GIANTX 1:2 MAD Lions KOI

Kiepski start w wykonaniu MAD Lions

Początek pierwszej gry z pewnością nie poszedł zgodnie z planem MAD Lions KOI. W potyczce trzech na trzech najpierw z życiem pożegnał się Álvaro "Alvaro" Fernández del Amo, a następnie Błysk stracił Javier "Elyoya" Prades Batalla. Hiszpański leśnik zresztą również zaliczył "deskę" już kilka minut później. GIANTX zajęło się nie tylko przeciwnikami, ale także pierwszym smokiem i Czerwiami Pustki. Przewaga ekipy Andreia "Odoamne" Pascu na dobre wybrzmiała w kolejnej walce. Rumuński toplaner i jego świta zgarnęli aż trzy głowy rywali, samemu poświęcając jedynie swojego wspierającego. Rozpędu nabrała najważniejsza postać po ich stronie – Jinx w rękach Patrika "Patrika" Jírů. W ręce Gigantów trafiła też druga smocza bestia, zaś Lwom przypadła nagroda pocieszenia w postaci Herolda.

Nadzieje formacji Fresskowego na zwycięstwo malały z każdą mijającą chwilą. Na dobre wydawały się zgasnąć jeszcze przed 20. minutą, kiedy cała piątka została wymazana z mapy podczas potyczki na środkowej alei. Jedynym pozytywem był fakt, że na mapie nie było jeszcze Barona. Oponenci nie mogli zatem sięgnąć po fioletowe wzmocnienie, które mogłoby okazać się gwoździem do trumny polskiego środkowego i spółki. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, bowiem już kolejna śmierć zagubionego w swoim lesie Elyoyi dała GX zielone światło do Nashora. Ten nie doprowadził natomiast do końca rozgrywki – wręcz przeciwnie. Następne walki były znacznie bliższe, niż wskazywałaby na to różnica w złocie. Tej nie dało się jednak ani zignorować, ani przeskoczyć. Tym sposobem MDK ostatecznie uległo i rozpoczęło swoją walkę o życie od porażki.

Ekipa Fresskowego z przekonującym rewanżem

Wszystko wskazywało na to, że tym razem to MAD Lions otworzą rozgrywkę eliminacją na swoją korzyść. Odoamne był jednak innego zdania i to właśnie on na oparach zdrowia wykończył swojego bezpośredniego rywala z górnej alejki. Lwy odwdzięczyły się za to dwoma zabójstwami na bocie i midzie. Rumun także pożegnał się z życiem zaledwie chwilę później. Wczesne etapy rozgrywki przebiegały zatem dla drużyny Fresskowego znacznie bardziej owocnie niż w poprzedniej odsłonie spotkania. Szczególnie że złoto z dwóch killi trafiło do kieszeni Davida "Supy" Martíneza Garcíi. Hiszpański strzelec i jego kompani obłowili się również przy okazji niszczenia wrogich struktur i przejmowania obiektów neutralnych.

Kluczowa walka rozegrała się w 20. minucie. Trupem padła aż trójka zawodników GX. Tym razem Baron pojawił się na Summoner's Rifcie na czas i pozwolił MDK rozpędzić się jeszcze bardziej. Po pierwszym etapie natarcia z mapy zniknęły już dwa niebieskie inhibitory, podczas gdy pogromcy z pierwszego starcia wciąż mogli cieszyć się tylko pojedynczym zabójstwem z początku gry. Elyoya i spółka nie pokusili się jednak o szybki koniec, wybierając bezpieczniejszą drogę przez Duszę Smoka Górskiego. I ta też okazała się drogą do celu, doprowadzając do wyrównania serii i sprowadzając losy obu zespołów do decydującego BO1.

Decydujący punkt trafia do MAD Lions KOI

W powietrzu czuć było napięcie ostatniej gry na wagę życia i śmierci. Zarówno MAD Lions KOI, jak i GIANTX próbowały drobnych podchodów, jednak żadna z ekip nie pociągnęła za spust wystarczająco odważnie aż do 6. minuty. Choć pierwszą śmierć Lee "Peacha" Min-gyu moglibyśmy zaliczyć raczej do jego własnych błędów, gdyż koreański leśnik zapuścił się za głęboko bez wsparcia swoich sojuszników. 400 monet trafiło więc do Alexa "Myrwna" Pastora Villarejo. Giganci zdołali natomiast odwdzięczyć się w dolnej części rzeki, przejmując smoka i dwukrotnie wysyłając w zaświaty Alvaro. Kolejna potyczka trzech na trzech zamieniła się w pełnoprawny teamfight za sprawą poczwórnej Teleportacji. Aczkolwiek powiedzenie "z dużej chmury mały deszcz" okazało się w tym przypadku nad wyraz trafne, bowiem całe to zamieszanie pociągnęło za sobą zaledwie jedną ofiarę.

Względnie wyrównane spotkanie powoli wydawało się wymykać formacji Fresskowego z rąk. A wszystko za sprawą nieudanego zanurkowania, na skutek którego aż czterech reprezentantów Lwów pożegnało się z życiem. Przewaga GX w złocie wciąż była kosmetyczna, jednak za Odoamne i spółką przemawiało tempo i – przede wszystkim – punkt duszowy. Ten nie zamienił się natomiast we właściwą duszę, bowiem MDK dzięki wygranej walce poskromiło czwartą bestię. Giganci niespodziewanie rzucili się zaś na Nashora i przejęli go kosztem życia dwóch zawodników. Aczkolwiek jego błogosławieństwo nie przyniosło im upragnionego rozpędu, a jedynie trzy kolejne "dętki" podczas próby oblężenia. Następne potyczki dostarczyły ich jeszcze więcej i ostatecznie doprowadziły MAD Lions do zwycięstwa. GIANTX odpadło więc z play-offów LEC, a podopieczni Tomása "Melzheta" Campelosa Fernándeza za tydzień zmierzą się z Teamem Vitality.


Następna runda play-offów rozpocznie się już w sobotę i tym razem potrwa – klasycznie – 3 dni. Transmisję ze wszystkich spotkań LEC 2024 Spring będziecie mogli obejrzeć po polsku na kanałach Polsat Games. Dostępna będzie ona w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024 Spring