Kobiecy esport to nadal dla wielu temat tabu, ale nie da się ukryć, że w ostatnich miesiącach coraz więcej podmiotów związanych z elektrnocznią rywalizacją zaczęło dostrzegać potencjał w rywalizacji stricte żeńskiej. Niedawno do tego grona dołączyło także Izako Boars, które powołało do życia zespół pań, na którego czele stanęła Kamila "firingirl" Kopij. Zawodniczka ta na swoim koncie ma już występy na kilku międzynarodowych imprezach i jej zadaniem będzie m.in. przekazanie swojej wiedzy mniej doświadczonym koleżankom. Jak w ogóle znalazła się w składzie? Dlaczego jeszcze do niedawna sądziła, że nie wróci już do gry? I co stało się, gdy zabrała swoją siostrę bliźniaczkę na jeden z turniejów? O tych i innych kwestiach opowiedziała nam w poniższym wywiadzie.


Maciej Petryszyn: Jak już wiemy, w kobiecy zespół zainwestowało Izako Boars. Wcześniej na scenie pojawiły się też AVEZ i Warriors. Uważasz, że ten fakt oznacza, iż coś się w naszym kraju ruszyło, jeśli chodzi o żeńskiego Counter-Strike’a?

Kamila "firingirl" Kopij: Wydaje mi się, że tak. Cieszę się, że większe organizacje nie bały się wejść w żeński esport. Gdy ja zaczynałam, to na polskiej scenie mieliśmy tylko ALSEN i Genesis, z którym miałam zresztą okazję pograć jako stand-in. Tak naprawdę mieliśmy tylko te dwa składy, które może nie tyle miały zaplecze finansowe, co po prostu mogły jeździć na różne lany, chociaż raczej nie krajowe, bo tych nie było. A teraz mamy inicjatywy związane z PGA czy IEM-em, fajnie więc, że ten rok jest u nas w Polsce na dobrą sprawę przełomowy. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że dziewczyny z Europy zazdroszczą nam tego, że tyle się u nas dzieje. Że w naszym wypadku w grę wchodzą nie tylko te czołowe międzynarodowe turnieje, ale ponadto drużyny mogą spotykać się ze sobą na mniejszych lanach, takich jak np. SUPER GAME e-sport. Teraz jeszcze dochodzi do tego liga od ESL i Sprite’a, w której do wygrania będą fajne pieniądze, a ponadto będzie można się tam wybić. I to nie tylko pod kątem polskiej sceny, bo sądzę, że i w Europie wiedzą, że u nas dzieje się trochę rzeczy.

Szczerze mówiąc, nie zagłębiałem się w temat aż tak bardzo, więc pytam ciebie, bo ty pewnie będziesz wiedzieć więcej. W innych krajach zawodniczki CS:GO też mają coś na wzór bardziej zawodowej ligi jak rozgrywki od ESL i Sprite’a?

Kilka lat temu, bodajże trzy czy cztery, była europejska liga ESL i nic poza tym. Był też turniej, który nazywał się Playing Ducks Female Masters. Wtedy dziewczyny z ALSEN pojechały nawet na lana do Niemiec i zajęły tam trzecie miejsce. W sumie poza Copenhagen Games i Intel Challenge Katowice to była jedyna okazja, by gdzieś się pojawić i zagrać. Bodajże na początku tego roku, na przełomie marca i kwietnia, pojawiła się też liga WEL na Challengermodzie, którą robili organizatorzy ze Szwecji, w której grało kilka zespołów z Polski. Były różne dywizje, rozgrywało się spotkania i na koniec drużyny z pierwszego i drugiego miejsca jechały do Szwecji na finał lanowy. Na miejscu był także LoL i fajnie to wszystko wyglądało. Nie wiem jednak, czy będzie druga edycja, bo na razie jest o tym cicho.

A tak pod kątem rozgrywek stricte krajowych, a nie międzynarodowych?

Nie słyszałam nigdy, by np. Niemcy czy Dania miały swoją kobiecą ligę podobną do tej, jaką będziemy mieć teraz w Polsce. Dlatego powtórzę – zawodniczki spoza Polski pewnie nam tego zazdroszczą. Nie dość, że do wygrania są fajne pieniądze, to do tego są też sponsorzy, jest ESL, które jest marką samą w sobie, a na dodatek będą finały lanowe. Dla dziewczyn to świetna sprawa i nie mówię tu tylko o tych lepszych drużynach, ale też o miksach, które dostały się poprzez eliminację. Będą miały szansę pojechać na turniej lanowy, chociaż pewnie początkowo w ogóle tego nie zakładały.

To może być spora motywacja – szansa, by wystąpić przed żywą publiką, a nie tylko w internecie.

Fakt, dotychczas nie miałyśmy tego na co dzień. Walczyłyśmy oczywiście w europejskich kwalifikacjach, ale żeby wejść tam na wyższy poziom, trzeba mieć doświadczenie i zgranie. Cieszę się, że nasza scena poszła do przodu. Może nie mamy jeszcze takich pul pieniężnych, jak w Kopenhadze, na IEM-ie czy DreamHacku, ale zawsze są to jakieś pierwsze kroki, którymi możemy się chwalić.

Kwestia tylko taka, by potem przełożyło się to na wyniki, bo dotychczas, jeśli chodzi o te najważniejsze turnieje na scenie międzynarodowej, to polskie zawodniczki najczęściej albo na nie jeździły, ale nie osiągały tam zbyt wiele, albo w ogóle się nie dostawały.

Często zdarzało się, że zatrzymywałyśmy się w momencie, gdy wygrana była na wyciągnięcie ręki, ale ostatecznie wypuszczałyśmy ją z rąk. W naszej scenie widać potencjał, ale brakuje nam samozaparcia, lepszych treningów. Podchodzę do tego tak, że byłoby lepiej, gdybyśmy na to wszystko poświęcały trochę więcej czasu, wzięły się za to na serio, to byłoby jeszcze lepiej. Wiadomo jednak, że dochodzą do tego takie rzeczy, jak praca czy szkoła. Powiem ci na swoim przykładzie – idę do pracy na 9, kończę ją o 17, a potem spędzam jeszcze kolejne pięć godzin z dziewczynami na serwerze. Nie mam z tym jednak problemu. Mam nadzieję, że podczas PGA i ligi ESL pokażemy się z jak najlepszej strony. Jeżeli wszystko będzie układać się po naszej myśli, to na początku roku, gdy znowu zaczną pojawiać się międzynarodowe turnieje, spróbujemy o nie powalczyć. Wiem, że jesteśmy w stanie to zrobić, bo tak naprawdę kobiecy CS pod względem poziomu jest wyważony. Trzeba niestety przyznać, że dziewczyny robią trochę więcej błędów niż faceci, ale mimo to próbują dążyć do doskonałości.

W sumie to, co mówiłaś o braku samozaparcia, to jest to zarzut, który często spotyka się w komentarzach. Jest to jeden z argumentów przeciwników kobiecego esportu.

To jest duży minus. Wiadomo, wszystkie dziewczyny czy ogólnie wszystkie drużyny dużo od siebie wymagają, ale nie powinno być tak, że po przyjściu gorszego okresu albo po kolejnych porażkach się poddajemy. To nie jest powód, by się poddawać, bo przecież w końcu musi przyjść taki moment, że wszystko znowu zacznie wychodzić. Że znowu będziemy w stanie kogoś zaskoczyć podczas turnieju czy kwalifikacji. Spójrzmy na zespoły, które nie tylko zostały zaproszone do ligi ESL, ale także na te, które walczyły w eliminacjach. To są dziewczyny, które już od jakiegoś czasu ze sobą grają i mimo wszystko się nie poddają. Oczywiście trzeba czasu, by wejść na wyższy poziom, ale jestem pewna, że to jest do zrealizowania, potrzeba tylko samozaparcia i dążenia do celu. Nie może być tak, że to wszystko rozsypuje się, gdy przychodzą spiny w zespole, gdy przychodzą gorsze wyniki. Bo tak jest właśnie najczęściej – gdy przychodzą problemy, to wszystko zaczyna się sypać.

Rozmawialiśmy o tych organizacjach, które już weszły na kobiecą scenę. Niemniej gdybyśmy spojrzeli na ogół CS-owych ekip, to ta topka w postaci np. AGO czy Illuminar nadal trzyma się obok. Z czego to twoim zdaniem wynika?

Albo nadal obserwują i czekają na taki zespół, który zaskoczy te organizacje na tyle, że będą chciały się o niego bić, albo po prostu to nie jest jeszcze ich czas, by wejść na scenę. Nigdy nie przypuszczałam, że na przykład Izako Boars zainwestuje w żeński skład, nikt tego nie zakładał, a skończyło się tak, że nasz skład tam trafił, z czego się bardzo cieszę. Fajnie, że stawiane są pierwsze kroki, że znalazły się trzy organizacje, które nie bały się spróbować i które widzą w tym wszystkim potencjał i chciały dać nam szansę, byśmy mogły pokazać, że też potrafimy grać w tę grę.

fot. Olaf „Szeregowy” Ostrowski

Ty, poza tym, że jesteś zawodniczką, zajmowałaś się też pracą admina na różnego rodzaju imprezach. Ponadto na niedawnym Majorze można cię było oglądać w roli eksperta. Niemniej teraz dochodzi takie poważniejsze granie w Izako Boars. Nie obawiasz się, że z uwagi na nowe obowiązki, które dojdą ci jako członkini organizacji, będziesz musiała z czegoś zrezygnować? A z tego, co wiem, akurat ty lubisz taką pracę bardziej eventową.

Nie ukrywam, że miałam sporą przerwę od grania stricte drużynowego. Nigdy nie powiedziałam wprost, że już skończyłam z grą drużynową, także cieszę się, że mogłam wrócić. Aktualnie skupiam się właśnie na graniu, poza pracą jest to mój główny kierunek. A analiza mi nie ucieknie. Pierwsze kroki mam za sobą i jeżeli będę chciała jeszcze do tego wrócić, to raczej nikt nie zamknie mi w tym kierunku drzwi. Podobnie jest z adminowaniem. Ludzie, z którymi pracowałam, wiedzą jak jest i ogromnie mi kibicują z całego serca. Wiadomo, że było im trochę smutno, gdy okazało się, że nie będzie mnie z nimi na kolejnych turniejach, ale tutaj też – jeżeli będę chciała wrócić, to drzwi mam otwarte. To miłe, że mogę liczyć na wsparcie od tych wszystkich osób, które trzymają za mnie kciuki. Chcę pokazać, że dziewczyny też potrafią i liczę, że za jakiś czas będziemy grać fajnego CS-a. Jako zawodniczka spełniłam już kilka swoich marzeń, chociaż kiedyś liczyłam też, że dane mi będzie być w profesjonalnej organizacji. I coś takiego właśnie się teraz dzieje, dzięki czemu mogę odhaczyć sobie kolejne marzenie na liście tych do spełnienia jako gracz. Cieszę się, że aktualnie jestem tutaj i zobaczymy co czas przyniesie.

Tak szczerze to sądziłaś, że wrócisz jeszcze do grania?

Równo miesiąc temu poszłam do pracy i nie zakładałam, że wrócę. Któregoś dnia wieczorem napisała do mnie jednak Paula i złożyła mi propozycję wspólnej gry. Nie miałam się nad czym zastanawiać, bo to była taka propozycja z gatunku “jedna na milion” i więcej mogłaby się tego typu szansa nie powtórzyć. Ogólnie jest to dość śmieszna historia, bo gdy wchodziłam w branżę esportową, to zaczęłam swoją przygodę od pracy na stoisku właśnie Izako Boars podczas ESPORT NOW. Wtedy byłam na ich stoisku, dziś jestem w organizacji jako gracz, ostatecznie więc wszystko to fajnie wyszło. Ogromnie się cieszę, bo wcześniej nie dostałam zbyt wielu propozycji. Z dziewczynami z obecnego składu grałam już w Białce Tatrzańskiej. Co prawda nie doświadczyły one jeszcze tego, co ja, nie grały na zagranicznym turnieju i nie mają tylu godzin przegranych drużynowo, ale mam nadzieję, że będę w stanie przekazać im moją wiedzę. Bo na dobrą sprawę na tym też polega mój udział w tym projekcie – mam pokazać im jak się gra zespołowo. Przed nami dużo pracy, ale nie poddajemy się, robimy swoje. Wiemy też, że Dziki będą nam w stanie pomóc z tym wszystkim dzięki swojemu zapleczu.

Z twoich wypowiedzi bije ogromna motywacja, ale po takiej przerwie, jaką miałaś, to się w sumie nie dziwię.

Tak, to prawda. Postanowiłam też trochę się za siebie wziąć i od jakiegoś czasu, gdy tylko mam wolne, to gram. To wszystko od zawsze mnie kręciło. Marzyłam, by nie być zwykłym grajkiem, który gra tylko np. FACEITY, ale by doświadczyć tego, co spotyka graczy z męskiej zawodowej sceny. Cieszę się, że dostałam taką szansę i nie chcę jej zmarnować. Chcę pokazać ludziom, którzy wzięli nasz skład, tym, którzy nam kibicują, ale także i tym, którzy mają jakieś “ale”, że nie znalazłyśmy się tu przypadkowo.

Mówisz, że nie spodziewałaś się, że Izako Boars wejdzie na kobiecą scenę. Jak więc do tego doszło, że ostatecznie trafiłyście właśnie do tej organizacji?

Przyznam szczerze, że sama nie uczestniczyłam w rozmowach, bo doszłam do składu później, gdy u dziewczyn doszło do pewnych zmian. Z tego, co mi wiadomo, to rozmowy z menadżerem na TS-ie toczyły się już od jakiegoś czasu, a potem doszłam ja i Angelka i wszystko połączyło się w jedną całość. Wtedy też zaczęłyśmy o wszystkim dyskutować, pojawiły się wstępne rozmowy na temat przyjazdu do Krakowa, by zrobić nagrania oraz zdjęcia przed prezentacją i oto jesteśmy. Dziewczyny na pewno były strasznie podekscytowane i cieszyły się, że dostały taką szansę.

Czyli pierwotnie nie byłaś brana pod uwagę przy kreowaniu Izako Boars Ladies i dopiero później wszystko ułożyło się tak, że się tam znalazłaś?

Razem z dziewczynami nie mamy w tym składzie zbyt długiego stażu. Oczywiście grałam już z Wiki, pavllą i Oczix, gdy te były w Invikcie – stand-inowałam im na lanie w Białce Tatrzańskiej. Później dziewczyny próbowały dalej grać swoją piątką, wszystko więc wydarzyło się szybko i było bardzo spontaniczne. Pewnego dnia wróciłam do domu z pracy, usiadłam przy komputerze i już szłam do kuchni, gdy nagle na Steamie napisała do mnie pavlla z pytaniem, czy nie wejdę na TS-a, bo ma do mnie pilną sprawę i że to będzie szybka akcja, jeśli chodzi o podjęcie decyzji. I tak naprawdę od tego wszystko się zaczęło. To nie było tak, że od razu pełną piątką brałyśmy udział w rozmowach.

W 2018 roku grałaś na Copenhagen Games pod banderą Riot Gaming. To była twoja ostatnia organizacja?

Tak, regularnie drużynowo nie grałam już od… Gdybyśmy poczekali z tym wywiadem jeszcze z trzy tygodnie, to wtedy byłby mniej więcej rok, jak nie grałam w żadnym większym zespole. Przez ten czas jedynie stand-inowałam od czasu do czasu.

I nie było w tym okresie żadnych propozycji, byś gdzieś dołączyła?

Były chyba z dwie, ale na rozważaniach stanęło. Jeden zespół odezwał się, ale rozmowy szybko się skończyły, a i ja nie byłam specjalnie zainteresowana, bo chciałam zrobić sobie przerwę od grania zespołowego. To był taki okres, że potrzebowałam tej przerwy, by poukładać sobie trochę spraw w życiu i przemyśleć kilka spraw. Potem napisały dziewczyny z Invicty, zapytały, czy z nimi zagram i teraz znowu będziemy występować wspólnie. W jednym z wywiadów pavlla mówiła, że z jednej strony przekonało je moje doświadczenie, ale teraz fakt, że grały ze mną i nie miały się do czego przyczepić. Po lanie w Białce Tatrzańskiej widać było, że moja osoba dużo im dała. Może nie tyle pod względem świeżości, ile bardziej pod kątem przepływu wiedzy, bo mimo że wcześniej nie grałyśmy ze sobą razem zbyt wiele, to po powrocie z Białki trochę udało im się z tego wynieść i potem dziękowały mi za to.

W sumie będziesz mieć w zespole trochę niewdzięczną rolę. Z uwagi na swoje doświadczenie z jednej strony będziesz prowadzącą, a z drugiej będziesz musiała też skupiać się na tym, by to swoje doświadczenie przekazywać koleżankom. Trochę będziesz mieć na głowie.

Jakby nie patrzeć jest w tym jakaś prawda. Cieszy mnie to, że dziewczyny nie mają do mnie pretensji o to, że chodzę do pracy i rozumieją mój punkt widzenia. Ufają mi i wiedzą, że wiedza, którą posiadam, nie pójdzie na marne i że prędzej czy później im ją przekażę. Podoba mi się to, że dziewczyny faktycznie mnie słuchają – nie olewają moich słów, tylko przyswajają je i starają się z nich wynieść coś, co może im się przydać przy najbliższych meczach czy turniejach. Ważny będzie nasz pierwszy sprawdzian podczas PGA. To będzie nasz pierwszy oficjalny turniej, podczas którego pokażemy całą naszą piątkę. Może oczywiście zdarzyć się tak, że któraś z nas źle wejdzie w mecz, ale staramy się nad takimi rzeczami pracować na treningach, by je wyeliminować, i mam nadzieję, że za jakiś czas to wszystko będzie dobrze wyglądać. Że dziewczyny poczują to, co ja czuję już od jakiegoś czasu – że mam doświadczenie i mniej więcej wiem, jak zachować się w różnych sytuacjach.

fot. Gabriela Kopij

Na pewno obecność trenera nieco by cię odciążyła, jeśli chodzi o obowiązki.

Mamy trenera i już od kilku dni razem z nim trenujemy. Na razie jednak nie mogę zdradzić kto to, chociaż myślę, że podczas PGA będą już pewne informacje na ten temat. Tak czy inaczej, mamy trenera, który faktycznie mnie wspiera i odciąża, zauważa niektóre błędy, których ja nie jestem w stanie dostrzec po drugiej stronie mapy. Daje dziewczynom rady, tłumaczy pewne rzeczy i wysyła im też różnego rodzaju cenne materiały, jak np. POV-y  zawodowych graczy, które mają sobie oglądać i starać się potem powtarzać podobne zagrywki podczas spotkań. Cieszę się, że z nami jest, bo obecnie staramy się trenować pięć dni w tygodniu. Do PGA mamy jeszcze niecałe trzy tygodnie i do tego czasu zrobimy tak dużo, jak będziemy w stanie.

Trener, o którym wspominasz, posiada już jakieś doświadczenie, czy dopiero uczy się zawodu?

Nie jest on znaną osobą, ale podoba mi się to, bo wolę wprowadzić do zespołu taką właśnie świeżą krew. Zresztą w organizacji jest też Hyper. Myślę, że gdy będziemy mieli okazję pogadać czy poćwiczyć z chłopakami, to Hyper też pewnie coś doda od siebie, da nam jakieś wskazówki. Dzięki temu mamy połączenie świeżej krwi i weterana, który jest na scenie już od bardzo dawna i ma osiągnięcia zarówno jako gracz, jak i trener. Dla tego chłopaka, który będzie nas trenował, to też jest dobra okazja, by nauczyć się czegoś od bardzo doświadczonych osób. Dla mnie najważniejsze jest to, że to nie jest tak, że on się obija i nic nie robi, tylko naprawdę stara się zrobić z nas jak najlepszą drużynę, co bardzo dobrze o nim świadczy.

Dzięki temu wam też jest pewnie trochę łatwiej, bo macie kogoś, kto nie jest “obciążony” doświadczeniem w takim sensie, że wcześniej np. pracował przez kilka lat z męskimi składami i teraz stara się te rzeczy, które działały u mężczyzn, przełożyć na was, co niekoniecznie musi zdać egzamin.

Tak, tym bardziej że dziewczyny mają trochę inny styl, który zawsze będzie się różnić od tego, który prezentują faceci. Tak naprawdę nie kojarzę żadnego zespołu w Polsce czy nawet w Europie, który grałby głównie stylem podobnym do facetów. Zawsze będą jakieś niedociągnięcia, takie rzeczy będą się zdarzać, ale mimo to warto dążyć do tego, by być jak najbardziej zgranym zespołem, i celować w jak najwyższe cele.

Właśnie, co do najwyższych celów – przed wami ESL Sprite Mistrzostwa Kobiet, o których już wspominaliśmy. Jak zapatrujesz się na czekającą was rywalizację, bo wygląda na to, że wszystkie najlepsze zawodniczki, które mamy w Polsce, wezmą udział w tej lidze?

My jesteśmy świeżym składem, więc możemy pokazać coś innego, coś nowego. Inne dziewczyny z kolei trochę już ze sobą występują. Weźmy np. zawodniczki Warriors, z którymi kiedyś trochę grałam i trochę już przeszłam. Mniej więcej wiem, jak one grają i nie da się ukryć, że ostatnio mają nieco gorszy okres. I to nie jest tak, że chcę im teraz pocisnąć, bo trzymam za nie kciuki. Wierzę, że poukładają sobie pewne rzeczy, które im ostatnio nie wychodziły, i pokażą się z jak najlepszej strony. Tak naprawdę każda drużyna, która będzie brać udział w tej lidze, będzie w stanie wygrać z każdym. Spójrzmy, jak to wygląda na męskiej scenie w Polsce, gdzie każdy może pokonać każdego – tutaj będzie podobnie. Tym bardziej że w stawce mamy doświadczone już drużyny, niektóre dostały zaproszenia, niektóre, jak Baiters czy Saiprah, przeszły przez eliminacje. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że mecze online nie będą tak zacięte, jak te na lanie podczas play-offów. Tam rywalizacja toczyć się będzie już o jak najlepsze lokaty i każdy będzie chciał pokazać się na tle innych z jak najlepszej strony. Jestem ciekawa, jak będzie wyglądać pierwsza edycja ligi, ale jestem dobrej myśli.

Skoro mowa o eliminacjach, to warto wspomnieć, że zapisało się do nich dwanaście drużyn. Oczywiście cztery potem zostały zaproszenia, ale początkowo liczba uczestników faktycznie wynosiła dwanaście. Twoim zdaniem to dużo czy mało?

Wydaje mi się, że dwanaście drużyn łącznie z tą zaproszoną czwórką to jak na nas dobry wynik, chociaż wiadomo, że mogłoby  być więcej. Ostatnio na lana od SUPER GAME e-sport zapisało się kilka składów, na PGA, o ile dobrze pamiętam, będzie osiem zespołów. Ponadto kilka polskich drużyn często bierze udział w międzynarodowych eliminacjach. Miejsca na turniejach się więc zapełniają i fajnie, że widać chęć rywalizacji, chęć pojechania i zagrania na turnieju lanowym, spotkania się z dziewczynami. Mam nadzieję, że liga od ESL i Sprite’a sprawi, że dziewczyny, które będą oglądać transmisję czy nawet wybiorą się na finały, podczas drugiej edycji ligi, jeżeli taka będzie mieć miejsce, same będą chciały spróbować swoich sił. Bardzo temu kibicuje, bo jeszcze jako admin zawsze miałam takie małe marzenie, by zrobić ligę dla dziewczyn, żeby mogły one mierzyć się ze sobą. Zawsze zależało mi na rozwoju tej sceny i cieszę się, że teraz wszystko idzie do przodu.

Gdybyś miała typować jeszcze przed startem inauguracyjnego sezonu, to kogo określiłabyś faworytem ESL Sprite Mistrzostw Kobiet?

Trudno mi kogoś wybrać. Mogłabym powiedzieć dla żartu, że my, ale wydaje mi się, że dopiero PGA i przede wszystkim liga ESL nas zweryfikują. To będzie dla nas sprawdzian i oczywiście będziemy chciały pokazać się z jak najlepszej strony, ale nie zamierzamy też nikomu udowadniać, że nam się to top 1 od razu należy. Poza tym mamy AVEZ, które miało niedawno małe roszady w składzie. Mimo wszystko jednak większość dziewczyn gra tam ze sobą już przeszło ponad  rok i zdążyły one nabrać doświadczenia, potrafią strzelać. Warriors, jak mówiłam, to mój były zespół, który miał udany początek roku, ale teraz radzi sobie trochę gorzej. Turniej Fridy w Poznaniu przegrały dość nieszczęśliwie, bo w finale dwa razy przegrały po dogrywkach. Ostatnio podczas kwalifikacji do GIRLGAMER Esports Festival w Madrycie też miały problemy z zespołami z Europy. Wiem jednak, że jeżeli się zepną, to potrafią grać dobrze i nie boją się przeciwnika. Z kolei 40in90 nie gra ze sobą na co dzień pełnym składem. Ostatnio dziewczyny występowały z bullet girl, ale ona ma już międzynarodowy zespół i nie wiem, czy zagra w lidze ESL. Niemniej te zawodniczki są niezwykle mocne i nawet tylko dzięki swojemu doświadczeniu mogą wygrać.

Gdy ostatnio przeglądałem komentarze na temat nowej kobiecej ligi, to zauważyłem wiele opinii, że skoro teraz macie własne rozgrywki, to zupełnie nie będziecie chciały grać w zwykłych turniejach czy eliminacjach z mężczyznami, tylko zamknięcie się w swoim małym poletku i tam zostaniecie. Sądzisz, że faktycznie istnieje niebezpieczeństwo, że tak może się stać?

Musiałbyś spytać każdej drużyny, jak to widzi. Ogólnie rzecz biorąc trudno powiedzieć, bo niektórzy mogą skupić się tylko na graniu na żeńskiej scenie i na treningach, a inni mogą celować wyżej i próbować grać w kwalifikacjach z mężczyznami. To zależy od podejścia, od czasu i tego, jak dane zespoły sobie ten czas wygospodarują. Wydaje mi się, że za jakiś czas, chociaż trudno mi powiedzieć konkretnie jak długo trzeba będzie czekać, niektóre kobiece drużyny z Polski będą próbowały grać w eliminacjach z zespołami męskimi. I mówimy tutaj o eliminacjach międzynarodowych. W naszym kraju już teraz są próby dostania się na polskie lany. Niedawno dziewczyny z Warriors brały udział w eliminacjach do turnieju w Płocku i chyba nawet mierzyły się z męskim składem Warriors. Tak czy inaczej, wszystko zależy od podejścia. My, gdy już trochę się ze sobą zgramy i ustalimy kilka rzeczy na serwerze, to na pewno będziemy chciały spróbować powalczyć o turnieje z mężczyznami. Nie chcemy zamykać się tylko na żeńskiej scenie.

fot. Wojciech Maślanka

W przeszłości miałaś okazję na zagranicznych lanach, więc pewnie przy okazji obcowałaś nieco z zawodniczkami spoza naszego kraju. Czy ich podejście względem zawodu esportowca, względem kariery czy celów różni się od tego, co prezentują graczki w Polsce?

Zawsze chciałam przekonać się, jak to wszystko wygląda na scenie europejskiej, bo słyszałam o niej dużo pozytywów. Gdy kilka lat temu byłyśmy z dziewczynami z Paradoksu na WESG, bardzo zaskoczyła mnie otwartość przeciwnych drużyn, przyjazna atmosfera. Gdy czekałyśmy w lobby na sesję zdjęciową, przyjechały zawodniczki z Teamu Russia i dosiadła się do nas vilga. Przywitała się, podeszła do nas bardzo pozytywnie. Zapytała, czy same robiłyśmy sobie nasze koszulki, bo mieliśmy stroje drużynowe. Później, gdy grałyśmy na Team France, to vilga pomogła nam nieco, powiedziała, że tamte dziewczyny grają tak i tak. To było bardzo pozytywne.

U tych dziewczyn ciekawe jest to, że one nie spotykają się ze sobą ciągle. Rzadko kiedy zdarzy się skład złożony z zawodniczek jednej narodowości, najczęściej są to zespoły mieszane. Dlatego wydaje mi się, że te wszystkie wydarzenia na których mają okazję się pojawić są dla nich idealną okazją do zobaczenia się.

To chyba w Ameryce Północnej w większym stopniu stawia się na bardziej jednolite narodowościowo składy. Najczęściej są same Amerykanki i ewentualnie jakieś Kanadyjki.

Coś w tym jest. Tak czy inaczej, dziewczyny,  gdy mogą się w końcu ze sobą zobaczyć, to się tym ogromnie jarają. Gdy był jakiś after albo ostatni dzień WESG i wszyscy siedzieli w lobby przy barze, to było super – były śmiechy, rozmowy. Była też dość śmieszna sytuacja, bo mogłyśmy wtedy wziąć szóstą osobę, więc poleciała z nami moja siostra bliźniaczka. I pewnego razu ja siedziałam w pokoju, a ona poszła z dziewczynami na papierosa, bo jedna z naszych zawodniczek paliła. I nagle do mojej siostry podeszła jedna z graczek z Francji, bo chciała nam pogratulować po meczu, szturchnęła ją w ramię i powiedziała “GG, well played”. Moja siostra była w szoku i odpowiedziała jej przestraszona “Marion, to nie firin, to nie firin, ona jest w pokoju”. A potem wszystkie zaczęły się z tego śmiać.

Mam w domu taką “ścianę pamięci”, na której zbieram zdjęcia z polaroida. Po jednym ze spotkań podeszłam do Marion i zapytałam, czy zrobi sobie ze mną fotkę. Kompletnie się tego nie spodziewała, bo nigdy nie miała jeszcze takiej sytuacji, że któraś z dziewczyn z innego teamu chciała sobie zrobić z nią zdjęcie. To jest bardzo fajne uczucie, że pokazujesz tym dziewczynom, które wcześniej mogłaś oglądać tylko na streamie, gdy dopiero się ze wszystkim zapoznawałaś, coś nowego. Bardzo miło wspominam tamten czas. Po WESG byłyśmy zresztą w Kopenhadze jako Riot i tam też była bardzo miła sytuacja, gdy razem z dziewczynami szłam sobie halą i trafiłyśmy na vilgę, która stała z kimś i rozmawiała. I nagle powiedziała do mnie “Cześć”, mimo że nie widziałyśmy się przez kilka miesięcy to mnie zapamiętała. To jest bardzo fajne uczucie, że w tym środowisku nie stajesz się do końca zapomnianą. Takie coś bardzo się ceni. Jest ogromna otwartość, a dziewczyny to taka przyjazna grupka albo nawet swego rodzaju rodzina.

Jako osoba, która ma styczność z esportem już od kilku lat nie tylko jako zawodniczka, ale też jako adminka itp. – gdybyś miała powiedzieć, co można jeszcze zrobić, by przekonać kobiety do uczestnictwa w esporcie, to co by to było? By np. w kolejnych eliminacjach do ESL Mistrzostw Kobiet było nie dwanaście drużyn, a np. dwadzieścia albo dwadzieścia pięć?

Trzeba wziąć pod uwagę, że gdy ja wchodziłam na scenę, to tych drużyn było dwie, maksymalnie trzy. Patrząc więc przez pryzmat tych kilku lat, jest to spory progres. Na pewno trzeba tutaj pochwalić Fridę i Rudą, które zrobiły swoje projekty Phoenix i Saiprah. Pozwoliły one znaleźć kilka nowych osób, które grają do dziś. Powstają różne zespoły czy miksy, dziewczyny jeżdżą na mniejsze lany, starają się wybić i nie zamykają się tylko na graniu FACEITÓW. Nie wiem, czy byłaby taka możliwość, gdyby nie inicjatywa Sandry i Vanessy. Wydaje mi się więc, że i ten projekt ligi od ESL i Sprite’a przyciągnie jeszcze większą kobiecą widownię, która może nawet gra, ale nikt o tym nie wiem, bo te dziewczyny nigdy nie dały sobie szansy, a może chciałyby też spróbować.

Czyli takie projekty, jak te od fridy i rudej są potrzebne, by scena nadal szła do przodu.

Nie wiem jeszcze, za ile skończy się moja kariera, ale mam już pewne plany, by także próbować wyciągnąć te dziewczyny z ukrycia i dać im po prostu szansę. Ja zaczynałam od grania z chłopakami i dzięki ich wsparciu oraz pomocy zaczęłam streamować. Potem od jednego z widzów dostałam 2-3 kontakty to różnych ludzi i weszłam w to środowisko, poznałam wiele zawodniczek, które nadal grają i będą występować w lidze ESL. Trzeba po prostu umieć się przełamać. Przełamanie to jedno, wyjście z ukrycia to drugie, a trzecia kwestia to sama chęć spróbowania. Jeżeli czegoś nie spróbujesz, to nie dowiesz się, gdzie mogłabyś znaleźć się za 2-3 lata. Ja miałam kiedyś pewne marzenia i czasami, jak patrzę, gdzie jestem, to nie dowierzam. Nie sądziłam, że będę adminować w jednej z dwóch najlepszych lig w kraju, że dostanę szansę analizy na Majorze, że pojadę na międzynarodowe turnieje. Niezależnie od tego, jak źle jest, zawsze przyjdzie szansa, którą trzeba wykorzystać, bo kolejnej możesz nie dostać. Sama mam na swojej liście wiele osób, którym jestem ogromnie wdzięczna, bo gdyby nie one to nie wiem, czy dziś byłabym tutaj.

Jako osoba doświadczona, która pokazała, że jeżeli się próbuje, to mimo wszystko można coś osiągnąć, co chciałabyś na zakończenie przekazać dziewczynom, które będą czytać ten wywiad? Tym, które same chciałby spróbować, ale jeszcze nie odważyły się spróbować i się wahają.

Przede wszystkim na pewno powinno zastanowić się, od czego chcą zacząć, gdzie postawić swój pierwszy krok. Wiadomo, że nie wszystko przychodzi od razu i trzeba trochę czasu, nim coś zacznie się dziać. Nie od razu Rzym zbudowano. To nie jest tak, że nagle ktoś się pojawi i z miejsca stanie się na naszej scenie jakąś ikoną. Na to potrzeba czasu. Ponadto trzeba postawić sobie jakieś cele i nie poddawać się, tylko mierzyć wysoko i ciężko pracować, bo dzięki temu osiągnie się ten cel. Jeżeli się poddasz, to na pewno tego nie zrobisz.

Przydatne jest też wsparcie ze strony rodziców, brata, siostry itp. Doping z ich strony. U mnie początkowo rodzice nie byli specjalnie zadowoleni, że ciągle gram w CS-a i dopiero z czasem zauważyli, że mnie to faktycznie jara, że chcę to robić i odpuścili, dali mi szansę. Ja sama też z tego nie zrezygnowałam, poświęcałam swój czas i z czasem dopięłam swego. Nie było jednak łatwo, bo nie dostałam niczego od razu. Były gorsze momenty, były momenty świetne, które wspominam do dziś, ale trzeba pamiętać, że nie zawsze będzie kolorowo. Znajdzie się grono osób, które będzie chciało sprawić, że się poddamy, ale nie można o tym myśleć, trzeba stawiać na swoim i dążyć do realizacji marzeń.

Pozostaje mi więc życzyć tobie i twoim koleżankom realizacji marzeń i powodzenia w ESL Mistrzostwach Kobiet.

Dzięki!

Obserwuj zawodniczkę na Facebooku – Kamila "firingirl" Kopij
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn