Bilibili Gaming | 3:2 | T1 |
Wymiana ciosów na samym starcie
W meczu o wielki finał MSI to Bilibili uderzyło jako pierwsze. Była to jednak gra niesamowicie wyrównana i o jej losach przesądziła tak naprawdę jedna walka. BLG podeszło do niej lepiej dysponowane, zarówno w kwestii pozycji, jak i funduszy najważniejszych zawodników. Nie była to natomiast potyczka, po której wszyscy rywale oglądali szary ekran. Wyeliminowanie dwóch graczy T1 w 30. minucie wystarczyło, żeby dopełnić finalnego pchnięcia i wejść w serię z przewagą punktu.
Do drugiej odsłony pojedynku wicemistrzowie LoL Champions Korea podeszli zdecydowanie inaczej. W ręce Lee "Gumayusiego" Min-hyeonga trafił Draven. Na bocie uświadczyliśmy zresztą starcia czterech strzelców, bowiem wspierający sięgnęli po Ashe i Kalistę. Po tym, jak na konto marksmana T1 wpadły 4 eliminacje, można było spodziewać się, że BLG nie będzie miało łatwego zadania. I rzeczywiście – Chińczycy nie podołali. Faker i spółka bez większego problemu wyrównali zatem bilans punktowy tego spotkania.
Żadna z ekip nie chciała pożegnać się z MSI
Kłopotów nie miała także ekipa Zhuo "knighta" Dinga w grze numer trzy. Był to największy stomp w całej serii – Ornn na supporcie i Annie na środkowej alei okazały się zaskakująco dobrymi narzędziami w walkach drużynowych. Zac na midzie w wykonaniu czterokrotnego mistrza świata nie wypalił za to kompletnie, a jedyną nadzieją T1 była rozpędzona Nidalee. To było jednak za mało. Zawodnicy BLG upadli łącznie 4 razy w ciągu 24 minut, samemu zgarniając 22 zabójstwa. To postawiło ich w punkcie meczowym jako pierwszych.
Czwarta odsłona serii była jednocześnie odsłoną najbardziej chaotyczną i trzymała w napięciu do samego końca. Festiwal nieudanych zanurkowań, wątpliwych zagrań i dziwnych decyzji w każdej chwili mógł przechylić się na dowolną stronę. I tak właściwie było – T1 i Bilibili naprzemiennie wysuwały się na prowadzenie. Los częściej był jednak po stronie Koreańczyków (a także widzów, którzy chcieli obejrzeć pełne BO5). Ostatecznie to właśnie oni znaleźli dla siebie w tym zamieszaniu kilka kluczowych zwycięstw w potyczkach i dopięli swego, sprowadzając pojedynek do zaciętej "pięciomapówki".
Bin prowadzi BLG prosto do finału
Z początku czuć było napięcie towarzyszące zawodnikom w decydującej batalii o finał MSI. Ostrożne ruchy szybko zamieniły się natomiast w odważne posunięcia – i na tych szczególnie dobrze wychodzili Chen "Bin" Ze-Bin oraz Zhao "Elk" Jia-Hao. Nie odzwierciedlała tego zaś sytuacja w złocie – strzelec BLG sterował Senną, która pomimo sporej liczby asyst i zabójstw wciąż była sporo biedniejsza od przeciwnego Varusa. Biednejsza, ale przynajmniej tak samo użyteczna. To właśnie dzięki niej, do spółki z przerażającą Camille, mistrzowie LoL Pro League wywalczyli sobie Barona, zwyciężyli w najważniejszej walce i zaraz po tym poszli po wrogi Nexus. Jego wybuch zagwarantował im udział w finale, w którym ponownie zmierzą się z Gen.G Esports.
Ostateczne starcie, które wyłoni zwycięzcę tego turnieju, rozpocznie się już jutro o godzinie 11:00. Transmisję z finału MSI 2024 będziecie mogli oglądać na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat MSI 2024 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: