Photon (KDA: 12/8/18) |
W rundzie inauguracyjnej nie mieliśmy specjalnie wybitnych pokazów ze strony graczy górnej alei. Fakt, wielu z nich bardzo chętnie wybierało agresywniejsze postacie i starało się mocno wpłynąć na wygląd gry, jednak finalnie często dobre występy przeplatane były bardzo miernymi. Dlatego też wybór na otwarcie padł na zawodnika, który zaprezentował się najstabilniej z całej stawki. Mowa oczywiście o Kyeongu "Photonie" Gyu-tae. Jeden z najnowszych nabytków Teamu Vitality mimo wielu wątpliwości wszedł w rozgrywki LEC z kopyta i uprzykrzył życie niejednemu wrogiemu toplanerowi.
Photon w zeszły weekend dwukrotnie zdecydował się na wybór Jaxa, a raz sterował K'Sante. Wszystkie występy zaliczył na plus pod względem KDA, lecz najlepszym był jego debiut w europejskich rywalizacjach. Wówczas bardzo dobrze dogadywał się ze swoim zespołem, przychodząc w porę do pomocy. Dzięki temu zdobył pierwszą krew, która była preludium do późniejszych zabójstw. Pokusił się nawet o indywidualne wykluczenie Martina "Wundera" Hansena. Koreańczyk był drugi pod względem współczynnika KDA w całej stawce i zabijał aż 8,31 stworów na minutę, co również uplasowało go na drugiej lokacie. To w połączeniu z zadawaniem dużej ilości obrażeń wystarczyło, aby znaleźć się na naszej liście.
Yike (KDA: 26/3/17) |
Choć rywalizacja o miano najlepszego leśnika pierwszego tygodnia LEC toczyła się między Zhou "Bo" Yang-Bo a Martinem "Yike'iem" Sundelinem, to jednak ostatecznie chcielibyśmy wyróżnić dżunglera G2 Esports. Ten dokonał czegoś niemal niemożliwego, czegoś, o czym marzyłby każdy debiutant na najwyższym poziomie Starego Kontynentu. Yike bowiem pokazał nam, jak perfekcyjnie przenieść swoją dobrą dyspozycję z Europejskich Regionalnych Lig na wyższy szczebel rozgrywkowy. W efekcie otrzymaliśmy prawdziwy pokaz talentu młodego Szweda.
Sundelin podczas trzech gier trzykrotnie podjął się zagrania inną postacią. W jego rękach pojawili się Graves, Viego oraz Kindred. I choć każdy występ zasługuje na osobne uznanie, tak najlepiej szło mu grając Wiecznymi Łowcami. To właśnie w pojedynku z Astralis na koniec tygodnia Yike całkowicie zdominował przeciwników, sprawiając, że postacie te z pewnością będą się im śnić po nocach. Nie pozostawił nawet najmniejszych złudzeń, jeśli chodzi o kwestię tego, kto jest lepszym leśnikiem w tej potyczce. Co więcej, w meczu tym zdobył najwięcej eliminacji ze wszystkich uczestników, bo aż dziesięć. 22-latek zaliczył znakomity wskaźnik KDA, wynoszący 14,33! Do tego dołożył jeszcze 8,39 zabijanych stworów i potworów na minutę, gdzie zostawił resztę stawki w tyle. Może niektórym nie pasować to stwierdzenie, ale jak na razie skandynawski dżungler należycie wypełnił buty Marcina "Jankosa" Jankowskiego.
Perkz (KDA: 21/8/26) |
W minionej kolejce nie mieliśmy okazji śledzić niemal bezbłędnych gier w wykonaniu midlanerów. Nie było to oczywiście zadaniem łatwym, wszak trudno aż trzy razy zaliczyć znakomity występ bez powinięcia się nogi. Batalia o tytuł najlepszego środkowego tygodnia otwarcia toczyła się zatem między trzema zawodnikami: Rasmusem "Capsem" Wintherem, Luką "Perkzem" Perkoviciem oraz Yasinem "Nisqym" Dinçerem. Finalnie typ padł na gracza Pszczół. Ten mimo niezbyt udanego wejścia w zimowy split LEC odkuł się w dwóch kolejnych meczach, zachwycając nas swoimi czynami.
Perkz zaczął powoli od występu na Ryze'ie, w którym niespecjalnie się popisał. Po pierwszej grze zaczęły się już pojawiać głosy, że Perković będzie kulą u nogi Vitality w drodze na szczyt. Jak bardzo pomylił się każdy, kto tak pochopnie stwierdził. W dwóch kolejnych potyczkach Chorwat władał Azirem i to właśnie nim zaczarował publiczność. Łącznie na przestrzeni dwóch gier zgarnął dwadzieścia eliminacji, przypłacając to jedynie czterema śmierciami. To właśnie 24-letni środkowy plasuje się na szczycie pod względem zabitych rywali w jednym spotkaniu. Wśród innych midlanerów również może się poszczycić najwyższym miejscem podium w kwestii zabijanych stworów na minutę, jak i zadawanych obrażeń. Perkz pokazał, że to jeszcze nie moment, aby ze sceny zejść.
Comp (KDA: 12/1/14) |
Ostatnie dni rozgrywkowe bez dwóch zdań stały pod znakiem znakomitych pokazów umiejętności strzeleckich. Wielu botlanerów zaprezentowało się wyśmienicie, notując bardzo dobre współczynniki KDA. W czołowej dwójce natomiast uplasowali się Steven "Hans sama" Liv oraz Marcos "Comp" Stamkopoulos. Z zażartej batalii dwóch wybitnych aktorów górą był grecki zawodnik, który indywidualnie pokazał, że nawet przegrywając, jest się w stanie zachować klasę i najwyższy możliwy poziom.
Aktualny mistrz LEC w kolejny split rozgrywek wszedł z wysokiego C, zaznaczając, że nic w kwestii fantastycznej dyspozycji na dolnej alei się nie zmieniło. Pierwsze dwie potyczki to prawdziwy pokaz talentu, zwłaszcza w grze Kalistą. Mimo jednej (i jedynej podczas całego weekendu) śmierci, sterujący Włócznią Zemsty Comp był w stanie porozstawiać rywali po kątach, przede wszystkim podczas walk drużynowych. Na jeszcze większe uznanie zasługuje wspomniana porażka, która miała miejsce w ostatnim dniu. Mimo klęski z Fnatic Stamkopoulos zachował fason i kiedy reszta drużyny całkowicie niedomagała, to on za wszelką cenę starał się utrzymać ekipę przy życiu. W szczególności dzięki heroicznej postawie podczas przegranej 21-letni strzelec pochwalić może się najwyższym wskaźnikiem KDA w całej lidze, wynoszącym 26. Dodatkowo ma on najwięcej zabijanych stworów na minutę w wysokości 10,56, oraz bardzo wysoką ilość zadawanych obrażeń. Posiadanie takiego strzelca to skarb, a Comp kreuje się po raz kolejny na najbardziej wartościowego zawodnika swojej formacji.
Kaiser (KDA: 1/4/42) |
Wspierający również mieli nieoceniony wkład w wyniki swoich kompanów nie tylko z dolnej alei, ale też z pozostałych części mapy. Podczas zeszłej rundy bezapelacyjnie najlepszym pomocnikiem okazał się Norman "Kaiser" Kaiser. Ten znajdował się bardzo często w miejscu, w którym akurat być powinien. W efekcie zdołał asystować średnio 14 razy na mecz, co jest największą liczbą spośród wszystkich graczy tej roli. Ponadto mimo gry bohaterami inicjującymi zawodnik Pszczół często był w stanie uchować się od wylądowania w piachu.
Kaiser podczas trzech spotkań zaprezentował nam się w różnych stylach, od grania casterami, po herosów lubiących wejść do środka zamieszania. Nie ma co się dziwić, że najlepszym występem pod względem KDA była gra Nami, którą mógł stosunkowo bezpiecznie wzmacniać swoich sojuszników, samemu uchodząc z różnych akcji z życiem. Bardziej jednak wydaje mi się, że trzeba pochwalić go za mecze rozgrywane Braumem czy Leoną, kiedy niełatwe jest na tyle dobrze wyczuć dogodną dla siebie sytuację do inicjacji. Często wspierający przesadzają w takich momentach, ale nie Niemiec. Ten zapewnił, że jego forma z MAD Lions nie była przypadkiem i w nowym środowisku również jest w stanie błyskawicznie się odnaleźć.
Kolejne spotkania LEC już w najbliższą sobotę. Wszystkie mecze będziecie mogli obejrzeć z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Pierwszy mecz wystartuje o godzinie 18:00. Po więcej informacji na temat Winter Splitu LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: