Polskie marzenia o trzech rodzimych zespołach w 9. sezonie ESL Pro League można już wyrzucić do kosza. W finale ESEA Mountain Dew League 29 Virtus.pro w fatalnym stylu uległo bowiem Teamowi 3DMAX. Klęskę biało-czerwonych uwydatnia fakt, iż ich przeciwnicy do Dallas przyjechali praktycznie nieprzygotowani ze względu na niedawny transfer dwóch zawodników do G2 Esports.

Team 3DMAX 2 : 0 Virtus.pro

(ESEA MDL 29 – finał)
16 9 Nuke 6 12
7 6
16 9 Dust2 6 10
7 4
Cache

Jeśli ktoś liczył, iż Polacy szybko rozprawią się ze swoimi przeciwnikami, to musiał się nieźle rozczarować. I nie mówimy tu tylko o kwestiach sportowych, ale również o problemach technicznych, które długo torpedowały rywalizację. Rozgrywane w sporych interwałach trzy pierwsze rundy powędrowały na konto Virtus.pro, jednak nasi rodacy nie wykorzystali okazji na wypracowanie sobie przewagi. W grze nadwiślańskiej formacji regularnie pojawiały się proste błędy, co naturalnie znalazło swoje odzwierciedlenie w wyniku. Pierwszą część meczu na czele kończyli gracze 3DMAX, ale w strzelaniu z pistoletów znów lepsi okazali się Virtusi. Kolejne punkty powoli wpadały na konto piątki Michała "snatchiego" Rudzkiego, lecz nie da się ukryć, nie był to przyjemny pojedynek do oglądania. Na serwerze dalej panował ogromny chaos, w którym pewniej odnajdowała się ekipa z Europy Zachodniej. Dzięki serii pięciu udanych natarć 3DMAX zdobyło rundę mapową i wkrótce znacząco przybliżyło się do zwycięstwa w całym meczu.

Początek Dusta2 nie przyniósł zmiany obrazu gry. Polacy wciąż byli cieniami samych siebie, a szczególnie ciężkie chwile przeżywał Piotr "morelz" Taterka. Rodzimy strzelec pierwsze trafienie zanotował dopiero w dziesiątym starciu, a Virtusi we wręcz niewiarygodnych okolicznościach zaczęli zmniejszać straty. Tuż przed zmianą stron inicjatywę odzyskało jednak 3DMAX, które po przerwie powiększyło swoją przewagę aż do pięciu oczek. Wtedy do roboty wreszcie zabrał się Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski, który w duecie z morelzem dał swoim kolegom sygnał do walki. Polacy zresetowali bonus ekonomiczny 3DMAX i wydawało się, iż wkrótce na tablicy wyników pojawi się remis. Niestety, w następnym starciu powróciły upiory z Nuke'a i nasi rodacy nie poradzili sobie ze słabiej wyposażonymi rywalami. Ci nie dali się już ani razu zatrzymać i zapewnili sobie wygraną.

Mimo porażki Virtus.pro nie straciło szansy na awans do ESL Pro League. Polacy wezmą bowiem udział w barażach, które wyłonią parę ostatnich uczestników tej prestiżowej ligi. Pierwszym rywalem Virtusów już dziś w nocy będzie... Team Kinguin. Po więcej informacji na temat amerykańskich rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej.