Paweł "dycha" Dycha bohaterem ENCE w meczu przeciwko Virtus.pro? Mieliśmy już gotowy tytuł o podobnym brzmieniu, ale niestety nie dane nam było go użyć. Polski zawodnik CS:GO co prawda rozegrał bardzo dobre spotkanie w play-offach ESL Pro League Season 13, ale to nie wystarczyło dziś na czwartą siłę świata. ENCE na decydującej mapie nie wykorzystało przewagi 15:3 (!) i odpadło z rywalizacji.

ENCE 1 : 2 Virtus.pro
Inferno 6:16 Train 16:7 Dust2 17:19

Powiedzmy sobie szczerze: to nie był najbardziej wyrównany mecz w historii Pro Ligi – przynajmniej do pewnego momentu. Owszem, ENCE i Virtus.pro powalczyły na pełnym dystansie, ale na dwóch z trzech rozegranych map łatwo mogliśmy wskazać lepszą formację. Inaczej było dopiero na Duście2...

Zaczęło się jednak od Inferno, gdzie stroną dominującą była piątka z regionu CIS. Konsekwencja w ataku, niemalże stuprocentowa skuteczność w obronie – to był sposób Virtusów na udane wejście w play-offy. Tylko co z tego, skoro na Trainie role się odwróciły? Postawmy jednak sprawę jasno: stało się to dopiero w drugiej połowie, bo po pierwszej oba składy dzielił zaledwie jeden punkt. Niemniej po przejściu do defensywy ENCE pokazało światu swoje najlepsze oblicze, nie oddając rywalom ani jednej rundy.

A to była dopiero zapowiedź pokazu siły, który przygotowali dla nas dycha i spółka. Od startu potyczki na Duście2 międzynarodowa eskadra nadawała rywalizacji zabójcze tempo, pozwalając VP jedynie na pojedyncze zrywy. Ogromna w tym zasługa fantastycznie dysponowanego dychy, który tuż przed zmianą stron mógł pochwalić się bilansem 22-9, a także ace'em zdobytym przy stanie 5:1.

Na pochwałę zasłużył także m.in. Joonas "doto" Forss, któremu niestraszne były stykowe sytuacje, ale my dziś z oczywistego powodu skupiamy się na naszym rodaku. Ten niestety drugiej części meczu nie mógł zaliczyć do udanych – i to nie tylko dlatego, że sam obniżył loty, ale też ze względu na dyspozycję całego zespołu. ENCE wprawdzie wygrało pistoletówkę i dwie kolejne rundy, ale następnie wpadło w koszmarną niemoc. Obraz gry odmienił się jak za dotknięciem magicznej różdżki – bezradny skład Polaka już ani razu nie zdołał przełamać szyków obronnych rywala i zamiast świętować sukces musiał przygotowywać się do dogrywki. Co działo się w głowach reprezentantów fińskiej organizacji w krótkiej przerwie po regulaminowym czasie gry? Nie wiemy i chyba nie chcemy wiedzieć. W dodatkowych rundach zobaczyliśmy nieco skuteczniejsze ENCE, ale throw i tak stał się faktem. 17:19. Ała, to boli.

Virtus.pro zapewniło sobie miejsce w najlepszej ósemce rozgrywek. Kolejnym rywalem Niedźwiedzi w niedzielę będzie lepszy z pary Complexity Gaming - Natus Vincere.  Po więcej informacji na temat ESL Pro League Season 13 zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.