Miał być listopad, jest listopad. Po kilku miesiącach Flashpoint powraca z drugim sezonem rozgrywek, w którym ponownie zobaczymy dwunastu uczestników, z czego siedmiu poznaliśmy już wczoraj. Tak patrzę na te organizacje założycielskie i patrzę i niewiele widzę.

Względem pierwszego sezonu z listy partnerów wypadło FunPlus Phoenix, które zleciło Petarowi "pecy" Markoviciowi zbudowanie nowej dywizji CS:GO. Mistrzowie Świata w League of Legends nie zamierzają poganiać Serba, dlatego do ligi powrócą najwcześniej w trzecim sezonie. Reszta klubów wyraziła gotowość bojową, ale niektóre są ze swoimi składami nieznacznie dalej niż FPX. Żeby nie być gołosłownym, pięciu z siedmiu partnerów drugiego sezonu Flashpointa nie ma pełnej piątki lub czeka na ruchy graczy. A inauguracja sezonu już 9 listopada.

Cloud9, Dignitas, Gen.G, MAD Lions – braki kadrowe. MIBR – niepotwierdzone pozostanie FalleNa, kNg i trk, nie mówiąc o zastępcach fera i TACO. Pachnie tutaj nierównym wyścigiem z czasem do samego startu zmagań. c0ntact Gaming – wykorzystuje dwóch zmienników, za chwilę prawdopodobnie trzech, bo zanosi się na to, że EspiranTo wypisze się z tego przestrzelonego projektu. Tylko Team Envy dysponuje jako takim stabilnym składem, ale ten nie rozegrał jeszcze ani jednego oficjalnego spotkania. Poza tym umówmy się, że trudno zachwycać się zespołem, w którym LEGIJA występuje w roli gracza, a nie trenera.

Tytuł i poprzedni akapit mogłyby wskazywać, że próbuję wbić szpileczkę rozgrywkom, natomiast jest wręcz przeciwnie. Uważam, że na zagadkowej sytuacji drużyn można zbudować ciekawą dla widza narrację. Bo jeśli po drodze nie wyskoczy żaden turniej, to przytłaczająca większość wspomnianych formacji po raz pierwszy pokaże swoje składy właśnie w lidze B Site Inc. Nowy MIBR kontra nowe Cloud9 z m.in. ALEXEM i w0xiciem? Nawet gdybym nie był sympatykiem Brazylijczyków, to z ciekawości włączyłbym takie spotkanie i parę innych z podobną historią w tle. Flashpoint może wykorzystać debiuty składów do zwiększenia zasięgów i zainteresowania. Owo zainteresowanie podsyca też wczorajszy wpis Thorina.

CZYTAJ TEŻ:
QuickScope: Siedmioosobowy skład Astralis – zbawienie czy bolączka??

Oczywiście nie zepsuję tego ogłoszenia, ale niektóre z niepartnerskich zespołów Flashpointa, które przyjęły zaproszenia lub zagrają w kwalifikacjach, zajmują w światowym rankingu miejsca sugerujące, że będą faworytami do wygrania drugiego sezonu – napisał tuż po ogłoszeniu Thorin. Zazwyczaj, a może nawet zawsze, do wiadomości 37-latka podchodzę z pewną rezerwą. Nie będę ściemniał, że jestem fanem jednowymiarowego, wiecznie odtwarzającego tę samą płytę Brytyjczyka, choć moje sympatie/antypatie nie mają większego znaczenia w obliczu przytoczonych słów. Raczej nie słów na wiatr, bo po co dyrektor kreatywny miałby mówić o silnych ekipach w lidze, gdyby ani jedna takowa do niej nie dołączyła? Byłoby to skrajnie absurdalne, nawet jak na standardy wypowiedzi przyjęte przez histeryka historyka esportu.

Jakie mam oczekiwania wobec drugiej edycji Flashpointa? Pierwszy sezon był nijaki pod względem emocji – liczę, że kolejna odsłona dostarczy nam więcej pięknych momentów, jak powrót MAD Lions na Trainie w meczu finałowym z MIBR. Mam również nadzieję, że organizatorzy zgodnie z zapowiedziami zapewnią nam nieszablonowy content, trochę przepychanek słownych i banteru w zdrowych ilościach. O szeroko pojęte kwestie techniczno-realizacyjne nie powinniśmy się martwić, w pierwszym sezonie wszystko było dopięte na ostatni guzik i na nasze ekrany trafiał dopieszczony produkt.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik