FaZe Clan to jedna z najbardziej rozpoznawalnych organizacji esportowych na świecie, co zawdzięcza między innymi głośnym współpracom, równie głośnym transferom, ambasadorom czy w końcu sukcesom, które osiąga w świecie wirtualnej rywalizacji. Wspomniane transfery i sukcesy są związane między innymi z dywizją CS:GO występującą pod banderą FC. A jak w ogóle doszło do jej otworzenia i w jaki sposób organizacja zarobiła na ściągnięcie czołowych graczy? O tym w podcaście BADNWZ opowiedział jeden z właścicieli FaZe, Richard "Banks" Bengtson.
Zacznijmy od początku. Kiedy w ogóle FaZe pojawiło się na scenie Counter-Strike'a? Miało to miejsce w styczniu 2016 roku, kiedy to amerykańska organizacja wykupiła skład G2 Esports, który wówczas tworzyli Joakim "jkaem" Myrbostad, Håvard "rain" Nygaard, Ricardo "fox" Pacheco, Mikail "Maikelele" Bill i Philip "aizy" Aistrup. Mówi się, że FC za tych pięciu graczy musiało zapłacić przeszło 700 000 dolarów, co poniekąd zdaje się również potwierdzać Banks w wypowiedziach ze wspomnianego podcastu, twierdząc, że wówczas potrzebowali około miliona dolarów, by stać się częścią CS:GO. Później FaZe wielokrotnie dokonywało wielkich transferów, do których zaliczyć możemy ściągnięcie Finna "karrigana" Andersena z Astralis, Olofa "olofmeistera" Kajbjera z Fnatic bądź Nikoli "NiKo" Kovača z mousesports. Zresztą o ostatnim z wymienionych ruchów mówi się jako o jednym z najdroższych w historii Counter-Strike'a.
– To był okres, w którym nie zarabialiśmy wystarczająco dużo kasy, by kupić drużynę CS:GO – zaczyna historię Banks. – Wejście na tę scenę miało nas kosztować około miliona dolarów, a nie byliśmy nawet blisko posiadania takiej sumy. (...) Musieliśmy zainwestować w CS-a natychmiast, bo za kilka miesięcy ten zespół miał być warty cztery czy pięć milionów dolarów.
Była więc wiara, był wstępny plan i była też nadzieja, że inwestycja faktycznie się opłaci, ale brakowało funduszy. I wtedy zrodził się dość niekonwencjonalny pomysł.
Przedstawiciele FaZe, wraz z kilkoma innymi osobami, postanowili stworzyć własną stronę służącą do uprawiania hazardu związanego z esportem. – Stworzyliśmy tę stronę i zarabialiśmy 200 000 dolarów dziennie – wyznał w podcaście Richard Bengtson. – Działalność zarejestrowaliśmy na wyspie Antigua na Morzu Karaibskim, gdzie prowadzenie strony internetowej o charakterze hazardowym jest legalne jeśli posiadasz pozwolenie. Polecieliśmy tam, spotkaliśmy się z osobą, która zajmuje się prowadzeniem kraju, zapłaciliśmy jej około 100 000 dolarów i przyznano nam licencję – opisuje.
W końcu jednak przyszła kryska na matyska, wszak w 2016 roku Valve postanowiło zmienić obowiązujące zasady, rozpoczynając krucjatę przeciwko stronom gamblingowym, w których walutą były właśnie wirtualne przedmioty między innymi z CS-a. Decyzja amerykańskiej korporacji miała zatem wpływ także na biznes prowadzony m.in. przez jednego z właścicieli FaZe, choć on sam zapewnia, iż wszystko odbywało się w pełni legalnie. – Strona działała przez kilka miesięcy, a później wprowadzono obostrzenia i musieliśmy ją zamknąć. Byliśmy jedynymi osobami, które robiły to legalnie, ale zastosowaliśmy się do nowych zasad. Wciąż są jednak tacy, którzy prowadzą tego typu biznesy, zarabiając ogromne pieniądze.
CZYTAJ TEŻ: Niezależny twórca przeniósł Mirage’a na silnik Source 2. Zobacz efekty! |
Trzeba przyznać, że historia, którą podzielił się Richard "Banks" Bengston jest niezwykle barwna. Trudno się także dziwić, ze to właśnie FaZe jest autorem wielu medialnych transferów na scenie CS-a. Mając na uwadze, że biznes gamblingowy przynosił ogromne korzyści finansowe, FC mógł spokojnie wzmacniać swoją dywizję, ściągając bardzo dobrych zawodników z innych drużyn.
Pełną wersję podcastu, w którym Banks opowiada nie tylko o dywizji Counter-Strike: Global Offensive, ale także innych działaniach prowadzonych przez FaZe, jak i niego samego możecie znaleźć poniżej: