Znamy już pięć ekip, które zagwarantowały sobie udział w fazie play-off katowickiego Majora. Jedną z nich jest MIBR. Niedługo po zakończonym pojedynku z Ninjas in Pyjamas udało się nam porozmawiać Fernando "ferem" Alvarengą. 27-letni strzelec opowiada między innymi o tym, że nie uważa gry w międzynarodowym składzie jako straconego czasu, ale zdecydowanie czuje się podekscytowany możliwością powrotu do korzeni i ponownej gry ze swoimi rodakami.
Adam Suski: Zacznijmy od tego, jak czujesz się ponownie w pełni brazylijskim składzie?
Fernando "fer" Alvarenga: To przyjemne uczucie, ponieważ mamy trochę inną kulturę CS-a niż Amerykanie, myślimy inaczej o grze. Za każdym razem, gdy gramy w rodzimym gronie, nasze pomysły zbiegają się ze sobą, więc czuję się naprawdę niesamowicie, mogąc występować ponownie w pełni brazylijskim składzie.
Uważasz więc, że MIBR popełniło błąd kontraktując zarówno amerykańskich i brazylijskich graczy?
Nie, nie uważam tego za pomyłkę. Próbowaliśmy czegoś nowego – międzynarodowego składu – ale w ostatecznym rozrachunku to nam się nie opłaciło. Mieliśmy problemy z komunikacją, ponieważ niektórzy z nas nie mówią za dobrze po angielsku. Ale nie żałuję. To było ciekawe doświadczenie dla wszystkich. Próbowaliśmy, ale koniec końców nie wyszło to dobrze. Każdy o tym wiedział, więc rozstanie było z korzyścią dla wszystkich.
Tego Majora rozpoczęliście od porażki z Cloud9, które później zostało zdemolowane przez Astralis 16:0. Potrzebowaliście czasu, żeby się rozkręcić?
Podczas meczu z Cloud9 byliśmy nieco zestresowani. Nie martwiliśmy się przesadnie o wynikiem, ponieważ czuliśmy, że nie gramy tego, co chcemy. Wiele trenowaliśmy, dlatego też znaliśmy swój poziom i to jak gramy w CS-a, a w meczu z Cloud9 po prostu to nie było to. Wiedzieliśmy, że musimy dać z siebie wszystko i nie zwracać na to uwagi.
Przeanalizujmy krótko starcie NiP. Na pierwszej mapie wyglądaliście bardzo mocno. Co sprawiło, że czuliście się tak pewni siebie?
Train to jedna z naszych najlepszych map, a nasza strona CT jest naprawdę mocna. Dlatego też oczywiście chcieliśmy, żeby NiP ją wybrało i faktycznie tak się stało. Nie sądzę, że to była dobra decyzja z ich strony, wiedząc, że nasza gra w obronie jest bardzo dobra. Za każdym razem, gdy gramy na Trainiejesteśmy bardzo pewni siebie.
Ostatnim raz z brazylijską flagą na koszulce wystąpiliście za czasów SK Gaming podczas finałów ESL Pro League w waszej ojczyźnie. Co skłoniło was do ponownego zaprezentowania specjalnych koszulek właśnie w Polsce?
To nasz pierwszy turniej, kiedy znów możemy grać w pełni brazylijskim składzie i teraz nazwa Made in Brazil faktycznie ma sens. Oczywiście, jest to także Major, więc przybyliśmy tu z nowymi koszulkami, bo wokół drużyny utworzył się spory hype. Lubimy to, lubimy grać na dużych scenach, a same Katowice są najlepszym miejscem do grania w CS-a, więc jesteśmy niezwykle uradowani, że właśnie tu mamy okazję zadebiutować.
Wspomniałeś o sporym zainteresowaniu waszym zespołem. Pojawiły się nawet głosy, że możecie być jednym z kandydatów, żeby zrzucić z tronu Astralis. Jak ty się na to zapatrujesz?
Za każdym razem, gdy mierzyliśmy się z Astralis, czuliśmy, że oni grają nieco nerwowo. Myślę, że po prostu nie lubią grać przeciwko nam, nie odnajdują się. Wiemy, jak ich pokonać, robiliśmy to w przeszłości. Spotkaliśmy się z nimi w dwóch finałach i tylko małe błędy spowodowały, że przegraliśmy te turnieje. Lubimy mierzyć się z nimi i jesteśmy gotowi by zrobić to jeszcze raz.
Są jakieś zespoły, których chciałbyś uniknąć w play-offach, czy raczej myślisz, że możecie pokonać każdego?
Nie wybieramy swojego przeciwnika. Będziemy walczyć z każdym, kto znajdzie się w naszej części drabinki. Jesteśmy przygotowani na każdego.
Jakie to uczucie zagrać w Spodku przed tysiącami polskich fanów?
Myślę, że Polska i Katowice to zdecydowanie najlepsze miejsce do grania. Oczywiście Brazylia jest dla nas lepsza, bo z niej pochodzimy, ale jeśli miałbym wybrać najfajnieszą lokalizację dla CS-a, to wskazałbym właśnie Katowice. Polscy kibice zawsze są niesamowici, więc czujemy się podekscytowani możliwością spotkania się z nimi w arenie.
IEM Katowice 2019 potrwa do 3 marca. W pul nagród wydarzenia znalazł się okrągły milion dolarów, z czego połowa tej kwoty trafi do triumfatorów całych zmagań. Więcej szczegółowych informacji na temat katowickiej imprezy znaleźć można w naszej relacji tekstowej: