To już nie FIFA, to EA Sports FC

EA Sports FC, gdyby nie kwestie licencyjne, nazywałoby się nadal FIFA. Niemniej w ubiegłym roku światowa centrala piłkarska oraz Electronic Arts nie przedłużyły rozpoczętej jeszcze w 1993 roku współpracy. Jak nietrudno się domyślić, poszło zapewne o pieniądze. A raczej kwotę, jaką FIFA zażyczyła sobie za dalsze wykorzystywanie swojego brandu przez EA. Tak więc drogi obu przedsiębiorstw rozeszły się, a twórcy najpopularniejszej gry piłkarskiej postanowili działać już na własny rachunek. Dla korporacji konieczność porzucenia brandu o wyrobionej już renomie i zastąpienie go nowym, budowanym od zera, nigdy nie jest czymś oczekiwanym.

EA Sports FC 24

Ale już od roku pakowano nam do głów, że po FIFIE 23 nastanie EA Sports FC 24. I tak się faktycznie stało. Nie ma co przy tym ukrywać, że wielu fanów liczyło, że zmiana tytułu zostanie wykorzystana jako najlepsza od lat okazja, by wdrożyć pewne rewolucyjne zmiany do samej gry. I chociaż swego rodzaju rewolucja faktycznie ma miejsce, to nie do końca chyba w tym kierunku, w jakim oczekiwali gracze.

Kobiety i mężczyźni razem na murawie

Lwią część mojej przygody z nową piłką kopaną od EA poświęciłem oczywiście sztandarowemu trybowi Ultimate Team. To właśnie tam doszło do jednej z najbardziej kontrowersyjnych zmian. Otóż deweloperzy, którzy od kilku edycji sukcesywnie zwiększają udział kobiecego futbolu w swojej produkcji, postanowili podpiąć go również pod segment znany dotychczas jako FUT. W efekcie od tegorocznej odsłony z paczek dropią nam już nie tylko karty z piłkarzami, ale i z piłkarkami.

Nasze spojrzenie na ten aspekt zależy pewnie od wielu czynników, począwszy na światopoglądzie, a skończywszy na potrzebie ugruntowania w rzeczywistości. O ile bowiem sama obecność pań mi nie przeszkadzała, tak trudno było nie mieć pewnego poczucia nieokreślonej nieadekwatności. W sytuacji np. gdy ewidentnie drobniejsza zawodniczka miała np. pod względem siły lepsze statystyki niż jej męski rywali. To z jednej strony coś, czego przy połączeniu kobiecego i męskiego futbolu uniknąć się nie dało. Z drugiej niektórym może psuć pewien odbiór zabawy z uwagi na większe oderwanie od rzeczywistości.

EA Sports FC 24

W praktyce jednak nie zmienia to aż tak wiele, bo granie modelami żeńskimi nie różni się przesadnie od modeli męskich. Jedynym mankamentem w tym wypadku jest walka o górne piłki, bo panie często są zwyczajnie niższe od panów i to aspekt, którego w żaden sposób zrekompensować się nie da. Zwiększyła się też oczywiście liczba kart dostępnych w paczkach, co z jednej strony zmniejsza szanse na pojawienie się duplikatów, ale jednocześnie w jeszcze większym stopniu zarzuca naszą szatnię niskopoziomowymi kartonikami, które nadają się jedynie do przepalania w WBS albo szybkiej sprzedaży za 0 sztuk waluty.

Ultimate Team w EA Sports FC

Wprowadzenie piłkarek to jednak niejedyny nowy ficzer w tegorocznym Ultimate Teamie. Elektronicy wprowadzili także coś, co zwie się Ewolucje. Dzięki temu segmentowi możemy poprawiać statystyki posiadanych już przez nas kart. A tym samym sprawić, że niepotrzebny dotychczas skrzydłowy z overallem 73 stanie się np. wartościowym dżokerem z łączną punktacją oscylującą w okolicach 83. Ale wymaga to od nas pewnego wysiłku. Gdy już zatwierdzimy kartę, którą chcemy poddać ewolucji, ta zmienia swój wygląd, sygnalizując nam, że gracz znajduje się obecnie w trakcie przemiany.

A potem wykonujemy zadania. Ot np. musimy zaliczyć tym konkretnym kopaczem X asyst. Albo wygrać Y spotkań z nim w wyjściowym składzie. Po spełnieniu określonych warunków możemy poddać piłkarza najpierw jednej, a potem drugiej ewolucji. Jest to na pewno ciekawe urozmaicenie. Dzięki niemu w gronie sensownych, przynajmniej w początkowej fazie gry, kart pojawią się zawodnicy wcześniej niewidziani. A niewidziani dlatego, że w prawdziwym świecie są zwyczajnie za słabi. W tym wypadku mamy więc do czynienia również z pewnym oderwaniem od rzeczywistości, ale do tego gracze FUT w poprzednich latach zdążyli się już przyzwyczaić.

EA Sports FC 24

Poza tym jest to stary dobry Ultimate Team. I nadal ma pewne mankamenty, które u mnie szybko powodują zmęczenie materiału. Zastrzegam, iż jest to kwestia całkowicie indywidualna. Przede wszystkim EA nadal stawia na zadania, w których np. wymaga się od nas rozegrania czy wygrania określonej liczby spotkań Squad Battles. A nie ma co ukrywać, że tryb, w którym rywalizujemy z zespołami sterowanymi przez sztuczną inteligencję, nie jest ani specjalnie ciekawy, ani nie obfituje w emocje. Jeżeli jednak chcemy wykonywać zadania i zdobywać specjalne karty, to często nie ma wyjścia. Trzeba zacisnąć zęby i grać.

Kolejna kwestia to właśnie zadania. Wielu zapewne docenia to, że praktycznie codziennie twórcy dorzucają do EA Sports FC nowy content w postaci kolejnych zadań, WBS, a co jakiś czas także karty. Dla mnie jest tego trochę za dużo. Prędzej czy później nadchodzi chwila, w której jeżeli nie gramy codziennie, to wypadamy z obiegu. A potem ten dystans trudno nadrobić. Ale też nie będę ukrywał – UT z uwagi na stymulację układu nagrody niezmiennie jest cholernie uzależniające, także uwaga.

Więcej animacji, mniejsze tempo

I o ile FUT to główne danie każdej FIFY/EA Sports FC, to nie można nie wspomnieć i o innych trybach. To m.in. Kluby i VOLTA, które po wielu latach wreszcie wzbogacone zostały o pełny cross-play. To oznacza, że ty, posiadaczu PC, będziesz mógł wreszcie bez przeszkód rozegrać sobie partyjkę ze swoim kolegą z PlayStation. A gdy się z nim pokłócisz, możesz po wielu tygodniach ciszy napisać do kumpla z Xboxem, proponując szybki meczyk. Do tego dochodzi też kariera, którą rozdzielono na karierę zawodnika i karierę menadżera.

Niemniej wszędzie oddziałuje kolejna w EA Sports FC 24 nowość, czyli style gry. Deweloperzy przy wsparciu danych z rzeczywistego futbolu firmy Opta stworzyli ich ponad 30 i w wyraźny sposób wpływają one na zabawę. Kopacze dzięki nim zyskują bowiem zestaw indywidualnych cech, które z jednej strony zwiększają różnorodność, a z drugiej nadają realizmu zabawie. Nie jest to żadna rewolucja, ale swego rodzaju ewolucja już jak najbardziej.

EA Sports FC 24

Generalnie zresztą trudno nazwać EA Sports FC rewolucją. Standardowo dla siebie Electronic Arts gdzieniegdzie doszlifowało pewne rzeczy, inne pozostawiając bez zmian. Wobec tego przeliczyli się ci, którzy myśleli, że wraz z nowym tytułem czeka nas coś dużego. EA postawiło na bezpieczne rozwiązania, co z jednej strony może drażnić, ale z drugiej jest z biznesowego punktu widzenia zrozumiałe. Gra nie ma żadnej konkurencji, prezentuje określony poziom i nie ma za bardzo czego komukolwiek udowadniać.

Graficznie? Jest krok naprzód, ale bez efektu wow. W oczy rzuca się na pewno większa liczba animacji dzięki zastosowaniu technologii HyperMotionV. Pod względem samej rozgrywki też nie zmieniło się zbyt wiele. Mam jednak wrażenie, że spotkania stały się nieco wolniejsze, chociaż nadal daleko im do realistycznego tempa znanego z prawdziwych boisk. Tak samo grze nadal zdarzają się nielogiczne żółte kartki, braki odgwizdanych karnych czy też katastrofalne błędy bramkarzy. Ale to również coś, do czego weterani się już chyba przyzwyczaili.

EA Sports FC 24

Tutaj nie ma rewolucji

Gdybym miał podsumować EA Sports FC, powiedziałbym, że to niby nie FIFA, a jednak jakby FIFA. Deweloperzy z EA Sports poszli utartą już wiele lat drogą. Po prostu dostarczyli tytuł, który przez kolejny rok nosić będzie miano najlepszej wirtualnej piłki nożnej na rynku. Z jednej strony to efekt tego, że jest to po prostu dobra gra, która może dać nam setki godzin przyjemnej zabawy. I tak aż do momentu wyjścia EA Sports FC 25. Z drugiej strony ex-FIFA nie ma konkurencji i ten brak motywacji do drastyczniejszych zmian widać. Nie jest to stagnacja, ale stawianie na pewnego konia. Pytanie, czy taki styl rozwoju marki wam odpowiada. Jeżeli tak, to nie powinniście się wahać, tylko brać do ręki banknoty i gnać do sklepu, bo nie zawiedziecie się. Jeżeli natomiast czekacie na rewolucję, to cóż mogę wam powiedzieć... Może za rok się uda!

 
Ocena:
7/10