Bubzkji wcale nie musiał trafić do Astralis

Na przełomie 2019 i 2020 roku Bubzkji notował dobre występy najpierw w Tricked Esport, a potem w MAD Lions. To sprawiło, że zainteresowanie jego osobą zaczęły wyrażać inne formacje, ale młody Duńczyk był zafiksowany tylko na jednej ofercie – tej, którą otrzymał od jednego z najbardziej utytułowanych zespołów w historii CS:GO, czyli Astralis. – Po tym, jak wylądowałem na liście transferowej w MAD Lions, odrzuciłem 3-4 inne oferty z najlepszych drużyn, które proponowały mi zwiększenie moich zarobków trzy- lub czterokrotnie. Postanowiłem jednak spełnić moje marzenie o występach w najlepszym zespole w Danii, bo nie byłem pewny, czy ponownie otrzymam taką szansę. I to mimo tego, że była to najgorsza oferta pod względem wynagrodzenia – przyznał Andersen.

Astralis przechodziło wówczas pierwszy tak poważny kryzys, bo w czasie pandemicznym, gdy zmagania przeniosły się do sieci, kilku ważnych członków zespołu zdecydowało się zrobić sobie zdrowotną przerwę. Dlatego też m.in. ściągnięto Bubzkjiego, który nigdy jednak nie wywalczył sobie miejsca w podstawowym składzie. W efekcie przez półtora roku rozegrał zaledwie 86 map, a w styczniu 2022 definitywnie opuścił zespół. – Dla waszej informacji: Nie żałuję dołączenia do Astralis. Wiedziałem, że trudno tam będzie wywalczyć sobie miejsce. Niestety nie grałem wystarczająco dobrze i w pełni to szanuję. To nie jest próba zrobienia z siebie ofiary, tylko rzucenie losowej ciekawostki. To było dawno temu, a ja poznałem niesamowitych ludzi – zapewnił gracz, który po raz ostatni w oficjalnym meczu wystąpił prawie dwa lata temu.