Ta ostatnia sobota, dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdziemy na wieczny czas... Ekhm, wybaczcie, Fogg mi się udzielił po ostatnim meczu FaZe na Majorze. Bo i nastrój jakiś taki gorszy, i powodów do zadowolenia brak. Jedyny polski zawodnik na turnieju o tak dużej randzie już się z nim pożegnał, a niewykluczone, że niedługo definitywnie pożegna się z zespołem. Ale nie to smuci mnie najbardziej. Najbardziej smuci mnie fakt, że decyzja o rozstaniu z NEO, jeżeli w końcu zapadnie, będzie ze wszech miar słuszna, bo Polak ewidentnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei i nie pomógł drużynie wyjść z taktycznego dołka, w którym ta tkwiła od wielu miesięcy.
Ktoś zaraz powie "No ale jak to, <tutaj wstaw epitet>?! Przecież NEO był najlepszym graczem FaZe na Majorze!!!111oneoneone". Tylko czy 32-latek został ściągnięty do FaZe po to, by otwierać tabelę? Oddajmy głos trenerowi drużyny, YNk: – Nie ma zbyt dużej liczby prowadzących czekających po prostu aż ktoś się do nich odezwie, szczególnie gdy doświadczyli oni już gry na najwyższym poziomie i mają autorytet, by móc kierować graczami takimi, jakich mamy w składzie. Filip pasuje do tego profilu i był wolnym zawodnikiem, więc daliśmy mu szansę, by sprawdzić, jak nam będzie szło, a teraz zdecydowaliśmy się przedłużyć współpracę co najmniej do Majora. (...) Naprawdę potrzebowaliśmy IGL-a, by NiKo mógł znowu się skupić na grze – głównie dlatego woleliśmy NEO – stwierdził Serb na początku lipca w rozmowie z naszym serwisem. Wniosek z tego jest prosty – FaZe szukało prowadzącego, który poukłada zespół, a jednocześnie odciąży jego największą gwiazdę i pozwoli jej na nowo błyszczeć. Polak nie miał być egzekutorem, Polak miał przyczynić się do tego, że pozostali jego koledzy nie będą musieli martwić się taktyką.
A nikt mi nie powie, że w Berlinie FaZe błyszczało, jeśli chodzi o strategię czy przede wszystkim reakcję na to, co dzieje się na serwerze. Tak naprawdę międzynarodowy skład pochwalić możemy tylko za dwie rzeczy – mecz z mousesports oraz drugą mapę przeciwko Renegades. Wtedy faktycznie gra ekipy robiła wrażenie, bo NEO i spółka potrafili zdominować swoich rywali, nie pozwalając im narzucić swoich warunków. Ale to tylko łyżka miodu w beczce dziegciu. Wszystkie pozostałe potyczki to pokaz bezsilności, nietrafionych decyzji oraz braku konsekwencji. Gdy przeciwnik wskakiwał na właściwe tory i odnosił serię kolejnych zwycięstw, można było z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że FaZe nie zrobi nic, by ją przerwać. Teoretycznie nie wszystkie te złe rzeczy to wina Kubskiego, bo trzeba wprost powiedzieć, że jego klubowi koledzy także szału nie zrobili. Ale to właśnie o to chodzi, że mimo wszystko podopieczni amerykańskiej organizacji nadal zbytnio polegali na indywidualnościach, które były właśnie indywidualnościami, a nie drużyną. Nie było niczego, co pozwalałoby uwierzyć, że z tej zbieraniny graczy utworzy się skład. Kto ma zapłacić za takie coś głową, jak nie IGL?
Ja wiem, że to antypolskie i nie przystoi portalowi wspierającemu polski esport, ale spójrzmy prawdzie w oczy – gdyby na miejscu NEO znajdował się np. zawodnik z Francji, kibice z miejsca domagaliby się jego głowy jako tego, który nie wykonał swojego zadania. Tak czy inaczej, dalsza gra w takim samym składzie nie ma sensu, bo jeden półfinał DreamHack Masters Dallas 2019 w przeciągu praktycznie czterech miesięcy to zdecydowanie zbyt mało, jak na oczekiwania i ambicje takiej organizacji, jak FaZe. Gdyby chociaż dało się zauważyć jakikolwiek progres, to można by było mieć nadzieję, że z tej mąki będzie jeszcze chleb. Niemniej ostatnie tygodnie spędzone w piecu pokazały, że chleb ten nie wyrósł i generalnie raczej na śniadaniowy stół się nie nada. Trudno, zdarza się – nie ma co z tego powodu drzeć szat, tylko trzeba iść dalej. I wymienić najsłabsze elementy zespołu, a do tych – po Majorze możemy stwierdzić to z pewnością – nie zalicza się jedynie Kubski. Wszyscy wszak wiemy, jak w stolicy Niemiec zaprezentował się GuardiaN, prawda?
Plotki mówią o tranferze Aleksiego "Aleksiegob" Virolainena, który mógłby być dla FaZe pierwszym prawdziwym prowadzącym od czasu Finna "karrigana" Andersena. Ja wiem, że NEO to nazwisko i stojące za tym nazwiskiem liczne sukcesy. To legenda, to w pełni zasłużony szacunek i ogólna taka sympatia, bo to jednak Polak, który jako jedyny ze starego składu Virtus.pro znalazł zatrudnienie w światowym topie. Wyobraźmy sobie jednak teraz sytuację, że 32-latek Polakiem nie jest i może zostać zastąpiony przez o wiele młodszego Fina, który doprowadził traktowane wcześniej w roli Kopciuszka ENCE aż do finału Majora. Wymienialibyście czy nie? Bo ja wymieniałbym bez wahania.