Po pokonaniu 3:0 Rogue każdy z członków G2 miał okazję zabrać głos w rozmowie z dziennikarzami pracującymi przy oficjalnej anglojęzycznej transmisji ligi. – Jestem szczęśliwy... Choć szczerze mówiąc, czuję raczej ulgę, że wygraliśmy, bo tak naprawdę czułem przez cały split, że jesteśmy w stanie to zrobić. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, musieliśmy się wiele nauczyć, ale miałem poczucie, że posiadamy w zespole graczy, którzy mają to, czego potrzeba, by zwyciężać – mówił niemal na gorąco Jankos. – Bardzo się cieszę, że po porażce z Fnatic umieliśmy się podnieść, w każdym BO5 rozwinąć się jako drużyna i pokazać się z dobrej strony w finale – dodał.

Rzeźnik z Poznania nie omieszkał również wyrazić radości w związku z ograniem po drodze do finału swoich dawnych kolegów z poprzednich wersji G2. Z play-offów rękami Jankosa oraz Rasmusa "caPsa" Winthera wyeliminowani zostali w końcu Luka "Perkz" Perković z Teamu Vitality oraz Martin "Wunder" Hansen z Fnatic. Następnie Polak skomentował też swoją świetną formę, tradycyjnie już podkreślając, że w esportowej Lidze Legend są rzeczy znacznie ważniejsze od poszczególnych jednostek. – To nie jest gra indywidualna. Uważam, że po prostu graliśmy lepiej jako zespół i podejmowaliśmy lepsze decyzje w trakcie splitu. Tak jak Dylan powiedział: to, że na każdej pozycji mogliśmy grać wieloma bohaterami, sprawiało, że każdy draft był dla nas dobry i nie miało dla mnie większego znaczenia, kim konkretnie gram. Liczyło się to, że wchodziliśmy do gry, wiedząc, że pięć naszych postaci będzie dobrze radzić sobie przeciwko rywalom. Myślę, że tego bardzo nam brakowało w ubiegłym roku - byliśmy w piekle, jeśli chodzi o drafty, a w tym roku znów jesteśmy w niebie. Jestem zadowolony z występu całego zespołu i nie sądzę, by moja indywidualna dyspozycja była ważniejsza od postawy drużyny – stwierdził Jankos.

Po wszystkie informacji związane z LEC 2022 Spring zapraszamy do naszej relacji tekstowej:

LEC