Przyjechaliśmy, zagraliśmy, wracamy
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
Na samym dnie takiego zestawienia z pewnością uplasować trzeba reprezentantów regionów, które od lat po prostu są i tyle. Jednym z nich jest m.in. Wietnam, czyli swoją drogą jedna z najbardziej problematycznych lig jeśli chodzi o uczestnictwo w tego typu turniejach. Wszak w przeszłości niejednokrotnie mieliśmy już przypadki, że triumfatorzy tych rozgrywek nie docierali nawet na MSI. Powody były różne, od problemów z wizą, po branie udziału w innych wydarzeniach w tym samym czasie. Tym razem też nie obędzie się bez kłopotów. GAM Esports, czyli tegoroczny przedstawiciel Vietnam Championship Series, co prawda normalnie przyjedzie na zawody, ale nie w pierwotnym składzie. Jest to związane z ogromną aferą dotyczącą wielu graczy i członków sztabów drużynowych, którzy zostali zawieszeni przez podejrzenia o ustawianie meczów. W efekcie GAM w swoich szeregach ma dwóch nowych graczy. Trudno zatem będzie traktować ten zespół poważnie i mieć wobec niego jakiekolwiek oczekiwania.
Podobnie kwestia wygląda w przypadku Estral Esports. Mistrzowie ligi latynoamerykańskiej po raz pierwszy w historii będą mieli możliwość zagrać na międzykontynentalnym turnieju, choć w przeszłości nieraz było bardzo blisko. Dla samej organizacji zatem już sam udział będzie sporym sukcesem i zapewne to jej wystarczy. A raczej wystarczyć będzie musiało, bo trudno tutaj przewidywać inny wynik niż dwie porażki w play-inach MSI i zakończenie swojej przygody. Zwłaszcza że formacja ta mierzyć będzie się na start z mistrzami świata, czyli T1.
Jako trzecich do tego grona należałoby zaliczyć triumfatorów Circuit Brazilian LoL – LOUD. Zespół ten już od prawie dwóch lat regularnie uczęszcza na światowej rangi wydarzenia, zaliczając jeden występ na MSI i dwa razy pojawiając się na Worldsach. Tym, co jest warte wyróżnienia w tej ekipie, jest fakt, iż praktycznie początku 2022 roku pozostaje ona w niezmienionej formie. Trzon w postaci Leonarda "Robo" Souzy oraz Thiago "tinownsa" Sartoriego jest obecny do teraz. Do tego ciągle w ekipie mamy też koreański duet – Parka "Croca" Jong-hoona oraz Moona "Route'a" Geom-su. Zmienił się jedynie wspierający, którym jest teraz Ygor "RedBert" Freitas. Stabilność bardzo często jest kluczowa, jeśli chodzi o długofalowe plany. Niemniej naprawdę ciężko tutaj przewidywać, że LLL cokolwiek na MSI wskóra. Już na początek bowiem będzie musiało mierzyć się z Top Esports, czyli wicemistrzami Chin. Prawdopodobnie sufitem jest jedno zwycięstwo nad GAM i to wszystko.
Jeden z nas nie awansuje nawet do drugiej fazy
fot. Riot Games/Robert Paul |
Kategorię wyżej uplasowałbym trzy kolejne formacje. Zacznijmy może od tej najmniej bliskiej sercu polskim kibicom, a mianowicie od PSG Talon. Tajwan, przede wszystkim właśnie w postaci PSG, zawsze miał coś ciekawego do zaoferowania. Oczywiście ciągle zostajemy tutaj w klimacie pewnego upsetu w początkowych etapach turnieju, albo ewentualnego awansu do play-offów. Nieraz przedstawiciele tego regionu potrafili napsuć krwi, nawet przedstawicielom Ameryki czy choćby naszego LEC. Liga znowu wysyła naprawdę ciekawą ekipę, która ponownie może nadepnąć na odcisk tym teoretycznie bardziej kompetentnym formacjom. W składzie m.in. Huang "Maple" Yi-Tang czy Yu "JunJia" Chun-Chia, których kojarzyć możemy z epizodów w lidze chińskiej. Taki fundament może znów zaskoczyć i sprawić, że jeden z "pewniaków" na papierze może przedwcześnie pożegnać się z rywalizacją. Tym bardziej że zawodnicy z Pacific Championship Series na start podejmować będą FlyQuest.
FlyQuest, które także znajduje się w tym zbiorze. Kacper "Inspired" Słoma i jego towarzysze będą musieli pokazać, że niemoc w finałowej serii LoL Championship Series była jedynie wypadkiem przy pracy. Mają oni papiery na to, aby co najmniej zameldować się w drugim etapie MSI. W szeregach FLY znajduje się kilku doświadczonych graczy jak Nicolaj "Jensen" Jensen czy Gabriël "Bwipo" Rau. Na dolnej alejce mamy natomiast młodych gniewnych, czyli Fahada "Massu" Abdulmaleka oraz Alana "Busia" Cwalinę. Do tego polski leśnik jako pewne spoiwo. Kolektyw prezentuje się naprawdę obiecująco, ale właśnie pytanie, jak poradzi sobie z PSG? Bo najprawdopodobniej wyjście do fazy drabinki będzie zależeć właśnie od bezpośrednich starć z rywalami reprezentującymi esportową sekcję klubu piłkarskiego.
Chcąc nie chcąc będę musiał w tym miejscu wspomnieć jeszcze o srebrnych medalistach LEC – Fnatic. Czarno-Pomarańczowi pokazali nam dwa bardzo odmienne oblicza podczas ostatnich meczów play-offów. Podczas gorszych momentów można było łatwo zauważyć wszystkie problemy, z którymi boryka się drużyna. Nagle jednak w decydującym starciu z G2 Esports FNC stało się innym zespołem, gdzie bywały momenty, że Samuraje wcale nie musieli czuć się bezpiecznie. I teraz wszystko sprowadza się do tego, jakie wydanie brytyjskiej organizacji ujrzymy na MSI? Jeśli brygada Oha "Noaha" Hyeon-taeka zachowa optymalną formę i zagra tak, jak powinna, to wyjście do drugiej części MSI nie powinno stanowić problemu. Przyjmujemy, że nie jest ona w stanie rozprawić się z Top Esports, ale z GAM czy LOUD już tak. A to wystarczy, aby wydostać się z drugiego miejsca. Dlatego też Fnatic uplasowałem najwyżej w tej kategorii, bo jednak najprawdopodobniej ktoś z dwójki PSG i FlyQuest nie zagra w głównej fazie turnieju.
Za dobrzy na play-iny, za słabi na Azję
fot. Riot Games/Wojciech Wandzel |
Szczebel wyżej uplasowałem dwie formacje. Jak sugeruje sam nagłówek, są to po prostu ekipy, które przewyższają swoim poziomem wcześniej wymienione formacje, natomiast nadal tracą dość sporo względem reprezentantów Chin czy Korei. I w tym miejscu mamy Team Liquid Hondę. Sensacyjni mistrzowie LCS będą starali się przenieść fantastyczną dyspozycję z play-offów swojej ligi na scenę światową. Przypomnijmy, że TL na swojej drodze do mistrzostwa Ameryki zniszczyło faworytów do wygrania ligi z Cloud9, a następnie niemal tak samo łatwo rozprawiło się z FlyQuest. Co do drużyn z tego regionu zawsze można mieć pewne wątpliwości, ale Jeongowi "Impactowi" Eon-youngowi i jego kolegom nikt nie odbierze już tego, że zaczynają oni bezpośrednio z fazy drabinki MSI. To spora zaleta, patrząc na to, że omija ich potencjalne potknięcie się w play-inach. Spodziewać się natomiast można, że koreańsko-amerykański kolektyw trochę powalczy, ale musi prezentować tę samą formę, co u siebie.
G2 Esports z kolei to swego rodzaju pewniak, jeśli chodzi o arenę międzynarodową. Samuraje od lat występują regularnie na tego typu wydarzeniach i ostatnimi czasy zawsze są w stanie coś pokazać. Co prawda na takie wyniki, jak pięć lat temu nie ma raczej co liczyć, ale po prostu nie ma bardziej kompetentnej drużyny z LEC, która mogłaby trochę poprzeszkadzać formacjom z Azji, niż właśnie G2. Rasmus "Caps" Winther i jego kompania całkowicie zdominowali ostatnie dwa splity w naszej lidze, co jedynie potwierdza, że lepszej ekipy niż ta po prostu na razie nie będzie. Trzeba jednak przyznać, że mimo rozdawania kart w regionie na tle gameplayowym w zestawieniu z drużynami z Chin czy Korei G2 wypada niezbyt dobrze. W play-offach LEC pojawiało się bardzo dużo błędów i wpadek, co nie jest dobrym zwiastunem przed startem MSI. Ponownie zatem wszystko sprowadza się do tego, na ile było to testowanie limitów, a na ile faktyczne kłopoty w środku zespołu. Trudno zaufać w pełni mistrzom EMEA w nadchodzącym turnieju, dlatego nie mogę przypisać ich do grona zarezerwowanego dla Wschodu.
Wszystko rozstrzygnie się między Koreą a Chinami
fot. LCK |
No i na sam koniec przechodzimy właśnie do wspomnianego Wschodu, który wydaje się, że jeszcze bardziej zwiększył dystans pomiędzy nim a zachodnimi formacjami. Oglądając mecze czy to w LoL Champions Korea, czy LoL Pro League po prostu widać ogromną różnicę poziomu, które reprezentują poszczególne ekipy. I to nawet te, które finalnie nie pojechały na MSI. Tutaj mamy do czynienia z dwoma absolutnie najlepszymi drużynami Chin i Korei, co jeszcze bardziej powinno dawać się we znaki. Istnieje zatem spora szansa, że końcówka zmagań rozstrzygnie się właśnie pomiędzy reprezentantami tych dwóch lig.
T1 oraz Gen.G Esports mają za sobą całkiem udaną rywalizację w LCK. Choć też nie obyło się bez pewnych problemów, zwłaszcza w przypadku tej pierwszej drużyny. Lee "Faker" Sang-hyeok i jego brygada byli bowiem postawieni pod ścianą i niewiele brakowało, aby w ogóle nie przyjechali na MSI. Na szczęście zarówno dla organizacji, jak i jej fanów T1 wydostało się z opresji i dotarło do finału ligi koreańskiej. Finału, w którym zobaczyliśmy mistrzów świata w najlepszym wydaniu. Postraszenie niedoścignionego w minionym splicie GEN było czymś, co może napawać optymizmem przed startem drugiego najważniejszego turnieju w roku. Jeśli chodzi natomiast o kompanię Jeonga "Chovy'ego" Ji-hoona, to ta po fantastycznej fazie zasadniczej miała trochę kłopotów w play-offach, ale finalnie nie uklęknęła ani razu. Gen.G ma zatem zadatki na to, aby na tegorocznej odsłonie rywalizacji powalczyć i w końcu zedrzeć z siebie łatkę "chokerów".
Niemniej będzie o to na pewno bardzo trudno. Reprezentanci Chin w tym roku są naprawdę mocarni. Śledząc poczynania zarówno Top Esports, jak i Bilibili Gaming w zeszłym splicie LPL można było naprawdę nacieszyć oko. Obie formacje grały jak z nut i nie bez powodu też bezpośrednie pojedynki między nimi stały na absolutnie najwyższym poziomie. Dwukrotnie jednak górą z nich wychodzili Zhuo "knight" Ding i spółka. I póki co wygląda na to, że roszada midlanerów z końcówki zeszłego roku między JD Gaming a BLG znacznie lepiej wyszła tym drugim. 23-latek wygląda, jakby był właśnie tym elementem, którego brakowało w Bilibili. Zeng "Yagao" Qi miewał bardzo często niestabilne gry, co powodowało, że BLG w najważniejszych momentach po prostu wysiadało. knight takich momentów raczej nie ma, a przynajmniej nie w takim wymiarze, jak Yagao. I to właśnie Bilibili Gaming maluje się na największego faworyta całego MSI i głównego kandydata do zgarnięcia mistrzostwa tych zawodów.
MSI 2024 rozpoczyna się 1 maja. Przez pierwsze pięć dni rozgrywane będą play-iny, a następnie rozpocznie się faza play-off. Zwycięzcę tego turnieju poznamy 19 maja, a czekać na niego będzie nie tylko puchar, ale też gwarantowane miejsce na tegorocznych Worlds. Po więcej informacji na temat Mid-Season Invitational 2024 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: