Marcin "Jankos" Jankowski – Team Heretics (LEC)
Jankosa prawdopodobnie nikomu przedstawiać nie trzeba. Jego obecność na mistrzostwach świata dla fanów League of Legends EMEA Championship była czymś oczywistym właściwie w każdej ich odsłonie. Polski leśnik od 2016 roku ominął Worlds zaledwie dwa razy. Po raz pierwszy z pięciu pojawił się na nich z H2k-gaming, notując bardzo przyzwoity jak na Europę, wynik. Drużyna "króla pierwszej krwi" skończyła bowiem swoją przygodę dopiero w półfinale. Po rocznej przerwie od najbardziej prestiżowych rozgrywek Polak powrócił na scenę międzynarodową w barwach G2 Esports, w których występował przez pięć kolejnych lat. Rok 2018 należał zresztą do równie udanych – Jankosowi i spółce ponownie udało się znaleźć w najlepszej czwórce, odpadając dopiero na przyszłego mistrza turnieju. A to miał być dopiero wstęp.
fot. Riot Games/Wojciech Wandzel |
Kolejny sezon okazał się być najlepszym zarówno dla naszego rodzimego dżunglera, jak i dla całej Europy. Zwycięstwo Mid-Season Invitational i dotarcie do finału Worlds napawało zachodnich kibiców ogromną nadzieją. Choć porażka 0:3 w ostatecznym starciu z FunPlus Phoenix boli do dziś, to wynik ten jest osiągnięciem, którego prawdopodobnie długo nie powtórzy żaden zespół z EMEA. Następne lata w wykonaniu Jankosa i spółki charakteryzowała bowiem tendencja spadkowa. W 2020 trudno było traktować ich jako pretendentów do zwycięstwa, choć ostatecznie powtórzyli oni wynik sprzed dwóch lat. Załamanie nastąpiło w kolejnym sezonie. "Superteam" G2 z Martinem "Rekklesem" Larssonem przegrał ostateczną batalię o wyjazd na mistrzostwa z Fnatic. Powrót Samurajów na największą scenę rok później także nie skończył się wybitnie. Ekipa Polskiego leśnika zakończyła bieg na ostatniej lokacie w swojej grupie z bilansem 1-5. Nikt jednak nie spodziewał się, że kolejne Worlds odbędą się bez udziału Marcina.
Tak blisko, a tak daleko od Worlds
Po pięciu latach gry pod szyldem G2 Esports Jankosowi przyszło przyodziać inne barwy. Dżungler w sezonie 2023 związał się z Teamem Heretics – hiszpańską organizacją, która stawiała swoje pierwsze kroki w LEC. Pierwsze dwa splity w wykonaniu ekipy Polaka dalekie były od ideału. Słabsi współtowarzysze nie ułatwiali legendarnemu leśnikowi sprawy, a dół tabeli stał się jego nowym domem na niemal pół roku. Losy Heretyków odmieniły się latem, jednak top 4 splitu nie wystarczyło, aby odetchnąć z ulgą. Śladowe ilości punktów zgromadzone w pierwszych dwóch rundach mocno utrudniły im awans do finałów sezonu. Wszystko sprowadziło się do play-offowego starcia z Fnatic – zwycięzca miał utrzymać się w grze o Worlds, natomiast przegrany musiał pogodzić się z długimi, niechcianymi wakacjami. Nietrudno się domyśleć, że na urlop udali się właśnie zawodnicy Teamu Heretics. Jankos ostatecznie pożegnał się więc z marzeniami o kolejnych mistrzostwach w swojej karierze.
Luka "Perkz" Perković – Team Vitality (LEC)
Osiągnięcia Perkza zdają się być jeszcze bardziej imponujące niż wyniki Jankosa. Chorwacki midlaner zameldował się bowiem na Worlds aż szęść razy, reprezentując dwa różne regiony i występując na dwóch różnych pozycjach. Znakomitą większość turniejów rozegrał on jednak w roli środkowego G2 Esports. Perković stanowił nieodłączną część zespołu od samego początku i po raz pierwszy pojechał z nim na mistrzostwa już w roku 2016. Zarówno pierwszy występ, jak i ten w następnym roku, nie należały do szczególnie udanych. Była to jednak zaledwie rozgrzewka – o sukcesach, które zaczęły pojawiać się w 2018, pisaliśmy już przy okazji polskiego leśnika, bowiem ta dwójka przez cztery lata wspólnie reprezentowała najbardziej utytułowaną zachodnią organizację.
fot. Riot Games/Wojciech Wandzel |
Ostatnie dwa lata jako Samuraj Perkz spędził na pozycji strzelca, z małą przerwą na powrót do roli środkowego. W roku 2021 wszystko miało się jednak zmienić – Chorwat ostatecznie postanowił wrócić na mida, opuszczając szeregi G2 i emigrując za ocean – prosto do Cloud9. Gdy zawodnicy G2 mogli oglądać Worldsy jedynie sprzed ekranów, Perković ponownie święcił triumfy na wielkiej scenie. Czy to dzięki magii Perkza, czy dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności – to nieważne. Istotne było, że po raz pierwszy od trzech lat drużynie z Ameryki udało się awansować do fazy pucharowej. Tym bardziej dziwiły więc plotki o rzekomym powrocie środkowego do Europy na kolejny sezon.
Miało być podbijanie Worlds, a wyszło... jak wyszło
Plotki okazały się prawdziwe. W roku 2022 Perkz ponownie zawitał do rodzimego regionu i przyjął żółto-czarne barwy Teamu Vitality. Złożony wokół midlanera skład, który miał podbić Europę, skończył jak większość zachodnich "superteamów". Pierwszy raz w swojej karierze środkowy Pszczółek ominął więc Worldsy. To miało się więcej nie powtórzyć, a 2023 już naprawdę miał być rokiem VIT. Nic więc dziwnego, że wyszło zupełnie na odwrót. Nie najgorszy początek i naprawdę dobry split wiosenny dawały nadzieję na to, że składane przez zawodników i sztab trenerski obietnice znajdą pokrycie w rzeczywistości. Okazało się to być jednak preludium do spektakularnego upadku i 10. miejsca w rundzie letniej. Układ gwiazd był dla formacji Perkza specjalnie łaskawy. Pozostałe drużyny z dołu tabeli znacząco odbiły się w play-offach i przegoniły Vitality punktacją. Oznaczało to brak finałów sezonu dla chorwackiego midlanera, a w konsekwencji – brak wyczekiwanych mistrzostw świata.
Nicolaj "Jensen" Jensen – Dignitas (LCS)
Jensen to prawdziwy rekordzista na skalę globalną. I tym razem nie ma w tym stwierdzeniu za grosz szyderczych żartów z reprezentanta League of Legends Championship Series. Duńczyk jest jedynym zawodnikiem na świecie, który na Worlds pojawił się aż osiem razy z rzędu. Pomimo europejskiego pochodzenia i początków kariery na starym kontynencie, wszystkie występy środkowego na mistrzostwach odbyły się w barwach dwóch amerykańskich organizacji – Cloud9 oraz Teamu Liquid. Pierwszy krok na międzynarodowej scenie postawił on w roku 2015. Międzynarodowego debiutu Jensena nie można zaliczyć do najszczęśliwszych, gdyż wraz z Chmurami odpadł on już w fazie grupowej.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
Kolejne dwa lata wyglądały natomiast o niebo lepiej – dwukrotny awans do ćwierćfinałów był zresztą dopiero wstępem do fenomenalnego roku 2018. Wtedy bowiem reprezentanci LCS nie tylko wyszli z grupy śmierci, ale i pokonali Afreeca Freecs – drugą drużynę z Korei – 3:0. Porażka z Fnatic w półfinale nie umniejsza sukcesu amerykańskiej formacji, którego nie był w stanie powtórzyć od tamtej pory żaden inny zespół z regionu NA. Po tak fantastycznym sezonie Jensen postawił jednak na zmiany i na kolejnych trzech mistrzostwach pojawił się pod szyldem Teamu Liquid. Od tamtej pory Duńczyk nie zdołał załapać się do play-offów ani razu. Powrót "na stare śmieci" do C9 w roku 2022 nie zmienił w tej kwestii nic, jednak środkowy skrupulatnie odznaczał obecność na Worlds rok w rok.
Do trzech razy sztuka?
Wydawałoby się, że Jensen uzbrojony jest w plot armor, który gwarantuje mu udział w mistrzostwach niezależnie od okoliczności. W minionym roku dołączył on do trzeciej organizacji w swojej karierze. O wiosennych wynikach lepiej nie mówić – reprezentowane przez niego Dignitas zakończyło split na ostatnim miejscu. Wiara w "worldsowy magnes" Duńczyka zaczynała powoli gasnąć. Koniec końców było jednak całkiem blisko, aby i tym razem zakwalifikował się on na Worlds. Pomimo kiepskich wyników w fazie zasadniczej raz jeszcze, ekipie rekordzisty zabrakło jednej wygranej, aby zagwarantować sobie udział minimum w serii kwalifikacyjnej z 4. seedem LEC. Niestety dla Jensena, w decydującym starciu to Golden Guardians wyszli górą, a niekończąca się do tej pory passa sukcesów została brutalnie przerwana.
Yiliang "Doublelift" Peng – 100 Thieves (LCS)
Umieszczenie legendy amerykańskiej sceny w tym zestawieniu po dwóch latach nieobecności na Worlds może wydawać się nieco kontrowersyjne. Grzechem byłoby jednak pominąć wcześniejsze osiągnięcia Doublelifta, do których wcale nie trzeba sięgać pamięcią aż tak daleko. Na swoim koncie ma on bowiem również ośmiokrotny udział w najważniejszych turniejach, a początki jego sukcesów datują się na pierwszy sezon mistrzostw. Peng pojawił się na nich w składzie Epik Gamer i zakończył inauguracyjną edycję na czwartej lokacie. Rok później, grając już pod szyldem CLG, nie zdołał wywalczyć swojej ekipie awansu z fazy grupowej. Potem nastąpiła dwuletnia przerwa od najwyższego szczebla rozgrywek, po której miało nadejść aż sześć konsekwentnych występów na Worldsach.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
Doublelift powrócił na scenę międzynarodową ponownie w barwach CLG. W kolejnych latach, aż do roku 2020, reprezentował on dwukrotnie także TSM, Team Liquid oraz finalnie TSM raz jeszcze. Niezależnie od organizacji, wszystkie mistrzostwa kończyły się jednakowo. Najbardziej utytułowany w regionie strzelec ani razu nie zdołał awansować do fazy pucharowej. Bilans 3-3 i trzecie miejsce w grupie przeszły do historii najbardziej ikonicznych i powtarzalnych wydarzeń w świecie profesjonalnych rozgrywek LoL-a. Jednocześnie niewielu (a właściwie tylko Jensen) mogło pochwalić się tyloma prestiżowymi turniejami w swojej karierze. Wydawało się jednak, że to jej nieubłagany koniec. Peng przeszedł na esportową emeryturę i nic nie wskazywało na to, że po dwóch latach wróci do gry.
Wielki powrót do LCS – na Worlds już niekoniecznie
Jeszcze w 2022 roku mówiło się, że Doublelift rozważa porzucenie pełnoetatowej streamerki i powrót do dawnej pasji. Z nadejściem sezonu 2023 spekulacje potwierdziły się, a amerykański strzelec wypełnił buty Iana "FBI" Huanga w 100 Thieves. Początki wyglądały naprawdę nieźle – drużyna prześmiewczo nazywana "domem spokojnej starości" w wiosennej fazie zasadniczej radziła sobie wyjątkowo dobrze. Trzecie miejsce wywalczone w rozgrywkach BO1 nie przełożyło się jednak na wyniki play-offowe, a Złodzieje odpadli po dwóch porażkach już w pierwszej rundzie. Nagłe odejście Sørena "Bjergsena" Bjerga i zmiany na górnej alei nie wpłynęły na zespół Penga najlepiej. 8. miejsce latem ledwo zapewniło mu fazę pucharową, w której już nic więcej nie udało się osiągnąć. Powrót Doublelifta na Worlds w wielkiej chwale odsunął się więc minimum o kolejny rok.
Cho "BeryL" Geon-hee – DRX (LCK)
Gdy myślimy o najlepszych koreańskich wspierających, Beryl z pewnością nie jest pierwszym, który przychodzi do głowy. Jest natomiast jedynym, który może pochwalić się udziałem w trzech finałach Worlds z rzędu. Ba – w dwóch z nich sięgnął on po najwyższe trofeum. Jest to całkiem imponujące, biorąc pod uwagę, że na mistrzostwach pojawił się on dopiero cztery razy. Passę sukcesów Goen-hee rozpoczął wraz z Damwon Gaming, które zadebiutowało na scenie międzynarodowej w 2019 roku, po swoim pierwszym sezonie rozgrywkowym w League of Legends Champions Korea. Koreańskie "świeżaki" zaliczyły jednak potknięcie już w ćwierćfinale, ulegając potężnemu w tym czasie G2 Esports.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
Drobne roszady dokonane przed sezonem 2020 okazały się zdziałać cuda. Goen-hee i spółka podeszli bowiem do kolejnych mistrzostw jako niekwestionowany faworyt – i w przeciwieństwie do wielu nie zawiedli, podnosząc upragniony puchar. Kolejny rok w wykonaniu Damwon – tym razem nie Gaming, a KIA – zapowiadał się zresztą podobnie. Dwukrotne mistrzostwo LCK i drugie miejsce na MSI dawały formacji Beryla nadzieję na obronę tytułu. Ostatecznie liczył się jednak wynik, a ten bez cienia wątpliwości wskazał ich jako "zaledwie" wicemistrzów. Sezon 2022 pokazał, że czasem lepiej podejść do turnieju z pozycji underdoga. Koreański support po trzech latach porzucił DK i dołączył do DRX, które na mistrzostwach miało się nawet nie pojawić. Historia napisała się jednak na naszych oczach, a niezgrabne brzydkie kaczątko, które ledwo wydostało się z finałów regionalnych, przeistoczyło się na Worldsach w pięknego łabędzia. Niszcząc wszystkich mocarzy i faworytów, Beryl po raz trzeci dotarł do finału i sięgnął po swój drugi tytuł.
Walka o Worlds z byłymi kolegami zakończona porażką
Wspierający DRX jako jedyny element zwycięskiego składu zdecydował się pozostać w organizacji w sezonie 2023. 9. miejsce w splicie wiosennym i 6. miejsce latem nie napawały Beryla i jego kibiców optymizmem. Jak się później okazało – słusznie. Zespół Goen-hee'a zdołał jednak zgromadzić wystarczająco punktów, aby ponownie wziąć udział w finałach regionalnych. Nadzieje na powtórkę z rozrywki wciąż były zatem żywe, choć nie na długo. Już pierwsza runda pogrzebała marzenia o kolejnej historii rodem z filmu, a ich katem okazała się poprzednia drużyna głównego bohatera. 0:3 przeciwko Dplus KIA ostatecznie zamknęło sezon rozgrywkowy Beryla i obudziło go z pięknego snu o czwartym finale mistrzostw świata.
Park "Viper" Do-hyeon – Hanwha Life Esports (LCK)
Chociaż Viper pojawił się na Worlds "zaledwie" trzykrotnie, to grzechem byłoby pominąć go w tym zestawieniu. Kariera Koreańczyka jest bowiem stosunkowo krótka, a sukcesy na tyle duże, że w pełni zasługuje on na miejsce na tej... Bądź co bądź, smutnej liście. Początki międzynarodowych występów strzelca datują się na rok 2019. Wtedy to głośne i hypowane już rok wcześniej Griffin po raz pierwszy zagościło na mistrzostwach świata. Po niesamowicie udanym roku nadeszła jednak weryfikacja i porażka z Invictus Gaming już w ćwierćfinale. O Viperze nadal mówiło się w superlatywach, natomiast cała formacja kompletnie się posypała. Rok 2020 można by z jego kariery wyciąć – Griffin nie tylko ominęło Worldsy, ale po wielu wewnętrznych konfliktach i problemach spadło z ligi, a sam strzelec dokończył rok w podobnie słabym Hanwha Life Esports.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
Wszystko to nie zadziało się jednak na marne, a najlepszy okres w jego karierze miał dopiero nadejść. Sezon 2021 Do-hyeon rozpoczął już w barwach chińskiego EDward Gaming. Okupując topowe lokaty przez cały rok, zespół prawdziwie dociął w najważniejszym momencie. Pierwszy seed League of Legends Pro League sprostał oczekiwaniom fanów i po niesamowicie emocjonującej, pełnej serii BO5 przeciwko Damwon KIA Viper i spółka sięgnęli po tytuł mistrza świata. Choć w kolejną wiosnę mistrzowska formacja weszła w mniejszym gazie, to na lato ponownie udało im się wywalczyć miejsce w najlepszej trójce sezonu i na Worlds. Pech chciał, że pierwszym rywalem EDG w fazie pucharowej zostali przyszli zwycięzcy całego turnieju. Ekipa koreańskiego strzelca zakończyła więc swoją przygodę już na etapie ćwierćfinałów.
Niezbyt udany powrót do Korei
Miniony sezon Viper rozegrał pod szyldem organizacji z LCK, którą reprezentował przez krótki czas już wcześniej. Hanwha Life Esports nie było jednak strzałem w dziesiątkę dla strzelca, który mierzył w najwyższe cele. Pomimo towarzystwa zawodników, którzy sami również sięgnęli po tytuł wraz z DRX, Do-hyeon nie zdołał wciągnąć swojej formacji na sam szczyt. Czwarte miejsce wiosną oraz latem nie gwarantowały prostej drogi na mistrzostwa. Wyniki te były natomiast na tyle dobre, aby postawić zespół w dość komfortowej pozycji w finałach regionalnych. Ostateczne szanse HLE na wyjazd na Worlds przekreśliły jednak dwie porażki z rzędu – z KT Rolster oraz Dplus KIA. Na możliwość walki o kolejny tytuł utalentowanemu Koreańczykowi przyjdzie zatem jeszcze poczekać.
Tian "Meiko" Ye – EDward Gaming (LPL)
Skoro był Viper, to nie sposób nie wspomnieć także o jego byłym partnerze z dolnej alei. Meiko również należy do graczy, którzy na Worldsach zjedli zęby. Jest też jednym z niewielu weteranów, którzy wszystkie mistrzostwa rozegrali pod szyldem jednej organizacji. Ye już od grudnia 2014 jest bowiem nieprzerwanie związany z EDward Gaming. Wyniki jego formacji przeważnie były też całkiem zadowalające – EDG tylko jeden raz z sześciu nie udało się awansować do play-offów. Pierwszy występ wspierającego na międzynarodowym turnieju miał miejsce już w 2015. Wtedy to, podobnie jak w 2017 i 2018, jego przygoda zakończyła się na etapie ćwierćfinałów. Wyjątkiem był rok 2016, kiedy zespół Meiko pożegnał się z rozgrywkami jeszcze w fazie grupowej.
fot. Riot Games |
Potem nastąpiła dwuletnia przerwa. Wyniki jednej z najbardziej rozpoznawalnych drużyn LPL pozbawiły chińskiego wspierającego możliwości udziału w najbardziej prestiżowych turniejach. On jednak pozostał wierny długoletniemu pracodawcy i w 2021 roku wrócił na Worlds ze zdwojoną siłą, zdobywając tytuł w duecie ze wspomnianym już Viperem. Historię z 2022 również już znacie, gdyż cały zwycięski skład pozostał ze sobą w kolejnym sezonie.
Uzi przeszkodą w wyjeździe na Worlds?
Z początkiem tego sezonu EDward Gaming opuścili wszyscy poza Meiko i trenerem Yangiem "Maokaiem" Ji-Songiem. Nowy skład nie dowiózł jednak oczekiwanych rezultatów. Trzecie miejsce w splicie wiosennym wydawało się krokiem w dobrą stronę, ale zarząd organizacji zdecydował się na kolejne zmiany. Nowym partnerem długoletniego supporta EDG został jeden z najbardziej rozpoznawalnych chińskich strzelców – Jian "Uzi" Zi-Hao. To nie wpłynęło pozytywnie na końcowe wyniki drużyny, która do play-offów weszła dopiero z 8. pozycji i pożegnała się z nimi już w trzeciej rundzie. Ostatnią szansą Meiko na wyjazd na mistrzostwa miały być finały regionalne. W walce o ostatni bilet na Worlds lepsze okazało się jednak Weibo Gaming, a Ye po udanych dwóch latach ponownie został zmuszony do odpoczynku od międzynarodowych turniejów.
Gao "Tian" Tian-Liang – Top Esports (LPL)
Przypadek Tiana w pewnych aspektach można by przyrównać do kwestii Vipera. Chiński dżungler nie jest bowiem największym weteranem sceny LoL-a, jednak podczas swojej niezbyt długiej kariery na Worlds pojawił się już trzykrotnie. Z nazwiskiem leśnika niemal zawsze wiążą się wygórowane oczekiwania, które nie zawsze udaje się spełnić. Worldsowy debiut Tian-linga nastąpił dopiero w roku 2019 w barwach FunPlus Phoenix. Pamiętny turniej, który dla kibiców z regionu EMEA zakończył się z poczuciem dumy oraz bólu, okazał się dla leśnika spełnieniem marzeń każdego profesjonalnego gracza. Nabierając rozpędu na nieco mniej wymagających rywalach FPX dotarło do samego finału, w którym ostatecznym bossem miało być G2 Esports. Trudno jednak byłoby określić Samurajów wielkim wyzwaniem – Tian i spółka sięgnęli po tytuł w swoim debiutanckim roku po serii domkniętej w trzech łatwych grach.
fot. Riot Games |
Kolejne lata nie były już tak kolorowe, ale jedyne wakacje od mistrzostw w karierze leśnika miały miejsce w 2020 roku. Po wielkim sukcesie FPX przez cały sezon grzało środek stawki, aby ponownie odpalić rok później. Srebrne medale zdobyte wiosną i latem ugruntowały pozycję byłych mistrzów i sprawiły, że oczekiwania względem nich wzrosły raz jeszcze. Ekipa chińskiego leśnika zawitała na Worlds jako jeden z pretendentów, pożegnała się jednak z turniejem przedwcześnie, kończąc fazę grupową na haniebnym, ostatnim miejscu. Kolejny rok Tian rozegrał już w innych barwach, jednak presja ciążąca na jego formacji pozostała niezmieniona. Wicemistrzostwo LPL zdobyte pod szyldem Top Esports ponownie nie przełożyło się na wyniki międzynarodowe, a drużyna odpadła z rozgrywek jeszcze przed play-offami. Plan minimum – obecność na najważniejszym turnieju – został jednak spełniony.
Trzech mistrzów świata to za mało na kolejne Worlds
Tian-Liang zdecydował się pozostać w organizacji na kolejny sezon. Jedyna roszada w składzie wydarzyła się na środkowej alei, gdzie TES przyjęło w swoje objęcia kolejnego mistrza świata. Song "Rookie" Eui-jin przyprowadził ze sobą rzeszę nowych fanów, ale zmiana nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Progres na przestrzeni roku był zauważalny – tego nie da się ukryć. Skok z okolic 8. miejsca wiosną do stabilnego top 4 latem zwiastował kolejny wyjazd dżunglera na mistrzostwa. Porażka w zaciętej, pełnej serii BO5 przeciwko Weibo Gaming w finałach regionalnych zadecydowała, że tak się nie stanie. Szansa na trzecie upokorzenie z rzędu została więc sprzątnięta sprzed samego nosa chińskiego zawodnika.
Wyróżnienia dla zawodników, o których również warto pamiętać:
- Andrei "Odoamne" Pascu – EXCEL ESPORTS (LEC)
- Emil "Larssen" Larsson – KOI (LEC)
- Martin "Wunder" Hansen – Fnatic/bez drużyny (LEC)
- Martin "Rekkles" Larsson – Fnatic/nieaktywny (LEC)
- Jeong "Impact" Eon-young – FlyQuest (LCS)
- Philippe "Vulcan" Laflamme – FlyQuest (LCS)
- Kim "Life" Jeong-min – Hanwha Life Esports (LCK)
- Song "Rookie" Eui-jin – Top Esports (LPL)
- Yu "JackeyLove" Wen-Bo – Top Esports (LPL)
- Jian "Uzi" Zi-Hao – Edward Gaming (LPL)
Tegoroczne Worlds startują już jutro! Dziś poznaliśmy ostatni zespół, który weźmie udział w mistrzostwach świata. Team BDS pokonał Golden Guardians 3:0, gruntując pozycję regionu EMEA jako lepszej "zachodniej siostry". Przed nami faza play-in, mająca wyłonić dwie ostatnie drużyny, które zawalczą o najwyższe cele – tym razem w nowym formacie Swiss. Transmisja dostępna będzie również z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat League of Legends World Championship 2023 zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.