Sezon ogórkowy na scenie CS:GO trwa od zaledwie kilku dni, gracze dopiero powoli zaczynają się chwalić fotkami z zasłużonych (dla niektórych) wakacji, a mimo to człowiek już zdążył się stęsknić za rywalizacją. 

Oczywiście nie za byle jaką rywalizacją, tylko za tą lanową, bo Intel Extreme Masters Cologne zapewne nie tylko w moim sercu rozerwał na strzępy kamienny mur, który niegdyś zbudowało spotęgowane wieloma czynnikami zmęczenie internetowymi zmaganiami. Jak już jednak zostało wspomniane, teraz najlepsi na świecie (i ci nieco słabsi też; tak, patrzę na was, rodacy) odpoczywają, a jak już wypoczną, to przynajmniej na jakiś czas wrócą do środowiska online. Co dalej? Wcale niewykluczone, że na kolejnego lana poczekamy nawet do października, choć z drugiej strony Valve pragnęło przed Majorem przynajmniej jeden turniej RMR zorganizować gdzieś w rzeczywistym, a nie cyfrowym świecie. Czy amerykański deweloper będzie nieugięty i wyjdzie w tej kwestii na swoje? Naprawdę trudno wyrokować, szczególnie że obecnie co kraj i organizator, to inne podejście do koronawirusa.

1,5 godziny albo godzin... 5. Ile trwają mecze CS:GO?

W każdym razie to tylko jedno ze zmartwień, jakie mają twórcy CS:GO. To znaczy może nie zmartwień, bo wątpię, by przez swoje dzieło i jego poboczne elementy nie mogli spać po nocach, ale faktem jest, że społeczność zaczęła dyskutować na temat długości rozgrywek z udziałem profesjonalistów, a jak już zaczęła, to raczej na zawołanie nie skończy. Albo przynajmniej prędzej czy później powróci do tematu, bo nie wiem, czy pamiętacie, ale podobne rozmowy prowadziliśmy już w ubiegłym roku. I to co najmniej dwa razy (raz, dwa).  

W dużym skrócie problem opisać można tak: pojedynek w trybie BO3 może zająć i półtorej godziny, i aż godzin pięć. Różnica takiego rozmiaru to ogromna niedogodność dla wszystkich zainteresowanych: kibiców, graczy, trenerów, organizatorów, nadawców, komentatorów oraz innych, których ze względu na ograniczenie długości tekstu pozwolę sobie pominąć. 

CZYTAJ TEŻ:
„Krótsze mecze CS:GO to lepsza oglądalność”. TaZ i HUNDEN włączają się do dyskusji

Zacznijmy od fundamentów: podstawowy czas rundy w CS:GO to 1 minuta 55 sekund. Maksymalnie 40 sekund tyka podłożona bomba. Do tego kilkanaście sekund odstępu między poszczególnymi turami, cztery trzydziestosekundowe pauzy taktyczne na zespół, co przy wyniku 16:14 może dać nam razem nawet 90 minut. A nie uwzględniłem ani często obecnej przerwy między połowami, ani przerw technicznych, które, jak dobrze wiemy, do rzadkich nie należą, ani czasu na odpoczynek między poszczególnymi mapami. Na potrzeby tych amatorskich wyliczeń zostańmy już jednak przy 1,5 godziny, pomnóżmy razy trzy i wychodzi 4,5. Bez dogrywek. 

4,5 godziny to czas, w którym można:

  • dolecieć z Warszawy do Hurghady
  • dwukrotnie przebiec maraton w tempie tylko nieco wolniejszym od rekordu Polski
  • stworzyć ustawę, a następnie przegłosować ją w polskim Sejmie
  • I wiele więcej…

Oczywiście to najgorszy możliwy scenariusz, który wydarzy się raz na milion BO3. Przez wyrównany poziom dogrywki tak niecodziennym zjawiskiem już jednak nie są, a po uwzględnieniu jeszcze pominiętych przed momentem czynników w rzeczywistości nieraz wracamy w pobliże punktu wyjścia.


Problemy związane z długością gier CS:GO

Dla niedzielnych graczy, z którymi wymieniam uprzejmości na MM-ach: 

  • brak, w końcu to tylko BO1, w dodatku bez dogrywek.

Dla profesjonalnych graczy: 

  • narastające z każdą minutą zmęczenie wpływające na jakość prezentowaną na serwerze,
  • opóźnienia: przygotowujesz się, by o 15 być w odpowiedniej dyspozycji, mecz zaczynasz o 19. Albo, gdy masz wyjątkowego pecha, o 23. 

Dla organizatorów: 

  • doba ma tylko 24 h, a liczba spotkań jest określona, więc często pojawiają się opóźnienia przedłużające i tak wymagający już dzień pracy, 
  • jak przekonać nadawców telewizyjnych, by regularnie umieszczali w swojej ramówce produkt o nieregulowanym czasie trwania?
  • jak zatrzymać przy sobie widza?

Dla kibiców: 

  • jak znaleźć czas, by na bieżąco śledzić wszystkie lub przynajmniej większość meczów swoich ulubieńców? Życie nie kończy się przecież na CS:GO.

Proponowane rozwiązania:

Perspektywa esportowców, organizatorów, sponsorów

MR12 – hit czy kit?

Najbardziej konkretną propozycją jest powrót do rozgrywania gier w trybie MR12, który pozwoliłby skrócić regulaminowy czas gry o sześć rund. To jednak amunicja dużego kalibru, która najprawdopodobniej wymusiłaby też gruntowne zmiany w systemie ekonomicznym CS:GO. Takiej rewolucji nie da się przeprowadzić bez udziału Valve, które w przeszłości sygnalizowało już, iż chce, by rywalizacja profesjonalistów nie różniła się zbytnio od poczynań pięciu kumpli walczących o awans do Global Elite. A chyba nikt z nas nie uważa, by pojedynczy MM kosztował nas zbyt wiele czasu. Wydaje się więc, że cała nadzieja zwolenników MR12 opiera się na organizatorach. Obecnie nic nie wskazuje jednak, by którykolwiek z nich był realnie zainteresowany choćby dyskusją o zmianach. Nikt nie przebąkuje też o częstszym korzystaniu z trybu BO1. 

Dogrywki do zmiany?

Zajmijmy się więc dogrywkami. Tutaj moim zdaniem istnieje już pole do manewru, szczególnie że przez ich brak na rankedach znika deweloperski czynnik. Czy po trzydziestu rundach naprawdę konieczne jest rozgrywanie jeszcze co najmniej czterech, by wyłonić triumfatora? Obie drużyny miały już aż nadto czasu, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Sprawdźmy metodę, która świetnie funkcjonuje np. w siatkówce – gra do dwóch punktów przewagi, naturalnie u nas jeszcze z zamianą stron po każdej turze. Emocje gwarantowane (tak też jest teraz), stan funduszy nie ma znaczenia (tu bywa różnie), nikt nie będzie miał podstaw, by zakwestionować uczciwość rozstrzygnięcia (tak też jest teraz). Oczywiście takie rozwiązanie nie sprawi, że już nigdy w życiu nie będzie potrzebna druga, piąta czy n-ta dogrywka, ale z pewnością pozwoli nieco zmniejszyć czas gry.

Co z przerwami?

Gdzieś w tym całym szumie przebija się jeszcze pomysł skrócenia freezetime’u oraz ograniczenia liczby przerw taktycznych czy organizacyjnych. Nie ruszałbym odstępu między poszczególnymi starciami, nie zabierajmy zawodnikom tych kilkunastu sekund na głębszy oddech i przygotowanie do kolejnej odsłony. Nie wracajmy też do średniowiecza – kilka wolnych minut między mapami to absolutne minimum. No i nie wolno zapomnieć ani o wymaganiach sponsorów – czas np. między połówkami to dla nich okno wystawowe – ani o pracujących w pocie czoła organizatorach, komentatorach i całej rzeszy innych osób zaangażowanych w esport, które też zasługują na krótki odpoczynek. Warto natomiast zastanowić się nad zmniejszeniem liczby time-outów taktycznych choćby do jednego czy dwóch na mapę. Już jestem pewien, że przeciwni będą trenerzy, bo to kolejny atak na ich rolę, ale na tym właśnie polega debata. Rozmawiajmy, wymieniajmy się pomysłami, może uda się znaleźć kompromis. I jeszcze nawet wprowadzić go w życie?

CZYTAJ TEŻ:
gla1ve: Mecze w CS:GO są za długie. Musimy coś z tym zrobić

Perspektywa kibiców

Na koniec na moment porzucam dziennikarskie pióro, wyciągam z szafy biało-czerwony szalik i wchodzę w postać kibica. Nie uważam, by długość meczów CS:GO była sama w sobie utrapieniem dla widzów. Jasne, pojedynek mojej czy twojej ulubionej formacji może zająć całe popołudnie lub wieczór, niemniej z doświadczenia wiem, że właśnie takie spotkania wspomina się najlepiej – wiąże się z nimi ciekawsza niż zwykle historia, emocje pewnie też większe, no i wygrana naszych ulubieńców lepiej smakuje. Kłopot tylko w tym, że obecnie w ekosystemie CS:GO drużyna X gra pierdyliard razy w miesiącu, każdy jej występ jest równie istotny i nagle okazuje się, że jeśli jest się wiernym fanem, to trzeba esportowi podporządkować wszystkie swoje plany. Rzecz w tym, że dla większości z nas jest to możliwe. Ale raz czy dwa na kwartał, a nie “codziennie”. Nikt nie narzekał przecież podczas piłkarskiego EURO, gdy w fazie pucharowej mecze kończyły się nie po 90 minutach, lecz po 120 i jeszcze rzutach karnych. Byliśmy po prostu na to gotowi. 

Z tego punktu widzenia drogą do celu jest przetrzebienie turniejowego kalendarza; krok ku sprawieniu, że każde spotkanie będzie dla kibica świętem, a nie powtarzającym się obowiązkiem. Monotonia, napięty terminarz, wieczne potyczki tych samych zespołów to jednak problemy, z którymi scena CS:GO bezskutecznie mierzy się od dawna.