W ubiegły weekend miałem przyjemność zawitać do Poznania, w którym odbywał się turniej mający na celu aktywizację żeńskiej sceny CS:GO – eLadies Tournament. Choć w stolicy Wielkopolski byłem tylko przez jeden dzień, to chciałbym podzielić się swoimi przemyśleniami na temat imprezy i jej organizacji.
Zacznę od tego, co moim zdaniem można poprawić w kolejnych edycjach, gdyż w tym wypadku lista jest stosunkowo krótka, zamyka się tylko na jednym elemencie. Z perspektywy dziennikarza (o ile mogę się tak nazwać) najbardziej doskwierał mi brak press roomu z prawdziwego zdarzenia. Miejsca, gdzie mógłbym rozstawić się ze swoimi rzeczami i byłyby one tam bezpieczne. Nie był to żaden poważny problem, bowiem i tak większość czasu spędziłem na oglądaniu spotkań lub rozmowach. Powiem więcej – nawet gdyby organizatorzy chcieli wydzielić oddzielny pokój, to ze względu na powierzchnię budynku nie było to możliwe. Z perspektywy zmagań najważniejsze były oczywiście zawodniczki, a dzięki stanowiskom w liczbie ośmiu uniknięto zmory większości zawodów offline...
fot. eLadies |
...którą są opóźnienia. Było to coś, czego przed wejściem do Concordia Design obawiałem się najbardziej. Jestem naprawdę pełen podziwu, że spotkania szły tak płynnie, a drużyny sprawnie przekazywały sobie komputery. O ile dobrze pamiętam, to tylko w jednym pojedynku doszło do dłuższej przerwy, a poza tym nie zaobserwowałem żadnych innych pauz. Dzięki temu rozgrywki zakończyły się niemalże o planowanej wcześniej godzinie, co nie jest wcale standardem i to na dużo większych turniejach. Podobał mi się również sposób, w jaki rozwiązano kwestię komentowania meczów. Na miejscu pojawiły się dwie pary komentatorów, które zmieniały się co drugie spotkanie. Jedna z nich (Łukasz "PRAWUs" Ganczewski i Tomasz "Stigu" Cwyl) posługiwała się językiem polskim, zaś druga (Kosma "Carmon" Baniewicz oraz Chris "SallySolomon" Rosenfeld) korzystała z języka angielskiego. Naprawdę fajna sprawa, szczególnie dla anglojęzycznych widzów.
Idąc dalej, jednym z elementów eLadies był panel dyskusyjny "Rozmówki z kobietami z esportu", w którym udział wzięły przedstawicielki różnych sektorów sportu elektronicznego. Tego typu "konferencje" mają w zwyczaju nie porywać zgromadzonych osób, a wręcz je zanudzać. Z kolei rozmowa prowadzona przez Patrycję "veneeę" Wenitkowską była odpowiednim połączeniem luzu oraz wiedzy gości. Jej forma zakładająca zmianę ekspertów co jeden segment oraz odpowiednia długość spowodowała, że była przystępna dla słuchaczy. Potrafiłem utrzymywać koncentrację i skupienie na przestrzeni wszystkich trzech części, a w dodatku wyciągnąłem z nich przydatne informacje. Ze szczególnym zaciekawieniem przysłuchiwałem się słowom Urszuli "Xirreth" Klimczak, która poruszała kwestie bliskie każdemu młodemu graczowi – na przykład jak przekonać rodziców do swojej pasji oraz jak nie stracić kontaktu z rzeczywistością spędzając przed komputerem długie godziny.
Na większych imprezach kontakt z zawodnikami/zawodniczkami jest dosyć utrudniony, wszak swoje mecze rozgrywają na scenie, na którą nie dostaniemy się bez odpowiedniej przepustki. Na eLadies można było dosłownie stanąć za wybraną drużyną i z bliska obserwować jej poczynania na serwerze. Z odległości kilku metrów mogłem poczuć emocje towarzyszące spotkaniom o stawkę, usłyszeć komunikację w trakcie rund oraz okrzyki po zwycięstwie. Wydarzenie miało charakter kameralny, ale ów kameralność miała swój urok. Z jednej strony dziewięć polskich i międzynarodowych ekip przyjechało po to, by rywalizować o nagrody z łącznej puli 10 tysięcy złotych lub też po prostu pokazać się szerszej publiczności. Z drugiej, gdzieś obok walki o pierwsze miejsce, poznański event stanowił spotkanie przedstawicielek kobiecej sceny. Oprócz emocji i adrenaliny dało się wyczuć specyficzny klimat... przyjaźni? Chyba właśnie przyjaźń będzie w tej sytuacji najlepszym określeniem.
fot. eLadies |
Oczywiście nawet nie wspominam o drobnych problemach, takich jak dźwięk na streamie. Nie zapominajmy, że to dopiero pierwsza odsłona zmagań, która mogła służyć jako poligon doświadczalny. Z pewnością organizatorzy na czele z Sandrą "fridą" Wojnowską wyciągną wnioski z tegorocznej edycji i kolejna, o ile oczywiście do niej dojdzie, będzie pod wieloma aspektami znacznie lepsza. Najważniejszą kwestię stanowi to, czy eLadies Tournament spełni swoje główne zadanie, czyli wpłynie na zwiększenie zainteresowania żeńskim CS-em. Zarówno ze strony profesjonalnych organizacji, mediów, ale również samych dziewczyn. – Musimy dążyć do tego, żeby więcej dziewczyn grało w CS-a, gdyż to spowoduje, że pula talentów na scenie stanie się większa. Wtedy na pewno organizacje zaczną się nami bardziej interesować – zauważyła w rozmowie z naszym serwisem Martyna „iXoRia” Stróżyńska z Warriors Teamu.
Gorąco kibicuję rozwojowi kobiecej sceny w Polsce, która zasługuje na więcej uwagi. Żeńskie formacje nie mają przecież tylu okazji co męskie, by w ciągu roku prezentować swoje umiejętności zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Często podważa się nawet zasadność istnienia damskich zespołów. Uważam, że eLadies Tournament pokazał niedowiarkom, że można nad Wisłą zrobić żeński turniej na wysokim poziomie. Mam nadzieję, że poznańskie rozgrywki, być może z wyższą pulą nagród i bogatszą obsadą, na stałe zawitają do kalendarza zawodów.