Odmienione T1 z szansą na obronę tytułu
T1 to bezapelacyjnie jedna z najlepszych historii tych Worlds. Zespół ten przeszedł niełatwą drogę z ekipy, wokół której pojawiało się najwięcej głosów zwątpienia jeszcze przed startem mistrzostw świata, aż do faworytów do wygrania całości. Bo jak sięgniemy pamięcią, to prawda jest taka, że brakowało naprawdę niewiele, aby zeszłoroczni triumfatorzy globu nie mieli nawet okazji do próby zawalczenia o obronę tytułu. Przypomnijmy, że T1 to dopiero czwarty, najniższy seed z League of Legends Champions Korea. Seed, który został wywalczony z ledwością. Wystarczyło bowiem tylko, że w finałach regionalnych ligi koreańskiej kt Rolster wygrałoby piątą grę serii przeciwko T1. Wtedy Lee "Faker" Sang-hyeok i jego kumple nawet na najważniejszej imprezie sezonu by się nie pojawili.
Ale się pojawili i z jakiegoś powodu znowu okazało się, że nieważne jak im idzie w rodzimej lidze, to kiedy przychodzi do najbardziej prestiżowych zawodów roku, to oni odpalają tryb "Worlds" i są całkowicie inną drużyną. Mała wątpliwość pojawiła się na otwarciu tegorocznej edycji rywalizacji, kiedy to T1 zaczęło od porażki przeciwko Top Esports. To jeszcze mogło pozwolić wielu osobom twierdzić, że faktycznie brygada legendarnego midlanera podtrzyma swoją nieoptymalną dyspozycję i być może niewiele zwojuje. To była jednak tylko przykrywka.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
Każdy kolejny mecz to było coraz większe napędzanie tej maszyny, jaką jest popularne ZOFGK. I jak jeszcze w trakcie Swissa te wygrane były niezłe, lecz może jeszcze nie do końca przekonywały, to play-offy są już prawdziwą jazdą bez trzymanki. Ćwierćfinał przeciwko Top Esports miał być jednym z najbardziej wyrównanych zestawień Worlds 2024. Za T1 stała coraz lepsza forma, ale TES miało już na koncie jedno zwycięstwo na tym turnieju z Fakerem i jego sojusznikami. A jak się skończyło? Każdy wie.
Prawdziwym jednak pokazem siły i tego, że T1 faktycznie jest po prostu nie do zdarcia i nic, co działo się w przeszłości, nie ma znaczenia, było starcie z Gen.G Esports. Za GEN stało dosłownie wszystko – statystyki, historia bezpośrednich pojedynków i wiele innych aspektów. Może delikatnie stracono wobec nich zaufanie po niezbyt udanej serii z FlyQuest, ale nadal, tutaj nie miało się co nie udać. A jednak, T1 znów zrobiło wszystkim na przekór. I pokazało, że przeciwności losu nie mają po prostu znaczenia, kiedy w tej ekipie wszystko gra jak należy. Obecni mistrzowie świata zaprezentowali się po prostu wybitnie i nie mieli sobie równych. Zawodnicy Gen.G wyglądali przy nich jak formacja z pierwszej łapanki. A nie tak miało być.
BLG zażegnało kłopoty, ale czy to wystarczy na T1?
Bilibili Gaming ma natomiast za sobą prawdziwy rollercoaster, jeśli chodzi o występy na Worlds 2024. Zanim turniej się zaczął, to bez dwóch zdań mistrzowie Chin byli brani pod uwagę podczas rozmów o potencjalnym zwycięzcy całego turnieju. Tym bardziej że końcówka splitu w LoL Pro League w ich wykonaniu była znakomita. Odkąd w drużynie pojawił się Yan "Wei" Yang-Wei, który zastąpił Penga "Xuna" Li-Xuna, to stała się ona całkowicie inną ekipą. Wcześniej z Xunem coś nie grało i BLG miewało spore problemy we wcześniejszych etapach LPL-a. Dopiero po przyjściu Weia sytuacja się ustabilizowała, a nowy leśnik idealnie wpasował się w styl gry zespołu. Do tego jeszcze dużo lepiej odnajdywał się w ówczesnej mecie niż Xun.
I dlatego też to właśnie z nim w składzie Bilibili Gaming rozpoczęło swoją przygodę na Worlds. Pierwszy mecz miał być łatwą przeprawą, bo po drugiej stronie barykady znaleźli się zawodnicy MAD Lions KOI, i faktycznie problemów ze zwycięstwem nie było. Kłopoty zaczęły się od drugiego starcia. Wtedy LNG Esports poradziło sobie z mistrzami Państwa Środka, co już mogło zapalić lampkę. Definitywnie pewne problemy w formacji zasygnalizowała natomiast potyczka z T1, w której gracze BLG znów sobie nie poradzili. I to był moment, w którym organizacja zdecydowała się na ostatnią deskę ratunku.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
W wyjściowej piątce ponownie pojawił się Xun, który delikatnie odczarował zespół. Podczas wygranej z PSG Talon wyglądało to już znacznie lepiej. Tym razem to właśnie Xun wyglądał lepiej na obecnie granych postaciach. Do tego wszystkiego odblokowywać zaczął się też Chen "Bin" Ze-Bin. Mimo to ostatecznie starcie o wyjście ze Swissa przeciwko G2 Esports nie było szczególnie łatwe. Ba, niewiele brakowało, a BLG pożegnałoby się z tegoroczną odsłoną zawodów właśnie w szwajcarze. Finalnie jednak Chińczykom udało się pokonać Samurajów, zapewniając sobie miejsce w play-offach.
A play-offy to już całkowicie inna para kaloszy. Na tym etapie wątpliwości były ogromne, zwłaszcza że na start Bilibili musiało stawić czoła mistrzom Korei – Hanwha Life Esports. Bin i spółka jednak kompletnie nic sobie z opinii publicznej nie zrobili i zaliczyli naprawdę dobry występ przeciwko HLE. To był natomiast dopiero początek dobrej gry. Prawdziwą moc BLG zaprezentowało w pojedynku z Weibo Gaming w półfinale, gdzie wygrało 3:0. Wtedy też pierwsza siła LPL-a udowodniła, że w kluczowych momentach jest po prostu lepsza i ma zawodników, którzy potrafią wejść na jeszcze wyższy poziom, kiedy tego potrzeba.
Niemalże remisowa sytuacja w bezpośrednich starciach
Obie drużyny przebyły naprawdę trudną drogę do momentu, w którym się obecnie znajdują. Zarówno T1, jak i BLG nie miały łatwych przepraw, ale zdołały postawić się przeciwnościom losu i już pokazały, że są najlepszymi na tę chwilę formacjami na świecie. Ale do ostatecznego rozstrzygnięcia musi i tak dojść. Kto zatem ma przewagę? Z pomocą przychodzi nam historia bezpośrednich pojedynków, która najprawdopodobniej jeszcze bardziej namiesza nam w głowach.
T1 z BLG pierwszy raz spotkało się w zeszłym roku na Mid-Season Invitational. Wtedy górą byli reprezentanci Państwa Środka, którzy triumfowali 3:1. W kolejnym starciu, tym razem podczas Worlds 2023 Faker i jego ekipa się odgryźli, wygrywając 2:0. A w tym roku? W tym roku doszło łącznie do czterech starć. W dwóch pierwszych, podczas MSI 2024, zwyciężyła brygada Bina. Natomiast w dwóch kolejnych, czyli na Esports World Cup i podczas fazy Swiss Worlds 2024 górą byli już Koreańczycy.
Wykorzystano zdjęcia należące do: Riot Games/Colin Young-Wolff |
Co nam to zatem mówi? A no właśnie niewiele. Na pewno nie pomoże to w kwestii przedwczesnego rozstrzygnięcia tego, kto może mieć przewagę w tym zestawieniu. Te drużyny po prostu zawsze idą na wyniszczenie i po zażartych bataliach któraś wraca z tarczą, a któraś na tarczy. Nie da się tego natomiast jednoznacznie w tym momencie określić, co jeszcze bardziej podsyca apetyt na obejrzenie tego pojedynku.
Mistrzowie LPL-a kontra mistrzowie świata
Bilibili Gaming | BO5 vs 15:00 |
T1 |
Tym samym dochodzimy do momentu, w którym tak naprawdę możemy śmiało powiedzieć, że będzie to batalia pomiędzy dwoma znakomitymi formacjami. Tak samo T1, jak i Bilibili Gaming są obecnie w szczytowej formie i są gotowe na stawienie sobie czoła. Możemy być pewni, że wielki finał Worlds 2024 będzie świetnym widowiskiem i raczej się szybko nie zakończy. W tym zestawieniu jest potencjał na pełną serię BO5, co dodałoby jeszcze więcej pikanterii tej bitwie. Spotkanie to wyjaśni też w końcu, czy to jednak Korea jest lepsza, czy Chiny i to bez żadnych wątpliwości. Starcie pomiędzy pięcioma Chińczykami i pięcioma Koreańczykami startuje już o godzinie 15:00. Nie możecie tego przegapić!
Transmisję z meczu będziecie mogli śledzić z polskim komentarzem na Polsat Games i na co-streamach Damiana "Nervariena" Ziaji oraz Pawła "delorda" Szabli. W języku angielskim transmitować będzie natomiast Marcin "Jankos" Jankowski. Po więcej informacji na temat Worlds 2024, uczestników i harmonogramu zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: