STORMMEDIA FMS 2:0 Partizan Sangal

FMS nie bierze jeńców i melduje się w play-offach EMEA Masters!

Jeśli chodzi o starcie FMS z Partizanem Sangal, to to rozpoczęło się znakomicie szczególnie dla Krzysztofa "frajgo" Chibowskiego. Rodzimy toplaner mierzył się z Koreańczykiem. I choć wydawać się mogło, że obecność Azjaty może wiązać ręce, to nie dało się tego poznać po polskim górnoalejkowiczu. Wręcz przeciwnie – nasz rodak dał Jangowi "Chanowi" Chan-ho kilka lekcji, zabijając go parę razy. Dzięki temu wicemistrzowie Rift Legends wyszli na szybkie prowadzenie. PXS natomiast starało się zmniejszyć dysproporcję przez inne linie. To ostatecznie się nie udało, bo pierwsze walki drużynowe padały łupem biało-czerwonych. Fantastyczne zawody rozgrywał nie tylko frajgo, ale też i Artur "Rybson" Gębicz. Ten w pewnym momencie miał wynik 8/0/4 i prowadził zespół do wygranej. Jak to jednak w przypadku polskich ekip bywa, nie obyło się bez momentu grozy. Partizan Sangal zdołał niespodziewanie wziąć Barona i zabić kilku graczy FMS. Na szczęście niewiele to zmieniło w końcowym rozrachunku, bo w decydującej potyczce Rybson i spółka już sobie poradzili znacznie lepiej i skończyli grę. Pierwszy krok w stronę play-offów EMEA Masters został zatem wykonany.

W drugiej grze natomiast wyglądało to zgoła inaczej. Co prawda obie ekipy wymieniały się eliminacjami, lecz tym razem to Chan gniótł frajgo. Mimo sporych tarapatów na topie udało się zdobyć przewagę w innych punktach mapy. Świetny występ zaliczał wtedy Adrian "Mrozku" Skonieczny, który czarował Sylasem. Gdy początkowy chaos się zakończył, to FMS odnalazło rytm i zaczęło powiększać różnicę w złocie. Kilka wygranych potyczek i nawet udało się jeszcze dorzucić Barona. Mimo wzmocnienia i dość sporej przewagi w funduszach nie udało się jeszcze dopiąć swego. Wygrana przyszła dopiero po zgarnięciu Duszy Smoka Oceanicznego i drugiego Nashora. Z takim wyposażeniem wicemistrzowie naszego podwórka dotarli do mety z korzystnym rezultatem. Tak więc pierwszy zespół z RL oficjalnie zapewnił sobie awans do fazy pucharowej EMEA Masters.

Zero Tenacity 2:1 GnG Amazigh

Dreszczowiec w wykonaniu Zero Tenacity z happy endem

W tym samym czasie o tę samą stawkę rozgrywał się mecz pomiędzy Zero Tenacity a GnG Amazigh. Z pozoru łatwe spotkanie jednak okazało się być sporym horrorem. W pierwszej grze serii działo się bardzo dużo. Raz punktowali jedni, a raz drudzy. Początek jednak minimalnie lepiej wyglądał dla reprezentantów ligi arabskiej. Z10 natomiast stać było na odbicie się i wyjście na prowadzenie. Problem był natomiast taki, że rywale konsekwentnie zgarniali smoki, więc szybko zaczęli grozić duszą. I rzeczona dusza, mimo sporego deficytu GNG została przez ten zespół zgarnięta. Z nią w ekwipunku trzecia siła Arabian League zaczęła skracać dystans, aż finalnie odwróciła losy gry. Choć Jakub "Jactroll" Skurzyński i spółka starali się jeszcze bronić, to się nie powiodło i trzeba było schodzić na przerwę z 0:1.

Co gorsza, druga potyczka wcale nie zaczęła się bardziej kolorowo. To GNG weszło z kopyta w pojedynek, zgarniając kilka eliminacji. To przełożyło się na półtora tysiąca sztuk złota przewagi. Zero Tenacity na szczęście jednak zmniejszyło deficyt do zaledwie kilkuset. Na nic się natomiast starania polsko-czeskiej ekipy zdały, bo później wrogowie przeprowadzili dobre akcje, co dało im spory zastrzyk gotówki. Kiedy wydawało się, że dni Z10 powoli są już policzone, to nadeszła bitka o Atakhana. Ta zmieniła cały obraz gry. Reprezentanci Rift Legends zdołali ukraść potwora oraz wygrać walkę. Od tego momentu już praktycznie wszystko szło po myśli naszej ekipy. Ale tylko do czasu. Nerwowa końcówka i wiele błędów to to, co oglądaliśmy przez końcowe kilka minut. Na szczęście Zero Tenacity wytrzymało próbę i doprowadziło do remisu.

I ta porażka chyba już kompletnie wypruła graczy GnG Amazigh z sił. W trzeciej odsłonie serii byli już oni bowiem kompletnie niewidoczni. Zero Tenacity robiło dosłownie co chciało. Regularnie na konto mistrzów naszego podwórka wpadały eliminacje, wieże oraz smoki. Dzięki temu błyskawicznie udało się zdobyć Duszę Smoka Powietrznego. Zresztą, nawet gdyby to się nie udało, to GNG nie miało żadnych argumentów za tym, aby choć jeszcze spróbować zawalczyć o comeback. Z10 pewnie dotarło do finiszu, co pozwoliło cieszyć się z obu drużyn z RL w play-offach EMEA Masters.


Play-offy EMEA Masters startują w najbliższą środę. Mecze polskich drużyn będziecie mogli obejrzeć z polskim komentarzem na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po pełen zestaw informacji na temat EMEA Masters 2025 Spring zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru:

EMEA Masters