Nadszedł ten moment – po długiej serii niepowodzeń i upokorzeń Virtus.pro postanowiło kompletnie przebudować swój dotychczasowy skład CS:GO. W wyniku tego z ekipą pożegnało się aż trzech zawodników, w tym także legendarni Filip "NEO" Kubski i Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski.
Dla rosyjskiej organizacji to ogromna zmiana oraz spore ryzyko. Nic więc dziwnego, że generalny menadżer VP, Roman Dvoryankin, postanowił w specjalnie przygotowanym dla HLTV oświadczeniu podsumować mijające dwa lata, czyli okres, w którym nienaruszalny zdawałoby się skład Virtus.pro zaczął powoli się wykruszać. Rosjanin opowiedział co nieco o kulisach rozstań z kolejnymi zawodnikami, a także dokładnie wyjaśnił dlaczego nowa drużyna ma taki, a nie innych kształt. Pełna treść oświadczenia poniżej:
19 lutego 2017 roku wygraliśmy DreamHack Master Las Vegas, pokonując po drodze Astralis i SK Gaming, dwa najlepsze wówczas zespoły świata. Tydzień później Jacob Wolf z ESPN opublikował tweeta pod tytułem "W ten weekend Virtus.pro wygra IEM-a".
Wówczas żaden z nas nie myślał nawet, że właśnie osiągamy nasz szczyt i teraz będzie już tylko gorzej, że będziemy musieli próbować wygrać jakikolwiek turniej.
Wiosna 2017 roku była kompletną katastrofą. Na IEM Katowice i podczas StarLaddera w Kijowie nie potrafiliśmy nawet wyjść z grupy, ponadto spadliśmy z ESL Pro League. Lato wyglądało już o wiele bardziej obiecująco, bo wygraliśmy Adrenaline Cyber League oraz dotarliśmy do czołowej czwórki Majora w Krakowie. Niemniej patrząc na układ play-offów i naszych rywali, tytuł powinien trafić do nas, a nasze rozczarowanie jego brakiem było druzgocące.
Podczas ESL One New York odbyliśmy pierwszą rozmowę dotyczącą potencjalnych zmian w składzie i była ona kontynuowana w Barcelonie podczas europejskich finałów WESG, które znowu okazały się porażką. Epicki finał w Petersburgu był co prawda przebłyskiem, ale nasze niebo nadal pozostało ciemne.
Wieczór, w którym rozstaliśmy się z TaZem po porażce 0:3 w fazie grupowej bostońskiego Majora, był najtrudniejszym dniem w całej mojej esportowej karierze. Wszyscy sądziliśmy, że wprowadzenie świeżej krwi w postaci najbardziej utalentowanego młodego gracza w Polsce, MICHA, uzdrowi zespół. Jednakże mimo obiecującego startu tak się nie stało. Przegraliśmy dwa finały, w Budapeszcie i Szanghaju, atmosfera w zespole stale się pogarszała i w tamtym momencie zgłosiły się o nas mousesports i FaZe, które chciały rozmawiać o transferze Snaxa. Janusz zdecydował się skorzystać z tej możliwości i chociaż dla reszty drużyny był to szok, sam w głębi serca rozumiałem i zaakceptowałem jego argumenty.
Gdy na pokładzie pojawił się snatchie, od razu wiedzieliśmy, że jest diamentem, jego potencjał i talent są ogromne. W tym samym okresie opuścił nas byali, gdyż nie potrafił już znaleźć w sobie motywacji do dalszej gry. Mocno wierzę, że umieszczanie graczy w złotej klatce poprzez odsunięcie ich na rezerwę nie przynosi niczego dobrego i właśnie to było powodem, dla którego nie przeprowadziliśmy restrykcyjnej wyceny Snaxa, zaś byaliemu pozwoliliśmy swobodnie grać w miksach i brać udział w polskich turniejach.
Nasz ostatni skład miał potencjał i dawał pewne skłaniające do optymizmu sygnały, ale w miarę upływu czasu wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z jednej prostej rzeczy – ci gracze będą mogli coś osiągnąć tylko wtedy, gdy przestaną grać ze sobą. EPICENTER, turniej na Malcie i MDL w Dallas tylko to potwierdziły. To był koniec.
Po dokładnym przeanalizowaniu naszych możliwości postanowiliśmy zbudować nowy skład wokół snatchiego. Podczas jego pierwszych miesięcy u nas czułem się źle, gdyż nie mogłem dotrzymać obietnic złożonych mu, gdy kupowaliśmy go z AGO. To samo dotyczyło także MICHA. Ci chłopcy zasługują na więcej. Połączenie snatchiego i Snaxa jako naszych kluczowych zawodników wydaje się idealne, obaj gracze mają o sobie nawzajem wysokie mniemanie. Potrzebowaliśmy jednak także IGL-a, zaś na TOAO wskazywało nam kilku graczy z najlepszych drużyn świata. Co najważniejsze, ma on też coś od udowodnienia. MICHU był najbardziej konsekwentnym zawodnikiem w naszym składzie i podobnie było z byalim nim odszedł, więc posiadanie tego duetu jako entry/supporta to coś wspaniałego. Najważniejsze jest jednak to, że każdy z naszych pięciu graczy ma powód, by walczyć – swoją reputację, swoje nazwisko, swój potencjał. Podobnie jest ze mną, jako z generalnym menadżerem. To grupa ludzi, których chciałem mieć. Trudno to zrozumieć, ale Snax jest teraz najstarszym członkiem zespołu i jest w tym samym wieku, którym byli NEO i TaZ, gdy w 2014 roku dołączali do VP.
Wielu ludzi za kryzys, w który wpadliśmy, obwiniało kubena i, szczerze mówiąc, sam miałem wątpliwości. Jednakże ponosi on dokładnie taką samą odpowiedzialność, jak pozostali gracze. Żałuję jednak, że nie dokonałem zmian wcześniej, gdyż próbowałem trzymać się przeszłości. Gdybym zareagował szybciej, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Zawodnicy mogli z tego wyjść. Nie należy winić tylko kubena. Dlatego właśnie wraz z nowym składem postanowiliśmy, że zasługuje on na swoją szansę, by pokazać, co potrafi. Ma nasze pełne wsparcie. Pomimo atrakcyjnej oferty z innego zespołu, zdecydował się zostać z nami, by udowodnić, że polski CS nadal jest coś wart.
Jednocześnie rozstajemy się z ogromną legendą, NEO. Wszyscy wiedzieliśmy, że ten moment jest nieuchronny, mam jednak nadzieję, że pokaże nam wszystkim, że ma jeszcze coś do udowodnienia na scenie. Chciałbym podziękować mu za jego poświęcenie i za wszystko, co zrobił zarówno dla nas, jak i fanów CS:GO z całego świata. Jeśli zaś chodzi o pashę to wyczekujcie informacji w 2019 roku.
Przypomnijmy, że nowy skład Virtus.pro będą tworzyć Michał „MICHU” Müller oraz Michał „snatchie” Rudzki, którzy znajdowali się w nim już wcześniej, a także powracający do organizacji Janusz „Snax” Pogorzelski i Paweł „byali” Bieliński oraz pozyskany z AGO Esports Mateusz „TOAO” Zawistowski. Więcej na ten temat przeczytać można pod tym adresem.