Aż trudno uwierzyć, że i Oleksandr "s1mple" Kostyliev, i Nikola "NiKo" Kovač, mimo że na CS-owym szczycie są od wielu lat, jeszcze nigdy nie zdobyli najważniejszego trofeum. Wielokrotnie grali na Majorach i dochodzili bardzo daleko, ale kropki nad i nie udało się postawić. Dziś w końcu się to zmieni, ale tylko u jednego z nich.
Dwie bolesne porażki s1mple'a
Zawody w Sztokholmie to dla s1mple'a 10 mistrzostwa świata CS:GO w karierze. Po raz pierwszy na turnieju tej rangi grał jeszcze w 2014 roku, reprezentując barwy HellRaisers. Choć wielokrotnie docierał do strefy medalowej, to jeszcze nigdy nie zdobył złotego odznaczenia.
Najbliżej był w 2016 roku podczas ESL One Cologne i w 2018 roku w trakcie FACEIT Major London. W obu przypadkach s1mple i jego koledzy dotarli do wielkiego finału, ale – na ich nieszczęście – w obu przegrali 0:2. 5 lat temu Kostyliev reprezentował jeszcze barwy Teamu Liquid i wtedy jego oprawcą było brazylijskie SK Gaming. Na dwóch mapach ekipa Ukraińca zdobyła w sumie tylko 13 rund. Co tu dużo mówić? Pogrom. Trzy lata temu, gdy s1mple występował już pod banderą NAVI, sytuacja wyglądała niemalże identycznie. Wówczas jednak wschodnioeuropejska ekipa została rozgromiona przez dominatorów z Astralis (6:16 na Nuke'u i 9:16 na Overpassie).
NiKo był o krok
Majorowa historia NiKo jest zdecydowanie mniej obfita niż s1mple'a. Bośniak zadebiutował na zawodach tej rangi rok później od swojego ukraińskiego kolegi, podczas DreamHack Open Cluj-Napoca 2015. Przygoda jego ekip z zawodami z reguły kończyła się dość wcześnie. Na pewno wcześniej niż chciałby tego Kovač.
Bałkański zawodnik tylko raz dotarł do finału najważniejszych zmagań na scenie CS:GO. Stało się to podczas ELEAGUE Major Boston 2018, kiedy był członkiem FaZe Clanu. Decydujący mecz tych zawodów z pewnością do dziś wraca do NiKo w formie koszmarów. Dlaczego? Przypomnijmy sobie jego przebieg. FaZe wygrało pierwszą mapę 16:14, a później Cloud9 doprowadziło do wyrównania, triumfując 16:10 na drugiej. Prawdziwe "cuda" działy się na Inferno. Zespół Niko po pierwszej części prowadził tylko 8:7, ale po zmianie stron szybko zrobiło się 13:8, a później 15:11. Co z tego? Ano nic, bo C9 zdołało doprowadzić do dogrywki. Dodatkowe rundy ułożyły się po myśli północnoamerykańskiego kolektywu i to on sięgnął po mistrzowski tytuł w Bostonie.
Liczy się tylko dziś
Czy wspomniane finały, w których mogliśmy podziwiać s1mple'a i NiKo mają dziś jakiekolwiek znaczenie? W zasadzie nie. Oczywiście, w pewnym sensie ukształtowały one obu graczy, wpływały też na ich kariery, ale dziś nie mają one żadnego znaczenia. Ukrainiec i Bośniak są głodni i chcą tylko jednego. Chcą w końcu wstawić do swojej gabloty trofeum za mistrzostwo świata CS:GO. Uda się to jednak tylko jednemu z nich. Któremu? O tym przekonamy się późnym niedzielnym wieczorem.
Finał PGL Major Stockholm rozpocznie się dziś o 20:00 i rozegrany zostanie w trybie BO3. Triumfator meczu, w którym zagrają Natus Vincere i G2 Esports, zostanie mistrzem świata CS:GO oraz zgarnie milion dolarów. Przegrany otrzyma czek na 300 000 dolarów. Mecz będzie transmitowany na kanale Piotra "izaka" Skowyrskiego oraz w Polsat Games.