Faza grupowa Worlds 2020 zbliża się wielkimi krokami, ale w walce o mistrzostwo świata zabraknie jednego z najbardziej utytułowanych zawodników. Mowa oczywiście o midlanerze T1, Lee "Fakerze" Sang-hyeoku, który w przeszłości trzy razy podnosił Puchar Przywoływacza. W tym roku jego drużyna była o krok od awansu na Worlds, ale w ostatnim meczu Regional Qualifier uległa Gen.G, co dla T1 oznaczało koniec tego sezonu.
– Ani razu nie pomyślałem o tym, że miałem jakiś kryzys w tym sezonie – tak Faker skomentował minione miesiące w wywiadzie dla Inven Global. – Po Regional Qualifier czytałem komentarze dotyczące mojego występu i wiele osób sądziło, że byłem w kryzysie, co mnie zaskoczyło. Żałowałem wielu rzeczy po rozegraniu ostatniego meczu w sezonie, ale wiedziałem, że pójdzie mi lepiej w następnym roku – dodał midlaner T1.
Zapytany o to, jak sobie radzić w gorszych momentach, Faker oznajmił, że nie wolno się nimi przejmować. – Te kryzysy niewiele znaczą. Przez cokolwiek nie przechodzisz, w końcu to minie. Patrząc wstecz, w chwilach, w których można czuć się beznadziejnie, najważniejsze jest, by nie pozwolić negatywnym myślom mieć wpływu i starać się znaleźć źródło tych problemów, a następnie samodzielnie się ich pozbyć. Jeśli się to uda, nie będzie żadnych kryzysów – stwierdził Lee Sang-hyeok.
Niespełna miesiąc temu zawodnicy T1 stali się ofiarami ataków personalnych od fanów (o ile można tak owe osoby nazwać). Organizacja ogłosiła zamiar podjęcia działań prawnych, a sam ten temat został poruszony w rozmowie z Fakerem. – W przeszłości raniły mnie tego typu ataki, ale od zeszłego roku nauczyłem się dbać o swoją psychikę i ignorować wszelkie negatywne bodźce. Nie przejmuję się już takim hejtem, bo jestem osobą, która wierzy w siebie – oznajmił 24-latek. – Starałem się czerpać inspirację poprzez czytanie wielu książek i to również pozwoliło mi poprawić swój stan psychiczny. Nie musi być to czytanie, byle znaleźć jakiś osobisty nawyk – dodał.
CZYTAJ TEŻ: Zawodnicy T1 ofiarami gróźb. Organizacja zapowiada podjęcie działań prawnych |
W dalszej części wywiadu Faker rozwinął swoje myśli dotyczące czytania książek oraz ich przewagi nad innymi środkami przekazu. – Jak wspomniałem, uczyłem się na własnych błędach. Tak jak ja, inni też raz za razem ponoszą porażkę. Najlepiej są one opisane w książkach. W telewizji albo YouTube życia innych osób nie są dobrze przedstawiane. Brnąc ścieżką kariery, każdy zaczyna od samego dna i pnąc się do góry, nie uniknie niepowodzeń. Jeśli nauczysz się o porażkach z książek, ta podróż będzie znacznie łatwiejsza – wyznał Koreańczyk.
Pojawiło się również pytanie o fanów, którzy na przestrzeni lat wspierali Fakera w walce o mistrzostwo czy to regionalnej, czy globalnej sceny. – Z początku posiadanie wielu fanów oznaczało po prostu, że odniosłem sukces. Dawniej przynosiło mi to tylko radość. Teraz dzięki fanom jestem w stanie iść dalej. Są moimi pomocnikami w życiu. W młodości ludzie preferują ulotne rzeczy, ale z biegiem czasu wolą otaczać się mniejszymi grupami, tworząc bezpośrednie kontakty z innymi. To może nie tyczy się każdego, ale... nie wiem, wydaje mi się, że tak jest w przypadku wielu osób. Ja znalazłem głębszy sens w tym, kim są dla mnie fani – stwierdził Faker.
Biorąc pod uwagę blisko dziesięć lat historii profesjonalnych rozgrywek League of Legends trudno jest wskazać bardziej ikonicznego zawodnika dla całej sceny niż midlaner T1. Nic jednak nie trwa wiecznie i w przyszłości ktoś może objąć miejsce na tronie, czego świadomość ma również sam 24-latek. – Historia ludzkości kilka razy udowodniła, że nic nie trwa wiecznie, więc pewnie znajdzie się gracz, który mnie prześcignie. Jeśli tak się stanie, będę neutralny wobec tego, bo taka jest kolej rzeczy. Jednak dopóki będę grał na profesjonalnej scenie, to będzie trudne zadanie. Wciąż wierzę, że jestem najlepszy na świecie, więc się tym nie martwię. Koncentruję się teraz na osobistym rozwoju – skwitował Lee Sang-hyeok.