Alexandre "Gaules" Borba – były gracz i trener, fenomen Twitcha, autorytet dla brazylijskiej społeczności. Jeśli interesujecie się esportem, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że już słyszeliście o bijącym kolejne rekordy oglądalności komentatorze (jego aktualnym celem jest przebicie granicy 400 tysięcy widzów).

Mnie Gaules nigdy nie kupił swoim komentarzem. Od specjalisty w tym fachu oczekuję, aby przez większość czasu był skupiony na wydarzeniach serwerowych i przekazywał widzom emocje, próbował analizować zagrania drużyn. W przypadku Brazylijczyka proporcje są diametralnie inne – często wchodzi w interakcje z czatem, odpowiada na pytania, żartuje, a tylko pobieżnie spogląda na mecz. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że ludzie nie przychodzą do 36-latka dla samego komentarza. Dla Latynosów ważniejsza jest otoczka wokół spotkania, a Borba potrafi ją kreować jak mało kto. Odśpiewanie hymnu przed startem gry? Flaga narodowa za plecami? To wszystko znajdziecie podczas jego transmisji. Czuć atmosferę wielkiego święta, podobnie jak na meczu piłkarskim.

Gaules do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Nadaje na żywo niekiedy po dziesięć godzin i więcej. W Kraju Kawy stał się człowiekiem-instytucją i komentatorskim hegemonem. Wykupuje prawa do wszystkich turniejów, jak leci, co według mnie nie jest zdrowe. Nie każdy musi być fanem jego warsztatu (i stronniczości w kierunku MIBR), ale jeśli chce usłyszeć przekaz w języku portugalskim, to nie ma większego wyboru. Monopol Gaulesa blokuje rozwój osób, które w bardziej profesjonalny sposób mogłyby zająć się pojedynkiem. Niemniej nie dziwię się organizatorom imprez, dla których liczy się dotarcie do jak najszerszej publiki. Pod tym względem nikt nie może równać się z Borbą, który przebija nawet centralne transmisje po angielsku.

Czy to dobrze, że Gaules zbudował sobie taką społeczność? W ostatnich tygodniach dostajemy coraz więcej sygnałów, że nie. Nie wiem co stało się z 36-latkiem, ale wygląda na to, że zupełnie stracił głowę i kontrolę nad sobą. To (między innymi) on po meczu MIBR z Chaos Esports Club siał ferment na temat Nathana "leafa" Orfa oraz Ericka "Xeppyy" Bacha, to on wydał bezpodstawny wyrok (przy którym się upiera) i nastawił swoich rodaków przeciw nastolatkom, gotując im prawdziwe piekło. Oczekiwałbym jednak więcej wstrzemięźliwości po kimś, kto wpływa na opinię setek tysięcy ludzi, a w dodatku był w przeszłości profesjonalnym graczem, stąd powinien rzeczowo podchodzić do każdej sytuacji.

CZYTAJ TEŻ:
QuickScope: Słowo tnie głębiej niż miecz

To on zasłania się rasizmem i zachowaniami ksenofobicznymi w stosunku do brazylijskich kibiców, którzy są ofiarami prześladowań, w tym wyzywania od małp.

Ten apel Gaulesa był akurat słuszny, ale czemu "wielka improwizacja" została wygłoszona dopiero wtedy, gdy na influencera spadła lawina krytyki za wieszanie psów na zawodnikach Chaos? Wreszcie to on w ironiczny sposób odniósł się do sromotnej porażki Cloud9 z FURIĄ Esports na Vertigo. Po tej wiadomości coś we mnie pękło.

Z bólem spoglądam na haniebne poczynania Gaulesa w internecie. Brazylijczyk może nie zniszczy sobie reputacji wśród lokalnych, bezrefleksyjnych fanów, bo dla nich jest małym Bożkiem, natomiast sam przedstawił się zagranicznym odbiorcom w złym świetle jako ten dolewający oliwy do ognia. Niepokojące zachowania docierają też do organizatorów turniejów, którzy dotąd lekką ręką sprzedawali prawa Gaulesowi. Na miejscu Borby rozważałbym odpoczynek od streamowania, po to, żeby na chłodno przemyśleć pewne sprawy i podnieść swoją psychikę z podłogi, zanim na dobre zrujnuje dzieło swojego życia.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik