W PRIDE występował od stycznia 2017 roku do sierpnia tego roku. W tym czasie wraz z ekipą wziął udział w szeregu różnego rodzaju imprez, i to zarówno tych krajowych, jak i międzynarodowych. Zdobył wicemistrzostwo Polski, wygrał Polską Ligę Esportową, dwukrotnie mógł świętować triumf w Pucharze Polski Cybersport, a także wystąpił na europejskim Minorze. W rozmowie z naszym serwisem Maciej "Luz" Bugaj zdobył się na małe podsumowanie przygody ze swoim dotychczasowym pracodawcą, opowiedział o zakończeniu z nim współpracy, a także poruszył temat ostatnich problemów związanych ze składem oraz kwestii korzystania z zawodników z akademii. Zapraszamy!


Maciej "MaPet" Petryszyn: Pod banderą PRIDE spędziłeś w sumie ponad półtora roku. Nie da się ukryć, że jak na esportowe standardy to jest to dość długi okres. Co sprawiło, że współpraca ta trwała tak długo?

Maciej "Luz" Bugaj: Zawsze jak coś zaczynam robić, to staram się to robić na poważnie i nie podchodzić do tego na zasadzie "Tutaj sobie chwilę zagoszczę". Jak już postanowiłem do nich dołączyć, to wiedziałem, że wiąże się to z tym, że nie odejdę sobie po trzech miesiącach, chyba że mnie wyrzucą, ale będę chciał kontynuować współpracę. W momencie kiedy doszedłem do PRIDE, gdzieś tam poznałem właścicieli, poznałem ich stosunek do graczy, zdałem sobie sprawę, że z nimi może być fajnie, nie będę musiał się martwić o sprawy poza grą, że zawsze mi pomogą. I gdy miałem kilka problemów, czy to z grą, czy to w swoim życiu prywatnym, zawsze mogłem liczyć na nich i okazało się, że nie są gołosłowni i mi pomogli. Więc to chyba to mnie do tego skłoniło. Po jakimś czasie przywiązałem się też emocjonalnie do PRIDE i też nie chciałem zostawiać tej ekipy, bo odeszło dwóch najlepszych chłopaków, którzy ciągnęli całą grę. Ponadto morelz też podziękował za grę, więc nie chciałem zostawiać chłopaków z niczym, chciałem pomóc i stworzyć coś z nimi. No niestety, jak widać nie udało się i mam nadzieję, że teraz PRIDE będzie kontynuować działalność w CS-ie, ale liczę też, że skład będzie troszeczkę lepszy niż do tej pory.

Wspominałeś o różnego rodzaju problemach. Był taki jeden moment, gdy można było odnieść takie wrażenie, że twoja przygoda z PRIDE może się zakończyć. Mam tu na myśli początek tego roku, gdy wylądowałeś w akademii. Czy brałeś wtedy pod uwagę albo przeszło ci przez myśl, by odejść, poszukać szczęścia gdzie indziej?

Było coś takiego w głowie, ale z drugiej strony zawsze patrzyłem na to w ten sposób – chłopacy mnie wyrzucili z drużyny, zostałem zastąpiony, chcieli spróbować z kimś innym. Rozumiem, to jest sport, gorsi są odstawiani na bok. Z tym nie mam problemu. Z kolei sama organizacja fajnie postąpiła, bo nie mówiła mi "Masz siedzieć na ławce, nic nie możesz robić, koniec kropka.", tylko powiedzieli "Maciek, jeżeli chcesz – próbuj z akademią, jeżeli nie chcesz – masz rękę wolną, próbuj coś sam, nie chcemy cię blokować". I gdzieś tam, gdy tak naprawdę nie chciałem na siłę zbierać teamu, robić składu... Miałem gdzieś tam z tyłu głowy skład, z którym chciałem spróbować, niestety nie udało się go skleić. To wtedy postanowiłem spróbować z akademią i te początki z PRIDE Academy sprawiały mi frajdę, wygrywaliśmy wtedy mecze, których nie powinniśmy wygrywać, więc byłem zadowolony. No ale długo to nie potrwało, bo zaraz chłopacy chcieli mnie z powrotem do składu, więc nie miałem za wiele czasu, by w ogóle o tym myśleć.

Czyli dla ciebie, jako dla zawodnika, który wcześniej grał na tym takim najwyższym krajowym poziomie, gra z akademią nie była jakimś problemem pod kątem motywacji czy chęci?

Nie, często tak jest, że im masz trudniej, tym bardziej cię to motywuje, tym bardziej chcesz innym pokazać jaki ty nie jesteś dobry, co ty nie potrafisz. I tym razem też chciałem coś takiego zrobić. Te początki z akademią, zaraz po tym, jak mnie wyrzucili, pokazywały, że jesteśmy w stanie coś pograć. Próbowaliśmy coś z tego zrobić, ale wtedy wróciłem do pierwszego składu, który miał być odbudowywany właśnie zawodnikami z akademii, co nie było takie łatwe, bo przeciwników mieliśmy na zupełnie innym poziomie i ten przeskok z gry w rozgrywkach krajowych na Europę był za duży dla tych zawodników czy też dla mnie jeśli o chodzi o prowadzenie. Po odejściu MINISE'A ja zająłem się prowadzeniem i na tym szczeblu krajowym mniej więcej sobie radziłem, ale na scenie europejskiej już mi to tak nie wychodziło.

Ogólnie można odnieść wrażenie, że o ile w kraju do pewnego momentu radziliście sobie bardzo dobrze, byliście drugą czy trzecią siłą w Polsce, tak jeśli chodzi o dokonania międzynarodowe to PRIDE miało przebłyski, ale, nie wiem czy się ze mną zgodzisz, generalnie stać was było na więcej niż osiągnęliście.

Był moment, gdy w rankingu HLTV byliśmy na 31. miejscu, więc to było dla nas coś super i gdzieś tam pokazywało, że jesteśmy w stanie rywalizować z każdym tak naprawdę. Były mecze, które wygrywaliśmy na naprawdę dobre drużyny, np. byliśmy w stanie grać na stare Gambit jeszcze z Zeusem. Te niektóre nasze mecze przegrywaliśmy naprawdę bliskimi wynikami przez takie nasze błędy, które decydowały o wszystkim. Myślę, że w tamtym składzie, gdyby nie fakt, że firma z większym budżetem razem TaZem ściągnęła naszych graczy, to myślę, że dalej moglibyśmy rywalizować, no ale niestety zjedli nas.

No tak, bo ile mieliście rzeczywiście takie mecze, jak ten z Gambit, o którym mówiłeś, czy jakieś przebłyski, to już na turniejach dla tzw. drugiego tieru, na jakichś DreamHackach Open nie mogliśmy was oglądać, mimo że na papierze wydawało się, że to będzie w waszym zasięgu.

Wiesz, no nie raz mieliśmy naprawdę bliski wynik, by zakwalifikować się na turniej i zawsze się nie udawało. Mogę powiedzieć otwarcie, że wiele razy mieliśmy niefart w tych ostatnich meczach. Brakowało nam tego, by raz czy dwa coś takiego przeskoczyć – wtedy byłoby już łatwiej. Brakowało tego przełamania i to zaważyło na tym, że chłopacy odeszli do TaZa.

Dziś można ująć, że to odejście reatza i MINISE'A było takim gwoździem do trumny PRIDE.

Myślę, że był to dosyć ciężki cios zadany organizacji, jak i samemu składowi CS-a. No bo nie ukrywając Paweł z Jackiem mają duży wpływ na grę i bez nich wyglądało to jak wyglądało, niestety. Nie udało się tego odbudować. Co mogę powiedzieć, no cios, mocny cios.

A samo odejście tej dwójki, która bardzo wyróżniała się na tle całej drużyny, było dla ciebie zaskoczeniem czy spodziewaliście się tego, że w końcu może pojawić się ktoś, kto ich zgarnie?

Wiesz, już dużo, dużo wcześniej cały czas ktoś próbował podkupić jednego z zawodników, nie powiem którego. I cały czas gdzieś tam z tyłu głowy była ta obawa, że nasz skład się zmieni i też gdzieś nam to przeszkadzało, Tak czy inaczej, akurat to, że Paweł z Jackiem pójdą do lepszej drużyny, gdy będą mieli taką możliwość, w ogóle mnie nie zdziwiło, bo chłopacy naprawdę prezentują się świetnie i drużyna z nimi to superdrużyna. Oni nie są w stanie grać dla słabej drużyny, bo ta dwójka naprawdę dużo wnosi do gry.

Gdy MINISE i reatz odeszli, PRIDE postanowiło pójść trochę pod prąd i zamiast ściągać do składu kogoś doświadczonego, znanego na scenie, zaczęło sięgać po wychowanków z akademii. Jak wy jako członkowie pierwszego zespołu zareagowaliście na taką nietypową decyzję?

Ja nie miałem z tym problemu, bo, tak jak ci mówiłem, wiedziałem, że to może potrwać trochę dłużej. Wiedziałem, że jestem doświadczony, Tomek jest doświadczony, Konrad też był doświadczony i liczyliśmy, że tą trójką damy radę pociągnąć to wszystko, ale okazało się, że nie jesteśmy w stanie poprowadzić tego na tak wysokim poziomie. Gdzieś tam w kraju rywalizowaliśmy z każdą drużyną, ale już w Europie nie wyglądało to tak fajnie. Później przyszła chwila, gdy Konrad też zdecydował, że nie ma siły, stwierdził, że nie damy rady tego pociągnąć dalej, ale my z Tomkiem mimo wszystko trzymaliśmy się razem i próbowaliśmy. Niestety nie udało się i kilka dni temu stwierdziliśmy, że czas po prostu spróbować czegoś nowego i przestać stać w miejscu, albo nawet się cofać, bo mogło to tak wyglądać.

Pomysł z wychowankami to była pierwsza opcja czy najpierw rozważaliście wzięcie kogoś bardziej znanego?

Rozważaliśmy też branie innych graczy, ale w większości wyglądało to tak, że gracze, których chcieliśmy, mieli kontrakty lub też byli to znajomi, którzy trzymali się razem. No a my nie chcieliśmy tych dwóch czy trzech, chcieliśmy tylko jednego z nich, a oni się trzymali razem. Dlatego też nie byliśmy w stanie dobrać bardziej doświadczonych zawodników.

fot. ESL/Adela Sznajder

Z perspektywy czasu widać, że ta zagrywka z tymi młodymi nie za bardzo zagrała. Co o tym przesądziło? Brak doświadczenia, brak umiejętności czy może złożyło się na to więcej czynników?

Umiejętności ci chłopcy mieli, mają i pewnie nadal je zdobywają, więc tego nie można im odebrać. Myślę, że najtrudniejszy z tego wszystkiego był fakt, że chłopacy mogli się troszeczkę stresować. Raz, że przeskoczyli tak naprawdę z podwórka polskiego na granie na drużyny europejskie i nie mieli już takiej pewności siebie, takiej lekkości gry. Ciężko się gra z osobami, które po prostu boją się coś zrobić, które boją się, że ktoś będzie zły. Ja jestem dosyć emocjonalną osobą i czasem potrafiłem krzyknąć, że co się dzieje, że tak nie może być, co my sobą reprezentujemy. I myślę, że to też w dużym stopniu wpłynęło na to, że chłopacy się stresowali i bali się grać swoje. Teraz splawik z Zorinem i SAYNEM stworzyli sobie skład i myślę, że teraz gra się im lżej, bo nie czują tej presji, takiej, że oni muszą, że muszą coś zrobić, muszą wygrać, bo grając pod banderą PRIDE w składzie ze mną Konradem czy Tomkiem gdzieś ta presja była, taka w stylu "Musimy to wygrać, bo jesteśmy PRIDE". A teraz mają taką swobodę, może teraz im coś wyjdzie.

Jak w ogóle wyglądał dobór tych młodych? To wy, jako starszyzna, ich wybieraliście czy to organizacja wam ich przypisywała?

Po prostu wiedzieliśmy kto jaką rolę pełni w akademii i było to na zasadzie "Dobra, potrzebujemy tego, tego, tego, dobra, spróbujmy zagrać z nimi". Wiedzieliśmy, że potrzebujemy czy to snajpera, czy też strzelca, czy też kogoś, kto będzie rzucał granaty. Wiedzieliśmy kto co potrafi, kto co chce robić i tak właśnie dobieraliśmy pod względem tego, co o kimś wiemy. Miałem przyjemność grać w akademii przez chwilę, więc też znałem kilku z tych chłopaków, ale też inaczej grali, gdy byli w akademii, a inaczej, gdy już doszli do głównego składu, co dopiero później zauważyłem.

A nie zniechęcił was trochę fakt, że dwóch młodych, którzy do was doszli, miało już okazję pod banderą SEAL grać w Polskiej Lidzie Esportowej i tam ich wyniki, lekko mówiąc, nie były najlepsze.

Po prostu tamten skład to było połączenie PRIDE Academy z PRIDE Talent Academy, więc też mogło im się nie najlepiej grać, bo chcąc czy nie chcąc drużyna nie może być złożona z pięciu byle jakich osób, teraz jestem tego pewien. Do takiej drużyny musisz przychodzić, musi ci się chcieć, musisz myśleć o tym, że chcesz to robić, próbować coś robić. Po prostu chcieć się rozwijać. A w momencie, gdy, powiedzmy, jest pięciu dobrych graczy, ale dwóch z nich przychodzi i im się nie chce trenować, bo tego nie lubią, bo to czy tamto im nie podpasowało, to nie da się niczego stworzyć. Wiedziałem o Zorinie, że fajnie strzela, że potrafi strzelać, SAYNA też widziałem kilka świetnych akcji i po prostu stwierdziliśmy, że spróbujemy to zrobić. No ale nie udało się.

Jak wiadomo, kilka dni temu ty i ToM opuściliście PRIDE rozwiązując swoje umowy za porozumieniem stron. Na dobrą sprawę to rzadka sytuacja, że organizacja, która ma ważne kontrakty z zawodnikami, która może na nich zarobić, pozwala im odejść za darmo. Inicjatywa, by rozstać się w taki sposób, wyszła od was czy od PRIDE?

Myślę, że trochę z naszej, a trochę ze strony PRIDE, bo nie było tak, że my powiedzieliśmy "Nie gramy i koniec" albo, że organizacja nam powiedziała "Macie odejść i koniec". To było w momencie, gdy, mogę śmiało powiedzieć, już mnie to zmęczyło, te próby stworzenia czegoś, które nadal nie wychodziły. Więc odezwałem się do organizacji mówiąc, że ja już nie mam siły, że już nie wiemy co robić. Reszta chłopaków też już podłamana była, bo ciągłe próby, treningi, które nic nie dawały, mijały się z celem. Po rozmowach stwierdziliśmy, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć i kombinować, bo tak naprawdę nie wiedzieliśmy co dalej z tym zrobić, więc to była idealna pora na to, by sobie ładnie podziękować. Zarówno ja, jak i Tomek byliśmy zawsze z organizacją, gdy czegoś potrzebowała to zawsze to robiliśmy, organizacja była również taka sama dla nas, więc ani oni, ani my nie mieliśmy powodu, by blokować cokolwiek. Można powiedzieć śmiało, że po koleżeńsku podziękowaliśmy sobie i cześć.

Gdybyś miał podsumować jakoś to półtora roku, które spędziłeś w PRIDE, to byłbyś raczej zadowolony czy może czułbyś jakiś niedosyt?

Na pewno jestem zadowolony z tego, co było, ale jak teraz patrzę na to perspektywy czasu to widzę, że tak naprawdę kilka moich głupich akcji czy też głupich akcji któregoś z moich kolegów przesądziło o tym, że nie byliśmy na tym DreamHacku czy też jakimś innym dużym turnieju, więc jakiś tam pewny niedosyt jest. Gdy patrzę teraz na swoje stare akcje i sobie je przypominam, to pukam się czasem w głowę co ja robiłem. Gdzieś ten niedosyt jest, ale mimo to jestem zadowolony, bo mimo że wcześniej nie grałem w jakichś super europejskich drużynach, nie miałem możliwości pokazania się, to z chłopakami z PRIDE udało się dosyć fajne zaprezentować czy też pojechać na Minora, z czego bardzo się cieszę i jestem dumny, że udało nam się to zrobić. Rywalizowaliśmy z każdym i w przypadku pojedynku z każdym mogłem z podniesioną głową podejść, powiedzieć "Grajmy, dobrze gramy i nie boję się na was grać". Wydaje mi się, że pod względem gry jestem naprawdę zadowolony. A pod względem organizacji też jestem mega zadowolony, bo na początku był strach, że nie ma w Polsce organizacji jakichś tam super, które wszystko zapewniają, opłacają. Zawsze gdzieś były dramy w związku z organizacjami, nie było tego profesjonalizmu, a tutaj się okazało, że chłopaki zaczęli robić organizację i naprawdę była to profesjonalna organizacja i zawsze, zawsze fajnie się z nimi współpracowało.

Mówiłeś wcześniej o takiej lojalności, twoim przywiązaniu względem PRIDE. No ale spójrzmy – MINISE i reatz odeszli do Kinguin, gdzie radzą sobie coraz lepiej, grali na Minorze, a teraz jadą do Hongkongu. Z kolei morelz wygrał niedawno PLE i występował razem z Virtus.pro. Nie sądzisz, że może przespałeś ten moment, w którym odejście z PRIDE pozwoliłoby także tobie wejść na ten taki wyższy poziom?

Można tak powiedzieć, gdzieś na pewno masz trochę racji, ale z drugiej stron nie mogę żałować decyzji jakie podjąłem, bo w momencie gdybym ich żałował, użalał się nad nimi to chodziłbym nieszczęśliwy. A teraz skończyłem współpracę, mam nowy etap w życiu, więc teraz mam czas, by wstać i dalej walczyć, a nie martwić się tym, że przespałem jakiś tam okres. Nawet patrząc na to, myśląc o swoich decyzjach nie myślę, że zrobiłem źle, bo uważam, że gdzieś są pewne wartości, które są ważniejsze od wygrywania, pieniędzy czy sławy. Te wartości są inne u niektórych i broń Boże nie mówię tu o Piotrku, Pawle czy Jacku, bo akurat oni zostali wykupieni. Nie chcę w ogóle z niczym tu wjeżdżać, żeby nie było. Po prostu ja podjąłem taką decyzję, mnie nikt nie wykupił, więc też miałem inne priorytety.

Pod koniec muszę oczywiście spytać – jakie są twoje dalsze plany? Już jakieś opcje się pojawiły czy na razie dajesz sobie nieco czasu?

Tak jak mówiłem, teraz nie chcę żałować żadnej decyzji. Od półtora roku grałem dla jednej organizacji, starałem się trzymać jednego składu i staram się sobie wyrobić taką opinię, że jeżeli gdzieś dołączam to nie przychodzę tam na tydzień, dwa czy trzy, tylko naprawdę chcę poświęcić dużo swojego czasu, by coś zbudować. Na razie nie będę podejmował żadnej decyzji, na razie chcę odpocząć. Teraz wyjeżdżam na wakacje i myślę, gdy wrócę to wtedy będziemy myśleć. Gdzieś tam sobie na razie gram dla zabawy jakimś miksem, jakieś kwalifikacje, dobrze się bawię i myślę, że decyzje będę podejmował dopiero po powrocie z wakacji.

Czyli rozumiem, że ten twój ostatni występ w GG.Bet Summer z sorenem i killkapim to tylko w ramach tej właśnie zabawy, nic wiążącego?

Fajnie mi się gra z chłopakami, nie wykluczam, że z częścią z nich albo z całym składem będę grał, bo nie chcę mówić, że chłopacy są źli czy coś takiego. Fajnie mi się z nimi grało, ale na razie nie podejmuję żadnej decyzji. Siedziałem sobie po prostu wieczorem i nagle "Chodź, zagramy sobie turniej. Dobra, chodźcie, zagramy, popykamy sobie". No i się okazało, że fajnie nam się gra, coś tam wygraliśmy jakieś kwalifikacje, no ale to są małe turnieje, na razie nie ma co decydować. Na razie się bawimy grą i mam nadzieję, że jeżeli zostaniemy w takim składzie to będziemy się cały czas bawić.

A zamierzasz szukać czegoś razem z ToMem?

Nie wiem, tego ci nie powiem. Z Tomkiem też się fajnie gra, ale na razie nie jestem w stanie ci odpowiedzieć na to pytanie.

No to pozostaje mi życzyć miłych wakacji i powodzenia w poszukiwaniu nowego pracodawcy.

Spoko, super. Dziękuję ślicznie.

Śledź autora wywiadu na Twitterze – MaPetCed