Virtus.pro zbanowane z esportowego życia
W ten sposób sytuacja od wielu miesięcy wygląda m.in. w Counter-Strike'u, co jest szczególnie bolesne, bo przecież pod skrzydłami VP występuje w gruncie rzeczy czołowa ekipa świata. Ekipa, która jest stałym bywalcem najważniejszych imprez, w tym również Majorów. A z powodu ustalonych przez organizatorów ograniczeń nie może ona grać w barach formacji spod znaku polarnego niedźwiedzia oraz nie wolno jej również reklamować jej sponsorów. Nie są to więc wymarzone okoliczności ani dla samego Virtus.pro, ani też dla związanych z organizacją zawodników.
Nieudane negocjacje?
Nic więc dziwnego, że co jakiś czas pojawiają się plotki dotyczące przyszłości wschodnioeuropejskiego składu. Z najnowszą z nich przychodzi do nas Luís Mira z serwisu Dexerto. Według źródeł portugalskiego dziennikarza zainteresowanie Dzhamim "Jame" Alim i jego kolegami wyraziło pochodzące z Singapuru Bleed eSports. Ekipa ta od roku rywalizuje już w VALORANCIE i teraz chciała postawić kolejny krok jeżeli chodzi o swoją obecność na scenie FPS-ów. Co więcej, przedstawiciele Bleed mieli nawet skontaktować się z osobami decyzyjnymi w Virtus.pro i rozpocząć z nimi rozmowy na temat przejęcia składu. Niemniej cała transakcja miała upaść dość szybko, gdyż propozycje i oczekiwania obu stron były od siebie zbyt oddalone, by jakiekolwiek porozumienie było możliwe.
Tak więc wygląda na to, że przynajmniej jeszcze przez jakiś czas Jame i spółka grać będą pod tagiem Outsiders. Jeżeli zaś chodzi o Bleed, to organizacja ta bynajmniej nie porzuciła pomysłu związanego z wejściem do grona formacji inwestujących w Counter-Strike'a. Jak zapewnia Mira, w obliczu niepowodzenia podczas rozmów z Virtusami, dyrektorzy z Singapuru obrali inny kierunek i nawet skontaktowali się już z zawodnikami, którzy w przyszłości mieliby stworzyć pierwszy w historii Bleed eSports skład CS:GO.