NaToSaphiX kończy karierę

Takim wyjątkiem jest Niels Christian "NaToSaphiX" Sillassen. Ten bowiem żegna się ze sceną, mają zaledwie 27 lat. – Przez kilka ostatnich lat musiałem mierzyć się ze złamanym sercem, gdy łamanie kolejnych obietnic i upadanie pewnych umów były zjawiskami przytłaczająco częstymi. I tak aż do momentu, gdy wypchało mnie to poza tę przestrzeń. Za każdym razem, gdy do tego dochodziło, część mojej rywalizacyjnej duszy była zabijania i już nie powracała, co miało ogromnie negatywny wpływ na moją motywację.

– Postanowiłem opuścić profesjonalny szczebel Counter-Strike'a nie dlatego, że już go nie kocham albo uważam, że nie jestem już wystarczająco dobry. Odchodzę od CS-a z uwagi na niedojrzałość tej branży w kwestii traktowania graczy. To coś, co, mam nadzieję, uda mi się zmienić dzięki filmowi, który zrobię w najbliższej przyszłości. Zachowałem wszystko i teraz gdy mój czas jako gracza dobiegł końca, będę pchać tę branżę do rozwoju, rzucając światło na rzeczy, o których ja i wielu innych bało się mówić z uwagi na ryzyko utraty szans w przyszłości – przyznał Duńczyk w rozmowie z HLTV.

"Czasami czuję, że zawiodłem samego siebie"

NaToSaphiX pierwsze lata kariery spędził na rodzimej scenie. Przełomem okazał się rok 2018. To właśnie wtedy duński snajper związał się ze Sprout, gdzie szybko stał się ważnym punktem zespołu. To z niemiecką organizacją był najbliżej awansu na mistrzostwa świata, zajmując 4. miejsce podczas Minora przed FACEIT Major London 2018. W pewnym momencie Sillassen wzbudził nawet zainteresowanie słynnego Heroic, ale tam grał przez zaledwie trzy miesiące. Na przeszkodzie stanęły mu wówczas problemy natury psychicznej, co nie pozwoliło mu w pełni rozwinąć skrzydeł. Zresztą 27-latek tak naprawdę nigdy później już ich nie rozwinął, chociaż jeszcze przez jakiś czas dostawał szanse. Podczas cs_summit 5 jako stand-ina zaangażowało go mousesports, a w trakcie ESL Pro League Season 12 i Intel Extreme Masters New York 2020 w tej samej roli wspomagał Complexity. Generalnie jednak tułał się on po mniej znaczących ekipach. Ostatnim jego pracodawcą było Ambush, gdzie w lipcu usiadł na ławce rezerwowych.

– Cieszę się ze wspomnień, trofeów i przyjaźni. Czasami jednak wkurza mnie, że mój talent i ciężka praca nie dały większego efektu. Trudno to mówić, ale sądzę, że moja kariera, szczególnie w późniejszym okresie, była dość pechowa. Dziś patrzę na nią z dumą, ale też pewnym rozczarowaniem, bo sądzę, że stać mnie było na to, by osiągnąć znacznie więcej. Czasami czuję, że zawiodłem samego siebie – podsumował były już zawodnik.