Gdy rok temu podsumowywaliśmy cały sezon w League of Legends, to na pewno należało zwrócić uwagę na ogromny sukces Illuminar podczas wiosennej edycji European Masters czy awans do finału EU LCS i półfinału mistrzostw świata Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Czy w tym roku Polacy odnieśli większe sukcesy? A może sezon 2019 był dla rodzimej Ligi Legend rozczarowaniem? Zapraszam na podsumowanie występów zawodników znad Wisły w ubiegłych dwunastu miesiącach.

Król nie tylko pierwszej krwi

Dla Marcina "Jankosa" Jankowskiego był to zdecydowanie najlepszy sezon w karierze. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko i wyłącznie jego występy, to zanotował on ogromny progres względem poprzedniego roku. Nie dość, że zamienił on finał EU LCS na dwa triumfy w LEC, to w letnim splicie zdołał uzyskać trofeum dla najbardziej wartościowego gracza. Polak był niewątpliwie królem europejskiej dżungli.

Warto jednak wspomnieć także o bardzo udanych występach międzynarodowych. Jankos i jego G2 Esports poskromiło SK Telecom T1 oraz Team Liquid podczas Mid-Season Invitational, dzięki czemu po raz pierwszy od 2011 roku Europejczycy podnosili trofeum za triumf w międzynarodowym turnieju. Mistrzostwa świata, mimo że również całkiem niezłe, zakończyły się rozczarowaniem. Jankowski z kompanami przegrali finał z FunPlus Pheonix w fatalnym stylu, jednakże mimo wszystko zostali zapamiętani jako najlepsza europejska ekipa w historii, w którą wkład miał polski leśnik.

Jeżeli o dżunglerach mowa...

W tym roku w LEC pojawiło się dwóch młodych i utalentowanych polskich dżunglerów, którzy już w pierwszych swoich splitach pokazali, że drzemie w nich ogromny potencjał. Mowa oczywiście o Oskarze "Selfmadzie" Boderku oraz o Kacprze "Inspiredzie" Słomie, czyli zdobywcach tegorocznych nagród Rookie of the split (Selfmade wiosną, a Inspired latem). Ten pierwszy po całkiem dobrym roku w SK Gaming przenosi się do Fnatic, a 17-latek zostanie w Rogue, które po dołączeniu Stevena "Hans samy" Liva ma ogromne szanse na zawojowanie Starego Kontynentu. Są to więc kolejne dwa duże plusy, które należy dopisać względem ubiegłego roku.

Warto jednak wspomnieć o dżunglerze, który rok temu jeszcze walczył jak równy z równym z Royal Never Give Up w fazie grupowej, a od maja nie pojawia się na profesjonalnej scenie. Mowa oczywiście o Mateuszu "Kikisie" Szkudlarku, który po słabym występie w Rogue nie jest w stanie znaleźć nowej drużyny. Także nie zanosi się na to, aby były mistrz Europy znalazł sobie miejsce w którejś z ekip na najwyższym poziomie w przyszłym roku. Przed każdym fanem polskiego leśnika staje więc pytanie: "co dalej z Kikisem?".

Wspierający i Woolite

W tym roku na berlińskiej scenie nie pojawił się żaden polski toplaner ani midlaner. Mieliśmy jednak przyjemność oglądać w LEC aż trzech polskich supportów. Do Oskara "Vandera" Bogdana i Jakuba "Jactrolla" Skurzyńskiego dołączył Patryk "Mystiques" Piórkowski, który miał za sobą całkiem udany split w Pompa Teamie. Jego tegoroczne występy w EXCEL wydawały się być całkiem niezłe, jednakże ostatecznie na przyszły rok został on zastąpiony przez Tore'a "Tore'a" Hoela Eilertsena, znanego wszystkim jako Norskeren. Polak nie zdołał znaleźć sobie miejsca w LEC i na razie nie wiemy, gdzie wystąpi.

Vander, mimo ogromnego doświadczenia i dotarcia do finału w letnim splicie EU LCS 2018, ten sezon rozpoczynał w akademii. Szybko jednak udowodnił, że nadal jest on wspierającym klasy światowej i już podczas wiosny kilka razy zastąpił Kima "Wadida" Bae-ina, aby na lato wejść do głównego składu na stałe. Wraz z nim zdołał pokonać w pierwszej rundzie play-offów Splyce i ostatecznie zajął czwartą lokatę na koniec splitu. Jactroll za to wraz z Teamem Vitality zanotował pewien regres, gdyż rok temu zdołał awansować na mistrzostwa świata, a w 2019 nawet się do nich nie zbliżył. Możliwe jednak, że z odmłodzonym składem i nowym botlanerem u swojego boku pójdzie mu nieco lepiej.

I w LEC pozostał nam jeszcze rodzynek na pozycji botlanera, czyli Paweł "Woolite" Pruski, który po latach dostał drugą szansę. Czy ją wykorzystał? Pozostawiam to waszej ocenie, jednakże według włodarzy Rogue chyba nie. Sprowadzili oni bowiem na jego miejsce Hansa samę, który ten rok spędził w Misfits Gaming. Dla Łotrzyków jest to prawdopodobnie zmiana na plus, natomiast trochę szkoda Woolite'a, który jest ewidentnie lepszy od każdego na polskiej scenie, a znowu będzie dane mu grać w akademii Rogue.

Polski finał EU Masters? Nic bardziej mylnego

Gdy w Ultralidze swój skład utworzyła akademia Rogue, to większość ekspertów twierdziła, że będzie to najmocniejsza drużyna w europejskich ligach regionalnych. Dodatkowo w trakcie wiosennego splitu Vanderowi i spółce w całkiem imponujący sposób postawiło się devils.one, które zdołało doprowadzić aż do piątej gry w finale Ultraligi. To właśnie po tym starciu największe głosy Ligi Legend w Polsce stwierdziły, że obydwie formacje stać nawet na finał EU Masters. Tymczasem obie przegrały większość swoich spotkań i nie zdołały nawet przebrnąć pierwszego etapu, w których występowały. Było to ogromne rozczarowanie.

Pół roku później nikt takich oczekiwań już nie miał, gdyż po pierwsze Rogue było już w znacznie słabszym składzie, a po drugie większość nauczyła się, że z balonika może bardzo szybko ulecieć powietrze. Zarówno Diabły, jak i REC zakończyły swoją przygodę na ćwierćfinałach, co nie było fantastycznym wynikiem, ale nie było także tragedią. W porównaniu jednak do Illuminar Gaming, które zaskoczyło wszystkich przed rokiem awansem do finału, tegoroczne rezultaty możemy uznać za porażkę.

Pozostali

Większość Polaków, których nie było ani w LEC, ani Ultralidze znajdowała się w hiszpańskiej LVP SuperLidze Orange. Sebastian "Sebekx" Smejkal oraz Marcin "iBo" Lebuda (wtedy jeszcze IceBeasto) rozpoczęli rok w Movistar Riders. O ile początek splitu dla duetu znającego się z iHG był całkiem udany, tak druga część sezonu zasadniczego przebiegła dla jeźdźców fatalnie. Movistar nie awansowało nawet do play-offów i pożegnało się z całym składem. W międzyczasie Michał "Roison" Dubiel dobrze radził sobie w akademii Origen, z którą awansował aż do finału ligi hiszpańskiej.

Od maja natomiast nastąpiły roszady w niektórych drużynach. Sebekx zdecydował się na transfer do włoskiego Samsung Morning Stars, natomiast szeregi MAD Lions zasilili Czekolad oraz Shlatan. Co prawda nie grali oni wszystkich meczów, jednakże w niektórych grach się pojawili. Adrian "Trymbi" Trybus trafił za to do G2 Heretics, by odpaść w półfinale letniego splitu w starciu z Origen Roisona. Polski midlaner po raz kolejny jednak poległ w finale, a na European Masters wraz ze swoją drużyną szybko odpadł, przegrywając z Rogue Esports Club.

Czy ostatecznie ten rok dla Polaków był bardziej udany niż poprzedni? Trudno powiedzieć. Dla Jankosa zdecydowanie tak, ale jeżeli oddzielilibyśmy go od reszty rodzimych reprezentantów, to zaliczyli oni nieznaczny, bo nieznaczny, ale regres.