Jak to się wszystko nieprzewidywalnie zmienia. Dziś po kilkunastu miesiącach wróciłem z ciekawości do swojego starego tekstu pt. "Rodacy na emigracji". Tekstu, którego niniejszy felieton jest poniekąd sequelem, ale też nie do końca. Bo w oczy rzuciło mi się to, jak bardzo rodzima scena CS:GO poszła naprzód. Oczywiście nie pod kątem międzynarodowy sukcesów, bo tych nadal praktycznie nie ma. Dziś jednak jesteśmy w stanie produkować talenty, które zwracają na siebie uwagę znanych i, co najważniejsze, już utytułowanych organizacji.

Podróż wstecz. Grudzień 2019

Ale wróćmy na razie do wspomnianych linijek, które wysmarowałem w grudniu 2019. Wówczas wszyscy z nadzieją patrzyliśmy na rok 2020, nieświadomi jeszcze tego, co nam przyniesie i jak daleko idące konsekwencje dla naszego funkcjonowania będzie on mieć. Ową nadzieję na przyszłość dawali nam też młodzi gracze, którzy dopiero co rozpoczynali swoje wielkie kariery poza granicami Polski. Wszak niewielu Polaków wcześniej rywalizowało na wyższym poziomie w międzynarodowych ekipach, a jeszcze mniejsza ich liczba jakkolwiek zapisała się w naszej pamięci. Nic więc dziwnego, że przenosiny NEEXA do SMASH Esports czy tudsoNa to Teamu Secret nas rozgrzewały. Liczyliśmy, że dla obu naszych rodaków będzie to okazja do nabrania doświadczenia, pokazania się i wyrobienia nazwiska. W obu wypadkach skończyło się jednak na rozczarowaniu, bo polski duet nie podbił swoich drużyn, które zresztą stosunkowo szybko przestały istnieć. Wystarczy wspomnieć, że dziś, zaledwie półtora roku później, ani SMASH, ani też Secret już na scenie CS:GO nie ma. Nie ma na niej zresztą również NEEXA, który z czasem porzucił grę Valve na rzecz VALORANTA.

CZYTAJ TEŻ:
Rodacy na emigracji

Stan aktualny

Jakże zabawnie z dzisiejszej perspektywy wygląda fakt, że wtedy, pod koniec 2019 roku, szczyt ekscytacji wywoływały u nas transfery do tak w gruncie rzeczy mało znaczących w Counter-Strike'u formacji. Wiele się jednak od tego czasu zmieniło, bo nasza scena wyprodukowała kolejne talenty, które dziś mogą pochwalić się kontraktami w takich organizacjach, jak ENCE czy też mousesports. A to już marki nie byle jakie, bo formacje z Finlandii oraz Niemiec mają na swoich kontach wiele sukcesów i są obecne w Counter-Strike'u już od wielu lat, a przez ich ekipy przemknęło wielu graczy należących w przeszłości lub obecnie do ścisłego światowego topu. Wygląda to więc co najmniej dobrze – dycha i hades coraz lepiej poczynają sobie w zespole spod znaku Ośmiornicy, zgarniając już pierwsze trofea, podczas gdy Siuhy i szejn będą mogli rozwijać się pod okiem specjalistów popularnych Myszy. A przecież do tego wszystkiego warto też doliczyć wspomnianego już tudsoNa oraz MICHA, którzy mimo wcześniejszych niepowodzeń i nieudanych prób nie zarazili się i zostali nagrodzeni angażami w innych konkretnych, posiadających solidne podstawy organizacjach, czyli odpowiednio MAD Lions oraz Evil Geniuses.

Wygląda to więc niezwykle obiecująco, zwłaszcza w momencie, gdy tak niewiele mamy okazji, by kibicować polskim składom w walce o jakiekolwiek międzynarodowe trofea. Teraz możemy przynajmniej wspierać te składy, które mają Polaków w swoich szeregach. I o ile półtora roku temu nie byłem jeszcze do końca przekonany do kwestii wyjazdów za granicę, argumentując to osłabianiem rodzimego podwórka, tak dziś patrzę już na to inaczej – wyjeżdżajcie! Wyjeżdżajcie, gdy tylko będziecie mieli taką okazję! Oferta od drużyny z zagranicy to przecież pociąg, który może już nie przyjechać, warto wiec wbiec na peron w odpowiednim czasie i się nie spóźnić. Bo praca za granicą z zagranicznymi zawodnikami i trenerami to zawsze nowe doświadczenia, które na pewno zapewnią rozwój. I to nie tylko rozwój w kwestii bycia graczem, ale również i bycia człowiekiem. Cieszy więc fakt, że dziś coraz więcej zawodników znad Wisły decyduje się na skok na głęboką wodę i opuszcza swoją strefę komfortu. Może im to wyjść tylko na lepsze, bo przecież drzwi w Polsce będą otwarte zawsze. A jak już wracać do polskiego piekiełka, to najlepiej bogatszym o kilka nagród oraz przede wszystkim doświadczeń.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn