Pandemia koronawirusa wymogła na organizatorach turniejów esportowych trudne decyzje. Niektórzy z nich odwołali swoje imprezy, inni przenieśli je na przyszły rok, a jeszcze inni postanowili rozegrać je online z podziałem na regiony. Taka sytuacja sprawiła, że Intel Grand Slam przestało mieć sens.
CZYTAJ TEŻ: Od przyszłego roku turnieje ESL i DreamHacka m.in. w CS-a z angielskim komentarzem tylko na Twitchu! |
W związku z tym ESL poinformowało o tymczasowym zawieszeniu cyklu, którego zwycięzca miał wzbogacić się o okrągły milion dolarów. – Ze względu na fakt, że czołowe drużyny z całego globu zostały obecnie podzielone pomiędzy regionalne dywizje, nie będziemy wliczać wyników z imprez z wieloma mistrzami do cyklu Intel Grand Slam. [...] Celem cyklu jest nagrodzenie ekipy, która w największym stopniu zdominuje inne. Z kolei zawody z wieloma dywizjami nie wskazują najlepszej drużyny na świecie z wystarczającą dokładnością – napisał w opublikowanym dziś oświadczeniu Michał "Carmac" Blicharz, wiceprezes ESL do spraw gamingu.
Na ten moment sytuacja w IGS prezentuje się następująco:
- Natus Vincere – 1 triumf, pozostało 9 szans
- mousesports – 1 triumf, pozostało 8 szans
- Astralis – 1 triumf, pozostało 7 szans
- Fnatic – 1 triumf, pozostało 6 szans
- Evil Geniuses – 1 triumf, pozostało 5 szans
- Team Liquid – 1 triumf, pozostało 4 szans
Dla przypomnienia, aby drużyna mogła cieszyć się ze zwycięstwa w Intel Grand Slam, musi wygrać sześć z dziesięciu zwykłych turniejów zaliczanych do cyklu lub cztery turnieje, w które musi wliczać się Intel Extreme Masters Katowice, ESL One Cologne lub też organizowany przez ESL Major. Na ten moment nie wiadomo, kiedy pojawi się kolejna okazja do rywalizacji w obrębie IGS.