Wczoraj ESL zabrało wreszcie głos na temat sytuacji ESL Pro League oraz drużyn występujących w tych rozgrywkach. Bynajmniej jednak nie oczyściło to napiętej atmosfery wokół ligi, a raczej wznieciło tylko ogień niezadowolenia i narzekań.

I trudno się dziwić, bo niektóre zespoły mogły poczuć się poszkodowane. Przypomnijmy, że na zaprezentowanej przez ESL liście 24 ekip, które otrzymają zaproszenia do 11. sezonu Pro Ligi, zabrakło m.in. Teamu Spirit, HAVU Gaming czy też Riot Squad Esports, które przy zachowaniu poprzedniego systemu rozgrywek powinny powalczyć o miejsce w EPL za pośrednictwem baraży dzięki dobrym występom w ESEA Mountain Dew League. Żadnej z tych drużyn jednak na najwyższym poziomie ligowym nie zobaczymy – wystąpią za to ENCE, GODSENT czy też OG, które dotychczas w ogóle nie były zaangażowane ani w ESL Pro League, ani też ESEA MDL.

Jak łatwo się domyślić, taki obrót spraw spotkał się z falą krytyki. Skorzystać z zamieszania u konkurencji postanowiły natomiast osoby odpowiadające za B Site, czyli nowo powstałą ligę CS:GO, która odbywać ma się w tym samym czasie, co EPL. Ustami swojego dyrektora kreatywnego, Duncana "Thorina" Shieldsa, włodarze ujawnili bowiem, iż przekażą dodatkową pulę pieniędzy dla ekip, które zakwalifikują się do ich rozgrywek. – Pomysł na B Site obejmował już online'owe światowe eliminacje, ale w obliczu skandalicznego potraktowania przez ESL graczy i drużyn, które zakwalifikowały się do EPL lub do dziś miały tam sloty, poszerzamy nasz system. Zamierzamy dołożyć dodatkowe pieniądze dla drużyn, które się zakwalifikują – wyjaśnił Brytyjczyk w materiale wideo, po czym dodał w mediach społecznościowych: – Mowa o sześciocyfrowej kwocie w dolarach.

Przypomnijmy, że inauguracyjna edycja rozgrywek o roboczej nazwie B Site ruszy w marcu tego roku. Nad wszystkim czuwać będzie FACEIT, zaś w obsadzie znajdziemy takie osobistości, jak Christopher „MonteCristo” Mykles, Auguste „Semmler” Massonnat, Anders „Anders” Blume czy też Jason „moses” O’Toole. Więcej na ten temat pod tym adresem.