie ruszało. Widziałem po prostu, jak porusza się on po mapie, jak rozumie grę. To było trochę inne niż u normalnego zawodnika, ale ogólnie gra z taką osobą jest przyjemna, bo przeciwnicy są bardziej przestraszeni.

Czy podczas ostatniego Majora wasza drużyna czuła się jak czarny koń tego turnieju?

Rozmawialiśmy o tym z trenerem. Powiedział nam wprost, że to nie jest sprint, to po prostu maraton. Liczy się mecz po meczu, bo w pewnym momencie możesz być w bardzo złej pozycji. My tak mieliśmy w Challengerze, gdy mieliśmy 1-2, a wbiliśmy na 3-2. Ustawiliśmy nasz mindset, że skupiamy się na granie każdego kolejnego spotkania i nie patrzymy na to, co może być dalej. I nagle znaleźliśmy się w ósemce.

Jak zapatrujesz się na CS2?

Ja jestem w tym momencie fanem CS:GO, bo zaczęło nam dobrze iść. Przebiliśmy się do tier 1. Jak idzie w jednej gierce to jest super, a tutaj wychodzi "dwójka" i zawodnicy są zmuszeni przejść na nową wersję. CS2 to ciut inna gierka, ale to wciąż jest CS. Trzeba się po prostu trochę przystosować. Trudno powiedzieć, co teraz będzie, ale jestem nastawiony optymistycznie. Wiem, że na początku będzie bardziej losowo, bo nikt nie będzie wiedział, jaka będzie meta, jakie zagrywki będą popularne. To będzie odkrywanie. Wydaje mi się jednak, że będziemy mogli poczuć tę grę dopiero za rok czy dwa, gdy będzie "wyczyszczona" – nie będzie w niej tylu błędów, ile jest aktualnie.

Monte jest takim zespołem, w którym wiele technik pochodzi z tier 2, ale mimo to bardzo dobrze radzicie sobie na scenie. Sądzisz, że CS2 będzie trampoliną dla nieco mniej znanych drużyn, które mogą zdominować nadchodzącą grę?

Myślę, że każdy zaczyna od tego samego pułapu. Największy problem mają zawodnicy, którzy nie mają drużyn, bo jak masz zgraną piątkę, masz pensję, masz wszystkich, którzy się wspierają, po prostu zaczynasz razem i nie musisz szukać, to wtedy możesz być całkowicie w mecie. Albo nawet tę metę tworzyć, jak NAVI, Astralis, NIP czy Fnatic, które w ten sposób dominowały. Wyjdzie nowa gierka, więc będzie można to wszystko stworzyć po swojemu. Dlatego drużyny, które są teraz słabsze i nie są w stanie dorównać najlepszym, będą miały okazję, żeby się przebić.

To z mojej strony wszystko. Chciałem ci serdecznie podziękować, kRaSnaL, za wywiad i życzę udanej zabawy.

Dzięki wielkie.

  Śledź rozmówcę na Twitterze – Szymon "kRaSnaL" Mrozek

  Śledź autora na Twitterze – Krystian Dziok