Egzamin zdany na piątkę

Mowa tutaj oczywiście o Fnatic, które łatwego zadania nie miało, a sprostało oczekiwaniom. Zespół ten w zeszłej kolejce zmagań musiał stawić czoła Astralis oraz G2. Wydawałoby się, że będzie to tydzień, w którym czarno-pomarańczowi będą musieli się mocno napocić, aby zdobyć punkty. Nic z tych rzeczy. Obie potyczki były wygrane przez tę drużynę naprawdę łatwo, dzięki czemu mogła ona świętować 2-0 week.

Ważną rolę w sukcesie formacji odegrał Martin "Wunder" Hansen. W pierwszej z batalii bardzo dobrze wykorzystał zasoby Gragasa, robiąc różnicę zarówno we wczesnych walkach drużynowych, jak i tych późniejszych. Duńczyk był cichym bohaterem podczas bójek o obiekty na mapie. W podobną rolę wcielił się w spotkaniu z Samurajami. Wówczas również przyszło mu władać bohaterem z dużym wpływem na bijatyki zespołowe, ponieważ w jego rękach pojawił się Ornn. 23-letni toplaner niejednokrotnie ratował swoich sojuszników z opałów, za co należy mu się wyróżnienie.

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiego leśnika

Podczas weekendowych rywalizacji istotnym elementem sukcesu FNC był też dżungler organizacji. Iván "Razork" Díaz świetnie dogadywał się zwłaszcza z Wunderem, dzięki czemu to właśnie na górnej alei często dochodziło do zdobywania pierwszej przewagi w meczu. Na tle pozostałych gajowych Hiszpan wypadł najlepiej, głównie za sprawą skutecznego czytania rywali i pilnowania obiektów na mapie.

Razork znakomicie zagrał Volibearem w meczu z AST. Co prawda początkowy etap pojedynku nie był łatwy, jeśli chodzi o bezpośrednie zestawienie z Andreiem "Xerxe" Drogomirem, lecz leśnik czarno-pomarańczowych nadrabiał udanymi gankami i przekazywaniem przewagi swoim towarzyszom. Z czasem karma do niego wracała i zyskiwał on prowadzenie w poziomie, nie mówiąc już o zgarnianiu smoków i innych obiektów z planszy. Jeszcze lepiej 21-latek wypadł w grze z G2, gdzie całkowicie skradł show i przejął rolę lidera w zespole, miażdżąc nie tylko Macina "Jankosa" Jankowskiego, ale też jego kolegów z drużyny.

Króliczy rodzynek w zestawieniu

W piątce trzeciej kolejki jednak nie ujrzymy całego składu Fnatic właśnie dzięki poczynaniom Vincenta "Vetheo" Berriégo. Misfits Gaming powoli odbija się od dna i zdobyte dwa punkty w miniony weekend z pewnością w tym pomogą. A zadanie wcale nie było takie proste. Wiadomo, na Króliki czekał mecz z Teamem BDS, który wówczas legitymował się takim samym bilansem jak MSF, jednak w drugim dniu trzeba było już sprostać wyzwaniu w postaci MAD Lions. W obu z tych potyczek Francuz zaprezentował się niemal tak samo, jak zapamiętaliśmy go z zeszłego regular splitu.

Midlaner organizacji bowiem znów stanowił o sile swojej formacji, a dwie wygrane na koncie są głównie jego zasługą. Ten w przekonującym zwycięstwie BDS pokazał, jak powinno grać się Corkim, nie tylko na linii, ale też podczas potyczek. Vetheo zakończył spotkanie bez śmierci, zgarniając sześć zabójstw, sześć asyst i całkowicie rozbijając przeciwnego środkowego. Po łatwej przeprawie przyszła piekielnie trudna batalia z Lwami. Te prowadziły przecież przez zdecydowaną większość meczu i były o krok od triumfu. Świetna postawa nastolatka utrzymywała jednak jego zespół przy życiu, aż finalnie zdołał on odwrócić losy starcia, notując drugie oczko w trzeciej kolejce.

Nieskazitelny Niemiec

Najjaśniejszą gwiazdą składu Fnatic w zeszłym weekendzie LEC był natomiast nie kto inny jak Elias "Upset" Lipp. Strzelec formacji wraz ze swoim wspierającym absolutnie zdominował przeciwne botlane'y, które nie miały dosłownie nic do powiedzenia. Co więcej, niemiecki zawodnik na tyle dobrze rozpoznawał zagrożenie, ale też i świetnie pozycjonował się w walkach drużynowych, że na przestrzeni dwóch starć nie upadł ani razu.

W pojedynku z graczami Astralis 22-latek popisał się swoimi umiejętnościami na Zeri, która wydaje się być perfekcyjną postacią dla tego gracza. Upset doskonale wykorzystywał jej możliwości aż do granic, czego pokłosiem było wiele wygranych walk drużynowych, ale przede wszystkim ogrom zadanych przez niego obrażeń. Nic więc dziwnego, że pojedynek zakończył ze statystykami 7/0/5. Nazajutrz natomiast przyszło mu stawić czoła teoretycznie najlepszemu aktualnie duetowi dolnej alei, czyli dwójce z G2. Tym razem Lipp sterował Twitchem. Szczur okazał się zbyt silny dla Samurajów, którzy pod naporem jego strzałów padali jak muchy.

Właściwe wydanie Hylissanga

Dopełnieniem układanki był Zdravets "Hylissang" Galabov. O Bułgarze często mówi się, że ma on swoje dwa wcielenia – jedno, w którym nie ma hamulców i nie potrafi odnaleźć poprawnego balansu w grze, co zazwyczaj przypłaca swoim życiem, oraz drugie, w którym już nie można mu nic zarzucić i gra jak z nut. W miniony weekend dwukrotnie mogliśmy oglądać właśnie tę drugą inkarnację wspierającego Fnatic.

Najpierw zdecydował się on na wybór Renaty Glasc, z której jest bardzo dobrze znany i często wiódł prym, władając tą postacią. Nie inaczej było i w tym wypadku, gdyż Astralis było bezbronne w grze, kiedy 27-latek rozpętywał piekło w walkach drużynowych. Nieco inne zadanie natomiast czekało na weterana ligi w meczu z G2. Wówczas bowiem decydując się na Zileana, Hylissang głównie starał się zdenerwować przeciwników, uprzykrzając im życie umiejętnościami tego bohatera. Najczęściej jednak znajdował się na czas we właściwych miejscach, ratując jego towarzyszy swoim ultimate'em.

Śledź autora na Twitterze – Dawid Laskowski

Wszystkie pojedynki letniego splitu będziecie mogli obejrzeć z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji dotyczących tej edycji LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej:

LEC