G2 Esports 0:3 T1

Przykry koniec przygody mistrzów LEC na MSI

Pierwszy draft sugerował, że G2 wcale nie odczuwało strachu przed odpadnięciem z MSI. LeBlanc dla Rasmusa "Capsa" Winthera, Draven dla Stevena "Hansa samy" Liva i przede wszystkim Kha'Zix dla Martina "Yike'a" Sundelina. Odważne wybory zaprocentowały we wczesnych etapach rozgrywki, gdyż Samurajom w ciągu kilkunastu minut udało się wyjść na drobne prowadzenie na większości pozycji. Przy okazji pierwszych potyczek dodatkową wypłatę zgarnął ich strzelec, co pozwalało chwilowo zminimalizować straty spowodowane przez rozpędzonego Choia "Zeusa" Woo-je. Siła Camille okazała się jednak nie do zatrzymania, a dodatkowo Lee "Gumayusi" Min-hyeong także rósł w siłę. Wspólnymi siłami doprowadzili oni pierwszą grę do końca w niecałe 27 minut.

W drugiej odsłonie serii zobaczyliśmy częściową zmianę priorytetów. Tylko częściową, bo na bocie G2 raz jeszcze mogliśmy oglądać Dravena. Tym razem natomiast świat nie kręcił się wokół niego. Dwie wczesne eliminacje i dwie asysty na koncie duńskiego środkowego dawały nadzieję, że tak przyspieszony Aurelion Sol zdoła wziąć ciężar tego spotkania na swoje barki. Mistrzowie LoL EMEA Championship znowu weszli w mid game z delikatną przewagą. Wszystko układało się po ich myśli aż do potyczki w 25. minucie. Wtedy to T1 przejęło Nashora i pozbawiło życia trzech rywali. Wzmocnione miniony nie zaprowadziły jednak Koreańczyków do drugiego zwycięstwa. Zrobiła to dopiero kolejna wygrana walka, po której wszyscy podopieczni Dylana Falco oglądali szary ekran. A w konsekwencji – ponownie wybuchający Nexus.

Podmuch nadziei zamienił się w ostatnie tchnienie Samurajów

Wydawało się, że na starcie trzeciej gry G2 dostało wszystko, czego potrzebowało. W ręce Yike'a trafił Ivern, który już wcześniej odpowiedzialny był za kilka sukcesów jego ekipy. Caps sięgnął zaś po Tristanę, zaznaczając, że chce mieć realny wpływ na losy tego starcia. Równie dobrze wyglądała sytuacja na Summoner's Rifcie – dwa solowe zabójstwa powędrowały do Sergena "BrokenBlade'a" Çelika. Po raz trzeci więc pojawiła się nadzieja, że uda się przekuć wczesne prowadzenie w zwycięstwo. I po raz trzeci była ona złudna. Kłopoty zaczęły się właśnie na górze. Niemiecki toplaner pomimo sporej przewagi nad bezpośrednim oponentem nie był w stanie zbliżyć się do niego w farmie i w 15. minucie odstawał już o 50 minionów.

Pozostali zawodnicy G2 nie radzili sobie źle, wręcz przeciwnie. Caps i Hans sama wciąż byli do przodu względem swoich przeciwników z alejek, a struktury T1 zaczęły padać jedna za drugą. Losy tej odsłony pojedynku zaczęły odwracać się dopiero w walkach drużynowych. W nich bowiem srebrni medaliści LCK skupiali się na dwóch najważniejszych celach, a bez midlanera i strzelca Samurajom brakowało obrażeń. Na skutek tego Lee "Faker" Sang-hyeok i jego kompani weszli w posiadanie Barona. Europejczycy odpowiedzieli natomiast Duszą Smoczycy Chemtechowej, która w kompozycji z Ivernem powinna działać cuda. Cud jednak nie nadszedł – nadeszła za to kradzież następnego Nashora w wykonaniu Muna "Onera" Hyeon-juna. Wraz z tym wzmocnieniem jego zespół poszedł prosto po wrogą bazę i zameldował się w top 3 MSI, wręczając G2 bilet do domu.


Już jutro T1 zmierzy się z Bilibili Gaming o wielki finał MSI. W nim czeka już Gen.G Esports. Transmisję z tego oraz wszystkich pozostałych spotkań MSI 2024 będziecie mogli oglądać na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat MSI 2024 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: