GG League 2019 zakończyło się triumfem G2 Esports, lecz pewne powody do zadowolenia mogą mieć również gracze Virtus.pro. Popularne Niedźwiedzie zdołały awansować przecież do półfinału, w którym dopiero po zaciętej walce uległy Tricked Esport, czyli obecnie 22. drużynie na świecie. Po rozstrzygnięciu tego pojedynku porozmawialiśmy z Januszem "Snaxem" Pogorzelskim, który podsumował poznański turniej oraz pierwszą połowę trwającego roku, a także wyjawił najbliższe plany swojej formacji. Zapraszamy do lektury!


Marcin Gabren: Zacznijmy od spotkania z Epsilonem otwierającego dla was GG League. Mieliście wiele szans na wygranie tego meczu, dlaczego nie udało się wykorzystać żadnej z nich?

Janusz "Snax" Pogorzelski: Już nie pamiętam dokładnie, jak zaczął się ten mecz, ale chyba po naszej myśli. Ogólnie graliśmy całkiem w porządku. Wydaje mi się, że w pewnym momencie poczuliśmy się zbyt pewnie, ponieważ i w ofensywie, i w defensywie szło nam naprawdę dobrze. Zdołaliśmy szybko dotrzeć do pułapu piętnastu punktów i myślę, że wkradło się za duże rozluźnienie i może delikatnie zlekceważyliśmy przeciwnika. W konsekwencji straciliśmy te wszystkie przewagi, które sobie wypracowaliśmy. Po meczu wyciągnęliśmy wnioski, wiedzieliśmy, co trzeba poprawić i że w kolejnych spotkaniach trzeba skupić się do końca i walczyć o każdą rundę.

Czy porażka w takich okolicznościach siedziała wam jeszcze w głowie w pierwszej, nieudanej części pojedynku z Winstrike?

Nie rozpamiętujemy i nie przeżywamy naszych porażek. Staramy się myśleć na bieżąco o tym, co aktualnie się dzieje. Pierwszą mapą był Nuke. Co o nim sądzę z naszej strony? Teraz doszedł do nas phr, który raczej nie grał na tej mapie w AGO, więc trochę na niej pozmienialiśmy, na przykład nasz schemat i rotacje. Porażka oczywiście nie była winą phr-a, bo Nuke jest ciężką mapą, my też trochę zmieniliśmy nasze pozycje, lecz wciąż nam nie wychodziło. Widoczne to też było podczas spotkania z Tricked. W CT nie potrafimy poradzić sobie z agresywnymi zagraniami rywali.

Wiedzieliśmy, że na Overpassie nie będzie łatwo, bo – wiadomo – jako VP zbyt dużo na tej mapie nie graliśmy. Staraliśmy się po prostu wyszarpać każdą rundę, pod koniec snatchie pomógł kilkoma callami w terro i udało się wygrać. Co było dla nas największym problemem podczas turnieju? Clutche, bo dużo ich przegraliśmy. Ten aspekt jest do poprawy, trzeba też na nowo przerobić całą teorię z phr-em. Po jego dojściu w dwa tygodnie trenowaliśmy tylko pięć dni, bo wcześniej graliśmy lana w Warszawie, po którym mieliśmy trzy dni treningu i przyjechaliśmy do Poznania. Wynik jest całkiem w porządku, pokazaliśmy, że umiemy walczyć z dobrymi drużynami. Zobaczymy, co będzie w przyszłości.

Nie mieliście więc zbyt wiele czasu na wspólne treningi, ale wasze wyniki i tak bez wątpienia można określić dobrymi. Czy to oznacza, że phr może być już pewny miejsca na stałe w składzie czy może jego testy wciąż będą trwały? A może zamierzacie sprawdzić jeszcze kogoś innego?

Myślę, że w tej kwestii wiele zależy od samego phr-a, czy będzie chciał z nami zostać. Nic jeszcze nie jest wiadome. Uważam, że Tomek jest naprawdę solidnym graczem, dobrze rozumie grę i jest doświadczony. Myślę, że to taki element, którego brakowało nam w tej drużynie, bo nasza czwórka dobrze rozumiała się już od dłuższego czasu. Nic tylko ćwiczyć.

Wracając jeszcze do pierwszego dnia turnieju, mimo gry do naprawdę późnej pory udało wam się awansować do play-offów. Pewnie wygrany rewanż z Epsilon dodał wam pewności siebie przed półfinałem?

Tak jak wspominałem wcześniej, my raczej nie patrzymy, co było kiedyś. Trzeba skupiać się na tym, co będzie dosłownie za chwilę, przygotowywać się do tych spotkań i być skupionym tylko na jednej rzeczy. Na pewno trochę się rozluźniliśmy, bo wyszliśmy z grupy. Warunki były ciężkie, ale mieliśmy ostatnimi czasy taki okres, w którym graliśmy naprawdę dużo, więc myślę, że mogliśmy być trochę przygotowani do takich ciężkich, długich dni. Trzeba zawsze wykrzesać z siebie całą energię na mecze, żeby wygrać i pokazać się z jak najlepszej strony.

Bolesna przegrana z Tricked - z takich meczów można wyciągnąć najwięcej wniosków?

Tak jak mówię, nie graliśmy dużo z phr-em. Było bardzo blisko, przegraliśmy po drugiej dogrywce. Na pewno było dużo rund ciekawych dla widzów. Staraliśmy się ze wszystkich sił, żeby wygrać, ale nie potrafiliśmy tego domknąć. Uważam jednak, że z tego turnieju można wyciągać tylko pozytywy.

Biorąc pod uwagę problemy Aristocracy wydaje się, że miano najlepszej ekipy w kraju znów trafiło do was. Też tak uważasz?

Ciężko stwierdzić. Wygraliśmy ostatnio BO3 z Arcy, lecz myślę, że raczej jesteśmy na podobnym poziomie. Najczęściej to po prostu siedzi w głowie, ale czy oficjalnie można powiedzieć, że jesteśmy najlepsi? Po Katowicach oni byli lepsi, teraz my jesteśmy lepsi, więc w bezpośrednich starciach mamy wynik 1:1. Na daną chwilę teoretycznie więc można tak powiedzieć. 

Istnieje spora szansa, że po naprawdę długiej przerwie Virtus.pro wróci teraz do czołowej 30 rankingu HLTV. To byłby przełomowy moment w historii tego składu?

Pewnie. Bardzo przyjemnie byłoby wrócić do top 30, małymi krokami zmierzamy w dobrą stronę. To na pewno motywuje do dalszych działań. Ludzie mogą sobie myśleć, co chcą, ale my ciężko trenujemy i staramy się pokazać, że Polska dalej umie grać, szczególnie że w naszej drużynie jest wielu młodych i utalentowanych graczy, którzy... Myślę, że jeszcze dużo przed nimi. Vegi ma 19 lat, reszta po 22, ja jestem teraz najstarszy, także na przyszłość wygląda to dobrze. Wiadomo, że drużyny nie można zbudować tak o, a mieliśmy dużo problemów ze składem, tu zmiana TOAO, potem dogadaliśmy się z byalim, że nie będziemy już wspólnie grać. Nie ma między nami żadnej złej krwi, Pawła dalej lubię, jest naprawdę spoko gościem. Jestem dobrej myśli. 

Z wypowiedzi różnych graczy wynika, że polskie ekipy hamują problemy z komunikacją w trakcie rozgrywki. Czy w waszym przypadku też tak jest?

Dużo uczę chłopaków i powtarzam, że komunikacja jest najważniejszą rzeczą. Myślę, że nasi gracze dokładnie to rozumieją. Gramy sporo i sądzę, że w naszej drużynie komunikacja jest na dobrym poziomie, potrafimy się dogadywać i mamy też kilka zasad, które wykorzystujemy i o których pamiętamy, by się rozwijać. Nie wiem, jak jest w innych polskich drużynach, ale myślę, że u nas idzie to cały czas do przodu i naprawdę nie jest źle.

Mimo porażki z Tricked w letnią przerwę wchodzicie w dobrych humorach, prawda?

Myślę, że tak. Na pewno nie będzie żałoby. 

Po wakacjach czas chyba zrealizować to, czego się nie udało w pierwszej połowie roku - chodzi mi o awans na większego lana.

Teraz niby będą wakacje, ale myślę, że pewnie skupimy się na teorii, bo trzeba wszystko nadrobić. To jest ten moment, w którym będziemy mieć czas, żeby przygotować się pod względem teorii i zrobić taktyki, bo nie będę ukrywał, w trakcie ostatnich turniejów często graliśmy dość freestylowo i na komunikację. Leciały przeróżne calle, które miały zaskoczyć przeciwnika i myślę, że nasi gracze też lubią tak grać. Często rushujemy, często oni mówią, co mamy zagrać, nie zapominając jednak o kubenie, który zawsze jest u nas tą spokojną osobą.

Na koniec pytanie o kibiców. Czas leci, ale na każdym polskim lanie wciąż możecie liczyć na ogromne wsparcie. To na pewno miłe uczucie.

Jasne. Można powiedzieć, że trochę unikam social mediów, bo w internecie zawsze znajdą się tak zwani pseudofani. Wiadomo, że na lanie ludzie zawsze są mili, podchodzą, proszą o zdjęcia czy podpisy, kibicują i zawsze nas wspierają. Dlatego warto grać w gry komputerowe i być w polskiej czołówce, żeby po prostu poczuć, jak kibice potrafią wspierać.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dzięki.


Śledź rozmówcę na Facebooku – Snax
Śledź autora wywiadu na Twitterze – Marcin Gabren