Jeszcze trzy dni temu mieliśmy okazję analizować wydarzenia w grupie B europejskiej dywizji ESL Pro League Season 9, tymczasem już dziś mamy za sobą rywalizację w zbiorze C. W wesołych nastrojach święta Wielkanocne spędzili zawodnicy G2 Esports, bo to oni już po pierwszej fazie grupowej zgarnęli bilety do rodzimego Montpellier. Tyle szczęścia nie miało zaś Windigo Gaming, bowiem bułgarska piątka nie wygrała żadnego spotkania, przez co musi martwić się o swój ligowy byt.

Bezkrólewie na francuskiej scenie

Francuski superteam – takim zwrotem zwykło określać się Team Vitality, który w bardzo krótkim czasie po pojawieniu się na scenie, został uznany za zdecydowany numer 1 w tym właśnie kraju. Wszystko wskazuje jednak, że o żadnej dominacji nie ma mowy. Podczas rywalizacji w Leicester fanom znad Sekwany przypomniało o sobie G2 Esports, które w ostatnich tygodniach znalazło się w cieniu ekipy Nathana "NBK-a" Schmitta, szczególnie po niedawnej porażce przeciwko lokalnemu rywalowi na Charleroi Esports. Tym razem G2 rozprawiło się ze wszystkimi grupowymi rywalami i ku radości rodzimych kibiców, zapewniło sobie udział w światowych finałach we francuskim Montpellier.

Niebywałych rzeczy ze snajperką dokonywał Kenny "kennyS" Schrub, który był zdecydowanie najjaśniejszą postacią w swoim zespole. Francuz w trakcie pojedynku z Windigo ustrzelił aż 43 przeciwników przy użyciu AWP. Coraz lepiej do drużyny wkomponowuje się François "AmaNEk" Delaunay. 25-latek wprawdzie nie wykręcił niebotycznych wyników w Wielkiej Brytanii, ale w każdym zagraniu widoczna była coraz większa pewność, mimo ciągle niedługiego stażu w formacji. Dzięki bezpośredniemu awansowi na globalne finały gracze G2 mają teraz nieco więcej czasu na przygotowania do nachodzących imprez. Ci pod koniec maja polecą do Dallas na zawody z cyklu DreamHack Masters, gdzie być może znów przyjdzie stoczyć im bratobójczy pojedynek z Vitality. A wewnętrzna walka pomiędzy tym duetem nabiera rumieńców.

Stabilności brak

Przekonywujące zwycięstwo 3:0 w wielkim finale StarSeries i-League Season 7 sprawiło, że o Natus Vincere ponownie zrobiło się głośno. I choć na zawodach w Szanghaju zabrało takich drużyn jak Astralis czy Team Liquid, triumf Na`Vi został odebrany jako ogromny sukces. Zaledwie kilka dni później ukraińsko-rosyjska piątka wybrała się z kolei do Miami na BLAST Pro Series, ale tam udało się zaliczyć jedynie dwie wygrane w pięciu spotkaniach. Dlatego też występ trzeciej piątki na świecie w ramach ESL Pro League był całkowitą niewiadomą. No i sprawdziły się obawy kibiców ze wschodniej Europy, bo tamtejszy zespół znów zależny był od Oleksandra „s1mple'a” Kostylieva, ale ten w pojedynkę nie był w stanie zaprowadzić Na`Vi prosto do światowych finałów ligi.

Już inauguracja zmagań przyniosła niemałe problemy, gdy Windigo było naprawdę blisko sprawienia niespodzianki i zainkasowania triumfu. Później przyszła porażka z G2, która sprawiła, że półfinaliści katowickiego Majora stracili szanse na wygranie grupy. Mimo wszystko przed ostatnią serią gier ci byli już pewni udziału w drugiej fazie, więc wygrana w pojedynku z Fnatic nie miała szczególnego znaczenia. Tym samym ta faza zmagań zakończyła się dla Na`Vi sporym rozczarowaniem, bo nie ulega wątpliwości, że zespół mający w składzie najlepszego gracza na świecie zdecydowanie wolał uniknąć dodatkowej rywalizacji o miejsce w Montpellier. I tak oto reprezentanci regionu CIS ponownie zmusili obserwatorów sceny CS:GO do przystąpienia do rozważań na temat przyszłości formacji, jak i samego s1mple'a.

Nowy system zbiera kolejne żniwa

Nowy system EPL ma swoich zwolenników i przeciwników. Ja wprawdzie należę raczej do tych pierwszych, jednak nie ulega wątpliwości, że nowy format może być lekko krzywdzący. Prawo do narzekania ma zdecydowanie Windigo Gaming, choć naturalnie przyczyn porażki nie należy doszukiwać się jedynie w samym schemacie rozgrywek, ale przede wszystkim we własnej niemocy. Niemniej jednak Bułgarzy podczas rywalizacji w Leicester powinni wylądować co najmniej w środku stawki. Pokazał to zresztą już pierwszy pojedynek, w którym trzynasty zespół świata postawił się trzeciemu, a zabrakło przecież niewiele, by to Na`Vi musiało gonić resztę ekip po niepowodzeniu w premierowym pojedynku.

Minimalna porażka w pierwszym meczu była dopiero początkiem. Dzień później Windigo znów doznało klęski i to ponownie prezentując przyjemną dla oka grę i zdobywając jedną mapę. Identyczny wynik zwieńczył także batalię przeciwko G2, choć w przypadku tego meczu obie formacje były pewne odpowiednio pierwszej i ostatniej lokaty w grupie. Gdyby więc rywalizacja trwała nieco dłużej niż trzy dni, to jestem przekonany że bałkańska piątka wkrótce cieszyłaby się z triumfu. Tymczasem jednak, w obliczu stabilnej, acz nieco za mało przebojowej gry, gracze Windigo będą musieli zaciskać zęby w turnieju o utrzymanie w lidze, gdzie przyjdzie im walczyć chociażby z podrażnionym Ninjas in Pyjamas.


Podsumowania będą pojawiały się po zakończeniu zmagań w każdej z grup europejskiej dywizji ESL Pro League, a będzie można znaleźć je pod tym adresem. Po więcej szczegółowych informacji na temat 9. sezonu EPL zapraszamy do naszej relacji tekstowej.