Bolesny upadek ze szczytu
Organizacja Jacka Etienne'a w CS:GO pojawiła się w 2014 roku i przez pierwsze lata stawiała głównie na zawodników z Ameryki Północnej. W efekcie przez próg C9 przewinęła się większość czołowych graczy z regionu, ale sama drużyna miewała okresy zarówno lepsze, jak i gorsze. Co prawda regularnie była obecna na najważniejszych arenach, ale trudno też powiedzieć, by zaliczała się do ścisłej światowej czołówki. Bardzo długo jej zmorą były także Majory, bo między 2014 a 2017 rokiem odbyło się dziewięć tego typu imprez, ale Cloud9 na dwie z nich w ogóle nie awansowało, a status legendy wywalczyło jedynie na ESL One Cologne 2014. Nic więc dziwnego, że gdy na początku sezonu 2018 formacja spod znaku dziewiątej chmury wygrała mistrzostwa świata w Bostonie, to zostało to uznane za zaskoczenie naprawdę dużego kalibru. W tym miejscu warto przypomnieć, że drużyna w fazie legend miała już na swoim koncie dwie porażki, a w wielkim finale z FaZe Clanem na decydującej mapie przegrywała 11:15.
[caption id="attachment_122249" align="aligncenter" width="1120"] fot. Turner Sports/ELEAGUE[/caption]
– To najbardziej szalony sposób, by wygrać Majora. Nie mogło być trudniej. Nie byli faworytami, byli underdogami, zdecydowanie byli underdogami, ale zrobili to dla całej Ameryki Północnej. Skadoodle wygrał Majora! To jedna z najbardziej niesamowitych historii, jakich byliśmy świadkami. Północnoamerykański zespół wygrywa Majora w Ameryce Północnej. To naprawdę niesamowite – emocjonowali się wówczas komentatorzy. I nikt nie spodziewał się, że ten sukces będzie jednocześnie szczytem możliwości, jeżeli chodzi o osiągnięcia C9. Kolejne miesiące udowodniły, że zespół nie jest zdolny zbliżyć się do wcześniejszego poziomu i zaczął się powolny rozpad. A po nim nadszedł długi okres stagnacji, w którego trakcie Etienne i spółka stawiali na utytułowanych graczy z Europy, tworzyli nowe projekty, w tym będącego dziś już memem Kolosa, a na koniec w marcu 2021 roku... całkowicie wycofali się z CS-a. – Nadal myślimy o rywalizowaniu w CS:GO i gdy tylko okoliczności pozwolą na pracę oraz treningi w sposób, który pomoże im osiągnąć sukces, powrócimy – zapewniali wówczas włodarze.
Wykorzystanie powstałej okazji
Od tego czasu minął ponad rok. Rok, w którego trakcie nie brakowało regularnie powracających niczym bumerang plotek o rychłym ponownym wejściu mistrzów świata z 2018 roku na scenę. Aczkolwiek na plotkach tylko się kończyło, bo C9 skupiało się na prowadzeniu innych dywizji. Dopiero w momencie, gdy tak naprawdę nikt już na taki comeback nie liczył, 24 kwietnia Cloud9 niespodziewanie zabrało głos. Zaczęło się od droczenia się i wrzucania screena z klienta Steam ustawionego na CS:GO, a kilka godzin później powrót stał się faktem! – To ekscytujący czas dla Counter-Strike'a. Turnieje lanowe powracają i widzimy niesamowite zainteresowanie i mogę zdecydowanie powiedzieć, że odrodzenie sceny jest w toku – nie krył ekscytacji w rozmowie ze Sports Business Journal Etienne. Nie da się jednak ukryć, że w tym wypadku jego organizacja skorzystała z okazji na angaż gotowej już i jednocześnie utytułowanej drużyny, która po prostu musiała znaleźć nowego pracodawcę.
[caption id="attachment_319402" align="aligncenter" width="1120"] fot. BLAST/Viktor Funch Beck[/caption]
Formacja spod znaku dziewiątej chmury zaskoczyła bowiem wszystkich i zaangażowała złożony z czterech Rosjan oraz Kazacha skład związany dotychczas z Gambit Esports. Abai "HObbit" Hasenov i spółka swoją pozycję na scenie zaczęli budować na początku 2021 roku, czyli jeszcze w okresie lockdownów i rywalizacji online'owej. To właśnie wtedy zatriumfowali w Intel Extreme Masters Katowice 2021 i w kolejnych miesiącach zadomowili się w światowej czołówce, pozostając w niej nawet po powrocie zmagań na lany. Wystarczy wspomnieć, że podczas PGL Major Stockholm 2021 finiszowali w czołowej czwórce, przegrywając w półfinale z późniejszymi triumfatorami mistrzostw z Natus Vincere. Niemniej w roku 2022 zespół miał inne problemy, bo agresja Rosji na Ukrainę i spowodowane nią kolejne sankcje sprawiły, iż Gambit, związane przecież z kremlowskim reżimem, nie mogło być obecne na scenie. A to sprawiło, że drużyna musiała znaleźć nowego pracodawcę. I właśnie wtedy wkroczyło C9.
Posmak kontrowersji
Cóż można rzec, dla organizacji był to ruch niezwykle ryzykowny. Trzeba wszak pamiętać, że obecnie funkcjonujemy w rzeczywistości, w której rosyjska agresja trwa i jej końca nie widać. Jakby tego było mało, kraj rządzony przez Władimira Putina otwarcie grozi innym krajom, co pozwala domniemywać, iż to jeszcze nie koniec pakietów sankcji. Sankcji, które odcisnęły swój wpływ również na świat sportu – nie brakuje przecież dyscyplin, z których gracze z Rosji (i przy okazji z Białorusi) zostali po prostu usunięci, ponosząc konsekwencje postępowania władz swojej ojczyzny. W esporcie na razie się na to nie zdecydowano, ale słowem kluczem jest tutaj "na razie". W przypadku CS-a czy np. Rainbow Six: Siege ograniczono się po prostu do zbanowania poszczególnych formacji, ale trudno przewidzieć dalszy rozwój sytuacji i to, jaki będzie stosunek organizatorów do Rosjan np. za pół roku. A przecież w nowym zespole Cloud9 aż czterech zawodników legitymuje się na co dzień rosyjskim paszportem.
[caption id="attachment_324237" align="aligncenter" width="1120"] fot. PGL/Luc Bouchon[/caption]
Z drugiej strony mamy tutaj też kwestię pewnego... nie chcę używać dużych słów, więc nie padnie tutaj np. stwierdzenie "niesmak" czy coś w tym rodzaju. Nie zmienia to jednak faktu, że w momencie, w którym Rosja stała się pariasem Europy (w pełni sobie na to zapracowując), zatrudnianie zawodników pochodzących właśnie z tego państwa jest zdecydowanie niejednoznaczne. Oczywiście, nie są oni winni wojnie, niekoniecznie nawet muszą popierać poczynania władzy związane z "operacją specjalną", ale tutaj chodzi o pewien manifest i sygnał. Takie jest zadanie sankcji, których zadaniem jest także zwiększanie społecznego niezadowolenia wśród rosyjskiego społeczeństwa, bo przecież to może ostatecznie doprowadzić do zmiany władzy. Ale w tym wypadku C9 postanowiło odsunąć politykę na bok i skupiło się w pełni na aspekcie sportowym, angażując jeden z najmocniejszych składów na świecie. Tak więc powrót legendarnej organizacji smakuje dwojako, bo poczuciu potencjalnego sukcesu niewątpliwie towarzyszyć będzie posmak kontrowersji zabarwionej kolorami białym, niebieskim i czerwonym.