Maciej Petryszyn: Od momentu, gdy występowałeś w AGO, minęły ponad trzy lata. Nie masz trochę wrażenia, że przez to, iż potem grałeś głównie poza rodzimą sceną, polscy kibice zdążyli o tobie nieco zapomnieć?

Brajan "DGL" Lemecha: Też tak to odczuwam. I jeśli mam być szczery, to czasami trochę mnie to rusza. Nie jestem obojętny na to, że jestem strasznie niedoceniany. Trochę zapomniany. I że brakowało mi ofert z polskiej sceny, a bardzo chciałem dołączyć do jakiejś drużyny. Ale niestety zawsze wybierano kogoś innego. Często podchodzono do mnie przez pryzmat AGO, a wtedy nie do końca jeszcze dojrzałem do grania na profesjonalnej scenie. Wzięli mnie jako nowicjusza z akademii. Dużo ludzi o tym nie wie, ale grałem też na słabym sprzęcie. Ale nie chcę tutaj teraz mówić, że nie chcieli mi z tym pomóc, chociaż tak faktycznie było. Jednak grałem na 130 FPS-ach i 140 Hz. Więc to było niegrywalne. Dodatkowo sam bardzo słabo grałem, czego nie da się ukryć. I dlatego z uwagi na to wszystko potem ludzie na scenie o mnie zapomnieli`

Uważasz, że wtedy było dla ciebie jeszcze za wcześnie na tak duży skok i wejście do składu AGO?

Tak, uważam, że to było bardzo za wcześnie. Urwałem się tam praktycznie z FACEITA, z PUG-ów I wiem, ile trzeba mieć doświadczenia w gierce drużynowej, by grać na takim poziomie, na jakim grało AGO, gdy było w top 35 na świecie. A tutaj nagle wchodzi sobie młodziak... Znaczy, może nie byłem wtedy najmłodszym zawodnikiem, ale na pewno najmniej doświadczonym. I to było dla mnie za wcześnie. Potrzebowałem więcej czasu. Teraz widzę już, z czym to się je. Jestem już na takim poziomie, że wiem, jak wygląda gra drużynowa. Ile trzeba zmienić w swoim charakterze. Ile mieć mentalności. I to jest w ogóle inny świat.

Gdy minirox przesuwał cię do pierwszej drużyny, bo zakładam, że to była jego decyzja, to mówił ci konkretnie, czego od ciebie oczekuje, nad czym masz popracować itp.? Czy to było bardziej na hura z uwagi na to, że trzeba było szybko zastąpić mhL-a?

Wydaje mi się, że faktycznie chcieli wziąć kogoś na szybko. A nie chcieli przy okazji nadwyrężać budżetu. Dodatkowo dobrze spisywałem się w akademii. Tylko oni nie widzieli, że tam gram z trochę, jakby nie patrzeć, słabszymi drużynami. Inaczej jest, gdy wchodzi się na poziom, na którym gra się przeciwko Gambit czy innym bardzo dobrym zespołom. Dla mnie to było za wcześnie. Sam minirox mówił, że oczekuje ode mnie przede wszystkim, bym zmienił swoją mentalność. W tamtym czasie po każdym nietrafiony strzale czy czymś podobnym miałem takie "O Boże, czemu ja tego nie strzeliłem? O Jezu, co to się stało?" itd. Byłem w tym wszystkim chyba nadpobudliwy. Nie za bardzo dawałem sobie z tymi rzeczami radę pod względem mentalnym. I przez to wszystko sam powiedziałem sobie w końcu, że potrzebuję trochę przerwy, by naprawić sobie głowę i potem brać się na dobre do pracy.

Po AGO przyszło M1 EDEN, które bez wątpienia było zjazdem o jeden albo nawet dwa poziomy. To właśnie miała być okazja, by nad sobą popracować i się odbudować?

Tak, to miała być dla mnie szansa na odbudowanie. I powiem szczerze, że M1 EDEN było polską ekipą, w której grało mi się najlepiej. To tam miałem najlepsze statystyki, jeżeli chodzi o okres 3 miesięcy. Wcześniej po AGO naprawiłem sobie sprzęt, kupiłem normalny komputer, lepszy monitor 240 Hz. I od razu grało mi się lepiej. Ale byłem też już wtedy lepszy mentalnie, chociaż i tak nie był to jeszcze odpowiednio dobry poziom. To dopiero po M1 zacząłem nad sobą pracować. Przede wszystkim zacząłem chodzić na siłownię. Zacząłem czerpać wiedzę, jak naprawić swój mental. I to właśnie po M1 EDEN go naprawiłem.

Mówisz, że dobrze ci się tam grało, ale ostatecznie długo miejsca w M1 nie zagrzałeś.

Tak, nie zagrzałem długo miejsca, bo miałem kilka sporów z jednym z zawodników z M1 EDEN.

Z którym?

Nie wiem, czy mogę zdradzić coś takiego. Ale dobra, miałem trochę sporów z moim kapitanem. Byłem zawodnikiem, który wymagał punktualności i trochę profesjonalizmu. Czyli na przykład umawiamy się na konkretną godzinę, cyk, wszyscy zmotywowani i od tej godziny trenujemy. Mam coś takiego, że nie lubię, gdy ktoś leci sobie w kulki, nie stara się. Nie przykłada się do gry tak, jak ja się przykładam. Nie da się ukryć, że imprezy i inne tego typu rzeczy nie działają za dobrze, nie chodzą one w parze z dobrym graniem. Trzeba coś poświęcić, żeby potem coś dostać.

Gdy przed wywiadem przeglądałem twoją karierę, to w oczy rzuciło mi się, że grałeś też w selectah z facecrackiem, czyli wcale nie jakimś byle jakim zawodnikiem. Mówimy tutaj o gościu, który grał na Minorach, był na Majorze. Jak to się stało, że ktoś taki w ogóle cię kojarzył i wziął cię do swojego zespołu?

W tamtym czasie grałem w FPL-C. I na FACEITACH dobrze się spisywałem. Przez to zaprosił mnie i graliśmy wspólnie miksowe kwalifikacje. Poszło nam wtedy tak dobrze, że zajęliśmy drugie miejsce w Cash Cupie. Wtedy też wygraliśmy z Double Poney i to był mecz już na HLTV. Ograliśmy ich w półfinale dość łatwo. I powiedzieliśmy sobie, że skoro 2:0 pokonujemy tak dobry zespół, który wtedy kręcił się w okolicach top 35-40 na świecie, to czemu by nie spróbować? No i spróbowaliśmy.

Tylko że w tamtym okresie byłem drugim snajperem. W ogóle nie grałem w tamtej drużynie swojej roli. Byłem bardziej riflerem i nie do końca mi to odpowiadało. W składzie był też inny doświadczony gracz, bondik, i nie był zachwycony tym, że w zespole były spory. Żeby było śmieszniej, to mimo historii z moim mentalem i tym, że to ja byłem gościem, który powodował spory, to w tamtym wypadku to nie była moja wina. To nasz snajper był strasznie toksyczny i przez tę toksyczność atmosfera trochę nam padła. Przez to po miesiącu czy dwóch grania ze sobą się rozpadliśmy. Wszystko poszło z dymem.

A ty po kilku miesiącach miksowej gry nagle znalazłeś się na scenie niemieckiej w touch the crown. Znowu jakaś niesamowita roszada.

Nie będę ukrywał, że znalazłem się tam, bo chciałem sobie dorobić trochę pieniędzy. W tamtym okresie nie miałem żadnej drużyny, a jednak siano by się przydało. I dostałem nawet dobry pieniężnie kontrakt, fajne finansowe zaplecze, bo wiadomo, to niemiecka organizacja. Więc i pieniądze był o wiele większe niż w Polsce. Powiedziałem sobie, że trudno, może drużyna nie była jakaś wymarzona i najlepsza, ale może chociaż pokaże się na tamtej scenie. Trochę pogram, dobrze zagram i przy okazji trochę sobie dorobię.

Skąd się tam w ogóle wziąłeś, bo to zaskakujące? Drużyna z niemieckiej ligi bierze gościa, który tak naprawdę w Polsce nie zagrał nic wielkiego i od pewnego czasu występował jedynie miksowo.

Tak jak mówiłem, jestem znany z FPL-C. Ludzie wiedzą, że nieskromnie mówiąc potrafię indywidualnie zagrać dobre mecze. Potrafię grać. I praktycznie wszyscy moi koledzy z tamtej drużyny byli z faceitowej ligi FPL-C. I stamtąd też tamci ludzie mnie znali.

Niemniej wasza sklejka, bo chyba tak koniec końców można nazwać tamtą drużynę, poradziła sobie, lekko mówiąc, średnio. Zrobiliście 6-14 w ESL Meisterschaft i zajęliście ostatnie miejsce w swojej grupie.

Nie ma co ukrywać, nie wyglądało to za dobrze. Nie będę też krył, że nie było tam zbytnio dużych treningów. To wszystko było bardziej, by ze sobą pograć. Wiadomo, że generalnie jakieś treningi robiliśmy, ale raczej nie po to, by się przykładać. To był bardziej skok na pieniądze, skok na dobre kontrakty, które mieliśmy podpisane.

A krótki epizod w NASR też wiązał się z kwestiami finansowymi?

Szczerze to w NASR byłem tylko jako stand-in na kilka spotkań.

Ale grałeś z nimi jakieś eliminacje i awansowałeś nawet na online'owe zawody.

Tak. Grał tam wtedy mój najlepszy CS-owy przyjaciel, Bibu, z którym znam się chyba od 5 czy 6 lat. I zapytał mnie, czy mogę im zastand-inować, bo ktoś miał jakiś wyjazd czy coś takiego, już nie pamiętam. Ale chodziło o to, że któryś z ich graczy nie mógł zagrać. Odpowiedziałem więc, że spoko, zagram, pomogę w eliminacjach. I tak nie miałem w tamtym momencie nic do roboty, bo byłem bez drużyny. I faktycznie dostaliśmy się na zawody, a ja potem ustąpiłem temu, który miał miejsce w tym składzie. Chodziło tylko o to, by pomóc w awansie mojemu koledze.

Z kolei na początku ubiegłego roku w końcu wróciłeś na polską scenę. Wtedy też pojawił się temat testów w Illuminar Gaming.

Miałem wtedy bardzo dobry okres w FPL-u. Grałem już w głównej lidze FACEITA i co miesiąc zajmowałem drugie, czwarte czy piąte miejsce i wydaje mi się, że grałem dobrze. I może ktoś polecił mnie do Illuminar. Z tego, co wiem, to wtedy z drużyny odchodził masked. I tak się stało, że grałem tam przez pewien okres. Przyznam szczerze, że w tym składzie grało mi się bardzo fajnie.

Nawet mieliście pierwsze miejsce w jednym ze splitów PLE.

Tak, przegraliśmy wtedy w finale z PGE Turowem, który był w bardzo dobrej formie. A my chyba graliśmy ze sobą 3 tygodnie. I szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że zostanę zmieniony. Myślałem, że dadzą mi w Illuminar więcej czasu, bo przede wszystkim półtora czy dwa lata nie grałem drużynowo. Miałem bardzo długą przerwę od drużynówki i grałem tylko PUG-i. A wiadomo, że z PUG-ów w 3 tygodnie nie zrobisz masywnej formy. Chociaż nie zaprzeczam, że źle tam wtedy nie grałem. Chcę podkreślić, że miałem chyba najlepsze statystyki z moich wszystkich polskich drużyn. Dlatego strasznie nie spodziewałem się tej zmiany i byłem rozczarowany.

Masz jakieś podejrzenia, dlaczego w ogóle doszło do tej zmiany? Dlaczego zastąpiono cię m4tthim?

Każdy chyba wie, że na polskiej scenie niektórzy ludzie bardziej się ze sobą trzymają. A wydaje mi się, że ja nie miałem dobrego kontaktu z członkami tego zespołu. Nie miałem dobrej atmosfery. Z tego, co wiem, to m4tthi bardziej się z nimi przyjaźnił niż ja. I z tego też mogło to wynikać. Plus mogło też chodzić o to, że na treningach albo prakach nie spisywałem się najlepiej, bo miałem długą przerwę od drużynówki. Chociaż jeżeli po 3 tygodniach gry wyrzuca się kogoś, kto nie gra najgorzej, to jest to trochę śmieszne. Nie będę ukrywał, że to trochę jednak niefajne.

Niemniej jakby ktoś spojrzał z boku, to co by zobaczył? Ano, że jest DGL, który w każdym zespole gra 2-3 miesiące, a potem zmiana. Takie coś może wskazywać, że jesteś trudny we współpracy i może to być zniechęcające dla potencjalnego pracodawcy. Nie miałeś takich obaw?

Byłem strasznie załamany. Nie będę ukrywał, że aż mi łzy pociekły, bo w tamtym momencie wszyscy mówili, że to moja wina, że wszystko to ja. A tak naprawdę we wszystkich drużynach, poza AGO, wydaje mi się, że nie było to z mojej winy. To wszystko nie było tak, jak wyglądało w teorii, że "O, tutaj gra 3 miesiące i odchodzi, a tam jest 3 tygodnie i go wywalają". Tak naprawdę ludzie nie wiedzieli, co w tamtym momencie przeżywam. To był dla mnie trudny okres. Niemniej gdy mnie odsuwano od składu Illuminar, powiedziałem nawet kapitanowi, którym był wtedy TOAO, że m4tthi to fajny zawodnik. Ale że ja jeszcze pokażę na scenie, co potrafię i się nie poddam. To były moje końcowe słowa.

minirox dgl AGOfot. x-kom AGO

Miałem właśnie o to pytać. Że mimo tych wszystkich rozczarowań, niepowodzeń itd., ty nadal próbowałeś się gdzieś załapać. Nadal grałeś. Co cię do tego napędzało, by mimo wszystko wciąż starać się zaistnieć?

Miłość do gierki. Bo to chyba coś, co każdy, który chce coś osiągnąć, musi w sobie mieć. Ja ponad wszystko lubię grać w tę grę. Mimo wszystkich rzeczy, które się stały, powiedziałem sobie, że przecież ja i tak lubię to, co robię. Że będę dalej grał w tę grę i tyle, zobaczymy, co będzie. Że się nie będę poddawał. Powiedziałem sobie, że za daleko to wszystko zaszło, żebym się poddał. Jestem straszne ambitny, jeżeli chodzi o takie rzeczy. Gram w tę grę non stop i sądzę, że chyba nigdy nie przestanę.

To mocna deklaracja.

Tak, ale wydaje mi się, że mogę grać nawet do czterdziestki. Nie przestanę grać.

Tak czy inaczej, potem pojawiło się GhoulsW. Miksowy skład, który powstał.. No właśnie, jak?

Bibu. Jak mówiłem, to mój najlepszy przyjaciel i to on mnie do tego ściągnął, żebyśmy pograli sobie miksowo. I z tego miksu wyszła drużyna GenOne, bo wszyscy z GhoulsW poszliśmy do tej organizacji. Tak dobrze nam się ze sobą grało.

Wcześniej jednak był awans do RES Western European Masters, eliminacji do BLAST Premier Showdown. I to po tym awansie GenOne wzięło was do siebie.

No tak, ze względu na ten awans. Ale też dlatego, że wcześniej w GenOne grał już Gravity i miał kontakt z KRL-em. I to on zapytał go, czy przypadkiem nie szuka zawodników do swojej organizacji.

Czy to GenOne było najkonkretniejszą organizacją, w której do tamtego momentu grałeś?

Najkonkretniejsza? Wydaje mi się, że nie. Wiadomo, że o AGO można mówić, co się chce, ale sądzę, że w tamtym okresie to był najlepszy zespół. Dopiero Pera to przebiła. Wcześniej to AGO było najbardziej profesjonalną organizacją w mojej karierze. A jeżeli chodzi o GenOne, to wtedy to była druga drużyna właśnie po AGO.

Skoro mowa o tobie i o GenOne, to nie mogę nie spytać. O co chodziło z tym klimatyzatorem?

<śmiech>. To może opowiem to w całości. Mieliśmy jechać na bootcamp do Tuluzy we Francji. I przyjechaliśmy, a ja czułem się... Z Bibu mam dobry kontakt, ze wszystkimi z drużyny miałem prawie dobry kontakt. Prawie ze wszystkimi, bo muszę zaznaczyć, że z jedną osobą zbyt dobrego kontaktu nie miałem. Był u nas menadżer, Garrixer, który był do mnie strasznie negatywnie nastawiony. Od początku bootcampu. Nic mu nie zrobiłem, a i tak patrzył na mnie z góry. Że jestem głupszy, w ten deseń. I to mnie strasznie dołowało, bo starałem się na siłę żartować, żeby mieć dobrą atmosferę. Żeby był luz, bo moim zdaniem w drużynie zawsze musi być vibe. Ale nie udało się tego zrobić.

Pod koniec tygodnia graliśmy mecz w ESEA Advanced. To był ostatni dzień bootcampu, a my graliśmy z 9Pandas. Szło mi bardzo źle, jak zresztą całej naszej drużynie. I podczas pierwszej połowy powiedziałem, że jest mi bardzo gorąco. Jak mam być szczery, to w Tuluzie było strasznie ciepło. Na dworze mieliśmy chyba 32 stopnie. My mieliśmy klimatyzację włączoną na 25 stopni i dalej było mi ciepło. Więc powiedziałem, żeby jeszcze lekko to obniżyli. I obniżyli do chyba 22-23, już nie pamiętam. I nagle komuś było zimno. Więc mieliśmy spór, bo mi było za gorąco, jemu za zimno. Do tego doszedł ten mecz, w którym było bardzo dużo emocji.

To przyczyniło się do tego, że zaczęto zmieniać temperaturę bez mojej wiedzy. Ja się na to oburzyłem, a po trzecim razie, gdy to się zdarzyło... To był upływ emocji związanych ze wszystkim, co miało miejsce. Z tym że menadżer był do mnie źle nastawiony, a to on bez żadnego zapytania przestawiał ten klimatyzator. Do tego doszedł mecz, który strasznie źle przebiegał, więc emocje były ogromne. I szepnąłem wtedy, że jest "retardem". W tym momencie menadżer podbiegł do mnie i zapytał "Co ty powiedziałeś?". Zrobił do mnie tak jakby "face to face". Więc odpowiedziałem mu, żeby usiadł i nie pajacował.

Pamiętam, że po 40 minutach czy godzinie zrobiło mi się głupio i przeprosiłem go za to, że tak go nazwałem. Ale jednak nazajutrz doszła do mnie informacja, że z tego powodu zostaję odsunięty od składu. Wiadomo, z tym klimatyzatorem wyszła głupia sytuacja. Mógłbym wręcz powiedzieć, że śmieszna. Nie powinienem w ogóle tak zareagować. Wydaje mi się, że w związku z meczem i tym, co działo się na początku bootcampu, było za duże nagromadzenie emocji. I w końcu to wszystko ze mnie wyszło. W tamtym momencie wyrzuciłem po prostu z siebie to, co myślę.

Cała sytuacja wyszła w końcu na światło dzienne. I siłą rzeczy te negatywne głosy związane z twoją osobą czy potencjalnymi problemami z tobą odżyły na nowo.

To już w ogóle mnie dobiło. Dopadła mnie straszna depresja. Pamiętam, że wtedy mówiłem sobie, że nieźle odwaliłem i mam już po karierze. Byłem po prostu załamany. Można powiedzieć, że zacząłem nadużywać alkoholu, tak strasznie mnie to dopadło. Ale po jakichś 3 tygodniach powiedziałem sobie, że nie ma się co załamywać i się podniosłem. Zacząłem znowu ćwiczyć, biegać itd. Do teraz przed każdym oficjalnym meczem, by mój mental był lepszy, biegam. Żeby dobrze myśleć itd. Wracając – po tamtej sytuacji z klimatyzatorem i tak dostałem dwie oferty. I to od bardzo dobrych drużyn.

Pamiętam, że chciało mnie Sangal, na które byłem chętny, i właśnie Pera. Tylko że wtedy Pera to nie była jeszcze organizacja, tylko miks. Nowy skład. Graliśmy w tym miksowym składzie z Perą i dobrze nam poszło w eliminacjach do Atlanty. Wtedy powiedziałem sobie, że kurde, poszło zarąbiście. Ale Sangal się do mnie odezwało i siłą rzeczy byłem bardziej nastawiony właśnie na ten zespół. Widziałem bowiem, jaką reputację mają zawodnicy Pery. Zastanawiałem się, że skoro każdy na każdym kroku mówi o nich "cheaterzy, cheaterzy", to może faktycznie coś w tym jest? Ale doszedłem potem do wniosku, że jak patrzyłem na ich grę, to oni są czyści i nie rozumiem, dlaczego ludzie mają taką opinię. Niemniej tak czy siak, ich reputacja była słaba, co mogło na mnie wpłynąć, dlatego wolałem drugą ofertę.

Niestety Sangal ostatecznie się do mnie nie odezwało. Mieliśmy tylko wstępną rozmowę o tym, jakim jestem snajperem i tak dalej. Wszystko im powiedziałem, ale ostatecznie bez żadnych testów wzięli Ganginho. Stwierdziłem więc, że kurde, nie mam żadnej innej oferty. I chociaż w Perze mają taką reputację, jaką mają, to zobaczymy, sprawdzimy, jak grają. Czy naprawdę coś mają. Zaczęliśmy trenować, grać na prakach i nie widziałem niczego podejrzanego. Grali jak każdy inny, bez żadnej podejrzanej komunikacji czy czegoś takiego. Dlatego uznałem, że do nich dołączę, niech będzie. Potem powiedzieli mi jeszcze, że mają organizację. No to kurczę, jeszcze lepiej! I tak się stało, że podpisałem z nimi kontrakt.

Opłaciło się, bo końcówka roku w waszym wykonaniu była bardzo udana. Udało wam się wygrać kilka turniejów.

Wydaje mi się, że po tym wszystkim szczęście w końcu się do mnie uśmiechnęło. I mogę szczerze powiedzieć, że Pera to najlepsza drużyna, w której mógłbym obecnie grać. Są tutaj bardzo dobrzy gracze. Grałem z nimi na bootcampie i robiliśmy tam jeszcze lepsze wyniki niż online czy treningach. To tylko utwierdziło mnie w tym, że są czyści. Moje spojrzenie na tę drużynę było takie, że chcę z nią przede wszystkim pojechać na lana. To był mój cel. Pojechać i wygrać tego lana. I tak się stało, że teraz będę miał okazję, by w Rumunii udowodnić, że wszyscy jesteśmy po prostu czyści.

I nie będzie to jedyny lan, bo przecież macie też pewne już miejsce w ESL Pro League. Przy okazji EPL-a wrócił też temat rzekomego cheatowania. Podnieśli go gracze GUILD Eagles, którzy mocno burzyli się po przegranym z wami w finale eliminacji.

Powiem tak. Jeżeli chodzi o graczy GUILD, to grałem przeciwko tym gościom, juanflatroo itd., na FPL-C 5 lat temu i ich rozwalałem. Po prostu ich niszczyłem. Wtedy wchodzili do mnie na TeamSpeaka i mówili, że cheatuję. I żebym przestał tak grać, bo napiszą do admina i mnie zbanują. Była na mnie nagonka właśnie przez graczy GUILD. Wydaje mi się, że to goście, którzy kompletnie nie potrafią przegrywać meczów. Nieważne, z kim grają, to i tak będą uważali, że ktoś ma cheaty. Do tego dochodzi jeszcze nasza reputacja, która jeszcze bardziej wzmocniła ich wnioski, że mamy jakieś określone wspomagacze. Moim zdaniem oni są po prostu płaczkami. Tyle mogę o nich powiedzieć.

Przechodząc już do RMR-a. Nie da się powiedzieć, że awans przyszedł wam gładziutko. Tak naprawdę mieliście wcześniej trzy szanse, by awansować. I wszystkie trzy zmarnowaliście. Udało się dopiero za czwartym razem w drabince ostatniej szansy.

I to jest właśnie śmieszne. Bo przecież gdybyśmy cheatowali, to byśmy ten awans przyklepali sobie wcześniej, a nie w takim momencie. Bez żadnych kolejnych dni czy etapów. Po prostu byśmy się zakwalifikowali jak każdy inny normalny zespół. A my trafiliśmy do, jak to określił Łukasz Pożyczek, drabinki przegranych. Ten, kto by nie awansował, byłby przegrany. I tam udało nam się awansować, bo wcześniej nie poszło nam najlepiej. Mieliśmy spadek formy. Nie będę też ukrywał, że trochę zadziałał na mnie hejt. Dostawałem bardzo dużo wiadomości, że cheatujemy, jakieś klipy itp. Ja mówiłem "przecież oni są czyści, dlaczego oni tak uważają?". Pamiętam, jak strasznie mnie to dotknęło i forma spadła tak, że nie mogłem grać. Przejmowałem się opinią innych, bo każdy odbierał nam sukces, do którego my sami doszliśmy i zrobiło mi się bardzo przykro. Musiałem sobie jakoś poradzić sobie z tym hejtem.

DGL M1 EDENfot. M1 EDEN

Ale ten awans ostatecznie się pojawił. I stąd moje pytanie, jak wyglądały wasze przygotowania do RMR-a? Położyliście nacisk na coś szczególnego? Przecież jako zespół nie macie dużego doświadczenia. Większość z was grała na niewielu lanach, a jeżeli już, to na lokalnych o niższej stawce niż to, co czeka was tutaj.

Przygotowywaliśmy się chyba tak, jak wszystkie inne zespoły. Cały czas trenowaliśmy różne zagrywki, potem je powtarzaliśmy non stop na prakach. Przygotowywaliśmy się pod danego przeciwnika. Wydaje mi się, że w takich eliminacjach najważniejsze jest... Albo inaczej. Praktycznie w każdym zespole, w którym byłem, każdy miał ego wyrąbane w kosmos. I jak ktoś miał duże ego, uważał, że jest najlepszy itd., to ja sam byłem wtedy nastawiony do niego negatywnie.

A w Perze naszą główną cechą jest, jak sądzę, to, że wszyscy mocno się lubimy. Żartujemy między sobą, gramy wspólnie FACEITY. W tej drużynie jest po prostu inny vibe. I to chyba główny powód tego, czemu tak dobrze gramy. Nie kłócimy się, wszyscy się przykładamy, każdy jest profesjonalny i się nie spóźnia. To najważniejszy aspekt. Moi gracze są po prostu bardzo inteligentni, to nie są goście z pierwszej lepszej łapanki. Potrafią grać w tę grę i wiedzą, jak się poruszać po mapie. Ja sam nie jestem w tej drużynie star playerem, bo nie muszę już odgrywać najważniejszej roli. Nie muszę indywidualnie nadrabiać. To zespół potrafi podciągnąć mnie i to chyba to jest najważniejsze.

W takim razie kto jest u was tym star playerem? Czy może raczej stawiacie na kolektyw?

Mamy star playera. U nas jest to Porya. To on jest najmocniejszym zawodnikiem w naszym zespole. Oczywiście Kamion też jest bardzo dobry. Generalnie jesteśmy kolektywem, ale star playerów też mamy.

Dodatkowo Porya jako jedyny miał już okazję grać na RMR-ze.

Tak. I ze swoim zespołem zrobił wtedy chyba 1-3.

Chciałbym też zapytać o waszego trenera, SZLOBESZKOVA. Bez wątpienia nie ma on za dużego doświadczenia szkoleniowego. Ciekawi mnie więc, jak od wewnątrz wygląda współpraca z nim. Także w porównaniu do innych trenerów, z którymi miałeś styczność.

Sądzę, że SZLOBESZKOV jest przede wszystkim bardzo inteligentnym trenerem. Potrafi nam doradzić w trakcie treningów, wskazać co robimy źle. Wytknąć wszystkie aspekty, które powtarzamy i nam nie wychodzi. I on wtedy mówi "Cały czas robicie to tak i tak, więc teraz trzeba to zmienić na to i to". Uważam, że jeżeli chodzi o bycie szkoleniowcem, to jest on bardzo mocny. Wydaje mi się też, że to minirox mi najbardziej zaimponował, ale SZLOBESZKOV też jest bardzo dobry. Obaj są na bardzo dobrym poziomie.

Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale jesteście drugim najniżej notowanym uczestnikiem waszej grupy na RMR-ze. Sądzisz, że inni mogą was przez to zlekceważyć i wziąć np. za kandydata do 0-3?

Mam nadzieję, że nas zlekceważą, bo chyba najtrudniej grać się pod presją. Chociaż na nas też w sumie cięży presja. Ta nagonka, że jesteśmy cheaterami itd., będzie mocna. Ale myślę, że z nią na pewno damy sobie radę. A zespołom, które są pewne awansu, trudniej się gra BO1. To jest mocno zgubne. My zaś jesteśmy tak zmotywowani, żeby to wygrać, że moim zdaniem wyjdziemy z RMR-a na Majora. Takie jest moje zdanie. Jestem tak pewny swojej drużyny, że wydaje mi się, że awansujemy z RMR-a. A nawet gdybyśmy nie wyszli, to będziemy przynajmniej toczyć o to zacięty bój.

Zaczynacie z wysokiego konia, bo już na starcie czeka was mecz z Cloud9. A jest to jeden z najmocniejszych na papierze rywali w tej grupie.

Szczerze? Lubię takie mecze. Fajnie, że trafiliśmy na nich. Wiadomo, że są bardzo mocni i to my jesteśmy tym gorszym zespołem. Ale w BO1 może być różnie, szczególnie że nie mają w składzie snajpera. Chcę powiedzieć, że ludzie mogą się zaskoczyć. Bez snajpera może być im trudno.

Może podpatrzycie coś od Rebels, którzy wygrali BO1 z C9 na IEM-ie?

Tak, już patrzyliśmy. Ale sądzę, że nie zrobią już tych błędów, które popełnili na IEM-ie. Przede wszystkim nie popełnią błędu mapowo, grając w BO1 Mirage'a bez snajpera. To nie był najlepszy ruch z ich strony. A z tego, co wiem, mogli grać Nuke'a, więc tutaj na pewno popełnili błąd. Sądzę, że u nas na pewno nie będzie tak samo. To na pewno będzie trudniejsza przeprawa.

Niedawno rozmawiałem z fr3ndem z RMR A i pytałem go, z kim chciałby zmierzyć się najbardziej. I do ciebie kieruje to samo pytanie. Jest w waszej grupie RMR-a jakiś zespół albo przeciwnik, na którym ci najbardziej zależy?

GUILD Eagles. Z tego powodu, że mam chyba coś do udowodnienia tym gościom. To chyba to mnie tak bardzo motywuje, by wygrać z nimi mecz. I chyba wiem też, co zrobię po wygranej.

Z drugiej strony zwycięstwo na lanie w teorii niekoniecznie musi coś zmienić w kwestii zarzutów o cheatowanie. Wystarczy spojrzeć na donka, któremu po Katowicach niektórzy zarzucali, że oszukuje.

Uważają, że ktoś na IEM-ie cheatuje, tak? donk jest jednak trochę inny od moich graczy. Jest on przede wszystkim mocnym indywidualni gościem, który... Po prostu gra kosmos. U nas to bardziej kolektyw plus to, że ktoś się czasami wyróżnia. Ale to nie jest takie wyróżnianie, jak robi to donk. Ten gościu jest po prostu z innej planety. Wracając do pytania, to byłoby trochę dziwne, gdybyśmy awansowali z RMR-a, a ludzie nadal posądzaliby nas o cheaty. Wtedy byłbym naprawdę w szoku. Bo jakby niby ktoś miałby cheatować na lanie? Gdzie admin może sprawdzić cały twój komputer, może sprawdzić wszystko. Nie wiem, jakby to mogło działać. Nie wydaje mi się. Tacy Rebels dali chyba najlepszy dowód na to, że nie cheatują, bo awans do fazy grupowej IEM Katowice nie jest łatwą rzeczą.

Szczególnie że po IEM Katowice zdanie ludzi na temat Rebels czy poszczególnych graczy znacznie się jednak zmieniło.

No tak, chociaż nie ma co ukrywać, że to jednak tylko BO1. Oczywiście wygrać, nawet BO1, z Cloud9 to i tak chapeau bas, bo to bardzo dobry zespół i nie wiem, czy nam się to uda. Mam nadzieję. Ale potem wygrali oni tylko BO3 z M80 grające z trenerem. Wydaje mi się, że to trochę za mało, by coś udowodnić, ale sądzę też, że są oni czyści. Bo wygranie na scenie nawet z takim M80 nie jest łatwe. I faktycznie ludzie zmienili trochę zdanie. Ja twierdzę, że na 80-90 procent oni nie cheatują. Dałbym nawet więcej, bo są oni po prostu dobrym zespołem.

Zmierzając do końca – mówisz o kolektywie, że nie macie doświadczenia itd., ale wasze wyniki z ostatnich miesięcy są nadwyraz dobre. Jakbyś miał więc określić, co według ciebie najbardziej zagrało w Perze? Że udało wam się stworzyć drużynę zdolną, by dostać się na RMR-a czy też do EPL-a.

Dobrze się dopasowaliśmy jako osoby. Ale ważne jest też, że Porya czy Kamion to mocni indywidualnie zawodnicy. Generalnie chyba prawie nikt nie odstaje, bo u nas indywidualność jest mocno wysoka. Plus to, o czym wspomniałem wcześniej, czyli vibe na bardzo wysokim poziomie. I dopasowanie się. Nasze role są dobrze dopasowane. Aaron, msN i Kamion grają ze sobą już od wielu lat. Przede wszystkim rozumieją się ze sobą bardzo dobrze, a do tego wzięli sobie star playera, który bardzo dobrze strzela z rifle'a. I wzięli też mnie jako snajpera, który chyba nie odstaje i dobrze się pokazuje. Sądzę, że to, że wzięli mnie i Poryę tylko wzniosło ich na wyżyny. Przed nami i tak byli oni dość wysoko, bo chyba top 45-50 na świecie. A z nami, moim zdaniem, mają już awans na pewne turnieje.

Wiele osób mówi też, że wraz z premierą CS2 poziom sceny się spłaszczył. Sądzisz, że to też jest rzecz, na której wy jako niżej notowany zespół skorzystaliście?

Uważam, że tak. Mimo że nie byłem wielkim fanem CS2, to czuję, że zespoły, które grały w tę grę, nie były zbyt pewne siebie, jeśli chodzi o snajperkę itd. Bo jednak picker's adventage było trochę uciążliwe. Wydaje mi się, że poziom sceny spadł. Na pewno jest o wiele łatwiej. Wystarczy spojrzeć po prostu na wyniki. Aktualnie i tak twierdzę, że CS2 poszło teraz znowu w stronę CS:GO i dla mnie jest to lepiej. Chociaż, tak czy siak, nadal jest to CS2.

Ale spodziewasz się, że na Majorze mogą pojawić się jakieś zaskoczenia pokroju Spirit wygrywającego IEM Katowice?

Wszystko jest możliwe w tej grze. Ta gierka jest teraz na tyle nowa, że może tutaj dojść do bardzo dużych zaskoczeń. Bo ludzie sobie nawet nie zdają sprawy, że niektóre zespoły, które grają teraz na RMR-ze, w CS:GO nie miałby szansy, by tu zagrać. Takie jest moje zdanie. Wystarczy spojrzeć na wyniki Complexity w CS2. Nie wiem, czy wcześniej ktoś sobie wyobrażał, że oni zagrają w finale IEM-a z FaZe. Nie wyobrażam sobie, by zespół z NA mógł zrobić coś takiego w CS:GO. A w CS2, gdzie był picker's adventage, to nawalali wszystkich. Można też zobaczyć, jak gra teraz EliGE, jakie ma statystyki. Sądzę, że w CS:GO miał o wiele gorsze. Generalnie CS2 na niektórych zadziałał lepiej, a na niektórych gorzej.

A na ciebie?

Na początku chyba trochę gorzej niż w CS:GO, gdzie było lepiej jeżeli chodzi o indywidualne rzeczy itd. Ale bardziej podpasowały mi granaty, które są w CS2. Plus to nie jest 15 rund, a 12 rund na połowę. To wpłynęło dobrze na mental. Jeżeli chodzi o same aspekty techniczne gierki, to jest trochę gorzej. Chociaż po nowej aktualizacji jest to chyba najlepsza gra, w jaką grałem. Bardzo dobrze to zadziałało, ale przed tym update'em było trochę gorzej.

Na koniec pytanie, ilu spotkań będzie potrzebowała Pera, by dostać się na Majora?

Prześledziłem już trochę drabinkę i to, co by było, gdybyśmy wygrali z pewnymi zespołami. I uważam, że jakbyśmy pokonali Cloud9, to potem trafilibyśmy na Spirit i Mr. donka. Więc tutaj byłaby naprawdę trudna zabawa. Chociaż wydaje mi się, że ze Spirit możemy zrobić niespodziankę i wygrać, bo na prakach gramy z nimi jak równy z równym. Ogólnie jeżeli chodzi o nas i RMR-a, to na pewno to będzie batalia. Na pewno nie będzie to 3-0, chociaż oczywiście mam na to nadzieję. Bardziej stawiam na 3-1 albo 3-2. Staram się odpowiedzieć obiektywnie.

Na tych prakach donk dalej robił donka?

Właśnie nie i to mnie zaskoczyło. Że na prakach nie jest takim donkiem, nie jest tak mocny, jak na oficjalach, gdzie był naprawdę mega przekotem. Nie wiem, czy to kwestia tego, że ma on pewną rutynę, czy czegoś innego. Ja na ten przykład na prakach też nie jestem specjalnie wybitny. Bo przed oficjalnymi meczami robię specjalną rutynę, żeby mój mental był lepszy i żeby lepiej mi się strzelało. Robię to wszystko przed oficjalnym mieczami, a nie prakami. Nie wiem, czy on też tak ma, ale w jego wypadku może chodzić również o motywację. Generalnie wszystko może wpłynąć na to, że ktoś jest lepszy na oficjalach. Motywacja, emocje, adrenalina. To wszystko działa na zawodnika i niektórym to pomaga, a niektórym przeszkadza. Być może donk jest tym pierwszym typem gracza.

Pozostaje mi na koniec życzyć powodzenia. I mam nadzieję, że ponownie pogadamy przed Majorem, na którego się dostaniecie.

Bardzo chętnie, bardzo chętnie. Mi też się fajnie gadało, więc bardzo dziękuję za tę rozmowę.

PGL CS2 RMR Europe B