Kiedy myślimy o polskich prowadzących w CS:GO, na myśl z miejsca rzuca się kilka nazwisk. Karol "repo" Cybulski, Wiktor "TaZ" Wojtas, Oskar "oskarish" Stenborowski. A co gdyby do tej listy dołączyć też... Pawła "byaliego" Bielińskiego?

Nieoczywista decyzja Dzików

Cóż, nie ma co tu kryć – 27-latek bynajmniej nie wydaje się być oczywistym wyborem przy obsadzie pozycji IGL-a. Ale okazuje się, że od kilku dni to właśnie on w dużej mierze odpowiada za dowodzenie w szeregach Izako Boars. Dotychczas głównodowodzącym popularnych Dzików był Mateusz "TOAO" Zawistowski, który jako prowadzący posiadał doświadczenie zdobyte jeszcze w AGO Esports czy też Virtus.pro. Podczas rozmowy ze studiem Polskiej Ligi Esportowej ujawnił on jednak, że od pewnego czasu tylko pomaga w sferze taktycznej, gdyż główna część związanych z tym obowiązków spadła właśnie na byaliego. I, co ciekawe, to sam Bieliński wyszedł z taką inicjatywą.

Od dwóch dni prowadzi byali i póki co działa nam to na plus – zaczął TOAO. – Ja po prostu pomagam, podrzucam cały czas jakieś pomysły, szczególnie w CT. Ale to byali jest głównym prowadzącym i to on prowadzi teraz całą gierkę. Zobaczymy, jak to będzie działać, na razie jest ok. Jak wiadomo, nie idzie nam najlepiej, dlatego staramy się próbować różnych rzeczy i to jest jedna z nich. byali po prostu zaproponował, że może to robić. Nasi zawodnicy chcieli czuć się bardziej komfortowo, mieć freestyle. Dlatego wydaje nam się, że jest to dobry wybór, by spróbować grać w ten sposób – dodał Zawistowski.

byali i spółka liderami PLE

Co warte odnotowania, wspomniana wyżej rozmowa odbyła się tuż po tym, jak Dziki Izaka wynikiem 2:0 pokonały x-kom AGO, triumfując 16:12 na Inferno oraz 16:11 na Mirage'u. Dzięki temu skład dowodzony przez byaliego z kompletem zwycięstw wskoczył na pierwsze miejsce w tabeli dywizji mistrzowskiej PLE, podczas gdy AGO wciąż czeka na pierwszy triumf w tym sezonie. Niemniej Jastrzębiom z pewnością nie pomagają obecne problemy natury kadrowej – wszak w środowym meczu udział wzięli Karol „rallen” Rodowicz oraz Michał „snatchie” Rudzki, którzy formalnie od 1 października nie są już związani z warszawską organizacją.