Dla osób, które swoją przygodę zaczęły z esportowym wydaniem Counter-Strike'a niedawno, Heroic będzie z pewnością jedną z tych organizacji, które obecne były od zawsze. Ja jednak doskonale pamiętam rok 2016, gdy niepozorny zielony rycerz zameldował się na serwerze. Od tego czasu przez progi heroicznej formacji przeszło wielu graczy – kilku z nich już przed transferem miało wyrobioną renomę, inni natomiast wyrabiali ją sobie dopiero w Heroic. Niemniej gdy obejmiemy wzrokiem wszystkie te nazwiska, to tym większym zaskoczeniem będzie dla nas fakt, że Major w Sztokholmie był dopiero pierwszym w historii Heroicznych. Jakaż to ironia, że do historycznego awansu doszło akurat w momencie, gdy organizacja musiała mierzyć się potężnym kryzysem wizerunkowym, przez który jej upragniony wyjazd na mistrzostwa świata długo zdawał się wisieć na włosku. Co więcej, na samym awansie się nie skończyło, bo Duńczycy w Sztokholmie zdecydowanie udowodnili, że obecnie liczyć się z nimi musi praktycznie każdy.

Narodziny nowej organizacji

fot. DreamHack

Jak zostało wspomniane, Heroic narodziło się w 2016 roku. Za powstaniem nowej marki stało pięciu graczy, którzy wcześniej występowali jako Team X. Trzon ówczesnej ekipy tworzyli byli zawodnicy SK Gaming, tj. Michael "Friis" Jørgensen oraz Andreas "MODDII" Fridh, do których dołączyli dwaj ex-członkowie Copenhagen Wolves, czyli Lukas "gla1ve" Rossander, Valdemar "valde" Bjørn Vangså i Marco "Snappi" Pfeiffer. – Od momentu, gdy trzon naszej drużyny opuścił SK, byliśmy skupieni na znalezieniu odpowiedniego połączenia pięciu graczy, którzy byliby w stanie sprostać naszym ambicjom, by rywalizować z najlepszymi jak równy z równym. Teraz wierzymy, że w końcu się nam to udało, a nasze wyniki są wyraźnym dowodem na to, że idziemy w dobrym kierunku – nie kryli ekscytacji założyciele organizacji. Do pierwszej zmiany doszło jednak już po dwóch miesiącach, bo w październiku gla1ve otrzymał ofertę nie do odrzucenia ze strony Astralis, a w jego miejsce zaangażowany został Nikolaj "niko" Kristensen z tRICKED eSport. Zespół mimo ciekawych nazwisk miał jednak niezwykle trudny start i z europejskim Minorem przed ELEAGUE Major Atlanta 2017 pożegnał już w fazie grupowej, nie wygrywając ani jednego spotkania.

Bariera nie do przejścia

Któż mógł się wówczas spodziewać, że dla Heroicznych będzie to jedyny w historii występ na Minorze? Tak, tak, formacja, która dziś uchodzi za jednego z czołowych przedstawicieli sceny CS:GO, jeszcze kilka lat wstecz miała problem z tym, by w ogóle przebrnąć przez eliminacje do eliminacji. I to problemy naprawdę ogromne, bo w okresie od 2017 do 2019 roku marzeń Skandynawów pozbawiały nie tylko tak uznane firmy, jak Fnatic czy ENCE, ale też m.in. eXtatus czy mające charakter miksu NoChance. A warto pamiętać, że w omawianym czasie barw składu spod znaku H bronili m.in. Ruben "RUBINO" Villarroel, Niels Christian "NaToSaphiX" Sillassen, Adam "friberg" Friberg, Benjamin "blameF" Bremer czy też Patrick "es3tag" Hansen. Nie mówimy tutaj więc o jakichś pierwszych lepszych grajkach, a o strzelach, którzy wielokrotnie udowadniali, że posiadają umiejętności odpowiednie, by rywalizować na wysokim poziomie. Ale gdy ubierali najpierw zieloną, a potem czerwoną koszulkę, to coś nagle się zacinało. Heroic potrafiło nawet odnosić sukcesy na innych imprezach, ale gdy przychodziło do walki o Majora, coś się zacinało, a zespół popadał w zatrważającą przeciętność. Za każdym razem był jednym z głównych kandydatów do awansu i za każdym razem z zatrważającą konsekwencją zawodził.

Ba, gdyby nie pandemia, której następstwem było odwołanie Majora w Rio de Janeiro, to skandynawskiej ekipy zabrakłoby również tam. Ta bowiem podczas zamkniętych eliminacji do europejskiego Minora nie zawiodła i klasycznie dla siebie... zawiodła. Tym razem katami Duńczyków okazały się Team Heretics oraz Copenhagen Flames, które po zaciętych bojach pokonały ich 2:0. Wydawało się więc, że już po wszystkim i to w każdym aspekcie. Krótko po tym upokorzeniu zawodnicy postanowili wszak skorzystać z nadarzającej się okazji i przeszli do FunPlus Phoenix. A raczej mieli przejść, bo chociaż zdążyli już nawet zadebiutować w nowych barwach przy okazji Flashpointa, to ostatecznie ich przenosiny zostały anulowane. A wszystko dlatego, że w międzyczasie umowę z Astralis podpisał es3tag, co skutecznie zniechęciło Chińczyków do finalizacji transferów pozostałych zawodników. Ci więc wrócili do poprzedniej ekipy. Jak się później okazało, był to moment zwrotny, bo od tego czasu dla Caspera "cadiaNa" Møllera i spółki zaczął się naprawdę ciekawy okres. Zarówno w negatywnym, jak i pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Przełom

fot. ESL/Jak Howard

Ale zaczęło się od pozytywów, bo dość niespodziewanie w trudnej pandemicznej erze Heroic zaczęło stopniowo przebijać się do ścisłego topu. Co prawda w ubiegłym roku podobną drogę pokonało BIG, ale w przeciwieństwie do graczy niemieckiej organizacji Duńczycy nie tylko weszli do czołówki, ale, co ważniejsze, zdołali się w niej utrzymać. A po drodze na ich konto wpadły triumfy podczas ESL One Cologne 2020 oraz ESL Pro League Season 13 – mowa tutaj więc o naprawdę prestiżowych turniejach. Nawet dokonana na początku 2021 roku podwójna zmiana w składzie nie zmieniła sytuacji Heroicznych, którzy w obliczu kryzysu Astralis nagle stali się najlepszym zespołem z Danii, a przez pewien okres znajdowali się nawet na szczycie rankingu HLTV. Dla samej organizacji pod względem sportowym był to zdecydowanie najlepszy moment w historii, przepełniony sukcesami. Gorzej było z kwestii wizerunkowej, bo ta mocno podupadła.

Pierwszy zgrzyt pojawił się, gdy trener drużyny, Nicolai "HUNDEN" Petersen, okazał się jednym z oskarżonych w aferze z tzw. coach bugiem. Organizacja wówczas murem stanęła za swoim szkoleniowcem i chociaż jego wina była bezsporna, to bynajmniej nie zakończyła z nim współpracy. Zamiast tego po zakończeniu okresu zawieszenia 30-latek powrócił do pracy ze składem, ale nie na długo. Dość niespodziewanie w lipcu ogłoszono bowiem, że HUNDEN nie poprowadzi ekipy podczas IEM Cologne. Krótko później zresztą 30-latek został karnie usunięty, a Heroic zapowiedziało wejście na drogę sądową, gdyż Petersen miał zablokować zawodnikom dostęp do folderu z taktykami, przy okazji przekazując go innemu zespołowi. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że wtedy głośno mówiło się już o tym, że doświadczony Duńczyk może wraz z końcem roku odejść, by objąć stery w Astralis. Niemniej był to dopiero wierzchołek góry lodowej złożonej z wzajemnych oskarżeń i oświadczeń.

Awans w najtrudniejszym okresie

Heroic oskarżyło HUNDENA, a ten nie pozostał dłużny zarówno organizacji, jak i swoim byłym podopiecznym. W tym czasie ESIC miało sporo roboty, badając wszelkie aspekty tej sprawy, która z czasem przerodziła się we wzajemne obrzucanie się winą. Gdy wszak Petersen otrzymał od ESIC dwuletniego bana, zaczął głośno mówić w mediach o tym, że gracze doskonale wiedzieli, iż korzystał on z błędu gry, a nawet pomagali mu w jego używaniu. Tak ciężkie zarzuty nie mogły pozostać bez odpowiedzi, rozpoczęło się więc trwające kilka tygodni śledztwo. Dla formacji nie był to więc zbyt przyjemny czas, zwłaszcza że ubiegała się ona wówczas o możliwość wejścia do grona partnerów ESL. Wśród włodarzy musiała więc zapanować ogromna ulga, gdy ostatecznie w październiku wszystkich obecnych reprezentantów Heroic oczyszczono z oskarżeń, a ukarany został tylko niko, który jednak został potraktowany łagodnie, gdyż, jak wytłumaczono, z uwagi na Zespół Aspergera oraz ADHD został on zmanipulowany przez byłego trenera.

Los bywa więc niezwykle przewrotny. W przeszłości Heroic zatrudniało nazwiska znaczące, nazwiska ciekawe. Budowało naprawdę interesujące składy i nierzadko zbierało tego owoce w postaci osiągnięć. Ale na Majora nijak dostać się nie potrafiło, mimo że atmosfera wokół samej organizacji była ze wszech miar pozytywna. A gdy pojawiły się problemy, potężny kryzys, który zachwiał organizacją, ta w końcu osiągnęła swój cel. A przecież przez ostatnie tygodnie tak naprawdę ważyły się losy Heroicznych. Wszyscy pamiętamy, jak z esportowej mapy zniknęły iBUYPOWER czy też Titan, które nie mogły uciec od skojarzeń z nieuczciwymi zagrywkami. Gdyby wina zawodników została udowodniona, można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że Heroic mógłby spotkać podobny los. Byłby to pocałunek śmierci, którego następstwem byłyby problemy z pozyskaniem sponsorów – tak cennych szczególnie teraz, gdy praktycznie wszystkie branże mierzą się z covidowym kryzysem.

Miejsce, gdzie tworzą się legendy

fot. PGL

Ale Heroic przetrwało. Przetrwało i wreszcie pięć lat po swoich narodzinach pojechało na turniej, na który chciało dostać się od zawsze. W tych lepszych pod względem otoczki czasach się nie udało. Ale w momencie, gdy pojawiły się kolejne przeszkody, cadiaN i spółka wykazali się prawdziwym heroizmem. Mimo przeciwności dopięli swego. Co prawda styl na ostatnich zawodach Regional Major Rankings pozostawiał wiele do życzenia, ale za jakiś czas nikt nie będzie już o tym pamiętać. Liczył się sam fakt awansu i przejście do historii jako pierwszy skład spod znaku czerwonego rycerza, którzy wszedł na prawdziwe CS-owe salony. Zresztą, on nie tyle po prostu na nie wszedł. On otworzył drzwi z buta, rozstawiając bardziej utytułowane organizacje po kątach i wskazując im ich miejsce w szeregu. Ale nie stało się tak od razu, bo początkowo wydawało się, że przygoda Duńczyków może zakończyć się nadspodziewanie szybko. Wszystko przez to, że po dwóch wygranych przydarzyły im się dwie porażki i do samego końca nie mogli być pewni awansu do Fazy Nowych Legend.

Niemniej po ten udało im się sięgnąć po starciu z Movistar Riders. A potem przyszły też boje z Teamem Vitality, Astralis czy też Copenhagen Flames – wszystkie zakończone wygraną Heroicznych. Podobnie było też w ćwierćfinale, w którym skandynawski skład mierzył się z Virtus.pro, i ta piękna przygoda zakończyła się dopiero w półfinale, w którym po dogrywce lepsze okazało się G2 Esports. Do promocji do finału zabrakło więc naprawdę niewiele. – Możemy być dumni z tego, że udało nam się dotrzeć do czołowej czwórki Majora. Zwłaszcza że wcześniej nie graliśmy zbyt dobrze na turniejach online – przyznał Rasmus "⁠sjuush⁠" Beck  w rozmowie z HLTV. I zdecydowanie trzeba przyznać 22-latkowi rację. W obliczu wszystkich problemów, kłopotów, zawirowań, oskarżeń i innych negatywnych aspektów, zespół dostał się na mistrzostwa świata w CS:GO. Na turniej, w którym kreują się prawdziwe legendy – a Heroic z wysokiego C zaczęło tworzyć tam swoją własną legendę.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn