– Zmiany w składzie są wykluczone. Zawodnicy podzielają ten sam sposób myślenia – przekonywał pod koniec sierpnia Ricardo “dead” Sinigaglia, trener i menadżer MIBR. I pewnie do żadnych roszad by nie doszło, gdyby organizacja nie wzięła spraw w swoje ręce. Szefowie klubu bez konsultacji z ekipą odsunęli od jej składu Fernando "fera" Alvarengę, Epitácio "TACO" de Melo oraz, co najmniej istotne, zawieszonego na kilka miesięcy deada.
Komunikaty zainteresowanych osób były typowo informacyjne – bardzo oszczędne w słowach, bez żadnej opinii i dłuższych przemyśleń. Najwięcej można było wyciągnąć z wpisu TACO, który podkreślił, że była to decyzja ściśle narzucona przez organizację. Upust swoim emocjom dał natomiast Vito "kNg" Giuseppe, niegdyś znany z tego, że najpierw pisze, a dopiero potem myśli. – Nie zgadzam się ze zmianami w drużynie, odkąd tu jestem, to ciągle zmieniamy skład. Moim zdaniem to nie pomaga zespołowi w rozwoju. W każdym razie nie wiem, co z tego wyjdzie – napisał. Zastanawiający jest fragment o nieustannych zmianach kadrowych. kNg dołączył do MIBR we wrześniu ubiegłego roku, od tamtej pory zespół dwukrotnie wymieniał graczy (w grudniu i w maju). Czy to aż tak dużo? Można mieć wątpliwości. Zresztą nie chcę nic mówić, ale to formacja wyszła z inicjatywą pierwszej korekty, czyli wyrzucenia Ignacio "meyerna" Meyera, więc pretensje może mieć tylko do siebie.
Brazylijczyk z włoskimi korzeniami był tej nocy wyraźnie poruszony wydarzeniami w drużynie. 27-latek wdał się w dyskusję z Alexandre "Gaulesem” Borbą, który pod oświadczeniem fera zamieścił komentarz o następującej treści: – Wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu… Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze bracie! Niby nie ma w tym komentarzu żadnego drugiego dna, ale najwyraźniej rozzłościł on kNg i natchnął do wyrzucenia co mu leży na sercu. – Przez ostatni miesiąc, gdy drużynie nie szło, nakręcałeś ludzi przeciwko nam. Nigdy nie myślałeś o nas w kategoriach ludzkich. Najpierw nas krytykujesz, potem starasz się być miły. Nie będę milczał jak fer, to co robisz jest paskudne. Nie można kupić szacunku – grzmiał Giuseppe. W jeszcze ostrzejszych słowach zareagował dead. – Mówiłeś, że kontrolę nad MIBR przejęli ludzie, których nie obchodzi ten tag, postawiłeś ludzi przeciwko nam, a teraz przychodzisz lizać nam jaja. Mam Twój numer – odparł Sinigaglia.
Mijały godziny, a głosu Gabriela “FalleNa” Toledo nadal nie było. Można było kreślić dwa scenariusze – prowadzący dołoży do pieca i puści w świat gruby komunikat lub podziękuje kolegom, a swoje prawdziwe poglądy schowa do kieszeni. Po drugiej w nocy polskiego czasu wszystko się wyjaśniło. FalleN nie spuścił na temat zasłony milczenia. Też nie był zadowolony z decyzji organizacji, dlatego poprosił o przeniesienie na ławkę. – Obecnie bardziej niż kiedykolwiek muszę pozostać wierny swoim wartościom oraz sercu, co oznacza zamknięcie tego pięknego rozdziału w historii. Chcę zakomunikować moje niezadowolenie w związku z decyzją MIBR o całkowitej zmianie składu, w którym zdecydowałem się grać. Dołączyliśmy tutaj jako zespół i jako zespół odejdziemy, idąc każdego dnia ramię w ramię, zmotywowani prawdziwą pasją do gry – przekazał Toledo.
Wiadomości zawodników dają tylko dowód na to, że MIBR potrzebuje przebudowy na każdym szczeblu, począwszy od pionu dyrektorów. Uważam, że organizacja postąpiła słusznie. Musiała postawić się swoim podopiecznym, gdyż ci mimo skandalicznych wyników nie widzieli wielkiego różowego słonia w pokoju. Niemniej komunikacyjnie coś ewidentnie nie zagrało. Gracze jawnie podkopywali wizerunek własnego pracodawcy, ich wpisy dalej wiszą w internecie. O zamiarach FalleNa dowiedzieliśmy się bezpośrednio od niego, organizacja do teraz chowa głowę w piasku. Brakuje jeszcze, żeby kNg oraz Alencar "trk" Rossato również opublikowali własne oświadczenia, w których zakomunikują o braku chęci do uczestniczenia w nowym projekcie. Wątpię, żeby po tym wszystkim mieli pozostać w organizacji. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że w ramach solidarności z kolegami wystąpią z szeregów klubu, a cała piątka będzie szukała dla siebie nowego domu, skoro jej członkom do tego stopnia zależało na kontynuowaniu wspólnej gry.
Nie można było poczekać z oficjalnym ogłoszeniem, porozmawiać z ocalałym tercetem i wybadać nastroje? Z zewnątrz wygląda to po prostu na amatorszczyznę, tak jakby plan rewolucji został napisany na kolanie, a co więcej oparto go na naiwnym założeniu, że nikt się nie zbuntuje. Bardzo mi przykro, ale misterny plan mimowolnie się przedawnił. Nie przedawnią się natomiast opcje, bo MIBR niezmiennie może skręcić w jedną z dwóch ulic – zbudować skład z pojedynczych cegiełek lub wykupić gotową konstrukcję. Według mnie powinien uruchomić gorącą linię z BOOM Esports i przejąć dywizję z João "felpsem" Vasconcellosem na czele, ale to tylko pobożne życzenie. Czekają nas burzliwe tygodnie. MIBR straci grono kibiców ubóstwiających FalleNa, fera czy TACO, jednak w dłuższej perspektywie może wygrać sportowo, a to zawsze powinno stać na pierwszym miejscu.