Zero Tenacity 2:3 Fajnie Mieć Skład

FMS backdooruje Z10 w pierwszej grze

Pierwsza gra meczu o wejście do finału Rift Legends miała naprawdę ciekawy przebieg. Wszystko zaczęło się od wyjścia na prowadzenie Zero Tenacity, które lepiej poradziło sobie w początkowej fazie starcia. Fajnie Mieć Skład natomiast nie pozostało dłużne i już niebawem całkowicie zrównało się z rywalami. Wtedy jednak obecni mistrzowie wrzucili wyższy bieg i znowu zaczęli zwiększać dystans między nimi a graczami FMS. Wydawało się, że to właśnie polsko-czeska ekipa zgarnie pierwszy punkt, aż wydarzyła się sytuacja w 32. minucie. Wtedy czwórka graczy z obu ekip pojawiła się przy smoku, aby stoczyć o niego bój. Jarosław "Kozi" Marchewka bronił zaś bazy przed natarciem Adriana "Mrozka" Skoniecznego. Nieoczekiwanie jednak midlaner FMS okazał się silniejszy, co wprowadziło wiele chaosu. Streamersko-esportowa formacja postawiła wszystko na jedną kartę – Krzysztof "frajgo" Chibowski teleportował do Mrozka i w dwójkę okładali oni ostatnie struktury rywala. Z10 nie dało rady wrócić na czas i to Fajnie Mieć Skład wyrwało zwycięstwo z rąk.

Zero Tenacity odwraca losy drugiej gry, a potem zgarnia punkt meczowy

I wydawało się, że po takiej wygranej FMS dostało wiatru w żagle. A to za sprawą tego, że w drugiej potyczce prezentowało się zdecydowanie lepiej w początkowej fazie. Chyba już każdy przypisywał drugie oczko formacji Rybsona, aż tu nagle nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Zero Tenacity małymi kroczkami odrabiało straty, aż ostatecznie nawet przejęło inicjatywę. FMS jeszcze starał się nie oddać wygranej, ale na nic się te starania zdały, bo koniec końców Z10 doprowadziło do remisu.

Po raz kolejny w serii o finał Rift Legends oglądać mogliśmy natomiast swego rodzaju płynięcie na fali. W trzeciej odsłonie meczu Zero Tenacity zaczęło znakomicie, ale w odróżnieniu od Fajnie Mieć Skład z poprzedniej gry, nie wypuściło zwycięstwa z rąk i pewnie poszło po drugi punkt.

FMS się nie poddaje i kończy 3:2

Zero Tenacity mogło zatem dopiąć swego już po czwartej grze. Choć start nie był najlepszy, to serbskiej organizacji udało się złapać rywali w rozkroku, co poskutkowało zniwelowaniem deficytu w złocie. Wtedy jednak FMS zgarnęło Duszę Smoka Oceanicznego, co bardzo mocno pomogło w kolejnych walkach. I finalnie skończyło się właśnie na wygraniu jednej z nich przy leżu Barona, czego efektem był jeszcze jeden remis. Tak więc tak samo jak w poprzednim dzisiejszym meczu, doszło do piątej potyczki. Ta zaczęła się od przedwczesnej śmierci Dominika "Zamulka" Bieli. Ale niewiele to zmieniło w ostatecznych rozrachunku, bo potem strzelec Fajnie Mieć Składu odpłacił się pięknym za nadobne. Zresztą, całe FMS zdołało wplątać rywali w swoją gierkę i punktowało raz po raz, zwiększając różnicę w funduszach. I nie mogło się to skończyć inaczej, niż zwycięstwem właśnie Rybsona i jego bandy. Tak więc to jest pierwszym reprezentantem Rift Legends na EMEA Masters, a do tego w niedzielę zagra w finale.


Półfinał pomiędzy Forsaken a Zero Tenacity zostanie rozegrany natomiast w sobotę wraz z udziałem publiczności na Meet At Rift w Krakowie. Transmisję z polskim komentarzem będziecie mogli oglądać na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu i na YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner:

Rift Legends 2025 Winter