Fani League of Legends European Championship bez dwóch zdań mieli wczoraj powody do zadowolenia. Triumfatorzy obu odsłon najważniejszych europejskich rozgrywek, G2 Esports, pokonali wczoraj SK Telecom T1 w półfinale tegorocznych Mistrzostw Świata, dzięki czemu po raz pierwszy w historii organizacji znaleźli się w wielkim finale najbardziej prestiżowych zmagań produkcji Riot Games. Formacja Marcina "Jankosa" Jankowskiego po triumfie nad SKT T1 udała się na konferencję prasową, gdzie odpowiedziała na kilkanaście pytań dziennikarzy na temat półfinałowego starcia oraz nadchodzącego finału Worlds.
W półfinale G2 Esports niejednokrotnie grało z pozycji przegrywającej ekipy, która musiała znaleźć sposób na odbicie się od dna w środkowej lub późnej fazie spotkania. Polski dżungler wyjaśnił, że dla jego zespołu nie był to wielki problem, a także zaznaczył, w jakich aspektach niedomagało SKT. – Jako drużyna staramy się nie panikować i zawsze staramy się szukać okazji, aby wrócić do gry. W każdej grze w półfinale czuliśmy, że przegrywamy w początkowej fazie, bo popełnialiśmy masę błędów, ale SKT T1 nie karało nas za to jakoś szczególnie. Dzięki temu mogliśmy grać wokół mocnych stron naszej kompozycji, czego z kolei nie robiło SKT, a to pozwoliło nam wrócić w wielu rozgrywkach. Oprócz tego wydaje mi się, że zagrali słabo w kilku walkach drużynowych, bo mieli przewagę, ale nie byli w stanie tego w pełni wykorzystać. Mieli przecież Nashora prawie w każdej odsłonie serii, więc sam jestem tym zaskoczony – stwierdził Jankowski.
Po raz trzeci z rzędu na międzynarodowym turnieju w finale znalazła się europejska drużyna. Martin "Wunder" Hansen nie uważa jednak, że ekipy z Zachodu dogoniły Azję, bo według niego pomiędzy G2 Esports a resztą zespołów z Ameryki lub Europy jest spora różnica. – Myślę, że nie możemy tutaj mówić o całym Zachodzie, ale o samym G2. Wszyscy widzieliście przecież, że Splyce i Fnatic odpadły w ćwierćfinałach, a żadna z amerykańskich ekip nie wyszła nawet z grupy. Nawet w trakcie sezonu regularnego nie mieliśmy zbyt dużej rywalizacji w Europie. Koniec końców Fnatic zaczęło na nas nieco naciskać, ale nie możemy powiedzieć, że reprezentanci Europy czy Ameryki Północnej są mocniejsi od zespołów z Azji. W Chinach i Korei Południowej jest przynajmniej sześć do ośmiu ekip, które w Europie byłby w najlepszej trójce, a w Ameryce wygrałyby całą ligę – przyznał toplaner G2.
W wielkim finale G2 Esports zmierzy się z FunPlus Phoenix, którego gwiazdą jest midlaner Kim "Doinb" Tae-sang. Nic więc dziwnego, że Rasmus "Caps" Winther nie może doczekać się starcia z jednym z najlepszych midlanerów na świecie. – Patrząc na półfinały, możemy zauważyć, że Rookie i Faker są niesamowicie silnymi midlanerami, ale ja i Doinb jesteśmy bardziej szaleni. Może nie jesteśmy aż tak stabilni, jak oni, ale na pewno jesteśmy bardziej szaleni i myślimy nieszablonowo. Często podejmujemy szalone decyzje, które mogą pozwolić naszej drużynie wrócić do gry lub wyjść na prowadzenie i dlatego też jestem podekscytowany meczem przeciwko FPX. Chyba nie graliśmy jeszcze na zespół, który jest tak szalony i odważny, jak my, więc nie mogę się już doczekać draftów – powiedział podczas konferencji prasowej rozentuzjazmowany Caps.
Całą konferencję prasową z udziałem G2 Esports możecie obejrzeć tutaj:
Start wielkiego finału Worlds 2019 zaplanowany został na 10 listopada na godzinę 13:00. To właśnie wtedy G2 Esports oraz FunPlus Phoenix staną w szranki w AccorHotels Arenie w Paryżu, a triumfator serii najlepszy z pięciu sięgnie po Puchar Przywoływacza i zdobędzie tytuł mistrzowski. Polskojęzyczną transmisję z tego spotkania będzie można śledzić na kanale Polsat Games, a po więcej informacji zapraszamy do naszej relacji tekstowej: