Rok 2017 to dla Teamu Kinguin jak dotychczas swoisty rollercoaster. Polska formacja rozpoczęła go nieźle, zajmując wysokie miejsce na międzynarodowych zawodach z dużą pulą nagród, co dawało nadzieję, że w najbliższym czasie zyskamy drugą po Virtus.pro rodzimą drużynę, która na dobre zadomowi się w czołówce. Niestety kolejne miesiące bardzo boleśnie zweryfikowały te oczekiwania, pokazując zespołowi miejsce w szeregu. Nagle z ekipy aspirującej do miana europejskiego topu Kinguini stali się przeciętnym składem z pogranicza tier 2 i 3, który z reguły częściej zawodzi niż zachwyca. Nawet przeprowadzona zmiana w składzie nie była w stanie na dobrą sprawę zmienić zbyt wiele, należy zatem zadać sobie pytanie czy podopiecznych Mariusza "Loorda" Cybulskiego stać będzie na jeszcze jedną próbę wejścia na wyższy poziom?.

Chiński deszcz gotówki

Już pierwsze dni stycznia zwiastowały, że dla Kinguinów może rozpocząć się naprawdę udany okres. Formacja z Polski z łatwością zwyciężyła w play-offach ESEA Premier, zapewniając sobie historyczny awans do ESL Pro League. Jak się jednak okazało, była to tylko przystawka. W połowie miesiąca Grzegorz "SZPERO" Dziamałek wraz z kolegami udali się do Azji, gdzie mieli wystąpić na światowych finałach World Electronic Sports Games 2016. Sama obsada turnieju może i nie powalała na kolana, wszak w Chinach pojawić się miało zaledwie kilka szczerzej znanych ekip. Wrażenie robiła za to pula nagród, jaką przygotowano na okoliczność imprezy – 1,5 miliona dolarów. Suma większa niż na Majorze, czyli teoretycznie najbardziej prestiżowych zawodach na całej scenie CS:GO.

fot. WESG

Już w fazie grupowej było nieźle. Jeszcze przed startem odpadło GODSENT, jeden z głównych kandydatów do wyższych miejsc, co znacznie ułatwiło Polakom sprawę. Potem przyszły pojedynki z kolejnymi rywalami, z których tylko Space Soldiers było w stanie postawić Kinguinom jakikolwiek opór. Nie ma się zatem co dziwić, że to podopieczni Mariusza "Loorda" Cybulskiego w cuglach awansowali do play-offów z pierwszego miejsca. Kolejnym przeciwnikiem polskiej ekipy miało być Epsilon eSports. Wydawało się, że Szwedzka piątka może napsuć TK sporo krwi, zwłaszcza że przez rozegrane kilka tygodni wcześniej World Cyber Arena 2016 przeszła jak burza. Bynajmniej jednak nic takiego nie miało miejsca, a Michał "MICHU" Müller i spółka mogli myślami przejść już do starcia półfinałowego. Na ostatnim zakręcie Kinguin trafiło na zespół, na który trafić miało dopiero  w wielkim finale, ale nie pozwolił na to niekorzystny układ drabinki. Z tego właśnie powodu w walce o decydujący mecz "Pingwinom" przyszło mierzyć się ze starymi znajomymi swojego szkoleniowca z Virtus.pro. Bratobójczy pojedynek zagwarantował nadwiślańskiej publice sporo emocji i niespodziewanie po zaledwie dwóch mapach zakończył się wygraną tych mniej doświadczonych. Sensacja stała się faktem, a Team Kinguin miał szansę na główną nagrodę w wysokości przyprawiającej o zawrót głowy sumy 800 tysięcy dolarów.

No ale najpierw trzeba było ograć Team EnVyUs. Niestety nie udało się, a Francuzi przejechali się po rywalach jak walec, oddając im w dwóch odsłonach tego pojedynku zaledwie jedenaście rund. – W najważniejszym meczu nic nie szło tak jak powinno, od pistoletówek do wszystkiego. Po meczu z VP opadło z nas to coś i nie było już takiego powera, jaki był w każdym poprzednim meczu, a do tego Francuzi chyba mieli dzisiaj dobry dzień i nas zmiażdżyli w każdym aspekcie – przyznał na gorąco po meczu SZPERO, ale potem, gdy emocje opadły, dodał: – Na pewno jest to dla nas przełamanie. Do tej pory brakowało nam dużego zwycięstwa z jakimś wielkim przeciwnikiem, a tym bardziej właśnie z Virtusami. Myślę, że dzięki temu będziemy mocniejsi psychicznie i bardziej pewni siebie – stwierdził. A nie da się ukryć, że nawet mimo porażki, Polacy zainkasowali konkretną kwotę, gdyż nagroda pocieszenia dla słabszego z finalistów WESG 2016 wynosiła aż 400 tysięcy dolarów, czyli niewiele mniej niż dostaje zwycięzca Majora.

Ze szczytu w przeciętność

Od tego momentu mogło być już tylko lepiej, prawda? No niekoniecznie. Awans do ESL Pro League, który dla Kinguin miał stać się przepustką na salony, okazał się przekleństwem. Polska formacja regularnie była oklepywana przez kolejnych przeciwników i to zarówno tych z absolutnego topu, jak i ekipy będące w teorii w jej zasięgu. Mimo to wiarę w podopiecznych Loorda nadal pokładali oficjele z DreamHacka, dwukrotnie zapraszając ich do zamkniętych eliminacji organizowanych przez siebie imprez. Jednakże ostatecznie graczom znad Wisły nie udało się wywalczyć biletu ani do Austin, ani też do Tours. – Jak widać nasza forma jest tak słaba, że ciężko nam się gra na każdego – pisał w kwietniu Damian "Furlan" Kisłowski, gdy jego drużyna była o krok od blamażu, ale ostatecznie po zaskakująco ciężkim boju ograła Team Inetkox w fazie grupowej 14. sezonu ESL Mistrzostw Polski.

fot. ESL

W szczytowym okresie TK znajdowało się aż na 14. miejscu prestiżowego rankingu HLTV. Polska piątka wyprzedzała w tamtym momencie takie zespoły, jak m.in. Immortals czy BIG, czyli rewelacje niedawnego PGL Major Kraków 2017. Wtedy to Kinguini byli w gazie i nic nie zwiastowało tego, że kilka miesięcy później popadną w przeciętność, a dwie wyżej wspomniane formacje zawojują krakowskiego Majora. Niemniej życie bywa przewrotne, a z każdym kolejnym przegranym meczem wyraźniej było widać, że w drużynie coś nie gra. SZPERO, który wcześniej strzelał z AWP jak natchniony, nagle przestał trafiać, może nazbyt zaabsorbowany rolą prowadzącego. Nawet Michał "MICHU" Müller, czyli wielka nadzieja polskiego CS-a, nie czarował już tak, jak wcześniej, chociaż i tak nadal był jedyną wyróżniającą się postacią.

Coraz częściej pojawiały się głosy na temat możliwych roszad personalnych, które, jak uważają co złośliwsi, w przeszłości były znakiem rozpoznawczym SZPERA i spółki. Zawodnicy przez długi czas jednak wzbraniali się przed taką możliwością, próbowali zaklinać rzeczywistość, chociaż coraz bardziej widocznym stawało się, iż nie ma to żadnego sensu. Wreszcie coś pękło, ale w sposób dość nieoczywisty. Pod koniec kwietnia cały skład udał się do Katowic, by wystąpić na finałach ESL Mistrzostw Polski. Już wtedy razem z drużyną przebywać zaczął Bartosz "Hyper" Wolny, który pierwotnie także miał przybyć się w ESL Arenie, ale jako trener PRIDE. Od razu pojawiły się plotki, że Hyper dołączy do Kinguin, chociaż wszyscy spodziewali się, że będzie tam pełnić raczej rolę analityka. Tego samego spodziewał się zresztą także Furlan.

Czas na zmiany

– Hyper miał dojść jako drugi trener i wesprzeć nas swoimi pomysłami na grę – przyznał Kisłowski w rozmowie z naszym portalem w maju tego roku. Wtedy od kilku dni znajdował się już poza zespołem, gdyż reszta drużyny zdecydowała się wreszcie na zmiany, zaś 22-latek padł ich ofiarą. Co prawda, zanim to nastąpiło zdążył jeszcze sięgnąć wraz z resztą kolegów po sygnowany przez ESL krajowy czempionat, ale niczego to nie zmieniło. Hyper oficjalnie odwiesił myszkę, z którą rozstał się we wrześniu 2016 roku i ponownie zajął fotel przeznaczony dla gracza. – Próbowaliśmy przydzielać stanowisko różnym zawodnikom, ale nie przynosiło to pożądanych efektów. Wreszcie uznaliśmy, że potrzebujemy nowej osoby w tej roli, i że najlepszym kandydatem jest Hyper. Wierzę, że jest dla nas brakującym ogniwem. Był callerem w swoich poprzednich drużynach, także na pozycji trenera, więc jego wybór wydawał się naturalny – chwalił nowy nabytek Loord.

fot. PGL

Chwilę po całym zamieszaniu można było dojść do wniosku, że... jest tak samo. Kinguin nadal zawodziło, chociaż wtedy można było to jeszcze zrzucić na karb świeżych ustawień oraz modyfikacji taktycznych, które dopiero co zostały wdrożone. Takie wytłumaczenie brzmiało racjonalnie, więc wystarczyło tylko dać graczom nieco czasu i poczekać aż pojawi się światełko w tunelu. I to wreszcie zamrugało, gdy Polacy awansowali na europejskiego Minora, będącego bezpośrednio przepustką na zamknięte eliminacje do Majora. Co odważniejsi liczyli nawet, że TK powalczy o powtórny wyjazd do Bukaresztu, ale wszelkie nadzieje kibiców i samych zawodników zostały bardzo szybo pogrzebane, gdy przeszkodami nie do przejścia okazało się najpierw BIG, a potem Team EnVyUs.

No i jakby tego było mało, przyszło kolejne rozczarowanie w postaci zaledwie 3. miejsce w Polskiej Lidzie Esportowej. Lepsze od Kinguinów okazały się wówczas PRIDE oraz AGO Gaming, czyli nowy zespół pożegnanego kilka tygodni wcześniej Furlana. Dla odmiany ekipa Loorda pokazała się z bardzo dobrej strony w 25. sezonie ESEA (11 zwycięstw z rzędu!), a i na własnym podwórku odzyskała nieco utracony blask. W chwili pisania tego tekstu SZPERO, MICHU i reszta zgromadzili na swoim koncie pięć zwycięstw w ESL Mistrzostwach Polski, tylko raz doznając goryczy porażki. Tym samym już teraz można stwierdzić, że Team Kinguin jest na najlepszej drodze do wywalczonego w poprzedniej edycji tytułu. Tylko triumf w krajowych rozgrywkach czy też turnieju drugiej kategorii, jakim niewątpliwie są sygnowane przez ESEA rozgrywki, zaspokaja ambicje drużyny, która jeszcze niedawno miała mocarstwowe ambicje?

Harmonogram meczów Teamu Kinguin w 15. sezonie ESL Mistrzostw Polski w CS:GO prezentuje się następująco:

20 lipca, 21:00 PACT Black 2:16 Team Kinguin Inferno
20 lipca, 22:00 Team Kinguin 19:15 PACT Black Cobblestone
27 lipca, 17:00 Team Kinguin 16:6 Solaris Esports Cache
27 lipca, 18:00 Solaris Esports 16:19 Team Kinguin Inferno
27 lipca, 21:00 PRIDE 16:8 Team Kinguin Nuke
27 lipca, 22:00 Team Kinguin 16:10 PRIDE Cache
19 sierpnia, 21:00 Team Kinguin vs Pompa Team Black BO1
19 sierpnia, 22:00 Pompa Team Black vs Team Kinguin BO1
28 sierpnia, 17:00 gamENERGY vs Team Kinguin BO1
28 sierpnia, 18:00 Team Kinguin vs gamENERGY BO1
29 sierpnia, 21:00 Izako Boars vs Team Kinguin BO1
29 sierpnia, 22:00 Team Kinguin vs Izako Boars BO1
29 sierpnia, 23:00 AGO Gaming vs Team Kinguin BO1
29 sierpnia, 00:00 Team Kinguin vs AGO Gaming BO1

Wszystkie powyższe mecze, a także pozostałe spotkania 15. sezonu ESL Mistrzostw Polski obejrzeć będzie można za pośrednictwem ESL.TV Polska. Po więcej informacji na temat samych rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej.